Barrage d’Emosson (CH)
Autor: admin o niedziela 4. czerwca 2017
DANE TECHNICZNE
Wysokość: 1967 metrów n.p.m.
Przewyższenie: 893 metry
Długość: 11 kilometrów
Średnie nachylenie: 8,1 %
Maksymalne nachylenie: 12,3 %
PROFIL
SCENA
Początek w Le Chatelard (kanton Valais). Ta góra była szwajcarskim rodzynkiem w naszym francuskim cieście a’la Savoie. Podjazd zaczyna się w miejscu położonym z grubsza w połowie drogi między słynnym, francuskim kurortem Chamonix a szwajcarskim miasteczkiem Martigny. Z naszego punktu widzenia było to jakieś 20 kilometrów na północny-wschód od miasta-gospodarza I Zimowych Igrzysk Olimpijskich. Na dobrą sprawę powinienem był wrzucić to wzniesienie do programu sierpniowej wyprawy. Tym bardziej, że jej celem był właśnie kanton Valais-Wallis. Tym niemniej uznałem, że łatwiej będzie mi ją wpasować do wycieczki francuskiej. Droga z Cordon do Le Chatelard była wcale nie dłuższa niż dojazd ze stacji Nendaz, wybranej na naszą sierpniową bazę noclegową. Poza tym prościej było tu dotrzeć łagodnym szlakiem francuskim przez Col des Montets (1461 m. n.p.m.) niż forsować od strony wschodniej długi i dość stromy podjazd pod Col de la Forclaz (1528 m. n.p.m.). Dokładnie 1700 metrów po minięciu posterunków granicznych należało zjechać z drogi kantonalnej nr 203 w kierunku Finhaut. Co ciekawe w tej miejscowości czyli na wysokości około 1300 metrów n.p.m. kończyła się czasówka rozegrana podczas Tour de l’Avenir z 2006 roku. Przeszło 24-kilometrową górzystą trasę ze startem w Chamonix najszybciej pokonał Holender Stef Clement. Na poziom położonego przeszło 600 metrów wyżej górskiego jeziora Emosson wyścigi organizowane przez A.S.O. wjechały dopiero w kolejnej dekadzie, o czym za chwilę.
Barrage d’Emosson to zapora o długości 560 i wysokości 180 metrów wybudowana w latach 1967-75. Jej korona znajduje się na wysokości 1931 metrów n.p.m. Rzecz jasna spełnia ona rolę elektrowni wodnej. Jest to trzecia najwyższa tama w Szwajcarii, po Grand-Dixence i Mauvosin. Co ciekawe wszystkie trzy wzniesiono właśnie w kantonie Valais. Szosowa droga dociera nieco wyżej niż poziom zapory. To znaczy osiąga pułap niemal 1970 metrów n.p.m. kończąc się na niewielkim parkingu przed restauracją o wiadomej nazwie. To miejsce cały kolarski świat ujrzał przed rokiem, gdy wyznaczono tu metę siedemnastego etapu Tour de France. Niemniej jak to ostatnio bywa ów stromy podjazd o przewyższeniu blisko 900 metrów nieco wcześniej przetestowano na wyścigu Criterium du Dauphine. Na „Delfinacie” z roku 2014 wygrał tu dość niespodziewanie Holender z Astany Lieuwe Westra, który na finiszu pokonał dwóch rywali z ucieczki czyli Rosjan: Jurija Trofimowa i Jegora Silina. Co ciekawe po tym etapie CdD Alberto Contador odebrał prowadzenie Christopherowi Froome’owi, lecz i tak obu pogodził ostatecznie Amerykanin Andrew Talansky. Natomiast na wspomnianej „Wielkiej Pętli” z roku 2016 najszybciej do Emosson dotarł rosyjski Tatar Ilnur Zakarin. Zawodnik z Katiuszy o 55 sekund wyprzedził Kolumbijczyka Jarlinsona Pantano oraz o 1:26 naszego Rafała Majkę. Można powiedzieć, że ów odcinek był dla nich swego rodzaju rewanżem za jurajski etap piętnasty z metą w Culoz.
AKCJA
Zjechaliśmy jak co dzień krętą drogą z Cordon do Sallanches. Jednak tym razem będąc już na dole musieliśmy skręcić w prawo. Czekała nas bowiem wycieczka na wschód, ba nawet za francuską granicę. Dojazd był najdłuższy z dotychczasowych, bo 52-kilometrowy. Do Chamonix drogą krajową N205, zaś za tym miastem węższą szosą D1506. Gdy zbliżaliśmy się do Szwajcarii zaczęło padać, więc zamiast zostawić samochód tuż przed granicą zdecydowaliśmy się dojechać autem do pierwszych metrów podjazdu. Niespełna dwa kilometry za przejściem odbiliśmy w lewo i zjechaliśmy do mostu nad rzeczką Eau Noire. Zaparkowaliśmy na poboczu drogi, tuż za krótkim tunelem. Niemniej i tak ruszyliśmy pod górę ze wspomnianego mostu. Według stravy wystartowaliśmy w 4-minutowych odstępach czasu. Jako pierwszy ruszył Tomek o godzinie 13:23, następnie ja i na końcu Darek. Pierwsze trzy kilometry wiodły niemal prosto na północny-wschód. Po przejechaniu 2,4 kilometra można było odbić w prawo na wiadukt i w ten sposób przejechać przez wioskę Finhaut. W trakcie wspinaczki żaden z nas nie skorzystał z tej opcji, acz Darek odwiedził ją podczas zjazdu. Na początku czwartego kilometra szosa skręciła o 180 stopni i przez następne cztery kilometry trzymała kurs południowo-zachodni. W tym czasie tj. pod koniec czwartego kilometra wspinaczki, na wysokości domu z dinozaurem, wyprzedziłem Tomka.
Po niedawnym deszczu w powietrzu wciąż było sporo wilgoci, zaś im wyżej jechałem tym słabsza była widoczność z uwagi na niski pułap chmur. Z czasem spadła ona do kilkunastu metrów. Inna sprawa, że tym razem startowaliśmy z poziomu blisko 1100 metrów n.p.m. czyli o kilkaset metrów wyżej niż w poprzednich dniach. Na starcie było jeszcze dość ciepło. Niemniej na mecie w Emosson powitała nas rześka temperatura 12 stopni. Pierwsza tercja podjazdu była stosunkowo miłą wspinaczką z równym nachyleniem na poziomie około 6-7 % i max. 9 %. Począwszy od piątego kilometra trzeba było wejść na wyższe obroty. Każdy z ostatnich siedmiu kilometrów trzymał na średnim poziomie co najmniej 9%, zaś dwukrotnie stromizna skoczyła ponad 12 %. Ten drugi raz na rozległym placu tuż przed finałem. Niżej na wąskim pasku szosy widać było malarskie ślady po ubiegłorocznej wizycie Tour de France. W samej końcówce wspinaczki niebo się rozpogodziło. Po męczącej końcówce dotarłem na szczyt w czasie niespełna 51 minut. Według stravy segment o długości 10,9 kilometra i przewyższeniu 890 metrów przejechałem w czasie 50:34 (avs. 13,0 km/h i VAM 1056 m/h). Dario na tym samym odcinku wykręcił wynik 55:34, zaś Tommy 58:42. Jako, że była niedziela na górze mimo nie najlepszej aury nie brakowało turystów. Do restauracji nie weszliśmy. Szwajcarskie ceny nie zachęcały. Poza tym oficjalną walutą tej wyprawy było Euro.
GÓRSKIE ŚCIEŻKI
www.strava.com/activities/1021195317
http://veloviewer.com/activities/1021195317
ZDJĘCIA
FILMY