banner daniela marszałka

Archiwum dla czerwiec, 2024

Col de la Forclaz de Montmin

Autor: admin o 2. czerwca 2024

DANE TECHNICZNE

Miejsce startu: Menthon-Saint-Bernard

Wysokość: 1150 metrów n.p.m.

Przewyższenie: 666 metrów

Długość: 10,4 kilometra

Średnie nachylenie: 6,4 %

Maksymalne nachylenie: 13 %

PROFIL

SCENA i AKCJA

Po mokrym zjeździe z Plateau de Glieres zapakowaliśmy się do samochodu by zawrócić w kierunku naszej bazy. Niemniej w planach mieliśmy jeszcze jeden górski przystanek wyznaczony nad zjawiskowym Lac d’Annecy. Jednym z największych i ponoć najczystszych francuskich jezior. W sezonie 2013 zaliczyłem już jedną wspinaczkę w pobliżu tego akwenu. To znaczy podjazd prowadzący z ulic Annecy ku stacji Semnoz, która w owym roku pojawiła się na trasie setnej edycji Touru. Tym razem moim celem było wniesienie znajdujące się po wschodniej stronie jeziora czyli Col de la Forclaz-de-Montmin. To niewysoka przełęcz w masywie Bornes, przez którą biegnie droga D42. Oba górskie szlaki prowadzące w to miejsce są wymagające mimo mocno umiarkowanej długości. Za nieco trudniejszy wypada uznać podjazd południowy z wioski Vesonne, który liczy sobie 9 kilometrów przy średnim nachyleniu 7,4% i to pomimo całego kilometra z lekko zjazdową tendencją w górnej fazie tej wspinaczki. Dla nas wybrałem nieco dłuższy podjazd północny zaczynający się w Menthon-Saint-Bernard. To jest miejscowości, w której około roku 1020 urodził się św. Bernard z Mentony. Człowiek, który założył pierwsze górskie hospicjum dla pielgrzymów. W kościele katolickim patron alpinistów, turystów, narciarzy czy też górskich ratowników. Postać, której imieniem „ochrzczono” dwie znaczące przełęcze alpejskie.

Forclaz to popularny termin w frankofońskim światku górskim. Istnieją co najmniej trzy przełęcze o takiej nazwie, które pojawiły się już na trasach Tour de France. Jest zatem przełęcz szwajcarska o wysokości 1528 metrów n.p.m. znajdująca się w kantonie Valais nieopodal miasta Martigny. Mamy też znacznie skromniejszą francuską Forclaz z okolic Albertville, gdzie wystarczy wjechać na poziom tylko 871 metrów n.p.m. Naszą górę wyróżniono dodatkiem pochodzącym od nazwy wioski leżącej po południowej stronie przełęczy. Uczestnicy „Wielkiej Pętli” wjeżdżali na to wzniesienie już pięciokrotnie. Po raz pierwszy w sezonie 1959, gdy najszybciej na szczycie zameldował się Szwajcar Rolf Graf. Przy trzech pierwszych okazjach czyli także w latach 1997 i 2004 kolarze wspinali się ku tej premii górskiej od strony południowej. W ślady Helweta poszli wówczas słynni Francuzi czyli Laurent Jalabert i Richard Virenque. W minionej dekadzie TdF w końcu odkrył nasz północny podjazd. Co ciekawe zarówno w 2016 jak i 2023 roku wspinaczkę tą rozpoczynano nie w Menthon-Saint-Bernard, lecz sąsiednich miejscowościach Talloires i Bluffy. W obydwu przypadkach góra ta pojawiła się na etapach prowadzących do Saint-Gervais Le Bettex. Na pierwszym z nich premię górską na Col de la Forclaz-de-Montmin wygrał Belg Thomas De Gendt, zaś na drugim reprezentujący Kazachstan Aleksiej Łucenko.

Do słynącego z łaźni termalnych Menthon przyjechaliśmy po godzinie trzynastej. O tej porze dnia ciężko było znaleźć wolne i jeszcze lepiej darmowe miejsce parkingowe w centrum miasteczka. Podjechaliśmy zatem półtora kilometra po trasie czekającej nas wspinaczki i ostatecznie zatrzymaliśmy się na poboczu drogi D909a. W miejscu z widokiem na zwieńczoną dwustumetrowym wapiennym klifem górę Dents-de-Lanfon (1828 m. n.p.m.). Tym samym na początek musieliśmy wrócić do wspomnianego miasteczka. Podjazd zaczęliśmy pod kościołem św. Bernarda. Niebawem wjechaliśmy na całkiem elegancką ścieżkę rowerową, po której spokojniej niż na głównej szosie można było pokonać dwa pierwsze kilometry tego wzniesienia. Po przejechaniu 2200 metrów nasz szlak połączył się z alternatywnym początkiem wywodzącym się z ulic Talloires. Tu skręciliśmy w lewo wjeżdżając na wspomnianą już drogę D42. Natomiast po kolejnym kilometrze minęliśmy Route de Bluffy. Odtąd droga już bez większych zwrotów prowadziła nas stale na południe. Nachylenie podjazdu przez dłuższy czas było umiarkowane. Na pierwszych siedmiu kilometrach wynosiło ono tylko 4,6%. W drugiej połowie szóstego kilometra minęliśmy największą wioskę na tym szlaku czyli Verel. Na początku ósmego kilometra stromizna po raz pierwszy zbliżyła się do poziomu 10%, ale to był jedynie nieśmiały przedsmak tego czego mieliśmy doświadczyć na ostatniej kwarcie owej wspinaczki.

W połowie ósmego kilometra podjazd na chwilę odpuścił jakby chciał nam pozwolić na złapanie ostatniego głębszego oddechu przed trudnym finałem. Niebawem pozostało pokonać już tylko 2700 metrów, ale o średnim nachyleniu 10,9%. Trzeba było to przetrwać. Uznałem to zresztą za świetny test przed jeszcze trudniejszymi wspinaczkami jakie zaplanowałem nam na kolejne trzy dni. Wszak na szlakach do Col de la Croisette w paśmie Saleve czy Mont du Chat i Grand Colombier w górach Jury segmenty o stale utrzymującej się dwucyfrowej stromiźnie miały być jeszcze dłuższe i sztywniejsze. Przetrwaliśmy tą ciężką próbę jadąc razem, z średnią prędkością nieco poniżej 10 km/h. Na pokonanie całej góry potrzebowaliśmy przeszło 44 minut. Ja zadowoliłem się dotarciem na przełęcz. Dodam, mocno obleganą przez turystów mimo nieszczególnej pogody. Daniel nie miał dość. Wyczaił po lewej stronie naszej drogi alejkę biegnącą w kierunku Pointe de la Rochette. Wjechał nią jeszcze na wysokość 1220 metrów n.p.m. Zjazd z Forclaz-de-Montmin pomimo granatowego nieba straszącego burzą okazał się suchy. Przerwaliśmy go po sześciu kilometrach by odwiedzić wzgórze Ermitage de Saint-Germain, z którego roztacza się piękny widok na jezioro Annecy oraz wyrosłe nad jego orientalnym brzegiem miasteczko Talloires. Po wszystkim dotarciu do samochodu wróciliśmy do bazy noclegowej jadąc wschodnim szlakiem przez Ugine oraz Albertville.

GÓRSKIE ŚCIEŻKI

https://www.strava.com/activities/11555783641

https://veloviewer.com/athletes/2650396/activities/11555783641

FORCLAZ-DE-MONTMIN by DANIEL SZAJNA

https://www.strava.com/activities/11555854538

ZDJĘCIA

Forclaz-de-Montmin_01

FILM

Napisany w 2024a_Sabaudia & okolice | Możliwość komentowania Col de la Forclaz de Montmin została wyłączona

Plateau des Glieres

Autor: admin o 2. czerwca 2024

DANE TECHNICZNE

Miejsce startu: Nant-Sec

Wysokość: 1446 metrów n.p.m.

Przewyższenie: 694 metry

Długość: 9,4 kilometra

Średnie nachylenie: 7,4 %

Maksymalne nachylenie: 11 %

PROFIL

SCENA i AKCJA

W niedzielę zaliczyliśmy pierwszą z dwóch wycieczek ku górkom departamentu Haute-Savoie. Naszym celem były wzniesienia bywałe na trasie Tour de France. Podjazdy w typie tych sobotnich. To znaczy niezbyt wysokie, relatywnie krótkie, ale za to strome. Wspinaczki z przewyższeniem około 700 metrów. Dlatego przymierzając się do ich odwiedzenia rozważałem nawet opcje podjechania co najmniej jednego z nich od obu stron. Te śmielsze plany zweryfikowała jednak posępna pogoda. Poza tym aby owe wzniesienia zobaczyć musieliśmy się dość znacznie oddalić od naszej bazy noclegowej, co oczywiście kosztowało nas więcej czasu niż w inne dni. Otóż z Les Marches do wioski Nant-Sec leżącej u podnóża zachodniego podjazd na Plateau de Glieres mieliśmy aż 84 kilometry. Na szczęście dzięki wykorzystaniu autostrady A41 dane było nam tam dotrzeć w nieco ponad godzinę. Wzniesienie to w 2013 roku było metą ostatniego etapu Tour de l’Avenir. Ów odcinek młodzieżowego TdF wygrał Julian Alaphilippe. Natomiast w tegorocznym sezonie tą samą wspinaczką miał się wkrótce zakończyć wyścig Criterium du Dauphine. Zasadnicza trudność tego podjazdu to pierwsze siedem kilometrów o średnim nachyleniu 8,8%. Potem mamy tam półkilometrowy zjazd i na koniec jeszcze dwa kilometry pod górę. Przedostatni dość solidny, zaś ostatni łagodny. Można rzec stopniowo przechodzący w wypłaszczenie.

Z kolei wschodni wjazd na Plateau des Glieres jest krótszy, lecz co tu dużo mówić trudniejszy. Pierwsze sześć kilometrów tej wspinaczki ma średnią rzędu aż 10,8%. Ten szlak wyraźnie łagodnieje na ostatnich dwóch kilometrach, ale za to droga zmienia nawierzchnię z asfaltowej na szutrową. To od tej strony na leżący w masywie Bornes płaskowyż Glieres dwukrotnie wspinali się uczestnicy Tour de France. Po raz pierwszy miało to miejsce w 2018 roku na etapie z Annecy do Le Grand-Bornand, gdy tak ową premię górską jak i sam etap wygrał wspomniany już „Loulou” Alaphilippe. Drugi raz „Wielka Pętla” zajrzała tu na osiemnastym etapie wrześniowego TdF z sezonu 2020. Kolarze ścigali się wówczas na trasie z Meribel do La Roche-sur-Foron, zaś w głównych rolach wystąpili dwaj kolarze ekipy Ineos. To znaczy były mistrz świata Michał Kwiatkowski oraz przyszły mistrz olimpijski Richard Carapaz. Ostatnią premię górską tego etapu wygrał tu Ekwadorczyk, lecz główna nagroda dnia przypadła niebawem Polakowi. Miejsce to jest ważne dla współczesnej historii Francji, albowiem partyzanci (maquis) stoczyli tu w marcu 1944 roku krwawą bitwę z wojskami niemieckiego okupanta. Aby uwiecznić ich ofiarę we wrześniu 1973 roku odsłonięto tu okazały monument, mający obecnie status narodowego pomnika ruchu oporu. Płaskowyż ten jest też ośrodkiem narciarstwa klasycznego z trasami biegowymi o łącznej długości 36 kilometrów.

Gdy kwadrans po dziesiątej dojechaliśmy w końcu do Nant-Sec było pochmurnie i chłodnawo. Zaparkowaliśmy na poboczu drogi D55, w zatoczce przy tutejszej stolarni. Z tej miejscówki do podnóża podjazdu mieliśmy zaledwie 200 metrów. Jednym słowem nie zadbałem o teren do rozgrzewki. Mimo to nie najgorzej poradziłem sobie ze stromym wzniesieniem. Już pierwszy kilometr był solidny. Trzy kolejne jeszcze mocniejsze, bo ze średnią 9,3%. Potem dwa ciut łatwiejsze i na siódmym znów trudniej, w tym kilkaset metrów na poziomie 10%. Przejechanie tych siedmiu kilometrów zajęło mi przeszło 37 minut. Danielowi dwie minuty więcej. Na ostatnich kilometrach jechaliśmy w nasilającym się deszczu. Po krótkim zjeździe droga przeszła w finałowy fragment wspinaczki, zaczynający się w cieniu skalistego zbocza góry. Dojechałem do samego końca szosy, gdzie poczekałem na swego kompana. Blisko 9-kilometrowy segment tego wzniesienia pokonałem w niespełna 44 minuty. Równo tydzień po naszej wizycie Matteo Jorgenson wyśrubował tu nowego KOM-a czasem 23:19. Kolarz Team Visma wespół z Carlosem Rodriguezem zgubił na ostatniej górze „Delfinatu” lidera Primoza Roglicza. Nadrobili nad nim aż 48 sekund. Hiszpan wygrał ten etap, zaś Amerykanin nieomal zgarnął cały wyścig. Z wielkim zainteresowaniem oglądaliśmy zmagania tych asów znając arenę ich batalii z własnego, bardzo świeżego doświadczenia.

GÓRSKIE ŚCIEŻKI

https://www.strava.com/activities/11554102714

https://veloviewer.com/athletes/2650396/activities/11554102714

PLATEAU DE GLIERES by DANIEL SZAJNA

https://www.strava.com/activities/11555854538

ZDJĘCIA

Glieres_01

FILM

Napisany w 2024a_Sabaudia & okolice | Możliwość komentowania Plateau des Glieres została wyłączona

Col de Champ-Laurent

Autor: admin o 1. czerwca 2024

DANE TECHNICZNE

Miejsce startu: Chamoux-sur-Gelon

Wysokość: 1116 metrów n.p.m.

Przewyższenie: 798 metrów

Długość: 9,4 kilometra

Średnie nachylenie: 8,4 %

Maksymalne nachylenie: 13 %

PROFIL

SCENA i AKCJA

Naszym drugim celem na pierwszą sobotę tej wyprawy był zachodni podjazd na przełęcz Champ-Laurent. Wspinaczka krótka, ale konkretna. Wykorzystana na osiemnastym etapie Tour de France z roku 1980. Wszystkie premie górskie tego etapu prowadzącego z Morzine do Prapoutel-les-Sept Laux wygrał Belg Ludo Loos. Nasza góra była wtedy trzecią z pięciu. Uczestnicy Touru minęli ją na 51 kilometrów przed metą tego górskiego odcinka. Randens od Chamoux-sur-Gelon dzieli niespełna 10 kilometrów. Dlatego też Daniel podjechał sobie do tej drugiej miejscowości na rowerze. Ja postanowiłem pokonać ten dystans samochodem, aby później nie musieć po niego wracać. Jadąc drogą D27 napotkałem jadących z naprzeciwka triathlonistów pilotowanych przez auta zabezpieczające rozgrywane w tym dniu zawody. Jak się wkrótce przekonaliśmy w ramach kolarskiej części owej imprezy jej uczestnicy wjeżdżali nawet na przełęcz „Polnego Wawrzyńca”, ale od przeciwnej wschodniej strony czyli łatwiejszym szlakiem. Na szczęście następnie nie zjeżdżali całych 10 kilometrów pod prąd naszej wspinaczki. Po pierwszym kilometrze zjazdu skręcali bowiem w stronę wioski La Table, by później jadąc z zachodu na wschód przeciąć Chamoux w drodze do m.in. Val d’Arc.

Z moim wspólnikiem spotkałem się na małym parkingu przed miejscową piekarnią. Z tego miejsca w jedną stronę mieliśmy widok na tutejszy kościół parafialny, zaś w przeciwną na początek wybudowanej w latach 50. drogi D25. To po niej biegnie cały zachodni podjazd na przełęcz Champ-Laurent jak i pierwsze kilometry zjazdu na drugą stronę. Ta górska przeprawa znajduje się w paśmie Huiles, stanowiącym północno-wschodni kraniec masywu Belledonne. Do godziny wpół do czternastej gdy zaczynaliśmy podjazd niebo zdążyło się rozpogodzić i temperatura wyraźnie wzrosła. W końcu mogliśmy pokręcić w słonecznych warunkach. Wspinaczkę zaczęliśmy na ulicy Rue Michel Jandet w pobliżu miejscowego zamku. Po 150 metrach musieliśmy skręcić w prawo, by kontynuować podjazd drogą D25 omijającą od zachodu górę Mont Fauge (1337 m. n.p.m.). Alternatywą byłby wybór odchodzącej stąd w lewo szosy D26, która zrazu biegnie ku wiosce Montendry, a potem przez kolejne sześć kilometrów aż na wysokość 1346 m. n.p.m. Byłby to zatem podjazd o trzy kilometry dłuższy i o 230 metrów większy od naszego. Trudniejszy nie tylko od Champ-Laurent, lecz również od Montsapey Tiouleve czy piątkowego Granier. Miał jednak ten minus, iż w przeciwieństwie do swego sąsiada pozostaje on nieznany kolarskim wyścigom. Zresztą tego dnia jeden podjazd o przewyższeniu 1000 metrów już pokonałem. Teraz wolałem się przyjrzeć górze „uszlachetnionej” występem na Wielkiej Pętli.

Nasz podjazd niemal od początku miał solidne nachylenie. W połowie pierwszego kilometra napotkaliśmy pierwszy wiraż. Potem szybko trzy kolejne, zanim na dobre zaczął się drugi kilometr. Następnie szlak przez dwa kilometry wiódł nas prosto na południowy-zachód, zaś nachylenie utrzymywało się na poziomie od 6,5 do 9%. Po czterech kilometrach dotarliśmy do osady Les Masures. W tym miejscu, za siódmym zakrętem, droga wyraźnie skręciła na wschód i zaczęła się piąć jeszcze mocniej niż dotąd. Przez kolejne cztery kilometry każdy półkilometrowy segment trzymał na poziomie co najmniej 8%. Na najtrudniejszym z nich trzeba było powalczyć ze stromizną 9,6%. To zadanie odrobinę ułatwiały serpentyny, których między końcem piątego a połową ósmego kilometra minęliśmy osiem. W połowie przedostatniego kilometra podjazd na kilkaset metrów wyraźnie odpuścił. Jakieś 1100 metrów przed metą wspinaczki minąłem początek drogi D23, ku której zmierzali triathloniści zamykający stawkę wspomnianych zawodów. Tym samym na finałowym odcinku swego podjazdu musieliśmy mieć baczenie na zjazdowców mknących na swych „kozach”. Zanim dotarłem na przełęcz przejechałem jeszcze przez urokliwą wioskę Champlaurent, zaś sto metrów przed tablicą minąłem bufet ustawiony dla spragnionych i złaknionych uczestników wiadomej imprezy. Wspinaczkę ukończyłem w czasie nieco ponad 50 minut. Daniel miał pewien kryzys, bo dołączył do mnie po przeszło ośmiu minutach.

GÓRSKIE ŚCIEŻKI

https://www.strava.com/activities/11547501468

https://veloviewer.com/athletes/2650396/activities/11547501468

CHAMP-LAURENT by DANIEL SZAJNA

https://www.strava.com/activities/11547444183

ZDJĘCIA

Champ-Laurent_01

FILM

Napisany w 2024a_Sabaudia & okolice | Możliwość komentowania Col de Champ-Laurent została wyłączona

Montsapey Bataille

Autor: admin o 1. czerwca 2024

DANE TECHNICZNE

Miejsce startu: Randens

Wysokość: 1351 metrów n.p.m.

Przewyższenie: 1024 metry

Długość: 12,8 kilometra

Średnie nachylenie: 8 %

Maksymalne nachylenie: 14 %

PROFIL

SCENA i AKCJA

W sobotę pogoda była nieco lepsza, więc zgodnie z planem około wpół do dziesiątej wyjechaliśmy z Domaine des Granges Longes. Posiadłość ta zapewniała nam nie tylko komfortowe warunki pobytu, lecz była też bardzo korzystnie zlokalizowana pod względem komunikacyjnym. Z podwórza do wjazdu na autostradę A43 mieliśmy raptem dwa kilometry. Codziennie ruszaliśmy ku niej, by w zależności od pomysłu na kolejny etap tych kolarskich wakacji skierować się następnie na północ (ku podjazdom Ain czy Górnej Sabaudii) lub na wschód (ku wzniesieniom w dolinach Maurienne czy Tarentaise). Przy wyborze tego drugiego kierunku mogliśmy też szybko przeskoczyć na autostradę A41, by po niej pognać ku górkom departamentu Isere. Nawet tak odległym jak te z okolic Bourg d’Oisans. Na pierwszy pełny etap naszego Tour de Savoie zaplanowałem nam dwie niezbyt długie, ale dość strome wspinaczki. Na pierwsze danie mieliśmy połknąć 12-kilometrowy podjazd pod Montsapey Tiouleve, zaś następnie posmakować niespełna 10-kilometrowej wspinaczki pod Col de Champ-Laurent. Od podnóża pierwszego z owych wzniesień dzieliło nas z domu nieco ponad 30 kilometrów. Trzeba było dojechać do miejscowości Randens, która obecnie wchodzi w skład gminy Val d’Arc. Nazwanej tak od blisko 130-kilometrowej rzeki Arc, która płynie przez całą długość doliny Maurienne i nieco poniżej owej miejscowości uchodzi do Izery.

Po przybyciu na miejsce przejechaliśmy na prawy brzeg Arc, która w tym miejscu oddziela Randens od Aiguebelle. Po ulicach miasteczka kręciło się paru starszych jegomości, którzy mieli tu do wykonania pewną „misję”. Zabezpieczali jakąś imprezę sportową. Zagadka o co chodzi wyjaśniła się nam popołudniu. Pierwsze kilometry podjazdu do osady Tiouleve można pokonać na dwa sposoby. My wyjechaliśmy z miasteczka korzystając z Route d’Argentine biegnącej niemal równolegle do rzeki. Po 800 metrach płaskiego terenu wspinaczka zaczęła się dla nas od skrętu w lewo i wjazdu na szosę D72b. Nieco trudniejszą alternatywą jest skorzystanie z Route de Replat. W tej opcji podjazd zaczyna się w samym miasteczku, a nie na południe od niego. Obie te drogi łączą się na poziomie 620 metrów n.p.m. Na tej wysokości byliśmy już w połowie czwartego kilometra naszej wspinaczki. Zakończyliśmy właśnie pierwszą seryjkę serpentyn, składającą się z ośmiu wiraży. Teren zalesiony. Droga z nawierzchnią średniej jakości. Niemniej na szlaku mijaliśmy ślady wskazujące na to, iż prowadzone są roboty drogowe. Przez kolejne dwa kilometry biegła niemal prosto na południe ku kolejnej serii serpentyn. Również liczącej osiem zakrętów rozlokowanych na dojeździe do osady La Biollaz, którą minęliśmy w połowie ósmego kilometra.

W tym momencie jechaliśmy już osobno. Powtórzył się scenariusz z piątkowego Granier i z czasem znalazłem się na przedzie. Teraz droga skręciła wyraźnie na wschód. Niebawem na początku dziewiątego kilometra dotarłem do Montsapey. Największej wioski na tym górskim szlaku. Charakterystyczne pionowo ustawione deski witały nas w kolejnych „dzielnicach” owej miejscowości. Po dziewięciu kilometrach wspinaczki minąłem Le Mollard, zaś kilometr dalej byłem już w Le Torchet. W tym miejscu dotychczasowa droga dzieliła się na trzy. Aby dotrzeć w jak najkrótszym czasie do Tiouleve powinienem był pojechać dalej środkową. Być może zmęczenie zakłóciło mi zdolność postrzegania, choć przydrożne znaki nie były szczególnie duże. Poza tym droga wiodąca na wprost była w tym miejscu dość płaska. Za to ta odchodząca w lewo pięła się wyraźnie. Zapewne ten fakt przekonał mnie do podjęcia w locie błędnej decyzji. Niemniej nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło. Zrobiłem dwa górskie finały owej wspinaczki kreśląc na mapie wykres w typie „język węża”. Ten pierwszy miał 2,4 kilometra długości i zmusił mnie do pokonania 214 metrów w pionie, co oznaczało średnie nachylenie 8,9%. Zatrzymałem się w miejscu zwanym Bataille na skraju górskiej szosy. Dzięki temu z przypadku zrobiłem pierwszy w tym roku podjazd o przewyższeniu ponad tysiąca metrów.

Gdy go skończyłem zdzwoniłem się z Danielem, który w międzyczasie zdążył już dojechać do Tiouleve. Mój kolega zdziwił się na swej mecie, że mnie tam nie zastał. Uzgodniliśmy, że niebawem do niego dołączę. Zjechałem zatem do wspomnianego rozjazdu w Le Torchet, po czym skręciłem w lewo dotrzeć na umówione miejsce. W ramach tej końcówki miałem do pokonania 1,8 kilometra i 130 metrów amplitudy. Zatem klasyczny finał owej wspinaczki był solidny, acz znacznie łatwiejszy niż ten, który przypadkowo sobie zafundowałem. Tym niemniej nawet tu na ostatnim kilometrze przez kilkaset metrów nachylenie utrzymywało się na średnim poziomie 10%, zaś maksymalnie dochodziło do 12%. Meta okazała się być całkiem przyjemnym miejscem. Mały parking służący zapewne amatorom pieszych górskich wędrówek. Szereg domków letniskowych rozrzuconych zarówno wzdłuż szosy jak i ulokowanych wyżej na zielonym zboczu. Nasz wzrok przykuła też gustowna toaleta w formie drewnianego domku. Na górze byliśmy w samo południe. Pomimo tej pory było tam raczej chłodnawo i wilgotno. Temperatura ledwie 11 stopni. Jednak w trakcie zjazdu niebo zaczęło się przejaśniać. To dawało nadzieję na to, że drugą z sobotnich wspinaczek wykonamy już w przyjemniejszych warunkach atmosferycznych.

GÓRSKIE ŚCIEŻKI

https://www.strava.com/activities/11546402834

https://veloviewer.com/athletes/2650396/activities/11546402834

MONTSAPEY TIOULEVE by DANIEL SZAJNA

https://www.strava.com/activities/11547444183

ZDJĘCIA

Montsapey_01

FILM

Napisany w 2024a_Sabaudia & okolice | Możliwość komentowania Montsapey Bataille została wyłączona