Champillon
Autor: admin o sobota 24. sierpnia 2019
DANE TECHNICZNE
Miejsce startu: Moulin / Rhins (SR28 & strada Doues)
Wysokość: 2080 metrów n.p.m.
Przewyższenie: 1297 metrów
Długość: 19,9 kilometra
Średnie nachylenie: 6,5 %
Maksymalne nachylenie: 11,7 %
PROFIL
SCENA i AKCJA
Sobota była dniem „wysokich lotów”. Przed południem zmierzyłem się z podjazdem na Champillon. Jedynym podczas tego wyjazdu, który zaprowadził mnie na wysokość ponad 2000 metrów n.p.m. Natomiast popołudniu pojechaliśmy do Courmayeur, by jak głosi reklama dotknąć nieba. To znaczy wjechać kolejką linową Skyway na Punta Helbroner (3466 m. n.p.m.), skąd przy dobrej pogodzie z całkiem bliska można ujrzeć Mont Blanc alias Monte Bianco. Jak wiadomo najwyższy szczyt Alp i całej Europy Zachodniej. Od środy do piątku zaliczyłem trzy wspinaczki w granicach i okolicach Parku Narodowego Gran Paradiso. Na weekend wybrałem sobie dwa poważne podjazdy znajdujące się na północ od stołecznej Aosty. To znaczy Champillon (2080 m. n.p.m.) oraz Diga di Place Moulin (1982 m. n.p.m.). Książka z serii „Passi e Valli in Bicicletta” linię startu tych wspinaczek widzi w miejscowości Variney na wysokości 782 metrów n.p.m. Zdaniem innych źródeł oba te podjazdy można zacząć niemal 200 metrów niżej. To znaczy w samej Aoście, z okolic regionalnego szpitala im. Umberto Pariniego. Ten początek z przejazdem przez wioskę Signayes jest zbieżny z pierwszymi kilometrami drogi na Colle di Gran San Bernardo. Darowałem sobie ten poznany w 2013 roku odcinek. Jak również trzy zupełnie płaskie kilometry bezpośrednio za Variney. Postanowiłem wystartować z miejsca, gdzie droga ponownie zaczyna się wznosić. To jest z mostu nad potokiem Artanavaz, przy skręcie do osady Moulin. Pomimo takiego wyboru, podyktowanego oszczędnością czasu, w ten weekend i tak miałem do pokonania dwa przeszło 20-kilometrowe wzniesienia. W sobotę tylko pierwsze kilkaset metrów przejechałem szosą SR28. W niedzielę ta regionalna droga była moją przewodniczką od początku do samego końca wspinaczki. Pierwsze trzy-cztery kilometry sobotniego wzniesienia wiodły przez gminę Roisan, zaś wszystkie kolejne już po ziemiach należących do „komuny” Doues.
Champillon podobnie jak i Lago (Diga) di Place Moulin pozostaje w cieniu swej wielkiej sąsiadki pod wezwaniem św. Bernarda. Przeprawy należącej do grona najsłynniejszych alpejskich przełęczy i znanej najbardziej prestiżowym wyścigom kolarskim. Peleton Tour de France przejeżdżał ją pięć razy w latach 1949-2009. Natomiast uczestnicy Giro d’Italia mierzyli się z nią sześciokrotnie między rokiem 1959 i 2006, acz niekiedy była to wspinaczka w wersji „light” czyli z finałem w tunelu. Te dwa wielkie wyścigi nigdy nie zajrzały jednak do leżącej bardziej na wschód doliny Valpelline. Przez miejscowych zwanej „Conca Fredda” z racji szczególnie niskich temperatur w sezonie zimowym. W poszukiwaniu kolarskiej historii moich weekendowych podjazdów musiałem poszukać głębiej. To jest przyjrzeć się trasom dwudziestu ostatnich edycji wyścigu Giro delle Valle d’Aosta. Na hasło Champillon nie natrafiłem, ale odkryłem iż czwarty etap tego wyścigu z roku 2005 zakończył się w Doues czyli największej miejscowości na moim sobotnim szlaku. Młodzi kolarze jechali wtedy ze szwajcarskiego Sionu czyli przed finałowym podjazdem musieli pokonać północną stronę Wielkiego Bernarda. Co ciekawe najlepszy na tym górskim odcinku był 20-letni wówczas Branislau Samoilau. Wysoki Białorusin, który przez cztery sezony swej zawodowej kariery (2014-17) ścigał się w barwach CCC-Sprandi. Podczas GdVA 2005 wygrał on dwa górskie etapy z rzędu. Na wspomnianym czwartym triumfował na solo z przewagą 59 sekund nad grupką, którą przyprowadził Belg Gianni Meersman. Piąty finiszował tu Włoch Morris Possoni, zwycięzca owej edycji. Na upatrzone miejsce startu dotarłem samochodem wykorzystując długi tunel na drodze krajowej SS27. Tuż po wylocie z niego odbiłem w prawo na lokalną SR28. O czekającym mnie wzniesieniu wiedziałem tyle ile wyczytałem z włoskiej lektury. Przyznano mu w niej ocenę „4 z plusem”. Taką samą jak znanym z Giro wspinaczkom do stacji Breuil-Cervinia oraz Pila. Według autora książki mało znany Champillon należy do najpiękniejszych szosowych podjazdów w Dolinie Aosty. Dodałbym, iż jest on tu trzeci pod względem wysokości. Wyższy pułap osiągają bowiem jedynie asfaltowe drogi prowadzące na Wielkiego i Małego Bernarda.
Wyznaczając sobie start na wspomnianym moście miałem do przejechania 20,5 kilometra z przewyższeniem netto 1305 metrów. Niemniej faktycznie musiałem pokonać w pionie 1348 metrów, albowiem trzeba było jeszcze „odzyskać” 43 metry stracone na całkowicie zjazdowym kilometrze siódmym. Wystartowałem o godzinie 8:23 czyli z grubsza o tej samej porze co w środę i piątek. Dzień był słoneczny. Niemniej o poranku upał mi nie groził. Na starcie miałem 17 stopni. W trakcie podjazdu temperatura wahała się na poziomie od 14 do 19 stopni, zaś na mecie licznik pokazał 16. Pierwsze pół kilometra na drodze SR28 było zwykłym „falsopiano”. Podjazd zaczął się na dobre, gdy na rozjeździe przed osadą Rhins odbiłem w lewo, biorąc kurs na wspomniane już Doues. Dopiero w tym miejscu włączyłem „odliczanie”. Pierwsze cztery kilometry z umiarkowanym nachyleniem 6,1% zaprowadziły mnie krętym szlakiem z ośmioma wirażami do Le Chanet. Dopiero kolejne półtora kilometra zmusiło do większego wysiłku. Ten sektor miał już średnią stromiznę na poziomie 8,8%, zaś pierwsze 700 metrów za wioską nawet 9,9%. Ta faza wspinaczki skończyła się w Champsavinal po przejechaniu 5,5 kilometra. Ów segment wzniesienia przejechałem w 22:40 (avs. 14,7 km/h z VAM 1006 m/h). Potem był kilometrowy zjazd i kolejny półtorakilometrowy odcinek, acz tym razem o łagodnym nachyleniu 3,6%. Po niespełna ośmiu kilometrach od rozdroża byłem już w Doues (7,9 km). Dodam, że dystans między Le Chanet a Doues można pokonać szybciej, gdy w tej pierwszej miejscowości skręci się w prawo. Wówczas zamiast czterech kilometrów o zmiennym ukształtowaniu terenu mamy do pokonania trzy na stałym podjeździe o średnim nachyleniu 4,8%. Ja jednak postanowiłem się trzymać wskazówek swego „podręcznika”. W Doues skręciłem w lewo. Jedna z przydrożnych brązowych tablic wskazywała, iż miałem jeszcze do przejechania 11,8 kilometra. Wedle książki Doues od Champillon dzieli równo 12 kilometrów, przy czym 10 z 24 półkilometrowych sektorów ma średnie nachylenie co najmniej 8%. Do tego trzy najtrudniejsze solidarnie straszą stromizną rzędu 10,6%.
Mimo tego wspinaczka ta należała do przyjemnych. Jakość drogi bez zarzutu. Ruch samochodowy minimalny. Mijane wioski i osady śliczne jak z obrazka. Przed każdą elegancka tabliczka z nazwą własną, aktualną wysokością bezwzględną i gminnym herbem. Pogoda dopisała, więc na widoki też nie mogłem narzekać. Owszem tu i ówdzie trzeba było mocniej depnąć z pedały. Niemniej z drugiej strony było też kilka sektorów z umiarkowanym nachyleniem około 5-6% czyli dających nieco wytchnienia. Droga wiodła naprzemiennie w dwóch kierunkach: zachodnim i północnym. Jak na podjazd z prawdziwego zdarzenia przystało szosa wiła się po serpentynach. Pomiędzy Doues a Champillon zaliczyłem w sumie 13 wiraży. Do połowy jedenastego kilometra minąłem dwie kolejne wioski: Aillan (9,1 km) oraz La Cerise (10,5 km). Im wyżej tym napotykane osady były coraz mniejsze. Na zdjęciu uwieczniłem jeszcze Chatellair (11,2 km). Z czasem były to już jedynie samotne gospodarstwa. Jak choćby Alpe Vorbe (17 km), przy którym na późniejszym zjeździe wypatrzyłem biegające świstaki. Starałem się je nagrać telefonem. Efekt widoczny jest na jednym z filmików. Wspomniałem już o trzech sektorach z dwucyfrową wartością nachylenia. Wszystkie te strome ścianki znajdowały się na finałowych siedmiu kilometrach. Trzecia kończyła się na 2 kilometry przed metą. Niemniej nawet na ostatnim kilometrze były jeszcze ostry kawałek ze stromizną 11,4%, na około 650 metrów przed końcem szosy. Wjechawszy na górę minąłem parking i przejechałem ze dwieście metrów po całkiem dobrym szutrze. Gdybym pojechał jeszcze dalej to niebawem dotarłbym do gospodarstwa Champillon oraz kapliczki Notre Dome de la Neige (Matki Boskiej Śnieżnej). Segment powyżej Doues o długości 11,7 km przejechałem w 54:40 (avs. 12,8 km/h z VAM 993 m/h). Cały podjazd od rozdroża w Rhins zabrał mi zaś 1h 24:16 (avs. 13,8 km/h). Po lewej stronie szutrowej drogi widziałem początek pieszego szlaku ku Rifugio Adolphe Letey (2465 m. n.p.m.) i przełęczy Champillon (2705 m. n.p.m.). Niestety chmury pozbawiły mnie widoku Le Grand Combin (4314 m. n.p.m.). Góry wznoszącej się już po szwajcarskiej stronie granicy. Uważanej za najwyższą i najpiękniejszą pośród tych widocznych z ulic Aosty.
Bardzo wczesnym popołudniem udaliśmy się do Courmayeur zobaczyć jakież to cudo wielkim nakładem sił (trzy lata robót) i środków (110 milionów Euro) wybudowali Włosi po swej stronie Białej Góry. Przyznam, że o istnieniu Skyway dowiedziałem się dopiero przy okazji czternastego etapu Giro d’Italia 2019. Włoski Tour po równo 60 latach wrócił do miasteczka na zachodnim krańcu Doliny Aosty. Podobnie jak w sezonie 1959 roku etap do Courmayeur wyłonił zwycięzcę La Corsa Rosa. Wówczas był to odcinek 21 (przedostatni) o długości aż 296 kilometrów. Wygrał go Charly Gaul z przewagą 36 sekund nad Włochem Imerio Massignanem. Przede wszystkim jednak aż 9:48 do triumfatora stracił lider Jacques Anquetil. Dzięki temu luksemburski „góral” wygrał cały wyścig z zapasem ponad 6 minut nad francuskim „czasowcem”. W tym roku do Courmayeur przyjechano jakby o tydzień wcześniej. Ekwadorczyk Richard Carapaz wygrał z przewagą 1:32 nad Simonem Yatesem. Co jednak najważniejsze (wliczając bonifikatę) nadrobił przeszło dwie minuty nad Primozem Roglicem oraz Vincenzo Nibalim. Zdobył różową koszulkę lidera, której nie oddał do mety w Weronie. Na dobrą sprawę dolna stacja „podniebnej” kolei linowej znajduje się w Entreves. Jakieś 3 kilometry za Courmayeur. Wybudowano ją w pobliżu wschodniego wjazdu do tunelu pod Mont Blanc. Nową trasę otwarto 30 maja 2015 roku. Pełny i dwustronny przejazd kolejką Skyway do tanich nie należy (bilet kosztuje 52 Euro). Niemniej post factum zgodnie uznaliśmy, iż wart jest swej ceny. Wjazd z poziomu 1300 na 3466 metrów n.p.m. przebiega dwuetapowo czyli z przesiadką na stacji Pavillon du Mont Frety (2173 m. n.p.m.). Wagon jest przestronny i z wolna obrotowy o pełne 360 stopni. Można zatem stać przy swoim odcinku szyby, a i tak zobaczy się wszystko dookoła.
Na górnej stacji do dyspozycji gości jest taras widokowy na dachu budowli. Z widokiem na Rifugio Torino i szczyt Dente del Gigante po prawej stronie, lodowiec w dole, spiczaste wierzchołki Aguille du Midi na wprost oraz samą Monte Bianco z lekka po lewej ręce, acz przy bezchmurnej aurze. Od francuskiej strony czyli z Chamonix dojeżdża w to miejsce kolejka gondolowa starszej daty. W środku znajdziemy zaś księgarnię z książkami głównie o tematyce górskiej oraz salę z górskimi kryształami. Jeszcze więcej atrakcji czeka na turystów na wspomnianej stacji pośredniej. Można tu zwiedzić ogród botaniczny czyli Giardino Alpino Saussurea, w którym zgromadzono w sumie 900 gatunków górskich roślin z różnych stron świata. Z Pavillon jest ładny widok na dolinę Val Veny. W samym budynku można skorzystać z winiarni lub zrobić zakupy w sklepie z pamiątkami. Jest nawet sala kinowa na 150 miejsc. W hali l’Hangar 2173 można poznać historie tej trasy i zobaczyć też jak wyglądała poprzedniczka Skyway. To znaczy kolej gondolowa, która od roku 1954 woziła ludzi niewielkimi wagonikami przeznaczonymi dla max. 8 osób. Na zewnątrz dostępny jest też plac zabaw dla dzieci oraz trawnik z leżakami dla amatorów opalania się w górskim słońcu. Natomiast w pobliskim Rifugio Romilda e Toni Gobbi można funkcjonują bar i restauracja. Czas szybko nam zleciał. To były niezapomniane trzy godziny wrażeń na wysokim poziomie. Potem podjechaliśmy jeszcze do Courmayeur, na krótki spacer po tym renomowanym kurorcie. Miasteczko jakoś specjalnie mnie nie zachwyciło. Poniekąd przypominało mi widziane w 2014 roku Bormio. Tym niemniej nie wróciłem z niego z pustymi rękoma. Dzięki wizycie w miejscowej księgarni wzbogaciłem swą domową biblioteczkę o tematyce kolarskiej.
GÓRSKIE ŚCIEŻKI
https://www.strava.com/activities/2647645323
https://veloviewer.com/athletes/2650396/activities/2647645323
ZDJĘCIA
FILMY