banner daniela marszałka

La Crosetta & Piancavallo

Autor: admin o czwartek 19. lipca 2012

W ciągu sześciu dni od wkroczenia do Italii zaliczyłem tuzin najciekawszych podjazdów we włoskiej części Alp Julijskich i Karnickich. W pobliżu Ovaro zaczęło mi brakować „smakołyków” do dalszej degustacji. Co najwyżej mogłem zdobyć jedną czy drugą spośród już poznanych gór, lecz od przeciwnej strony. Dlatego podczas ostatniego dnia naszego pobytu we Friuli-Venezia Giulia wolałem sobie poszukać „delicji” dalej od domu. Moja wyprawa do tego regionu Włoch nie byłaby kompletna gdybym nie zafundował sobie wspinaczki do stacji narciarskiej Piancavallo (1267 m. n.p.m.). Pomimo upływu lat w pamięci miałem emocjonujący pojedynek jaki w trakcie Giro d’Italia z roku 1998 stoczyli na tej górze śp. Marco Pantani, Rosjanin Paweł Tonkow i Szwajcar Alex Zulle. Jednak aby dotrzeć do podnóża tego wzniesienia trzeba było się zdecydować na około dwugodzinną podróż samochodem i to w jedną stronę. Nie każdy z nas miał na to ochotę. Adam i Darek wybrali stricte rowerowe wycieczki po najbliższej okolicy. Tym niemniej na wspólną wyprawę ku zachodnim krańcom regionu Friuli udało mi się namówić Piotra. Aby nadać większy sens kilku godzinom w aucie uznałem, iż trzeba będzie jak zwykle zrobić nie jedno, lecz dwa wzniesienia. Do tej koncepcji znakomicie pasował porównywalnie trudny i również widywany na Giro podjazd do osady La Crosetta (1118 m. n.p.m.) leżącej na płaskowyżu Piancansiglio. To od niego postanowiłem zacząć czwartkową potyczkę z kolarskimi górami, zaś następnie resztki naszych sił rzucić na Piancavallo. Na dojazd w rejon obu gór wybrałem szlak krótszy dystansem, lecz w teorii bardziej czasochłonny. Do Caneva di Sacile leżącej u podnóża Crosetty na wysokości ledwie 51 metrów n.p.m. dojechaliśmy drogami: SR 355, SS52, SR 552, SP 2, SP 69 i SP 29. Wybraliśmy więc szlak przez Villę Santina, Priuso, przełęcz Forcella di Monte Rest, Tramonti di Sopra, Meduno, Maniago i obrzeża Aviano.

Na miejscu byliśmy około wpół do pierwszej. Dzień był słoneczny i od razu zdaliśmy sobie sprawę z tego, że równie trudnym przeciwnikiem co górski teren będzie upalna pogoda. Wschodni podjazd na La Crosetta zaczyna się na północnych obrzeżach miasteczka u styku Via Zat Sereno i Via Rupolo D. Na górze tej czterokrotnie podczas wyścigu Dookoła Włoch wyznaczano linię górskiej premii. Tym niemniej bodaj nigdy nie zdobywano jej od najtrudniejszej wschodniej strony. Nie mam pewności co do wariantu wykorzystanego w roku 1962, gdy pierwszy na górze zameldował się Nino Defilippis. Tym niemniej ustaliłem, iż w latach 1966, 1968 i 1978 jeżdżono tylko od strony północnej lub zachodniej po starcie w Farra d’Alpago lub Anzano w regionie Veneto. Następcami Piemontczyka w roli zdobywcy tego wzniesienia byli jego mniej znani rodacy Pietro Scandelli i Lino Farrisato oraz Szwajcar Ueli Sutter. Pierwsze 1100 metrów ma średnie nachylenie 5,4 % i na końcu tego odcinka otwiera się widok na wybudowany na pobliskim wzgórzu zamek. Drugi kilometr jest łatwiejszy za sprawą krótkich zjazdów. Po pokonaniu 1,9 kilometra dociera się uprawy winorośli prowadzonej w gospodarstwie agroturystycznym Le Favole. Kolejne 800 metrów łatwego terenu poprzedza cały kilometr o przeciętnej 10,1 %. Mniej więcej w połowie tego trudnego odcinka bierze się ostry zakręt w lewo i do góry zostawiając po prawej ręce zjazd do miasteczka Sarone. Po zakręcie jedzie się drogą SP 61, niezmiennie w terenie odsłoniętym mijając pojedyncze domy wakacyjne. Pokonując wiraże na piątym kilometrze podjazdu razi w oczy widok pobliskiego kamieniołomu.

Na starcie naszej wspinaczki temperatura wynosiła 29 stopni, lecz w połowie wzniesienia wzrosła aż do 35. Dlatego w pobliżu rozgrzanych skał czułem się jakbym przejeżdżał obok otwartego piekarnika. W tym ukropie minąłem zjazd ku osadzie Malorla (7,3 km) i Agriturismo La Genzianella (10,3 km). Do końca jedenastego kilometra wspinaczki za plecami miałem piękny widok na Nizinę Padańską. Widok masztów w okolicy restauracji Coda del Bosco (11,1 km) zwiastował bliski koniec najtrudniejszej części wzniesienia. Poprzedzające ten lokal osiem kilometrów miało średnie nachylenie 8,6 % przy max. 15 %. Jeszcze tylko kilkaset metrów w pełnym słońcu i po przebyciu 11,7 kilometra mogłem schować się przed słońcem w cieniu lasu. Do początków czternastego kilometra podjazd trzymał jeszcze na poziomie 7-8 %. W lesie drzewa iglaste mieszały się z liściastymi, zaś pomiędzy nimi aż roiło się od białych skałek. Na ostatnich 2800 metrach droga wiedzie cały czas pograniczem regionów Friuli i Veneto. Końcówka w cieniu i łatwiejszym terenie wygląda jak nagroda za wcześniejsze cierpienia. Najpierw 600 metrów podjazdu na poziomie 4,8 %. Potem 1,4 kilometra płaskiego terenu, nawet z krótkim zjazdem do Strada Vecchia dell’Istria i na koniec 800 metrów o nachyleniu 5,1 %. Wspinaczkę o długości 16,1 kilometra przy średniej 6,6 % ukończyłem w czasie 1 godziny 5 minut i 10 sekund czyli z przeciętną prędkością 14,731 km/h. Piotrek, który odpuścił moje koło już na samym początku spisał się całkiem zgrabnie docierając na szczyt w czasie 1 godziny i 11 minut. Na przełęczy jest kilka budynków m.in. restauracja „Stella Alpina” oferująca swym gościom kuchnię domową. Z tablicy informacyjnej można się dowiedzieć, iż gminę Fregona zamieszkują Cimbri czyli ludność pochodzenia germańskiego przybyła w te strony z terenów Bawarii jeszcze w średniowieczu.

Z Canevy do Piedemonte di Aviano gdzie zaczyna się podjazd do Piancavallo mieliśmy ledwie 18 kilometrów. Zjechawszy na dół około piętnastej nie musieliśmy się więc zanadto śpieszyć. Dojechawszy na miejsce skręciliśmy z SP 29 na via Monte Cavallo i po stu metrach podjazdu zatrzymaliśmy samochód w zatoczce po prawej stronie drogi. Czekał nas podjazd o długości 13,8 kilometra i średnim nachyleniu 8 %, przy max. 13,5 %. Został on dwukrotnie przetestowany na wielkim Giro. Po raz pierwszy w roku 1998 gdy walkę o zwycięstwo na czternastym etapie stoczyli tu główni aktorzy tamtego wyścigu czyli Pantani, Tonkow i Zulle. Wygrał Włoch z przewagą 13 sekund nad Rosjaninem i Szwajcarem. Niespełna pół minuty do zwycięzcy stracił Giuseppe Guerini, który parę dni później w Dolomitach pomógł słynnemu „Piratowi” pokonać cudzoziemską opozycję. Na piątym miejscu, ale ze stratą już blisko dwóch minut etap ukończył jednodniowy lider Andrea Noe’, który tym samym utracił różową koszulkę na rzecz Zulle. Na swój drugi występ w Giro Piancavallo poczekało do roku 2011. Znalazło się wówczas na początku morderczego etapu piętnastego, który przez pięć sporej wielkości podjazdów wiódł do mety przy Rifugio Gardeccia. Premię górską w Piancavallo wygrał Włoch Emanuele Sella, lecz sam etap padł łupem Baska Mikela Nieve. Stacja narciarska u podnóża Monte Cavallo (2251 m. n.p.m.) powstała w latach sześćdziesiątych XX wieku. Jako pierwsza we Włoszech została wyposażona w system sztucznego dośnieżania. Od roku 1979 przez kilkanaście sezonów gościła najlepszych alpejczyków na zawodach o Puchar Świata. Oprócz osiemnastu tras zjazdowych ma też 30 kilometrów tras biegowych. Można się do niej dostać również od strony wschodniej z początkiem wspinaczki w miejscowości Barcis. Ten wariant dojazdu jest bardziej przyjazny dla amatorów kolarstwa, gdyż liczy sobie 15,3 kilometra o umiarkowanym nachyleniu 5,7 %.

Wspinaczkę zaczęliśmy kwadrans przed szesnastą przy obłędnej temperaturze 39 stopni Celsjusza! Piotrek ruszył na górę z parominutowym zapasem tak abyśmy osiągnęli metę wzniesienia mniej więcej w tym samym czasie. Po spokojnych 600 metrach kolejny kilometr ma już średnio 10,6 %. Na początku tego trudnego odcinka pokonuje się pierwszą z piętnastu serpentyn. Na drugim wirażu znajdującym się 1,3 kilometra po starcie znak drogowy ostrzega przed nachyleniem rzędu 15 %. Niemniej na pierwszych pięciu kilometrach nie odnotowałem takich stromizn. Odcinek między 1,6 a 5,1 kilometra podjazdu miał średnio 8,6 %, ale przy max. około 10 %. W tym czasie mija się Albergo Bornass (2,1 km) i Pra’de Plana (3,0 km). Pomiędzy początkiem czwartego a połową siódmego kilometra przy Rifugio Bornas (6,4 km) droga wiedzie po długich prostych przedzielonych sześcioma wirażami. Zdecydowanie najtrudniej jest na szóstym kilometrze, gdzie na przestrzeni blisko 900 metrów podjazd trzyma na średnim poziomie 13 %. Chwilowo sięga więc pewnie obiecywanej niżej piętnastki. Za schroniskiem czeka kolejne wyzwanie czyli 1200 metrów o średniej 11 %. Na początku ósmego kilometra czyli znacznie wcześniej niż się spodziewałem wyprzedziłem Piotra. Pokonawszy 7,8 kilometra najgorsze miałem już za sobą. Na pozostałych sześciu kilometrach nachylenie poszczególnych odcinków nie przekraczało już 8 %. Natomiast po osiągnięciu wysokości 900 metrów n.p.m. temperatura po raz pierwszy spadła poniżej poziomu 30 stopni. Dalej trzeba było pokonać przeszło dwa kilometry o średniej 6,8 % i półkilometrowy odcinek falsopiano na poziomie tylko 2,9 %. Praktycznie do końca jedenastego kilometra z drogi na szczyt widać wybudowane nieopodal Aviano lotnisko wojskowe NATO obsługiwane przez wojsko amerykańskie. Łatwy odcinek kończy się na wysokości Castaldii (10,6 km) skąd w prawo odchodzi boczna droga na Collalto. Tym szlakiem również można dotrzeć do Piancavallo najpierw wspinając się na wysokość 1365 metrów n.p.m. by następnie zjechać do stacji.

Po minięciu pagórka z pięcioma masztami na początku dwunastego kilometra przejeżdża się przez długą galerię. Momentami jest tu prawie płasko, zaś całe 1200 metrów ma średnie nachylenie tylko 4,8 %. Ostatnim trudniejszym kawałkiem jest półtora kilometra o średniej 6,9 %. Droga biegnie przez las, który w pewnym miejscu zagospodarowano do celów rozrywkowych. Ostatnie 500 metrów mija szybko za sprawą skromnego nachylenia 3,3 %, zaś cały podjazd kończy się na dużym rondzie, przy którym łączą się drogi z Barcis i Aviano. Na pokonanie wzniesienia potrzebowałem 1 godziny 3 minut i 15 sekund. Wspinałem się więc z przeciętną prędkością 13,090 km/h przy wartości VAM 1050 m/h. Pietro na dobicie do ronda potrzebował 1 godziny i 12 minut. Przez następne dwadzieścia minut obejrzeliśmy sobie dokładnie całe centrum tego ośrodka. Do samochodu zjechałem kilka minut przed osiemnastą, a mimo to zegar na pierwszej prostej wzniesienia pokazywał temperaturę 35 stopni! W tego rodzaju cieplarnianych warunkach przejechaliśmy w sumie 61,5 kilometra o łącznym przewyższeniu 2174 metrów. W drodze powrotnej zatrzymaliśmy się przy hipermarkecie w Roveredo in Piano. Zrobiliśmy w nim duże zakupy w celach importowych. Do Ovaro wróciliśmy nizinnym szlakiem przez Pordenone, Codroipo, Udine, Gemonę i Tolmezzo. Nasi dwaj kompani również w tym dniu nie próżnowali. Darek wjechał na Sella Ciampigotto (1790 m. n.p.m.) przez Val Pesarina. Natomiast Adam spróbował dojechać na Monte Crostis od strony Ravascletto, lecz zatrzymał się u skraju asfaltu na wysokości 1871 m. n.p.m. Następnie zjechał do Val But i zaatakował Monte Zoncolan od wschodu. Jednak inaczej niż Dario przed dwoma dniami. To znaczy nie od Sutrio, lecz krótszym i bardziej stromym wariantem z Prioli. Ta nieodkryta jeszcze przez Giro wersja wzniesienia ma tylko 8,9 kilometra, ale o średnim nachyleniu aż 12,8 %!