Gerlitzen Gipfelstrasse
Autor: admin o czwartek 1. września 2022
DANE TECHNICZNE
Miejsce startu: Arriach (L46, Sauerwald Strasse)
Wysokość: 1909 metrów n.p.m.
Przewyższenie: 1105 metrów
Długość: 12 kilometrów
Średnie nachylenie: 9,2 %
Maksymalne nachylenie: 15 %
PROFIL
SCENA i AKCJA
Z Gurktal do Arriach wróciliśmy około wpół do czwartej. Niby mieliśmy już w nogach dwa trudne podjazdy, ale w sumie niewiele kilometrów przejechaliśmy w trakcie tej północnej wycieczki. Raptem 36,5 kilometra na obu podjazdach, zjazdach i krótkich dojazdach. W pionie uzbierało się niespełna 1600 metrów. Tymczasem dzień był wciąż relatywnie młody. Przed zmrokiem można było jeszcze wcisnąć trzecią wspinaczkę. A należało odrobić choć część strat z deszczowej środy. Nie za bardzo mieliśmy ochotę na kolejny samochodowy dojazd. Niemniej nie było takiej potrzeby. Wszak pod samym nosem mieliśmy dwa wymagające podjazdy warte naszej uwagi tzn. Gerlitzen Gipfelstrasse (1909 m. n.p.m.) oraz szutrowy w górnej fazie Wollaner Nock (1958 m. n.p.m.). Dlatego wróciwszy pod dach Landhaus Unterkofler postanowiliśmy zjeść lekki obiad i nieco odpocząć przy relacji z Vuelta a Espana. Po czym około wpół do szóstej ruszyć na południe ku szczytowi Gerlitzen. Relacja z dwunastego etapu Vuelty, kończącego się na andaluzyjskiej górze Penas Blancas mogła tylko zaostrzyć nasz apetyt na trzecią tego dnia wspinaczkę. Ten odcinek przyniósł pierwsze z ostatecznie trzech etapowych zwycięstw znakomitemu Ekwadorczykowi Richardowi Carapazowi z Team Ineos. Moim wyjazdowym standardem są dwie solidne góry każdego dnia. Musiałem sobie przypomnieć kiedy to ostatni raz zaliczyłem aż trzy między porankiem a wieczorem. Okazuje się, że 18 września 2020 roku w Alpach Prowansalskich. Niemniej tamten hat-trick czyli północna Col d’Allos oraz stacje Super-Sauze i Saint-Anne la Condamine nie był szczególnie trudnym wyzwaniem. Łącznie zrobiłem na nich „tylko” 2101 metrów przewyższenia. Adriano tego dnia zaliczył nawet cztery premie górskie, w tym stację Pra-Loup i słynną Col de Vars zamiast mojej św. Anny.
Tym razem przynajmniej dla mnie miało być znacznie trudniej. Gerlitzen Gipfelstrasse dodana do wcześniejszych Turracher Hohe i Falkertsee dawała już mocne 2700 metrów łącznej amplitudy. O ustalonej porze wyszliśmy przed dom, gdzie przed wyjazdem postanowiłem nieco pogrzebać przy rowerze. Na podjeździe pod Falkertsee choć jechało mi się dobrze to miałem wrażenie, że siodełko ustawiłem ciut wysoko. Uznałem że trzeba je odrobinę obniżyć. No i przedobrzyłem. Po opuszczeniu za mocno dokręciłem i coś pękło. Tym razem śruba wytrzymała, ale obejma poszła. Mimo to zdawała się trzymać sztycę w miejscu. Cóż było robić? Można było spróbować wjazdu na Gerlitzen Gipfel w nadziei, że siodełko nie zacznie jednak opadać. W razie problemów zawsze mogłem zawrócić prosto do domu. Tym samym nieco z „duszą na ramieniu” zjechałem wraz z Adkiem te kilkaset metrów jakie dzieli podwórko familii Gailer-Unterkofler od drogi L46. Naszym celem była Gerlitzen (słow. Osojscica) czyli szczyt na południowym krańcu grupy górskiej Nockberge. Jego nazwa pochodzi od starosłowiańskiego słowa Gorelice czyli obszar z częstymi pożarami, a to z kolei wziąć się miało od ognisk, które ongiś palono na zboczach tej góry jako „zaproszenie” do udziału w ludowych zapasach. Pod Gerlitzen prowadzą trzy ciężkie szosowe podjazdy. Każdy z nich kończy się w innym miejscu i rzecz jasna na różnej wysokości. Tylko północny szlak prowadzi na sam szczyt owej góry. Południowy znany pod nazwą Gerlitzen Alpenstrasse (1769 m. n.p.m.) zaczyna się w Bodensdorf nad jeziorem Ossiacher See i wiedzie do ośrodka Feuerberg. Natomiast na zachodnim zboczu mamy wspinaczkę z Treffen do stacji Kanzelhohe (1491 m. n.p.m.). Cała trójka różni się nieco wysokością, przewyższeniem czy długością podjazdu, ale jedną cechę mają wspólną tzn. średnie nachylenie na poziomie około 10%.
Tego dnia nie tylko sam hat-trick był trudniejszy niż ten sprzed dwóch lat, ale też każda kolejna „górka” stanowiła większe wyzwanie niż jej poprzedniczka. Według „cyclingcols” Turracher Hohe warta była 751, Falkertsee 983, zaś Gerlitzen Gipfelstrasse aż 1197 punktów. Przy czym na owej stronie północny podjazd na Gerlitzen liczony jest od poziomu 625 metrów n.p.m. czyli styku krajowej drogi B98 z lokalną L46. My wstępnego odcinka o długości niemal 3 kilometrów nie mogliśmy poznać z uwagi na trwające w owym czasie prace naprawcze po czerwcowej ulewie. Miały one zostać zakończone tuż po naszym wyjeździe z Arriach. Najpóźniej do 12 września tj. na rozpoczęcie nowego roku szkolnego w Karyntii. Tym samym nasz podjazd pod Gerlitzen Gipfel zaczęliśmy z poziomu 804 metrów n.p.m. Ta okoliczność tylko minimalnie ułatwiła nam zadanie. Najgorsze 10,5 kilometra o średniej 10% i tak musieliśmy pokonać w całości, w tym najtrudniejszy kilometr na poziomie 11,8%. Na całej górze jest tu łącznie 8,6 kilometra dystansu o stromiźnie co najmniej 10%. Wszystko to, za wyjątkiem krótkiego odcinka na drugim kilometrze w dolinie, do zobaczenia i przeżycia na przeszło 10-kilometrowej Gipfelstrasse. Zastanawiałem się czy całą wspinaczkę będziemy mogli pokonać po drodze asfaltowej. Otóż na profilu z „archivio salite” anonsowano szuter od poziomu 1505 metrów n.p.m. Niemniej wyglądał on na kopię obrazka z książki „Passi e Valli in Bicicletta. Carinzia” wydanej przez Włochów w dalekim 1998 roku. Na „cyclingcols” jeszcze całkiem niedawno pokazywano gravel na samej końcówce, ale na odcinku bodaj półtorakilometrowym. Rzeczywistość okazała się lepsza niż owe zapowiedzi. Obecnie Gerlitzen Gipfelstrasse jest już w całości asfaltowa i przy tym rzecz jasna darmowa dla kolarzy. Turyści zmotoryzowani płacą 8 Euro za wjazd na ostatnie 7 kilometrów tej górskiej szosy.
Oczywiście tak wyniosła góra tzn. o wybitności 881 metrów i zarazem wznosząca się przeszło 1400 metrów ponad taflę jeziora Ossiacher See jest popularna w światku narciarskim. Znajduje się na niej ośrodek sportów zimowych Gerlitzen Alpe mający w swej ofercie aż 52 kilometry tras zjazdowych oraz 15 kilometrów przeznaczonych na free-ride. Miłośnicy narciarstwa alpejskiego mają tu do swej dyspozycji 11 wyciągów tzn. 1 gondolowy, 7 krzesełkowych i 3 orczykowe. Na sam Gipfel dociera pięć z nich, w tym krzesełkowa Kolsterlebahn zaczynająca swój kurs w dolinie potoku Arriachbach. Po krótkim zjeździe najpierw mieliśmy do pokonania 1500 metrów łagodnego podjazdu z nachyleniem rzędu 3-4%. Na tym wstępnym sektorze odcinki asfaltowe mieszały się z drogą gruntową, bowiem na wschód od Arriach szosa L46 też została tu i ówdzie podmyta. Gdy tylko wjeżdżaliśmy na fragment z nierówną nawierzchnią unosiłem tyłek z siodełka by zminimalizować ryzyko poluzowania się sztycy. Po nieco ponad dwóch kilometrach od podwórka minęliśmy tablicę informacyjną, na której pod czujnym okiem wiewiórki wiła się brązowa kreska symbolizująca Gerlitzen Gipfelstrasse. Odbiliśmy w prawo na węższą ścieżkę i niemal od razu rozstaliśmy się. Zaczęliśmy wspinaczkę z prawdziwego zdarzenia żegnani ujadaniem psów z pobliskiego gospodarstwa. Pierwsze półtora kilometra to stroma i kręta dróżka z pięcioma wirażami biegnąca przez gęsty las. Nachylenie miejscami sięgało tu 12-14%. Na trzecim kilometrze z przejazdem obok osady Stifter wcale nie było łatwiej. Męczyłem się na tym odcinku, ale skoro sztyca się trzymała to i mi nie wypadało odpuszczać. Na początku czwartego kilometra dojechałem do Sauerwald, gdzie trzeba było odbić w prawo by zjechać ku bramce z punktem poboru opłat. Odcinek 3,2 kilometra poprzedzający ów krótki zjazd ma średnie nachylenie 10,8%.
Pod koniec czwartego kilometra droga znów stała się stroma, zaś na początku szóstego ponownie skryła się w lesie. Jakieś 6,2 kilometra od wjazdu na Gipfelstrasse dotarłem do zakrętu w prawo, gdzie niegdyś rozpoczynał się szutrowy odcinek. Niespełna 3-kilometrowy sektor od szlabanu do tego miejsca ma średnią niewiele niższą niż dolna partia bo 10,2%. Dopiero kolejne 2,3 kilometra na dojeździe do Stifterboden (1680 m. n.p.m.) były odczuwalnie lżejsze czyli z przeciętną „tylko” 7,6%. Powyżej tej osady letniskowej czekała mnie już tylko „ciężka orka”. W sumie 2,1 kilometra o średniej aż 11%. Ostatnie 900 metrów powyżej górnej granicy lasu. Na samym końcu zaś 500-metrowa prosta, na której mija się stojący po prawej Alpinhotel Pacheiner. Na tej wysokości niewiele już było widać. Choć po południowej stronie góry niebo miejscami się przejaśniało to akurat nad samym szczytem zaległa gęsta chmura, która potęgowała odczucie chłodu. Kwadrans przed dziewiętnastą mój licznik zanotował tu ledwie 6-7 stopni. Jak wynika z porównania naszych czasów na segmencie „Gipfelstrasse Kompett” Adrian dotarł na szczyt blisko 7 minut przede mną. Pokonał owe 10,39 kilometra w czasie 54:33 (avs. 11,4 km/h), zaś mi zajęło to 1h 01:20 (avs. 10,2 km/h). Jeśli było tu 1051 metrów przewyższenia to oznacza VAM na poziomie 1156 i 1028 m/h. Pokręciłem się kilka minut na ubitej ziemi między wyciągami Gipfelbahn i Worthersee Family-Jet oraz restauracją Gipfelhaus robiąc zdjęcia mimo słabej widoczności. Było nie tylko zimno, ale też późno. Należało się szybko ewakuować by bezpiecznie zjechać do Arriach. Dodam, że KOM na tej górze podobnie jak na Falkertsee należy do Holendra Johnny Hoogerlanda. To jest kolarza, który w sezonie 2009 zajął piąte miejsce w Giro di Lombardia i dwunaste w hiszpańskiej Vuelcie. Co ciekawe w styczniu 2023 roku tuż przed 40 urodzinami postanowił on wrócić do zawodowego peletonu, po sześciu latach spędzonych na sportowej emeryturze.
GÓRSKIE ŚCIEŻKI
https://www.strava.com/activities/7738242572
https://veloviewer.com/athletes/2650396/activities/7738242572
GERLITZEN GIPFELSTRASSE by ADRIANO
https://www.strava.com/activities/7737796107
ZDJĘCIA
FILM