La Veulla / Mont Avic
Autor: admin o czwartek 26. sierpnia 2021
DANE TECHNICZNE
Miejsce startu: Fabbrica (A5)
Wysokość: 1287 metrów n.p.m.
Przewyższenie: 915 metrów
Długość: 10,6 kilometra
Średnie nachylenie: 8,6 %
Maksymalne nachylenie: 14,7 %
PROFIL
SCENA i AKCJA
Wyjeżdżając z Saint-Vincent wskoczyliśmy na drogę SS26 ruszając na południe czyli w stronę naszej bazy noclegowej. Niemniej za wcześnie było na odpoczynek. Przejechawszy około 10 kilometrów po krajówce skręciliśmy w prawo by przejechać na zachodni brzeg Dora Baltea. To zaś oznaczało, iż tym razem będziemy się wspinać w Alpach Graickich. Most nad ową rzeką zwieńczony jest bramą powitalną do Parco Naturale Mont Avic. Utworzonego w roku 1989 i następnie powiększono w 2003. Park ten nazwę zawdzięcza wysokiej na 3006 metrów n.p.m. górze Mont Avic. Obecnie zajmuje obszar 5747 hektarów z terenów dwóch górskich dolin: Champdepraz i Champorcher. Słynnie z największego w regionie Aosty stanowiska kosodrzewiny. Żyją w nim kozice, koziorożce i orły przednie. Miłośnicy „bezkrwawych łowów z obiektywem” mogą tu też ustrzelić: cietrzewie, pardwy i rzecz jasna świstaki. Tutejsza asfaltowa droga dociera na wysokość niemal 1300 metrów i kończy się na małym placu przed wioską La Veulla. Do pokonania w pionie jest przeszło 900 metrów na odcinku ledwie 11 kilometrów. Jednym słowem mieliśmy przed sobą podjazd dla kolarskich kozic. Na stronie „www.cyclingcols.com” punktowany wyżej niż słynne, trudne i zarazem szczęśliwe dla polskich kolarzy podjazdy na: Lagos di Covadonga czy Pla d’Adet. Podjazd ku górze Mont Avic nie znalazł się jak dotąd na trasie Giro d’Italia. Tym niemniej swego czasu, przez trzy lata z rzędu, pojawiał się w programie regionalnego Giro delle Valle d’Aosta. Młodzieżowcy uczestniczący w tej imprezie za każdym razem finiszowali na wysokości ośrodka turystycznego Covarey. To znaczy niemal u kresu wzniesienia, bo ledwie 300 metrów przed wspomnianym placem pod La Veullą. Owe wyścigi z pewnością miło wspomina Fabio Aru, późniejszy triumfator hiszpańskiej Vuelty z 2015 roku, albowiem w każdym z nich należał on do głównych aktorów widowiska.
Pierwszym zdobywcą La Veulla (Mont Avic) został jednak Rosjanin Petr Ignatienko, który w sezonie 2010 wyprzedził Aru oraz Francuza Kenny Elissonde o przeszło minutę. Kolarz z dalekiego Omska został zresztą zwycięzcą 47 edycji GdV’A. Jednak dwie kolejne odsłony tej imprezy należały już zdecydowanie do Sardyńczyka. W 2011 roku wyścig zakończył się górską czasówką pomiędzy Champdepraz a Coverey rozegraną na dystansie 9,2 kilometra. Z pozycji lidera do tego „etapu prawdy” przystąpił inny Rosjanin, a mianowicie Nikita Novikov. Jednak czasówka mu nie poszła i w generalce spadł na trzecią lokatę. Za to Aru nie miał tu sobie równych. Wykręcił czas 28:48 (avs. 19,167 km/h) i o 24 sekundy wyprzedził Elissonde’a oraz o 34 sekundy Amerykanina Joe Dombrowskiego. Czwarty tego dnia był Ilnur Zakarin, zaś piąty Alexander Foliforow, który pięć lat później zadziwi wszystkich wygraną na wielkim Giro w podobnej próbie z finałem na Alpe di Siusi. W sezonie 2012 cały wyścig znów należało do Aru, choć akurat na mecie w Covarey był tylko piąty. Wygrał jego rodak Andrea Manfredi, lecz z dzisiejszej perspektywy ciekawsze postacie finiszowały na kolejnych miejscach. Drugi był rosyjski Kazach Aleksiej Łucenko, zaś trzeci Fausto Masnada. Fabio z Sardynii zmiażdżył rywali dopiero dzień później, na jeszcze „sztywniejszym” podjeździe pod Piani di Tavagnasco. To diabelskie wzniesienie też miałem wkrótce poznać. Tymczasem trzeba było się zmierzyć ze wspinaczką do La Veulla. Przejechawszy rzekę zatrzymaliśmy się na parkingu przy via Giordano Freydoz. Wystartowaliśmy kwadrans po trzynastej. Zapewne w najgorętszej porze dnia. U podnóża góry mój licznik zanotował aż 36 stopni. Na początek przejechaliśmy pod autostradą A5, po czym dojechawszy do ronda z koziorożcem odbiliśmy w prawo ku miejscowości Fabbrica czy też La Fabrique, w której znajduje się biuro zarządu Parku Naturalnego. Początek o długości 1,1 kilometra i przeciętnym nachyleniu 3,4% to jedyny łatwy fragment całego wzniesienia.
Ta lekka rozgrzewka kończy się na terenie wioski, tuż za wirażem w lewo. Droga SR6 szybko zmusza do wytężonej pracy. Po przejechaniu kolejnego kilometra z hakiem wjeżdża się do miejscowości Champdepraz (2,4 km) będącej „stolicą” owej gminy. Zaczęliśmy w stylu znanym z poprzednich górek. Adrian na przedzie w tempie wygodnym dla siebie. Rafał próbujący za nim nadążyć, acz raczej skazany „na pożarcie”. Ja jadący z lekką rezerwą na trzeciej pozycji. Krzychu na końcu stawki kręcący spokojnie i bez szarpania. Niebawem dojechałem do Rafała i niechcący irytowałem go „skrzeczeniem” wydobywającym się z tylnego koła mego roweru. Upał w połączeniu z wysoką stromizną był morderczą mieszanką. Na niespełna 3-kilometrowym odcinku kończącym się przy bocznej dróżce odchodzącej w lewo ku wiosce Gettaz des Allemands średnie nachylenie wynosi już 8,3%. Pewnym ułatwieniem jest jednak fakt, iż droga ochoczo korzysta z serpentyn. Na pierwszym kilometrze powyżej Champdepraz było ich aż siedem. W środkowej fazie wzniesienia prawdziwe zatrzęsienie. To znaczy między początkiem piątego a połową siódmego kilometra na odcinku 2300 metrów trzeba pokonać aż szesnaście kolejnych zakrętów. Prawdziwa karuzela. Ten najtrudniejszy i zarazem najbardziej kręty odcinek o średniej stromiźnie 10,3% kończy się na wysokości 931 metrów n.p.m. W tym miejscu na prawo od głównej drogi odchodzi bardzo stromy szlak do osady D’Herin. Zanim tu dotarłem już od dłuższego czasu jechałem samotnie na drugiej pozycji. Rafał osłabł i jak się okazało miał drogo zapłacić za swe wstępne harce. Droga SR6 prowadziła teraz prostszymi odcinkami na zachód, niejako wzdłuż potoku Chalamy. Niestety mój licznik zgubił tu sygnał GPS i zaczął tworzyć alternatywną trasę, acz równoległą do rzeczywistej. Tym samym na stravie zabrakło mnie na górnych segmentach z tego wzniesienia.
Na długiej prostej minąłem zjazd ku miejscowej strzelnicy czyli „campo da tiro”. Przekroczywszy poziom 1000 metrów n.p.m. dojechałem do jedynej na tym szlaku galerii. Ten prowadzący lewoskrętny tunel o długości 320 metrów oddano do użytku dopiero w 2007 roku. Na dwóch dalszych kilometrach nachylenie stopniowo spadało tj. z poziomu 9 do 7%. Po przebyciu 9,8 kilometra dotarłem do rozjazdu w pobliżu osady Barbustel. Cały prowadzący do tego miejsca segment od bivio D’Herin liczył sobie 3,4 kilometra i miał średnio 8,5%. Stąd było już całkiem niedaleko do wspomnianej przy okazji mego „wyścigowego sprawozdania” osady Covarey. Ta zaś okazała się być całkiem gwarnym miejscem. W drodze powrotnej ze szczytu zatrzymaliśmy się w niej na przeszło pół godziny, skuszeni kawą i lodami z miejscowego baru. Podczas przejazdu przez Covarey nachylenie podjazdu stopniowo rosło, zaś na finałowych 300 metrach do parkingu w La Veulla sięgało już nawet 14%. Końcówka była zatem równie charakterna co sam podjazd. Gdy dotarłem do mety zastałem tam „stygnącego” już od paru dobrych minut Adriana. Mój kolega na segmencie o długości 9,85 kilometra uzyskał czas 48:02, co według stravy oznaczało VAM na poziomie 1083 m/h. Ja swojego wyniku na tym dystansie nie znalazłem w uwagi na błędy w zapisie danych z licznika. Tym niemniej bo zbadaniu tematu mogę przyjąć, iż na tym odcinku podjazdu spędziłem 54:28. Na górze spotkaliśmy naszą rodaczkę od dwóch dekad mieszkającą w Rzymie. Oczekując na przyjazd Rafała i Krzyśka rozmawialiśmy z nią przez kilka ładnych minut. Rafa wdrapał się na szczyt w czasie 1h 03:04 i przyznał że ta góra nieźle go sponiewierała. Nieco później powitaliśmy i Żbika, który tym razem raczej nie miał prawa pomylić trasy. We wiosce można było się schłodzić wodą z przydrożnego kranika. Turyści mający na nogach obuwie zdatne do dłuższego spaceru powinni tu odwiedzić pobliskie „górskie safari” czyli Parco Faunistico Mont Avic przy osadzie Chevrere.
GÓRSKIE ŚCIEŻKI
https://www.strava.com/activities/5857157841
https://veloviewer.com/athletes/2650396/activities/5857157841
LA VEULLA by Adriano
https://www.strava.com/activities/5856455306
ZDJĘCIA
FILM