banner daniela marszałka

Barrage de Mauvoisin

Autor: admin o piątek 4. sierpnia 2017

DANE TECHNICZNE

Wysokość: 1976 metrów n.p.m.

Przewyższenie: 1259 metrów

Długość: 25,4 kilometra

Średnie nachylenie: 5 %

Maksymalne nachylenie: 11,5 %

PROFIL

SCENA

Początek w Sembrancher (Valais). To miejscowość będąca stolicą dystryktu Entemont. Według danych na koniec 2016 roku miejscowa gmina miała 1011 mieszkańców. Położona u zbiegu górskich potoków Dranse de Bagnes i Dranse d’Entremont przy drodze krajowej nr 21. Szosa ta biegnie od granicy francuskiej w Saint-Gingolph nad Jeziorem Genewskim do granicy włoskiej na Col du Grand-Saint-Bernard (2469 m. n.p.m.). Sembrancher leży 14 kilometrów na południowy-wschód od miasta Martigny, zaś aby dotrzeć stąd do Sionu trzeba pokonać dystans 41 kilometrów. Wielka Przełęcz św. Bernarda to niewątpliwie najbardziej atrakcyjna, lecz bynajmniej nie jedyna kolarska wspinaczka, którą można zacząć z tej miejscowości. Ruszając w kierunku południowo-zachodnim można dotrzeć do kurortu Champex-Lac (1497 m. n.p.m.) lub do kresu Val Ferret (1784 m. n.p.m.). Kierując się na północ mamy do wyboru przełęcze: Planches (1411 m. n.p.m.), Lein (1658 m. n.p.m.) i Tronc (1606 m. n.p.m). Natomiast wybierając się na wschód po pięciu kilometrach dostajemy do wyboru dwie alternatywy. Można skręcić na północ by poprzez znaną w kolarskim światku stację Verbier (1490 m. n.p.m.) dotrzeć na przełęcz Croix de Couer (2172 m. n.p.m.) bądź też na południe ku zaporze na Lac de Mauvoisin (1976 m. n.p.m.). Właśnie ów ostatni cel miał się stać moim pierwszym wyzwaniem na sierpniowej wyprawie do kantonu Valais. Podjazd ten zaczyna się na drodze nr 205. Jest długi i dość trudny, acz zaczyna się niewinnie. Średnie nachylenie na żadnym z pierwszych dziesięciu kilometrów nie sięga tu nawet 5%. Na trzech początkowych kilometrach szosa wznosi się łagodnie. Potem na dojeździe do La Chable i dalszym ku Le Martinet jest niemal płasko, a nie brak nawet odcinków zjazdowych. Na ósmym i dziesiątym kilometrze nachylenie jest widoczne, acz umiarkowane. Prawdziwa wspinaczka zaczyna się w połowie dziesiątego kilometra za wioską Champsec, po przejeździe na prawy brzeg Dranse de Bagnes.

Dalej podjazd jest już wymagający, acz nierówny. Trudniejsze kilometrowe odcinki o stromiźnie 8-10% przeplatają się ze znacznie łatwiejszymi o średnim nachyleniu na poziomie 4-6%. Z większych wiosek mijanych po drodze wypada wymienić Lourtier pod koniec dwunastego oraz Fionnay na początku dziewiętnastego kilometra wspinaczki. Tuż przed wjazdem do tej drugiej miejscowości mija się zbiornik elektrowni wodnej. W środkowej fazie wzniesienia zdecydowanie najtrudniejszy jest prowadzący przez las kilometr czternasty. Niemniej i tak zdecydowanie najtrudniejsza jest sama końcówka. W drodze na szczyt trzeba przejechać przez trzy tunele, w tym ostatni na finałowych 300 metrach. Gdyby więc metę górskiego etapu zrobić na koronie Barrage de Mauvoisin to kibice do samego końca zastanawialiby się kto wygra, czekając na to kto pierwszy wynurzy się z czeluści ostatniej „czarnej dziury”. Ciężki finałowy segment zaczyna się 3300 metrów przed wjazdem na zaporę Mauvoisin. Niespełna 2,6 kilometra przed finałem przejeżdża się przez ostatni most nad Dranse de Bagnes. Następnie po pokonaniu trzech serpentyn i w sumie 24 kilometrów za łukiem w lewo możemy wjechać do osady Mauvoisin. Turyści mają tu do swej dyspozycji hotel, parkingi i kaplicę Notre Dames des Neiges (Matki Boskiej Śnieżnej). Niemniej chcąc dotrzeć na tamę należy tu odbić w prawo. Po przejechaniu stromego odcinka o długości 1100 metrów z dwoma wirażami dociera się do ostatniego tunelu. Co ciekawe w jego wnętrzu można pomylić drogę, bowiem jest tam rozjazd, na którym trzeba skręcić w lewo. Nasz cel czyli Barrage de Mauvoisin to zapora powstała w latach 1951-58. Oryginalnie miała wysokość 237 metrów, lecz w roku 1991 została podwyższona o 13,5 metra. Tuż po powstaniu była najwyższa na świecie, zanim nie przerosła jej włoska Vajont. Obecnie pod tym względem jest jedenasta, zaś w Europie czwarta. Konstrukcja ta utworzyła sztuczne Lac de Mauvoisin o powierzchni 2,08 km2 oraz maksymalnej długości 4,9 kilometra i głębokości 180 metrów. Jest ono wciśnięte pomiędzy górski masyw Grand Combin (4314 m. n.p.m.) i szczyt La Ruinette (3875 m. n.p.m.), przy czym najwyższą widoczną z niego górą jest Combin de la Tsessette (4135 m. n.p.m.).

AKCJA

Do naszej bazy w Haute Nendaz dojechaliśmy w czwartkowe popołudnie 3 sierpnia. Niemniej na tyle późno, że mało kto miał ochotę na górski prolog w dniu przyjazdu. Jedynym niezłomnym okazał się Darek. Mimo zbliżającego się zmierzchu postanowił zgodnie z planem zaliczyć wspinaczkę z Aproz (492 m. n.p.m.) do naszego Górnego Nendaz (1329 m. n.p.m.). Wyjechał z domu około 18:30 i w ciągu następnych dwóch godzin przejechał niemal 40 kilometrów o przewyższeniu przeszło 1200 metrów. Nie zadowolił się bowiem niespełna 13-kilometrowym powrotem do centrum stacji. Pojechał wyżej drogami Peroua i Pracondu docierając na wysokość 1715 metrów n.p.m. Dla mnie, Piotra i Sławka pierwszym dniem „górskiej roboty” był dopiero piątek 4 sierpnia. Tego dnia wybraliśmy się wszyscy do Sembrancher. Co prawda dzień wcześniej do Nendaz przyjechaliśmy wąską i krętą szosą z Aproz przez Fey. Niemniej szybko zorientowaliśmy się, że bezpieczniej będzie nam co dzień zjeżdżać w dolinę Rodanu drogą 207 prowadzącą do centrum Sionu. Dojazd przez Sion i oczywiście Martigny liczył sobie 57 kilometrów. Zaparkowaliśmy w okolicy stacji Agip, około 700 metrów przed miejscem gdzie droga krajowa nr 21 skręca na południe w stronę Col du Grand-Saint-Bernard. Tego dnia nie wybierałem się jednak ku szwajcarsko-włoskiej granicy. Pokonałem ten podjazd już w czerwcu 2009 roku. Po czym w lipcu 2013 roku poznałem też włoską stronę tego wzniesienia. Wielki Bernard był wyzwaniem dla Piotra i Sławka. Pedro zaliczył już kilka gór podobnej wielkości, choćby Val Thorens i Galibier w czerwcowej Sabaudii. Dla naszego „Sławy” był to debiut w wysokich górach. Rzuciłem go zatem od razu na głęboką wodę. Ale cóż sam nie miałem w życiu łatwiej. Gdy w lipcu 2003 roku pierwszy raz pojechałem w Alpy to na „dzień dobry” musiałem pokonać Kaunertal (2750 m. n.p.m.), zaś nazajutrz zmierzyć się z Passo dello Stelvio (2757 m. n.p.m.) od tyrolskiej strony. Darek nie wjechał na Wielkiego Bernarda od szwajcarskiej strony. Niemniej na dwunastym etapie Route des Grandes Alpes pokonał ten podjazd od strony południowej, po czym zjechał na północ. Obejrzał zatem ową przełęcz z obu stron i teraz dał się namówić na inne wyzwanie.

Naszym pierwszym piątkowym celem była zatem wspinaczka pod Barrage de Mauvoisin, zaś drugim nieco łatwiejszym podjazd do kresu Val Ferret. Wystartowaliśmy razem o godzinie 11:04 przy temperaturze 29 stopni. Potem skoczyła nawet do 33. Nie ujechaliśmy nawet kilometr gdy trzeba było się pożegnać. My dwaj musieliśmy wjechać na drogę nr 205 prowadzącą przed dolinę Bagnes. Początek wzniesienia się był na tyle łatwy, że zacząłem jazdę z dużej tarczy. Dario w swoim stylu spokojnie zaczął, więc już na początku drugiego kilometra się rozstaliśmy. Pierwsze 5 kilometrów przejechałem z prędkością 26 km/h. Średnia godna mistrzów tego sportu, gdyby tylko był to realny podjazd, a nie przygrywka do prawdziwej wspinaczki. Po dwunastu minutach byłem już w centrum La Chable. To w tej miejscowości zaczyna się podjazd do Verbier, znany z wyścigów: Dookoła Szwajcarii i Dookoła Francji. W historii Tour de Suisse kolarze już siedmiokrotnie finiszowali w tej stacji. Jako pierwszy triumfował tu Beat Breu, lecz zdyskwalifikowano go za doping i zwycięstwo przypadło innemu Szwajcarowi tzn. Josephowi Fuchsowi. Później wygrywali: Francuz Pascal Herve (2000), Szwajcar Alexandre Moos (2002), Hiszpan Pablo Lastras (2005), Luksemburczyk Kim Kirchen (2008), Portugalczyk Rui Costa (2012) i jako ostatni Kolumbijczyk Esteban Chaves (2014). Tour de France odwiedził to miejsce w roku 2009. Etap piętnasty okazał się kluczowy dla losów 96. edycji tego wyścigu. We wspaniałym stylu wygrał Alberto Contador, który o 46 sekund wyprzedził Andy Schleck’a oraz o 1:03 Vincenzo Nibalego. Dzięki temu zwycięstwu „El Pistolero” nie tylko odebrał żółty trykot lidera Włochowi Rinaldo Nocentiniemu, lecz przede wszystkim pozbawił złudzeń swego „kolegę” z drużyny Lance’a Armstronga. Teksańczyk był na tym odcinku ledwie dziewiąty i stracił ponad półtorej minuty. Ja zdobyłem Verbier kilka tygodni przed tym wielkim wydarzeniem, zaś w dniu kluczowym dla TdF 2009 wespół z Darkiem brałem udział w L’Etape du Tour z metą na Mont Ventoux.

Dlatego też tym razem po przejechaniu 5,2 kilometra od Sembrancher skręciłem w prawo by dalej jechać wzdłuż rzeczki Dranse de Bagnes, zrazu ku wiosce Champsec (9,2 km). Dopiero za nią podjazd stał się wymagający. Pierwszy trudniejszy odcinek doprowadził mnie do Lourtier (11,8 km). Pod koniec trzynastego kilometra wjechałem w bardziej odludny i zalesiony teren. Do połowy piętnastego kilometra znów było ciężko, tym bardziej że wcześniej było za łatwo. Zmiana rytmu jazdy potrafi przytkać. Tymczasem tu nachylenie sięgało nawet już poziomu 10,2%. W połowie siedemnastego kilometra pokonałem pierwszy tunel, a zaraz potem trzeba było skręcić w prawo na rozdrożu. Dokładnie po siedemnastu kilometrach minąłem przydrożny wodospad. Po czym w połowie osiemnastego kilometra po pokonaniu dwóch wiraży wyjechałem na płaskowyż przed wioską Fionnay (18,1 km). Nagrodą dla moich oczu był widok soczyście błękitnych wód miejscowego zbiornika kompensacyjnego. Na dwudziestym kilometrze zbliżając się do wioski Bonatchiesse (20,3 km) po raz pierwszy ujrzałem w oddali zaporę na Lac de Mauvoisin. Po przejechaniu 20,7 kilometra zaczęła się finałowa faza tej wspinaczki. Powyżej 1500 metrów n.p.m. łatwiejsze fragmenty drogi były nieliczne, a przy tym krótkie. Na kilometrze 24-tym szosa wiła się po trzech serpentynach. Stroma końcówka za parkingiem przy osadzie Mauvoisin była zaś ostrym finałem. Wysoka tama zdawała się być już bardzo blisko. Niemniej trzeba było jeszcze pokonać odcinek długości 1300 metrów z nachyleniem od 8,7 do 11,5%. Na sam koniec niespodzianka czyli finisz w tunelu, w tym wspomniany rozjazd pod ziemią. Potem już tylko wylot na światło słoneczne i zarazem koronę zapory. Wspinaczkę skończyłem przejechawszy 25,4 kilometra w 1h 30:15 (avs. 16,9 km/h). Na stravie nie sposób znaleźć segment z całej tej góry. Najdłuższy z moich to odcinek ledwie 7,1 kilometra między Fionnay i samym szczytem. Pokonałem go w 32:49 (avs. 13,1 km/h z VAM 965 m/h), zaś Dario wykręcił na nim czas 43:56. Nadspodziewanie długo czekałem na swego kolegę. Następnie poszliśmy zwiedzać to cudo inżynierii. Okazało się, że galeriami biegnącymi wzdłuż obu brzegów jeziora można pokonać jeszcze pewien odcinek drogi, acz już po szutrowej nawierzchni.

GÓRSKIE ŚCIEŻKI

www.strava.com/activities/1117194249

http://veloviewer.com/activities/1117194249

ZDJĘCIA

20170804_001

FILMY

20170804_131258

20170804_133151

20170804_135604

20170804_141735

20170804_142411