banner daniela marszałka

Plateau des Saix

Autor: admin o piątek 2. czerwca 2017

DANE TECHNICZNE

Wysokość: 1628 metrów n.p.m.

Przewyższenie: 926 metrów

Długość: 10,1 kilometra

Średnie nachylenie: 9,2 %

Maksymalne nachylenie: 12,5 %

PROFIL

SCENA

Początek w Samoens, mającym niespełna 2,5 tysiąca mieszkańców. Miasteczko położone jest na terenie Vallée du Giffre, 12 kilometrów na wschód od Taninges, które z kolei leży na drodze D902 łączącej Cluses z Morzine na północnym odcinku słynnej Route des Grandes Alpes. Do Samoens dojechać można na dwa sposoby. Szlak północny to droga D907 biegnąca wzdłuż prawego brzegu Giffre, zaś południowy to szosa D4 poprowadzona po lewej stronie owej rzeki. W kolarskim światku Samoens znane jest jako punkt startu do stromej wspinaczki pod Col de Joux-Plane (1691 m. n.p.m.), przełęczy występującej na górskich etapach Tour de France w roli ostatniej przeszkody przed finiszem we wspomnianym już Morzine. Biorąc pod uwagę, że w latach 1978-2016 Joux-Plane dwanaście razy znalazła się na trasie „Wielkiej Pętli” przyjąć można, iż tyle samo razy kolorowy peleton przemknął przez uliczki Samoens. Tym niemniej jak dotąd miejscowość ta nie dostąpiła zaszczytu goszczenia TdF w roli gospodarza startu lub mety etapu.

Stację narciarską Plateau des Saix wybudowano na południe od miasta. Prowadzi do niej 10-kilometrowy podjazd po drodze D254. Jak dotąd pozostaje on nieznany największemu z kolarskich wyścigów. A szkoda, bo niewątpliwie dorównuje trudnościami swemu sławnemu sąsiadowi z północnej strony miasteczka. Jest nieznacznie niższy, mniejszy i krótszy od Joux-Plane, ale za to bardziej stromy. Środkowe 6 kilometrów tego wzniesienia ma średnią na poziomie 10,3 %! Jedyną większą wioską na tym trudnym szlaku jest Vercland, mijane pod koniec drugiego kilometra wspinaczki, na wysokości około 830 metrów n.p.m. Szosowy szlak do stacji przecina trasa kolei linowej Grand Massif Express, która w zimowe miesiące łączy Samoens z poznanymi przez nas dzień wcześniej stacjami Flaine i Les Carroz. Jak większość dróg do ośrodków narciarskich podjazd na Plateau de Saix (alias do Samoens 1600) to tzw. cul-de-sac czyli ślepa droga, a zatem na Tour de France czy choćby Criterium du Dauphine lub Tour de l’Avenir wystąpić on może tylko jako finałowe wzniesienie. Rzecz jasna o taki „angaż” znacznie trudniej niż o bycie wykorzystanym w roli  przelotowej premii górskiej.

AKCJA

Tym razem czekał nas nieco dłuższy dojazd do miejsca przeznaczenia. Jakby nie patrzeć po wyjeździe z Cordon trzeba było pokonać samochodem około 40 kilometrów. Trasa do półmetka była nam już znana z czwartku. Po dotarciu do Cluses wjechaliśmy na drogę D902 i podjechaliśmy do Chatillon-sur-Cluses. Następnie zamiast zjeżdżać do Taninges skręciliśmy na wschód nieco szybciej, bo wybierając drogę D4. Tym samym wjechaliśmy do Samoens od południa mostem nad rzeką Le Giffre. Okazało się to dobrym pomysłem, gdyż już po chwili wpadliśmy na duży i pusty parking przed dolną stacją kolejki Grand Massif Express. W tym miejscu ostatecznie ustaliśmy nasz grafik na drugi dzień zwiedzania Górnej Sabaudii. Ja z Darkiem miałem najpierw wjechać na pobliskie Plateau des Saix, zaś po zjeździe wskoczyć do samochodu i podjechać do Taninges. Stamtąd na drugie danie mieliśmy w planach kombinowany podjazd pod Les Gets-Mont Chery, o którym będzie okazja wspomnieć w kolejnym wpisie. Najbardziej znane wzniesienia tego rejonu czyli Joux-Plane i Avoriaz nas nie interesowały, bowiem każde z nich zdobyliśmy dwukrotnie tj. w latach 2009 i 2013. Co innego Tomek, który pierwszy raz w życiu był w tych stronach, a poza tym musiał zważać na swe lewe kolano. Zaproponowałem mu zrobienie innej (dłuższej) trasy, lecz z pominięciem stromizn czyhających na Plateau des Saix, Mont Chery czy choćby Joux-Plane. Nasz młodszy kolega miał na rozgrzewkę płaski odcinek do Taninges i łagodny podjazd do Les Gets. Następnie trudniejszą wspinaczkę z Morzine do Avoriaz i na koniec powrót przez Montriond i Les Gets na zbiórkę w Taninges.

Około 11:40 rozjechaliśmy się w dwie strony świata. Tomek ruszył na zachód, zaś my dwaj na południe. Pogoda dopisywała. Licznik pokazał mi temperaturę 27 stopni. Początek podjazdu mieliśmy niemal pod nosem. Wystarczyło przejechać na południowy brzeg wspomnianej rzeki i już po chwili zjechać z płaskiej drogi D4 w lewo na górską szosę D254. Pierwsze dwa kilometry prowadzące po Route de Vercland były całkiem przyjemne, bo ze średnim nachyleniem niespełna 7 %. Ruszyłem dość mocno, więc wcześnie się rozstaliśmy. Podjazd wkrótce ujawnił swe prawdziwe oblicze. Niemal dokładnie z końcem drugiego kilometra, na wysokości kościółka z drewnianą wieżą trzeba było skręcić w prawo wjeżdżając na Route de Bene. Tu nachylenie z miejsca stało się dwucyfrowe. Przesadą byłoby stwierdzić, iż napotkałem jakieś ekstremalne stromizny. Ta góra jest po prostu konsekwentnie męczliwa. Począwszy od trzeciego kilometra niemal cały czas trzyma na poziomie od 8 do 12 %. Nie ma gdzie złapać głębszego oddechu. Poważna wspinaczka skończyła się po minięciu dwóch dużych hoteli po prawej stronie drogi. Ostatnie 300 metrów łagodnie doprowadzały już tylko do finału na dużym parkingu. Według stravy segment z Vercland do Plateau des Saix o długości 8,4 kilometra pokonałem w 46:03, z VAM na poziomie 1082 m/h. Darek na tym odcinku wykręcił czas 52:12. Warto jeszcze wspomnieć, iż na początku dziesiątego kilometra natknęliśmy się na prace związane z budową kolejnego ośrodka przez konsorcjum turystyczne Club Med. Kto wie, może ta spółka wyłoży kiedyś kasę potrzebną na zaproszenie Tour de France do stacji Samoens 1600. Jej prezesem jest wszak osoba z szerokimi koneksjami. To znaczy Henri Giscard d’Estaing, syn Prezydenta Republiki Francuskiej z lat 1974-81.

GÓRSKIE ŚCIEŻKI

www.strava.com/activities/1017834771

http://veloviewer.com/activities/1017834771

ZDJĘCIA

20170602_050

FILMY

20170602_124605

20170602_131140

20170602_132457