Col du Pradier
Autor: admin o piątek 9. czerwca 2017
DANE TECHNICZNE
Wysokość: 1688 metrów n.p.m.
Przewyższenie: 1210 metrów
Długość: 16,2 kilometra
Średnie nachylenie: 7,5 %
Maksymalne nachylenie: 16,2 %
PROFIL
SCENA
Początek podjazdu w Moutiers (Sabaudia). Niemniej kierunek jazdy przeciwny względem wypraw na najbardziej znane wzniesienia w tym rejonie. Wszystkie okoliczne stacje narciarskie, w tym te najsłynniejsze z obszaru Les Trois-Valles wybudowano na południe od tego miasta. Stało się tak rzecz jasna z przyczyn naturalnych, jako że owe zbocza górskie skierowane są na północ co gwarantuje lepsze warunki śniegowe. W ślad za powstającymi ośrodkami sportów zimowych wybudowano asfaltowe drogi by ku stokom narciarskim dojechać mogli amatorzy „białego szaleństwa”. Niemniej od późnej wiosny do wczesnej jesieni te górskie szlaki stają się nie lada gratką dla cykloturystów. Przy odpowiednim zastrzyku gotówki ze strony właścicieli wspomnianych ośrodków i dobrej woli organizatorów kolarskich wyścigów ścigać się na nich mogą również zawodowcy. Tereny po północnej stronie Vallee de Tarentaise nie są aż tak atrakcyjne pod względem sportowym. Tutejsze zbocza górskie będąc wystawione na południe są bardziej nasłonecznione. Tu krajobraz jak i rytm życia mieszkańców przez ostatnie kilkadziesiąt lat nie zmienił się tak dramatycznie jak po przeciwległej stronie doliny. Miejscowe szczyty górskie są niższe od tych w masywie Vanoise, swą wysokością dorównują naszym Tatrom. Z racji braku ośrodków narciarskich nie było tu potrzeby budowania szerokich szos dojazdowych. Infrastruktura drogowa jest uboższa i służy zapewnieniu łączności z górskimi wioskami i osadami, względnie lokalnym rolnikom i pasterzom dla celów gospodarskich.
Niemniej i po tej stronie Izery nie brak kilku trudnych wyzwań dla kolarzy amatorów. W bezpośrednim sąsiedztwie Moutiers wskazać można dwa ciekawe podjazdy. Pierwszym jest wspinaczka z Aigueblanche na Croix de Sauget (1397 m. n.p.m.). Drugim wjazd z Moutiers na Col du Pradier (1688 m. n.p.m.). Ta druga zmusza do pokonania w pionie ponad 1000 metrów. Trzeba przy tym od razu zauważyć, iż sama przełęcz znajduje się na wysokości 1456 metrów n.p.m., acz asfaltowa droga wcale się na niej nie kończy. Szosa pnie się pod górę jeszcze przez kolejne 2,5 kilometra i dociera według „cyclingcols” do wysokości 1688 metrów n.p.m. Co więcej po niezłej jakości szutrze pojechać można jeszcze wyżej. To znaczy przynajmniej do gospodarstwa Chalets de la Faverges (1764 m. n.p.m.). Podjazd można zacząć w centrum Moutiers przy linii kolejowej lub na wschodnich obrzeżach tego miasta na styku krajowej drogi N90 i górskiej D85. Ta druga szosa pomimo licznych wiraży (w sumie jest ich 21 między startem a przełęczą) konsekwentnie prowadzi nas w kierunku północnym. Po drodze największą miejscowością jest Hautecour-La Basse mijane po 5 kilometrach wspinaczki. Poniżej jej mamy Plan Villard, zaś powyżej kolejno: Gregny, Les Moulins i Le Breuil. Natomiast ostatnią ludzką osadą na tym szlaku jest Pradier (11,3 km). Jak widać na załączonym obrazku pierwsza połowa wzniesienia jest wymagająca, bowiem trzyma na średnim poziomie 7,5%. Potem mamy łatwiejszy fragment z umiarkowanym nachyleniem. To znaczy niespełna 2,5 kilometra między stawem w Les Moulins i odbiciem ku wiosce Le Villard. Zdecydowanie najtrudniejsza jest ostatnia tercja podjazdu czyli odcinek 5,5 kilometra o średniej 8,9%. Jednak maksymalne wskazanie licznika wydaje mi się nieco przesadzone.
AKCJA
Z Meribel do miejsca naszego postoju zjechałem tuż przed wpół do trzecią. Zakładałem, że przyjdzie mi trochę czekać na zdobywców Courchevel, bowiem mieli do pokonania nieco dłuższy podjazd. Tym niemniej na Romka czekałem tylko dwadzieścia minut. Już wcześniej uzgodniłem z nim, że jako swą drugą piątkową górę pojedziemy Col du Pradier. Darek wolał pozostać w rejonie Trzech Dolin aby zaliczyć wspinaczkę do Meribel-Mottaret. Do Brides-les-Bains zjechał kwadrans po trzeciej. W tym momencie my od kilku minut byliśmy już w drodze do Moutiers. Mieliśmy do pokonania 7-kilometrowy odcinek, na ogół po płaskim terenie, acz z półtorakilometrowym zjazdem w środkowej części. Po niespełna kwadransie jazdy dotarliśmy do miasta i zaczęliśmy się rozglądać za miejscem, z którego moglibyśmy rozpocząć podjazd na Col du Pradier. Po chwilowej dezorientacji ruszyliśmy w głąb Avenue du Pre de Foire ku linii kolejowej Tarentaise. Szosa zaczęła się nieśmiało wznosić po przejeździe przez tory. Przez te pierwsze kilkaset metrów jechaliśmy po Rue du General de Gaulle. Przejechawszy 500 metrów ulica ta dobiła do drogi D85, znanej tu jako Route de Hautecour. Z pierwszych serpentyn wzniesienia mieliśmy ładny widok na pozostawione w dole Moutiers. Jechaliśmy spokojnie, gdyż podjazdy pod Meribel czy Courchevel zabrały nam już sporo energii. Tymczasem upał zdawał się nasilać. Na starcie wspinaczki licznik pokazał mi 30 stopni, zaś na jej drugim kilometrze nawet 33! Ot taki urok przebywania na południowym zboczu góry.
Po przejechaniu 5 kilometrów dotarliśmy do Hautecour. Na poboczu drogi zauważyliśmy znak drogowy zapowiadający wyścig kolarski w niedzielę 18 czerwca. Gdy sprawdziłem tą informację okazało się, że będzie to ostatni (piąty) etap Le Tour de Savoie du Mont Blanc. Tego dnia kolarze mieli się ścigać wokół Moutiers na 94-kilometrowej trasie z czterema podjazdami. Przez Hautecour mieli jedynie przemknąć w trakcie zjazdu z trzeciej premii górskiej. Tym niemniej jestem zdania, iż podjazd drogą D85 można by wykorzystać w roli przelotowej premii również na bardziej prestiżowych wyścigach. Wjazd z Moutiers do wioski Le Villard ma 10,5 km długości i przeszło 750 metrów przewyższenia. Na drugą stronę zjechać można przez Montgirod i Centron do drogi N90 w górnej części doliny Tarentaise. Wzniesienie to mogłoby być ciekawym łącznikiem pomiędzy zjazdem z Col de la Madeleine a czterokrotnie już wypróbowanym w TdF podjazdem do stacji La Plagne. Powyżej Hautecour wciąż jechaliśmy zgodnie, w tempie nieco ponad 13 km/h. Na początku dziewiątego kilometra odbiliśmy w lewo przy stawie za Les Moulins. Następnie przejechaliśmy przez wioskę Le Breuil z kościółkiem strzeżonym przez postać olbrzyma. W połowie jedenastego kilometra dojechaliśmy do rozjazdu, gdzie powinniśmy byli raz jeszcze skręcić w lewo. Pojechaliśmy jednak prosto ku Le Villard, a nawet jeszcze dalej. Z każdą minutą coraz bardziej wątpiąc czy to właściwy szlak. Zawróciliśmy po przejechaniu przeszło kilometra poza trasą naszej wspinaczki. W sumie przez tą pomyłkę nadrobiliśmy 2200 metrów, tracąc przy okazji siedem minut. Gdy tylko wróciliśmy na właściwą drogę zaczęła się najtrudniejsza faza podjazdu. Na pierwszych dwóch kilometrach trzeciej tercji wzniesienia stromizna bardzo chętnie przekraczała poziom 10%. W tym czasie minęliśmy osadę Pradier.
Nieco łatwiej zrobiło się dopiero po wjeździe do lasu czyli po przejechaniu 14,8 kilometra, choć de facto było to 12,6 km od Moutiers. Szczęśliwie temperatura powietrza stopniowo spadła do akceptowalnego dla nas poziomu. Już w okolicy Le Villard było 22 stopni, zaś u kresu wspinaczki tylko 18. Zanim dotarliśmy do końca asfaltu musieliśmy jeszcze przejechać leśny odcinek długości niemal 3 kilometrów. W pobliżu właściwej Col du Pradier czyli na wysokości 1400-1450 metrów n.p.m. nawierzchnia była nawet z lekka gruntowa. Na skutek intensywnej pracy leśników asfalt został przykryty cienką warstwą piachu i wszelkich leśnych naleciałości. W samej końcówce minęliśmy nasłonecznioną polanę, lecz spodziewana meta u kresu utwardzonej drogi wypadła nam w zacienionej okolicy. Zatrzymaliśmy się po przejechaniu 18,4 kilometra w czasie netto 1h 23:39. Na skutek naszego błędu w nawigacji nie zapisaliśmy się na segmencie obejmującym całe wzniesienie. Z ciekawszych sektorów zwróciłem uwagę na dwa. Pierwszy to odcinek 9,8 kilometra na dojeździe do Le Villard, który pokonaliśmy w 44:02 (avs. 13,4 km/h i VAM 928 m/h). Drugi to finałowe 5,5 kilometra przejechane w 29:54 (avs. 11,1 km/h i VAM 952 m/h). Problem ze zdjęciami miałem rzecz jasna ten sam co na Meribel. Na szczęście sześć dni później czyli w przedostatnim dniu wyprawy na Col du Pradier zawitał Dario. Nasz kolega na świeżości wjechał tu zarówno szybciej jak i wyżej. Dotarł na wysokość około 1820 metrów n.p.m., zaś stromą asfaltową końcówkę pokonał w 28:12 (avs. 11,7 km/h i VAM 1004 m/h). Tymczasem my po zjeździe do Moutiers postanowiliśmy wrócić do bazy rowerami. Dodaliśmy sobie w ten sposób około 7 kilometrów dystansu. Na dobicie za Aigueblanche czekał nas 3,5-kilometrowy podjazd do Les Emptes drogą D95. Dla mnie był to najdłuższy i najtrudniejszy dzień ze wszystkich szesnastu na szosach Sabaudii. Przejechałem bowiem 92 kilometry z łącznym przewyższeniem 2860 metrów.
GÓRSKIE ŚCIEŻKI
www.strava.com/activities/1028642216
http://veloviewer.com/activities/1028642216
ZDJĘCIA
FILMY