Monte Ologno
Autor: admin o wtorek 31. sierpnia 2021
DANE TECHNICZNE
Miejsce startu: Cannero Riviera (SS34)
Wysokość: 1185 metrów n.p.m.
Przewyższenie: 946 metrów
Długość: 10,4 kilometra
Średnie nachylenie: 9,1 %
Maksymalne nachylenie: 15 %
PROFIL
SCENA i AKCJA
Wróciwszy do Stresy rozdzieliliśmy się na parę godzin. Krzysiek z Rafałem tego dnia poprzestali bowiem na zdobyciu Mottarone. Na środę mieliśmy zaplanowaną 30-kilometrową wspinaczkę pod Simplonpass. Jedno z większych wyzwań podczas tej wyprawy. Dlatego nasi koledzy postanowili szybciej wrócić do Omegni i tym sposobem zaoszczędzić nieco energii na kolejny górski etap. Ja pozostałem wierny swej podróżniczej tradycji. Dwie górki dziennie to dla mnie norma. Staram się trzymać tego standardu, choć na drugiej górze dnia z moimi siłami różnie bywa. Adrian po zimie spędzonej na Gran Canarii był w tym sezonie w takiej formie, że nawet trzy spore wzniesienia nie stanowiłyby dla niego większego problemu. Trzymaliśmy się więc naszego wtorkowego programu i zarazem zachodnich brzegów Lago Maggiore. Musieliśmy podjechać do Cannero Riviera by z tej miejscowości zaatakować stromy, acz niedługi podjazd na Monte Ologno. Trasa dojazdowa była prosta, acz niezbyt szybka. Do przejechania mieliśmy 29 kilometrów drogami SS33 i SS34. Niby „krajówki”, ale jak każde szosy biegnące wzdłuż alpejskich jezior Italii wąskie i zmuszające do jazdy z umiarkowaną prędkością. Po drodze minęliśmy Verbanię. Miasto mające nieco ponad 30 tysięcy mieszkańców i będące stolicą prowincji Verbano-Cusio-Ossola. Obejmującej północny kraniec Piemontu, a powstałej przed blisko trzydziestu laty po odłączeniu tych górskich terenów od prowincji Novara. Na północnych obrzeżach Verbanii zaczyna się wykorzystany na Giro-1992 podjazd z Trobaso przez Aurano do Piancavallo-Alpe Segletta (1254 m. n.p.m.), który to zaliczyłem w sierpniu 2011 roku. Premię górską wyznaczoną na tym wzniesieniu wygrał Claudio „Il Diablo” Chiappucci, zaś sam etap jego rodak Franco Chioccioli. Obu Włochów skutecznie kontrolował zaś Miguel Indurain, który wygrał wówczas swój pierwszy wyścig Dookoła Włoch. Verbania trzykrotnie gościła Giro tzn. również w latach 1952 i 2015. Przy pierwszej okazji triumfował tu Szwajcar Fritz Schar, zaś przy ostatniej Belg Philippe Gilbert.
Z Verbanii pochodzi współczesny król czasówek Filippo Ganna. Kolarz, który zdążył już zdobyć cztery tytuły mistrza świata w torowym wyścigu na dochodzenie oraz wygrać sześć odcinków Giro d’Italia, w tym pięć „etapów prawdy”. Niespełna miesiąc przed naszym przejazdem „Top Ganna” na torze w Tokio zapewnił Włochom złoto olimpijskie w drużynowym wyścigu na dochodzenie. Natomiast pod koniec sezonu 2021 na szosowych Mistrzostwach Świata we Flandrii po raz drugi z rzędu wywalczył tęczową koszulkę w swej specjalności. Afisze rozwieszone na mieście nie pozostawiały wątpliwości, iż to małe miasto jest dumne z osiągnięć swego wielkiego syna. Po dojechaniu do Cannero Riviera zatrzymaliśmy się na małym parkingu przy drodze SS34. Dosłownie o parę kroków od wjazdu na wąziutką szosę SP64, po której wiodą pierwsze kilometry podjazdu na Monte Ologno. Wzniesienie to znalazło się na trasie osiemnastego etapu Giro-2015, który prowadził ze szwajcarskiego Melide w kantonie Ticino do wspomnianej Verbanii. Był to dzień dla uciekinierów. Podjazd z wielką przewagą nad peletonem zaczęła 12-osobowa grupa harcowników. Oczywiście góra zrobiła selekcję. Premię górską wygrał Francesco Manuel Bongiorno. Niemniej dzień należał do Gilberta. Walończyk triumfował nad Lago Maggiore z przewagą 47 sekund nad Włochem oraz 1:01 nad grupką, którą przyprowadził Francuz Sylvain Chavanel. Z tyłu też było ciekawie, gdyż liderujący Hiszpan Alberto Contador zaatakował wespół z Kanadyjczykiem Ryderem Hesjedalem. „El Pistolero” chciał się zrewanżować kolarzom Astany za incydent spod Mortirolo. Ta odpowiedź przyniosła mu wymierne zyski. Nadrobił nad Fabio Aru i Mikelem Landą 1:13. Wspinaczkę pod Monte Ologno, znaną też pod nazwami Monte Pian Bello oraz Monti Lamanno, zaczęliśmy około wpół do trzeciej przy temperaturze 30-31 stopni. Na tego typu górze zawsze miałbym kłopot by utrzymać się z Adrianem. W tym roku wolałem nawet nie próbować. Mając już w nogach Mottarone musiałem podejść do tej wspinaczki z pewną dozą ostrożności.
Podjazd od samego początku był ostry. Pierwsza tercja praktycznie bez chwili wytchnienia. Sektor o długości 3600 metrów kończący się na ósmym wirażu ze stałą stromizną 9-10%, miejscami dochodzącą do 13%. Nieco niższe nachylenie utrzymywało się na kolejnym kilometrze prowadzącym do Trarego Viggiona (4,6 km). Luźniej zrobiło się dopiero w połowie szóstego kilometra, zaś najłatwiejszym odcinkiem okazał się początek siódmego kilometra czyli przejazd przez Cheglio. Na wylocie z tej wioski skończyła się droga SP64 i zaczęła SP94. Ta górska szosa przez pierwsze cztery kilometry wspina się zdecydowanie pod Monte Ologno. Potem na krótko opada i znów się wznosi na Alpe Colle (1238 m. n.p.m.). Dalej w najwyższym punkcie sięga niemal 1300 metrów n.p.m. Po czym delikatnie schodzi do Piancavallo, za którym już śmielej zjeżdża przez Premeno do Intry, wschodniej dzielnicy Verbanii. Nas interesował tylko jej początkowy fragment. Pierwszy kilometr wiódł przez gęsty las i był bardzo „sztywny”. Miał średnio 11,3%, zaś maksymalnie aż 15%. Wyżej trzeba było pokonać jeszcze dwa trudne sektory. Najpierw 700 metrów na przełomie ósmego i dziewiątego kilometra, po czym odcinek aż 1400 metrów ciągnący się już niemal do samego końca owej wspinaczki. Między nimi można było zaś złapać głębszy oddech na wypłaszczonym łuku drogi omijającym park rozrywki Wonderwood. Szczyt wzniesienia znajduje się w miejscu, z którego rusza pieszy szlak na Monte Pian Bello (1323 m. n.p.m.). Jest to zarazem punkt widokowy na spory fragment Lago Maggiore. Adrian pokonał podjazd w 49:25 (avs. 12,5 km/h), co przy faktycznym przewyższeniu oznacza VAM na poziomie 1147 m/h. Mój licznik chwilami zamierał, ale generalnie dał radę. Uzyskałem tu czas 57:25 z avs. 10,8 km/h i VAM 988 m/h. Na zjeździe zrobiliśmy sobie kawowy przystanek w Cheglio. Na dole podczas załadunku do auta Adek zapomniał zabrać przednie koło spod płotu. Zdał sobie z tego sprawę dopiero po naszym powrocie do Omegni. Z miejsca zawrócił po swą zgubę. O dziwo odnalazł je „kulturalnie” odstawione na ławeczkę przez któregoś z przechodniów.
GÓRSKIE ŚCIEŻKI
https://www.strava.com/activities/5883146544
https://veloviewer.com/athletes/2650396/activities/5883146544
MONTE OLOGNO by Adriano
https://www.strava.com/activities/5883504567
ZDJĘCIA
FILM