banner daniela marszałka

Montsapey Bataille

Autor: admin o sobota 1. czerwca 2024

DANE TECHNICZNE

Miejsce startu: Randens

Wysokość: 1351 metrów n.p.m.

Przewyższenie: 1024 metry

Długość: 12,8 kilometra

Średnie nachylenie: 8 %

Maksymalne nachylenie: 14 %

PROFIL

SCENA i AKCJA

W sobotę pogoda była nieco lepsza, więc zgodnie z planem około wpół do dziesiątej wyjechaliśmy z Domaine des Granges Longes. Posiadłość ta zapewniała nam nie tylko komfortowe warunki pobytu, lecz była też bardzo korzystnie zlokalizowana pod względem komunikacyjnym. Z podwórza do wjazdu na autostradę A43 mieliśmy raptem dwa kilometry. Codziennie ruszaliśmy ku niej, by w zależności od pomysłu na kolejny etap tych kolarskich wakacji skierować się następnie na północ (ku podjazdom Ain czy Górnej Sabaudii) lub na wschód (ku wzniesieniom w dolinach Maurienne czy Tarentaise). Przy wyborze tego drugiego kierunku mogliśmy też szybko przeskoczyć na autostradę A41, by po niej pognać ku górkom departamentu Isere. Nawet tak odległym jak te z okolic Bourg d’Oisans. Na pierwszy pełny etap naszego Tour de Savoie zaplanowałem nam dwie niezbyt długie, ale dość strome wspinaczki. Na pierwsze danie mieliśmy połknąć 12-kilometrowy podjazd pod Montsapey Tiouleve, zaś następnie posmakować niespełna 10-kilometrowej wspinaczki pod Col de Champ-Laurent. Od podnóża pierwszego z owych wzniesień dzieliło nas z domu nieco ponad 30 kilometrów. Trzeba było dojechać do miejscowości Randens, która obecnie wchodzi w skład gminy Val d’Arc. Nazwanej tak od blisko 130-kilometrowej rzeki Arc, która płynie przez całą długość doliny Maurienne i nieco poniżej owej miejscowości uchodzi do Izery.

Po przybyciu na miejsce przejechaliśmy na prawy brzeg Arc, która w tym miejscu oddziela Randens od Aiguebelle. Po ulicach miasteczka kręciło się paru starszych jegomości, którzy mieli tu do wykonania pewną „misję”. Zabezpieczali jakąś imprezę sportową. Zagadka o co chodzi wyjaśniła się nam popołudniu. Pierwsze kilometry podjazdu do osady Tiouleve można pokonać na dwa sposoby. My wyjechaliśmy z miasteczka korzystając z Route d’Argentine biegnącej niemal równolegle do rzeki. Po 800 metrach płaskiego terenu wspinaczka zaczęła się dla nas od skrętu w lewo i wjazdu na szosę D72b. Nieco trudniejszą alternatywą jest skorzystanie z Route de Replat. W tej opcji podjazd zaczyna się w samym miasteczku, a nie na południe od niego. Obie te drogi łączą się na poziomie 620 metrów n.p.m. Na tej wysokości byliśmy już w połowie czwartego kilometra naszej wspinaczki. Zakończyliśmy właśnie pierwszą seryjkę serpentyn, składającą się z ośmiu wiraży. Teren zalesiony. Droga z nawierzchnią średniej jakości. Niemniej na szlaku mijaliśmy ślady wskazujące na to, iż prowadzone są roboty drogowe. Przez kolejne dwa kilometry biegła niemal prosto na południe ku kolejnej serii serpentyn. Również liczącej osiem zakrętów rozlokowanych na dojeździe do osady La Biollaz, którą minęliśmy w połowie ósmego kilometra.

W tym momencie jechaliśmy już osobno. Powtórzył się scenariusz z piątkowego Granier i z czasem znalazłem się na przedzie. Teraz droga skręciła wyraźnie na wschód. Niebawem na początku dziewiątego kilometra dotarłem do Montsapey. Największej wioski na tym górskim szlaku. Charakterystyczne pionowo ustawione deski witały nas w kolejnych „dzielnicach” owej miejscowości. Po dziewięciu kilometrach wspinaczki minąłem Le Mollard, zaś kilometr dalej byłem już w Le Torchet. W tym miejscu dotychczasowa droga dzieliła się na trzy. Aby dotrzeć w jak najkrótszym czasie do Tiouleve powinienem był pojechać dalej środkową. Być może zmęczenie zakłóciło mi zdolność postrzegania, choć przydrożne znaki nie były szczególnie duże. Poza tym droga wiodąca na wprost była w tym miejscu dość płaska. Za to ta odchodząca w lewo pięła się wyraźnie. Zapewne ten fakt przekonał mnie do podjęcia w locie błędnej decyzji. Niemniej nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło. Zrobiłem dwa górskie finały owej wspinaczki kreśląc na mapie wykres w typie „język węża”. Ten pierwszy miał 2,4 kilometra długości i zmusił mnie do pokonania 214 metrów w pionie, co oznaczało średnie nachylenie 8,9%. Zatrzymałem się w miejscu zwanym Bataille na skraju górskiej szosy. Dzięki temu z przypadku zrobiłem pierwszy w tym roku podjazd o przewyższeniu ponad tysiąca metrów.

Gdy go skończyłem zdzwoniłem się z Danielem, który w międzyczasie zdążył już dojechać do Tiouleve. Mój kolega zdziwił się na swej mecie, że mnie tam nie zastał. Uzgodniliśmy, że niebawem do niego dołączę. Zjechałem zatem do wspomnianego rozjazdu w Le Torchet, po czym skręciłem w lewo dotrzeć na umówione miejsce. W ramach tej końcówki miałem do pokonania 1,8 kilometra i 130 metrów amplitudy. Zatem klasyczny finał owej wspinaczki był solidny, acz znacznie łatwiejszy niż ten, który przypadkowo sobie zafundowałem. Tym niemniej nawet tu na ostatnim kilometrze przez kilkaset metrów nachylenie utrzymywało się na średnim poziomie 10%, zaś maksymalnie dochodziło do 12%. Meta okazała się być całkiem przyjemnym miejscem. Mały parking służący zapewne amatorom pieszych górskich wędrówek. Szereg domków letniskowych rozrzuconych zarówno wzdłuż szosy jak i ulokowanych wyżej na zielonym zboczu. Nasz wzrok przykuła też gustowna toaleta w formie drewnianego domku. Na górze byliśmy w samo południe. Pomimo tej pory było tam raczej chłodnawo i wilgotno. Temperatura ledwie 11 stopni. Jednak w trakcie zjazdu niebo zaczęło się przejaśniać. To dawało nadzieję na to, że drugą z sobotnich wspinaczek wykonamy już w przyjemniejszych warunkach atmosferycznych.

GÓRSKIE ŚCIEŻKI

https://www.strava.com/activities/11546402834

https://veloviewer.com/athletes/2650396/activities/11546402834

MONTSAPEY TIOULEVE by DANIEL SZAJNA

https://www.strava.com/activities/11547444183

ZDJĘCIA

Montsapey_01

FILM