banner daniela marszałka

Le Mole

Autor: admin o sobota 3. czerwca 2017

DANE TECHNICZNE

Wysokość: 1340 metrów n.p.m.

Przewyższenie: 865 metrów

Długość: 10,2 kilometrów

Średnie nachylenie: 8,5 %

Maksymalne nachylenie: 13,7 %

PROFIL

SCENA

Początek w Marignier (Górna Sabaudia). To miasteczko położone w dolnym biegu rzeki Le Giffre liczy sobie niespełna 6,5 tysiąca mieszkańców. Jak już napisałem Plateau de Solaison było punktem obowiązkowym tej wyprawy po górskich drogach departamentu Haute Savoie. Niemniej układając program całej naszej wycieczki musiałem jeszcze znaleźć w pobliżu Thuet drugi podjazd wart zaliczenia w ramach jej trzeciego etapu. Oczywiście musiało to być wzniesienie na miarę naszych sportowych ambicji. To znaczy o wymiarach godnych premii górskiej pierwszej kategorii. Długo i daleko nie szukałem. Znalazłem odpowiednie wyzwanie ledwie 8 kilometrów od podnóża pierwszej sobotniej góry.

Po północnej stronie rzeki Arve nad całą okolicą góruje wysoki na 1863 metry n.p.m. szczyt o nazwie Le Mole. Owa wysokość bezwzględna w Alpach nikogo nie szokuje, lecz wybitność (czyli deniwelacja względna) na poziomie 1254 metrów świadczy o tym, że owa góra w masywie Chablais mocno wyróżnia się na tle swego otoczenia. Trudno było jej nie dostrzec jadąc przez Vallee de l’Arve. Niemniej nie badaliśmy tego terenu „na żywca”. Namierzyłem tą górę zawczasu dzięki nieocenionej bazie „archivio salite”. Dla nas kluczowy był fakt, iż sporą część wspomnianego przewyższenia można pokonać na rowerze szosowym. Asfaltowa droga stromo pnąc się po wschodnim zboczu Le Mole dociera bowiem na wysokość 1340 metrów. Podjazd jest nieco krótszy od Plateau de Solaison, acz pod względem nachylenia w niczym nie ustępuje słynniejszemu sąsiadowi.

AKCJA

Z Thuet do Marignier dotarliśmy drogami D1205 i D26. W tej drugiej miejscowości po chwilowym błądzeniu znaleźliśmy się u podnóża Le Mole. Swoją drogą gdyby nazwa tej góry miała angielski rodowód można by ją przezwać „Kopiec Kreta”. Początek tego 10-kilometrowego podjazdu znajduje się na prawym brzegu rzeki Le Giffre, na styku Avenue de la Mairie i Route du Coteau. Ta druga droga szerzej znana jako D306 prowadziła nas przez pierwsze 2100 metrów wspinaczki. Postój znaleźliśmy w pobliskiej osiedlowej uliczce, zaś na straży naszego dobytku zostawiliśmy Tomka. „Bury” na początku wyprawy wolał ostrożnie dawkować sobie górskie atrakcje, co by nie przeciążyć kontuzjowanego kolana. Po długim etapie piątkowym i stromym Solaison na powitanie soboty chciał teraz odpocząć. Tym samym podobnie jak pod Romme-sur-Cluses ruszyliśmy we dwóch. Wystartowaliśmy blisko kwadrans po 14-tej, przy temperaturze 34 stopni Celsjusza. Pierwsze trzy-cztery kilometry nie były przesadnie wymagające, co stwarzało okazję do dobrej rozgrzewki. Korzystając z umiarkowanego nachylenia rozpocząłem jazdę szybciej od Darka i jak wynika ze stravy już po dwóch kilometrach dzieliły nas niemal 2 minuty. Na czwartym z ogółem dziewiętnastu wiraży trzeba było się pożegnać wspomnianą szosę D306 i wybrać odchodzącą w lewo Rue d’Ossat.

Pod koniec trzeciego kilometra tj. na zakręcie szóstym należało z kolei przeskoczyć na drogę Route du Mole czyli D406. Po chwili na wysokości około 670 metrów n.p.m. pojawił się znak informujący o tym jak wąska będzie ta górska ścieżka, a także podniesiony szlaban świadczący o tym, iż zimą ta wspinaczka może się skończyć przedwcześnie. Odtąd też z krótkimi wyjątkami droga na szczyt wiodła przez las. Po przejechaniu 4400 metrów stromizna po raz pierwszy przekroczyła 10 %. Pół kilometra dalej zaczął się najtrudniejszy fragment tego wzniesienia. Pomiędzy 4,9 a 6,1 kilometra od startu nachylenie kilkakrotnie szybowało ponad pułap 12 czy 13 % Ten trudny odcinek skończył się tuż przed chatą Chez Clovis. Tym niemniej na ostatnich czterech kilometrach wciąż nie brakowało dwucyfrowych wskazań altimetra. Na 600 metrów przed finałem widać już było w oddali zielony wierzchołek Le Mole. Meta wspinaczki znajdowała się na niewielkim, acz dość gwarnym tego dnia placyku pośród górskiej łąki. Na ostatniej prostej powitał nas sznur samochodów, zaś wokół rozstawionego na placu namiotu kręcili się różni wędrowcy. Niektórzy ruszali stąd wyżej uzbrojeni w sportowe łuki. Według stravy końcowe 7,8 kilometra przejechałem w czasie 42:39 (avs. 11,1 km/h i VAM 1041 m/h). Dario na razie jeszcze nie wzniósł się na swój optymalny poziom. Na wspomnianym odcinku wykręcił czas 47:57.

GÓRSKIE ŚCIEŻKI

www.strava.com/activities/1019218082

http://veloviewer.com/activities/1019218082

ZDJĘCIA

20170603_110

FILMY

20170603_151941

20170603_153006