banner daniela marszałka

Plateau des Glieres

Autor: admin o niedziela 2. czerwca 2024

DANE TECHNICZNE

Miejsce startu: Nant-Sec

Wysokość: 1446 metrów n.p.m.

Przewyższenie: 694 metry

Długość: 9,4 kilometra

Średnie nachylenie: 7,4 %

Maksymalne nachylenie: 11 %

PROFIL

SCENA i AKCJA

W niedzielę zaliczyliśmy pierwszą z dwóch wycieczek ku górkom departamentu Haute-Savoie. Naszym celem były wzniesienia bywałe na trasie Tour de France. Podjazdy w typie tych sobotnich. To znaczy niezbyt wysokie, relatywnie krótkie, ale za to strome. Wspinaczki z przewyższeniem około 700 metrów. Dlatego przymierzając się do ich odwiedzenia rozważałem nawet opcje podjechania co najmniej jednego z nich od obu stron. Te śmielsze plany zweryfikowała jednak posępna pogoda. Poza tym aby owe wzniesienia zobaczyć musieliśmy się dość znacznie oddalić od naszej bazy noclegowej, co oczywiście kosztowało nas więcej czasu niż w inne dni. Otóż z Les Marches do wioski Nant-Sec leżącej u podnóża zachodniego podjazd na Plateau de Glieres mieliśmy aż 84 kilometry. Na szczęście dzięki wykorzystaniu autostrady A41 dane było nam tam dotrzeć w nieco ponad godzinę. Wzniesienie to w 2013 roku było metą ostatniego etapu Tour de l’Avenir. Ów odcinek młodzieżowego TdF wygrał Julian Alaphilippe. Natomiast w tegorocznym sezonie tą samą wspinaczką miał się wkrótce zakończyć wyścig Criterium du Dauphine. Zasadnicza trudność tego podjazdu to pierwsze siedem kilometrów o średnim nachyleniu 8,8%. Potem mamy tam półkilometrowy zjazd i na koniec jeszcze dwa kilometry pod górę. Przedostatni dość solidny, zaś ostatni łagodny. Można rzec stopniowo przechodzący w wypłaszczenie.

Z kolei wschodni wjazd na Plateau des Glieres jest krótszy, lecz co tu dużo mówić trudniejszy. Pierwsze sześć kilometrów tej wspinaczki ma średnią rzędu aż 10,8%. Ten szlak wyraźnie łagodnieje na ostatnich dwóch kilometrach, ale za to droga zmienia nawierzchnię z asfaltowej na szutrową. To od tej strony na leżący w masywie Bornes płaskowyż Glieres dwukrotnie wspinali się uczestnicy Tour de France. Po raz pierwszy miało to miejsce w 2018 roku na etapie z Annecy do Le Grand-Bornand, gdy tak ową premię górską jak i sam etap wygrał wspomniany już „Loulou” Alaphilippe. Drugi raz „Wielka Pętla” zajrzała tu na osiemnastym etapie wrześniowego TdF z sezonu 2020. Kolarze ścigali się wówczas na trasie z Meribel do La Roche-sur-Foron, zaś w głównych rolach wystąpili dwaj kolarze ekipy Ineos. To znaczy były mistrz świata Michał Kwiatkowski oraz przyszły mistrz olimpijski Richard Carapaz. Ostatnią premię górską tego etapu wygrał tu Ekwadorczyk, lecz główna nagroda dnia przypadła niebawem Polakowi. Miejsce to jest ważne dla współczesnej historii Francji, albowiem partyzanci (maquis) stoczyli tu w marcu 1944 roku krwawą bitwę z wojskami niemieckiego okupanta. Aby uwiecznić ich ofiarę we wrześniu 1973 roku odsłonięto tu okazały monument, mający obecnie status narodowego pomnika ruchu oporu. Płaskowyż ten jest też ośrodkiem narciarstwa klasycznego z trasami biegowymi o łącznej długości 36 kilometrów.

Gdy kwadrans po dziesiątej dojechaliśmy w końcu do Nant-Sec było pochmurnie i chłodnawo. Zaparkowaliśmy na poboczu drogi D55, w zatoczce przy tutejszej stolarni. Z tej miejscówki do podnóża podjazdu mieliśmy zaledwie 200 metrów. Jednym słowem nie zadbałem o teren do rozgrzewki. Mimo to nie najgorzej poradziłem sobie ze stromym wzniesieniem. Już pierwszy kilometr był solidny. Trzy kolejne jeszcze mocniejsze, bo ze średnią 9,3%. Potem dwa ciut łatwiejsze i na siódmym znów trudniej, w tym kilkaset metrów na poziomie 10%. Przejechanie tych siedmiu kilometrów zajęło mi przeszło 37 minut. Danielowi dwie minuty więcej. Na ostatnich kilometrach jechaliśmy w nasilającym się deszczu. Po krótkim zjeździe droga przeszła w finałowy fragment wspinaczki, zaczynający się w cieniu skalistego zbocza góry. Dojechałem do samego końca szosy, gdzie poczekałem na swego kompana. Blisko 9-kilometrowy segment tego wzniesienia pokonałem w niespełna 44 minuty. Równo tydzień po naszej wizycie Matteo Jorgenson wyśrubował tu nowego KOM-a czasem 23:19. Kolarz Team Visma wespół z Carlosem Rodriguezem zgubił na ostatniej górze „Delfinatu” lidera Primoza Roglicza. Nadrobili nad nim aż 48 sekund. Hiszpan wygrał ten etap, zaś Amerykanin nieomal zgarnął cały wyścig. Z wielkim zainteresowaniem oglądaliśmy zmagania tych asów znając arenę ich batalii z własnego, bardzo świeżego doświadczenia.

GÓRSKIE ŚCIEŻKI

https://www.strava.com/activities/11554102714

https://veloviewer.com/athletes/2650396/activities/11554102714

PLATEAU DE GLIERES by DANIEL SZAJNA

https://www.strava.com/activities/11555854538

ZDJĘCIA

Glieres_01

FILM