banner daniela marszałka

Weinebene

Autor: admin o poniedziałek 29. sierpnia 2022

DANE TECHNICZNE

Miejsce startu: Sankt-Gertraud (B70, L148)

Wysokość: 1666 metrów n.p.m.

Przewyższenie: 1167 metrów

Długość: 18,9 kilometra

Średnie nachylenie: 6,2 %

Maksymalne nachylenie: 14 %

PROFIL

SCENA i AKCJA

W poniedziałek oraz we wtorek do południa mieliśmy się już bawić na zboczach Koralpe. To pasmo górskie na pograniczu Karyntii i Styrii. Na kierunku północ-południe zajmujące obszar od Packsattel po przełęcz Soboth. Natomiast w ujęciu wschód-zachód ograniczone Pogórzem Styryjskim z jednej i doliną rzeki Lavant z drugiej strony. Technicznie to nie pasmo, lecz grupa górska. Wespół z paroma innymi, w tym górami poznanymi przez nas na niedzielnym etapie, składa się ona na większe pasmo pod nazwą Lavanttaler Alpen. Te zaś z kolei do spółki z Alpami Gurktalskimi, które były w naszym programie na kolejne dni wyprawy, tworzą tzw. Alpy Noryckie. Myślę, że tyle owej wyliczanki od szczegółu do ogółu już wystarczy. Najwyższym szczytem Koralpe jest Grosser Speikkogel (2140 m. n.p.m.) czyli góra u podnóża której tu mieszkaliśmy. Niemal na sam jej wierzchołek prowadzi droga, która spokojnie może uchodzić za jeden z najtrudniejszych szosowych podjazdów w całej Europie. My zaś mieliśmy się z nim zmierzyć już we wtorkowe przedpołudnie. Tym samym czasu na adaptację do trudów takiej wspinaczki było jak na lekarstwo. Nie było innego wyjścia. Trzeba było już pierwszego dnia zapoznać się z dwucyfrowymi stromiznami, zaś na drugim etapie zwiększyć dawkę takich odcinków. Tak też ułożyłem nam „rozbieg” przed Wielkim Speikkoglem. W niedzielę na Klippitztorl mieliśmy 3,1 kilometra o średnim nachyleniu co najmniej 10%, zaś na Gaberl 1,2 kilometra takiej stromizny. Na poniedziałek przewidziałem nam dwa podjazdy w północnej i południowej części Koralpe tzn. Weinebene oraz Koglereck. Na tej pierwszej jest 4,6 kilometra z nachyleniem o dwucyfrowej wartości, zaś na drugiej nawet 6,3 kilometra. Jednym słowem niemal 11 kilometrów sporych stromizn w dwóch dawkach. Na Grosser Speikkogel czekało ich na nas ciut więcej i to w jednym uderzeniu!

Postanowiłem, że zaczniemy zabawę od dłuższego z poniedziałkowych wzniesień. Do podnóża Weinebene mieliśmy dość blisko. Wystarczyło zjechać do Maildorf, przejechać Wolfsberg z południa na północ, po czym wskoczyć na drogę B70 i dojechać nią do gminy Frantschach-Sankt Gertraud. Wszystkiego ledwie 11 kilometrów, więc po około kwadransie byliśmy już na miejscu. Tuż przed wjazdem do Frantschach zaskoczył mnie widok wielkiej, dymiącej fabryki. Okazało się, że należy ona do firmy Mondi. Giganta w branży opakowaniowej i papierniczej o rocznym przychodzie niemal 8 mld Euro. Ponoć ma ona około 100 zakładów w ponad 30 krajach świata, z czego u nas papiernię w kujawsko-pomorskim Świeciu. W każdym razie w tej okolicy wszystkich drzew jeszcze nie wycięto, bowiem spory kawał podjazdu na przełęcz Weinebene prowadził w terenie zalesionym. Przejechaliśmy „przemysłowe” Frantschach i po chwili byliśmy już w spokojniejszej Sankt-Gertraud. Zatrzymaliśmy się tam na parkingu nad potokiem Frassbach. W bezpośrednim sąsiedztwie lokalnej drogi L148, po której biegnie zachodni podjazd na Weinebene. Przełęcz leżącą pomiędzy szczytami Handalm (1853 m. n.p.m.) oraz Weinofen (1726 m. n.p.m.) na granicy Karyntii ze Styrią. Wspinaczka ku niej jest długa i nierówna. Zdecydowanie trudniejsza jest pierwsza połowa tego wzniesienia. Pierwsze 8,2 kilometra ma tu średnią stromiznę aż 9,1%. Po czym kolejne 10 kilometrów tylko 4,2%. W ramach każdego z tych segmentów wyraźnie widać łatwiejsze i trudniejsze sektory. Na dolnym mamy drugi i trzeci kilometr o wartościach 10,4 i 12,9%. Potem zaś kilometry szósty, siódmy i ósmy o średniej 10,3%. Z kolei dzieląc górny na trzy tercje to pierwsza i trzecia ma umiarkowane nachylenie o przeciętnych 4,9 i 5,3% zaś środkowa jest niemal płaska.

Podobnie wygląda wschodni podjazd na Weinebene, który zaczyna się w pobliżu miasteczka Deutschlandsberg i prowadzi na tą przełęcz drogą L619. Jest on nawet dłuższy i większy. Jego wymiary to 22,2 kilometra przy średnim nachyleniu 5,7% i max. 15%. Ma przewyższenie netto 1272 metrów (brutto nawet 1333 metry). Według „cyclingcols” nasz podjazd wart jest 963 punktów, zaś ten wschodni aż 1026. Owa skala trudności to jednak kwestia dość względna. Zależna od sposobu liczenia. Dla przykładu na stronie „climbfinder” wyżej cenią zachodnie Weinebene, które wygrywa to porównanie stosunkiem 1131 do 1100 punktów. Mniejsza o cyferki jedno co warto zapamiętać to fakt, iż oba podjazdy są długie i bardzo nierówne. Na Wielkich Tourach spokojnie zasługiwałyby na status premii górskiej najwyższej kategorii. Naszą wspinaczkę zaczęliśmy dość wcześnie, bo kilka minut po dziewiątej. Pierwszy kilometr czy półtora miał jeszcze ogólnie umiarkowane nachylenie. Znaczniejsze stromizny powitały nas pod koniec drugiego kilometra. Wiedziałem, że na tej górze nie będą w stanie utrzymać tempa lżejszego o blisko 20 kilogramów Adriana. Niemniej początkowo jechało mi się całkiem dobrze i nie traciłem zbyt szybko dystansu do mocniejszego kolegi. Pierwszy sztywniejszy sektor skończył się wjazdem do osady Frass (3,8 km). W tym miejscu traciłem do Adka jakieś 40 sekund. Po przejechaniu 5,2 kilometra wziąłem ostry zakręt w prawo na mostku Fotzbrucke. Za tym wirażem droga rozstała się z dolinką potoku Frassbach i odbiła w kierunku południowym. Pod koniec szóstego kilometra trzeba było pokonać kolejny stromy odcinek. Po czym na odcinkach powyżej Plach oraz w trakcie przejazdu przez Obergsel było jeszcze trudniej. Bardzo wymagająca dolna „połowa” wzniesienia skończyła się w połowie dziewiątego kilometra, gdy szosa minęła pobliski szczyt Goselberg (1278 m. n.p.m.).

W tej okolicy minęliśmy ostatnie tabliczki z napisami 13% czy też 14%. Po dziewięciu kilometrach traciłem już do Adriana 2:42. Teren zrobił się znacznie łatwiejszy. Można powiedzieć, że górę już mieliśmy w tylnej kieszonce, ale wciąż trzeba było przejechać sporo kilometrów. Kolejne półtora czyli do końca dziesiątego kilometra droga szła poprzez łąki. Pod koniec tego odcinka minąłem osadę Weberwirt. Za nią szosa znów wpadła do lasu, zaś po dwunastu kilometrach minęła zajazd Pfeifferstocker. Niedługo później zaczął się najłatwiejszy sektor całego wzniesienia, który przeciągnął się aż do połowy szesnastego kilometra. Dopiero na ostatnich trzech kilometrach trzeba było się wykazać resztkami energii. Na finiszu w poszukiwaniu kolegi przejechałem granicę landów. Postaliśmy parę minut po wschodniej stronie góry. Na pokonanie zachodniego Weinebene potrzebowałem 1h 16:54 (avs. 14,6 km/h). Mój kompan potrzebował na to tylko 1h 11:10. Czyli różnica była podobna jak na łatwiejszym Gaberl Sattel. Nieco martwiliśmy się mocno zachmurzonym niebem w perspektywie blisko 20-kilometrowego zjazdu. Na szczęście nie rozpadało się jakoś bardziej. Weinebene to średniej wielkości ośrodek narciarski z 6 wyciągami orczykowymi. Ma on 13 tras zjazdowych o łącznej długości 18 kilometrów. Ponadto 15 kilometrów dwutorowych tras biegowych. W razie załamania pogody było się tam gdzie schować. Nie mam tu bynajmniej na myśli kaplicy Pauluskapelle czy stojącej przed nią osobliwej budki telefonicznej. Najważniejszy lokal na tej przełęczy to restauracja Weinofenblick. Jako, że była otwarta nie odmówiliśmy sobie przyjemności by na dłuższą chwilę schować się w niej przed mżawką i wiatrem. Poza tym po 70-kilku minutach „górskiej roboty” należała nam się kawa, a może i coś słodkiego do niej.

GÓRSKIE ŚCIEŻKI

https://www.strava.com/activities/7720172076

https://veloviewer.com/athletes/2650396/activities/7720172076

WEINEBENE by ADRIANO

https://www.strava.com/activities/7718764980

ZDJĘCIA

Weinebene_01

FILM