banner daniela marszałka

Croce di Salven

Autor: admin o wtorek 20. lipca 2021

DANE TECHNICZNE

Miejsce startu: Malegno (SP345)

Wysokość: 1109 metrów n.p.m.

Przewyższenie: 829 metrów

Długość: 14,7 kilometra

Średnie nachylenie: 5,6 %

Maksymalne nachylenie: 11 %

PROFIL

SCENA i AKCJA

Wtorek przeznaczyliśmy sobie na wycieczkę w głąb Val Camonica. To jedna z największych dolin w środkowej części Alp. Rozciąga się na długości przeszło 80 kilometrów wzdłuż biegu rzeki Oglio. Za jej południowy kraniec uchodzi szczyt Cima Trentapassi nieopodal Pisogne nad Lago d”Iseo (vel Sebino). Natomiast jej północnych rubieży szukać można na trzech różnych przełęczach: Aprica, Gavia i Tonale. Zajmuje ona powierzchnię przeszło 1518 km2 i ma przeszło 120 tysięcy mieszkańców. Niemal w całości leży w granicach lombardzkiej prowincji Brescia. Wciśnięta jest pomiędzy dwa górskie pasma tzn. Prealpi Orobiche (Bergamasche) na zachodzie oraz Gruppo dell’Adamello na wschodzie. Swoją nazwę zawdzięcza starożytnemu ludowi Camunni, który zasiedlił te strony w epoce żelaza. Tak oni jak i wcześniejsi mieszkańcy tych ziem pozostawili po sobie ponad 140 tysięcy rytów naskalnych. Petroglify te w roku 1979 zostały wpisane na listę światowego dziedzictwa UNESCO, zresztą jako pierwszy obiekt we Włoszech! Jeden z ich popularnych motywów tzw. „rosa camuna”, odpowiednio wystylizowana, stała się symbolem Lombardii i trafiła tak na flagę jak i do herbu tego włoskiego regionu. Na teren Val Camonica po raz pierwszy zajrzałem w 2006 roku, gdy zmierzyłem się z południowym podjazdem na Passo di Gavia. Dwa lata później powtórzyłem tą wspinaczkę w ramach GF Marco Pantani, zaś poza tym wyścigiem zaliczyłem jeszcze trzy inne znane z Giro d’Italia podjazdy: na przełęcze Vivione i Crocedomini oraz do stacji Plan di Montecampione. Po raz trzeci raz zawitałem do Val Camonica w 2020 roku, gdy do swego dorobku dodałem jeszcze sześć lokalnych wzniesień począwszy od Monte Padrio a skończywszy na Monte Colmo. Największym z tej szóstki była zaś przedłużona wersja południowego wjazdu na Passo del Mortirolo.

Tak się akurat złożyło, że zarówno w 2008 jak i 2020 roku zatrzymując się w tych stronach nocowałem w Capo di Ponte. Miejscowości liczącej sobie niespełna 2,5 tysiąca mieszkańców i leżącej na obszarze Media Val Camonica czyli w środkowej części owej doliny. Pochłonięty swymi kolarskimi celami nie miałem jednak czasu na poznanie największej turystycznej atrakcji tej gminy. Jest nim Parco nazionale delle incisioni rupestri di Naquane. To otwarty w roku 1955 skansen o statusie Parku Narodowego. Na terenie 30 hektarów można tu zobaczyć jedną z najlepszych kolekcji sztuki naskalnej powstałej w okresie od neolitu po epokę żelaza. O ironio przed rokiem mieszkałem z Danielem dosłownie o kilkaset metrów od wejścia do tego parku, zaś tym razem musiałem tu jechać niemal 40 kilometrów z naszej bazy Lovere. Niemniej dobrze się stało, bowiem Iwona była bardzo zainteresowana rysunkami sprzed tysięcy lat. Po drodze do Capo di Ponte chciałem wykonać pewien kolarski „skok w bok”, oczywiście za przyzwoleniem swej partnerki. Jako, że największe rowerowe wspinaczki w tej okolicy miałem już odhaczone, nie za wiele pozostało mi tu do zobaczenia. W każdym razie żadne wyzwania wymagające poświęcenia nadmiaru sił i czasu. Mój wybór padł na wschodni podjazd pod Croce di Salven. To znaczy na przełęcz będącą łącznikiem pomiędzy Val Camonica a Val di Scalve. Akurat ta blisko 15-kilometrowa wspinaczka (w całości) nigdy nie znalazła się na trasie wielkiego Giro. Tym niemniej podczas edycji „Corsa Rosa” z roku 2019 zjeżdżano tędy w początkowej fazie etapu nr 16 z Lovere do Ponte di Legno. Wjazd na Salven od łatwiejszej, zachodniej strony nie zasłużył sobie w oczach organizatorów na status premii górskiej jakiejkolwiek kategorii. Niemniej skoro później były pokonania wspinaczki pod Gavię i Mortirolo to i tak nie miał on żadnego znaczenia. Dzień ten należał do Włocha Giulio Ciccone, który na finiszu ograł Czecha Jana Hirta.

Naszą podróż samochodem przerwaliśmy w Cividate Camuno. Miasteczku sąsiadującym z Malegno. Z „granicznego” mostu nad rzeką Oglio do podnóża wzniesienia miałem tylko czterysta metrów. Tym samym krótko po starcie skręciłem w drogę SP5, po czym przejechałem przez tory kolejowe i już mogłem rozpocząć wspinaczkę ku Altopiano di Borno. Poza teren zamieszkany wyjechałem dopiero w połowie drugiego kilometra. Na początku trzeciego minąłem odchodzącą na północ drogę SP92 do górskiej wioski Lozio (1029 metrów n.p.m.). Pierwsza tercja wzniesienia była kręta. Na pierwszych pięciu kilometrach przejeżdża się tu przez 9 wiraży. Dopiero za Ossimo Inferiore (7 km) szlak ten wiedzie niemal prosto na zachód. Patrząc na profil podjazdu można założyć, iż jego dolna połówka jest tą trudniejszą. Natomiast w górnej będzie nam już łatwiej. Przekonałem się jednak, że to nie cała prawda. Owszem na dole nachylenie trzyma na regularnym i solidnym poziomie 6,5-7%. Wyżej jest z pozoru luźniej, ale de facto trzeba się zmierzyć z kombinacją odcinków falsopiano i dość wymagających ścianek. Największa, bo blisko 11%-owa stromizna na tej górze znajduje się na wylocie z Borno. To stacja narciarska ze stokami na północnych zboczach Monte Altissimo (1703 m. n.p.m.). Miejscowość, która w sezonie 1981 gościła etapową metę Giro d’Italia. Siedemnasty odcinek tej imprezy wygrał tu po śmiałym solowym rajdzie Benedetto Pattelaro. Biały krzyż, przy którym zatrzymałem się na przełęczy postawiono w 1964 roku. Z owej mety miałem ładny widok w kierunku zachodnim na Pizzo della Presolana, której zachodni wierzchołek sięga 2521 metrów n.p.m. Podjazd na Salven teoretycznie niezbyt trudny, w praktyce do łatwych też nie należał. Swoje „trzy grosze” dorzucił upał z temperaturą do 32 stopni. Na pokonanie całego wzniesienia potrzebowałem blisko 53 minut. Ruszyłem dość mocno, kończyłem słabiej. Niemniej VAM tak czy owak musiał spaść z uwagi na rozmaite wypłaszczenia za półmetkiem.

GÓRSKIE ŚCIEŻKI

https://www.strava.com/activities/5658226573

https://veloviewer.com/athletes/2650396/activities/5658226573

ZDJĘCIA

Croce di Salven_01

FILM