banner daniela marszałka

Diga di Place Moulin

Autor: admin o niedziela 25. sierpnia 2019

DANE TECHNICZNE

Miejsce startu: Moulin / Rhins (SR28)

Wysokość: 1982 metry n.p.m.

Przewyższenie: 1199 metrów

Długość: 24,4 kilometra

Średnie nachylenie: 4,9 %

Maksymalne nachylenie: 10,7 %

PROFIL

SCENA i AKCJA

Weekend był początkiem 6-dniowej sesji w Alpach Pennińskich, po ich północnej stronie zwanych Alpami Walijskimi od nazwy szwajcarskiego kantonu Valais (z niem. Wallis). Od soboty do czwartku dane mi było zaliczyć w sumie osiem kolarskich podjazdów w tych majestatycznych górach o szczególnej skali nawet jak na Alpy. Dzieli się ono na szereg masywów, z których najpotężniejszy i najwyższy jest Monte Rosa z kulminacją na Dufourspitze (4634 m. n.p.m.). Według polskiej wikipedii w Alpach Pennińskich jest aż 41 szczytów o wysokości ponad 4000 metrów n.p.m. Co oznacza, iż co drugi alpejski „czterotysięcznik” znajduje się na ich terenie. Dokładnie zaś między Col du Petit Ferret (2490 m. n.p.m.) na zachodzie a Simplonpass (2005 m. n.p.m.) na wschodzie. Poprzedni raz bawiłem w tych górach dwa lata wcześniej. W sierpniu 2017 roku, gdy przez 11 dni naszą bazą była stacja Nendaz ponad Sionem. W trakcie tamtej wyprawy pokonałem 18 dużych wzniesień, w tym 10 po południowej stronie Rodanu. Pośród nich były mające przeszło 1500 metrów przewyższenia wspinaczki pod Croix de Couer, Lac de Moiry, Barrage de la Grande-Dixence, Thyon 2000 i Mattmark See. Po włoskiej stronie granicy na równie wielkie wyzwania nie mogłem liczyć. Jedyną „premią górską”, która tu mogła usunąć w cień wszystkie wyżej wymienione jest Colle del Gran San Bernardo z amplitudą niemal 1900 metrów. Tą przełęcz miałem już jednak w swej kolekcji, więc nie wpisałem jej na tegoroczną listę. Na niej największym był podjazd do Estoul z różnicą wzniesień 1505 metrów. Przeznaczony na środę czyli przedostatni dzień naszego pobytu w Dolinie Aosty. Pozostałe też trzymały wysokie standardy. Każdy z podjazdów, które w tych dniach wybrałem, na trasach Touru de France czy Giro d’Italia otrzymałby co najmniej pierwszą kategorię. W książce podjazd z Variney do Diga di Place Moulin wyceniono na „czwórkę”. Podobnie jak moją piątkową wspinaczkę przez Val di Rhemes czy czterokrotnie przetestowany na Giro wjazd na Colle de Saint-Panthaleon.

W niedzielę przejechałem całą Valpelline. A przynajmniej tą jej część, którą przemierza regionalna droga SR28. Ponownie wyznaczyłem sobie start przy moście nad potokiem Artanavaz. Tym samym pomijając trzy zupełnie płaskie kilometry od Variney do Moulin. Pomimo tej redukcji i tak zostało mi do przejechania niemal 25 kilometrów przez cztery gminy tzn. Roisan, Valpelline, Oyace i Bionaz. Dolina Valpelline została ukształtowana przez 40-kilometrowy Buthier, lewobrzeżny dopływ Dory Baltea, wpadający do tej rzeki w stołecznej Aoście. Potok ten powstaje na wysokości ponad 3000 metrów n.p.m. z wód Ghiacciaio des Grandes Murailles. Lodowca, który schodzi z południowych zboczy góry Dent d’Herens (4134 m. n.p.m.). W marcu 1964 roku pierwsze zimowe wejście na ten szczyt przypłacił życiem polski alpinista Krzysztof Berbeka. Ojciec Macieja, który w 2013 roku zginął podczas zejścia z Broad Peak w Karakorum. Potok Buthier nie spływa swobodnie ku swemu ujściu. W jego górnym biegu stoi bowiem wysoka na 155 metrów i szeroka na 678 metrów Diga di Place Moulin. Zapora wybudowana w latach 1955-65. Tutejszy zbiornik napełniono w roku 1967. Tak powstałe sztuczne Lago di Place Moulin słynie z wody o turkusowej barwie. Należy do największych w regionie Valle d’Aosta. Ma powierzchnię 1,76 km2, długość 4 kilometrów i maksymalną głębokość 143 metrów. Wzdłuż jego północnego brzegu biegnie gruntowa droga ku Rifugio Prarayer (2005 m. n.p.m.). Z tego co udało mi się ustalić żaden większy wyścig nigdy nie dotarł w pobliże owej tamy. Giro delle Valle d’Aosta rzadko zagląda w te okolice. W XXI wieku wyścig ten miał tylko dwa etapowe finisze w rejonie Valpelline. W sezonie 2005 dotarł do Doues, miejscowości leżącej na drodze do Champillon. Nieco dalej zabrnęli tu kolarze na trzecim etapie z roku 2002. Przejechali wówczas pierwsze 9 kilometrów tej doliny, po czym skręcili w SR30 ku mecie we wiosce Ollomont. Triumfował tam Ukrainiec Rusłan Griszczenko, który o sekundę wyprzedził Włocha Domenico Pozzovivo. Trzeci ze stratą 24 sekund finiszował zaś Marco Marzano, który wygrał tak 39. jak i 40. edycję tego wyścigu.

Tego dnia miałem więcej czasu na rower, więc o poranku pozwoliłem sobie na półgodzinny poślizg względem wcześniejszych planów. Wystartowałem o godzinie 8:57. Niemniej nie miało to żadnego wpływu na komfort jazdy. Temperatura na całej trasie mego podjazdu była umiarkowana czyli w przedziale od 15 do 20 stopni. Jak dla mnie w sam raz. Pod względem długości i nachylenia podjazd ten prezentował się podobnie do środowego Valsavaranche. Licznik znów włączyłem na rozjeździe w Rhins. Tym razem pojechałem w prawo trzymając się drogi SR28. Pierwszy kilometr był niemal płaski. Na drugim i trzecim średnie nachylenie wynosiło 4,2%, więc był to już łagodny podjazd. W połowie czwartego kilometra minąłem osadę Fabbrizia (Fabrique), zaś na początku piątego wjechałem do głównej wsi na terenie gminy Valpelline. Po przejechaniu 4,5 kilometra minąłem budynek lokalnego merostwa, zaś na wysokości osady La Clayva (4,9 km) musiałem pokonałem ściankę ze stromizną dochodzącą do poziomu 10,3%. Niebawem czyli po przebyciu 5,2 kilometra od Rhins zostawiłem za sobą, odchodzącą w lewo szosę SR30 do Ollomont. W połowie szóstego kilometra teren znów się wypłaszczył. Przez kolejne półtora kilometra droga praktycznie się nie wznosiła. Podjazd odżył, acz zrazu nieśmiało, gdy wyjechałem z Thoules (6,9 km). Na ósmym kilometrze nachylenie było łagodne (3,6%), zaś na dziewiątym już umiarkowane (5,5%). Po przejechaniu 8,6 kilometra definitywnie wróciłem na prawy brzeg potoku Buthier i tym samym wjechałem do gminy Oyace. Na początku dziesiątego kilometra zacząłem najtrudniejszy fragment wzniesienia czyli odcinek o długości 5,5 kilometra przy średniej 7,5%. W trzech miejscach stromizna przekroczyła 10%, maksymalnie sięgając poziomu 10,7%. Od połowy dziesiątego do połowy trzynastego kilometra wspinaczka wiodła krętym szlakiem przez szereg miejscowości, w tym Voisinal (10,2 km) i Oyace (11,9 km). Potem minąłem jeszcze Close (13 km) i Balmes (14 km), zanim nachylenie znów odpuściło tuż przed Dzovennoz (14,8 km). Na stravie znalazłem niespełna 5-kilometrowy segment z tej części podjazdu „Frazione Ru Climb”, który przejechałem w 21:46 (avs. 13,5 km/h z VAM 1044 m/h).

Przejazd przez Dzovennoz był początkiem płaskiego sektora o długości 2,1 kilometra. Kończył się on przejazdem przez słabo oświetlony 400-metrowy tunel La Clusaz, tuż przed osadą Perquis. Po przebyciu 16,6 kilometra dotarłem do rozdroża, na którym prawa opcja oznacza rychły wjazd do Bionaz. Aby zmierzyć się z przedostatnim schodkiem na długiej drodze do sztucznego jeziora musiałem tu skręcić w lewo. Podjazd trzymał przez następne półtora kilometra na średnim poziomie 7,7%. Na tym odcinku minąłem boczną dróżkę do Alpe Rebelle. Potem na początku dziewiętnastego kilometra rozpocząłem delikatny zjazd o długości 1200 metrów. Natomiast po nim przejechałem podobnej długości odcinek podjazdu o łagodnym nachyleniu. Na nim po przejechaniu 20,4 kilometra minąłem miejsce, w którym niegdyś istniała wioska Chamin. Pogrzebana przez błotną lawinę z 8 czerwca 1952 roku. Ostatnia faza wspinaczki zaczęła się, gdy miałem już w nogach 20,7 kilometra. Finałowy sektor miał długość 3,2 kilometra przy średniej znów 7,7%. Na dwa kilometry przed finałem ujrzałem cel swej wspinaczki czyli potężną zaporę na Lago di Place Moulin. W połowie 23. kilometra pokonałem dwa ostatnie wiraże na tym szlaku. Na ostatnim kilometrze minąłem zaś zjazd ku restauracji Locanda Place Moulin (23,4 km). W samej końcówce nie zjechałem ku tamie, lecz odbiłem w lewo na nieco wyżej położony Parkplatz. Miałem stąd świetny widok na zachodni kraniec jeziora. Całą wspinaczkę zakończyłem po przejechaniu 23,95 kilometra w czasie 1h 26:21 (avs. 16,6 km/h). Według stravy najdłuższy segment „Valpelline – Place Moulin” o długości 20,06 kilometra i przewyższeniu 1023 metrów pokonałem w 1h 14:35 (avs. 16,1 km/h z VAM 823 m/h). Na górze było sporo turystów. Większość amatorów pieszych wędrówek rusza stąd na spacer do Rifugio Prarayer. Ci ambitniejsi biorą jednak kurs na Rifugio Nacamuli al Col Collon (2818 m. n.p.m.) lub Rifugio Capanna Aosta (2788 m. n.p.m.). Na zjeździe z wieloma przystankami spędziłem ponad półtorej godziny. Gdy o godzinie 12:20 dotarłem do samochodu było już gorąco. Temperatura sięgała 33 stopni. Stało się jasne, że na drugim z niedzielnych wzniesień upał będzie moim dodatkowym przeciwnikiem.

GÓRSKIE ŚCIEŻKI

https://www.strava.com/activities/2649690968

https://veloviewer.com/athletes/2650396/activities/2649690968

ZDJĘCIA

20190825_001

FILMY

VID_20190825_103322

VID_20190825_105352

VID_20190825_111406