banner daniela marszałka

Col de Borderes + Lac d’Estaing

Autor: admin o wtorek 5. czerwca 2018

DANE TECHNICZNE

Wysokość: 1156 metrów n.p.m.

Przewyższenie: 726 metrów

Długość: 14,5 kilometra

Średnie nachylenie: 5,0 %

Maksymalne nachylenie: 13,3 %

PROFIL

SCENA i AKCJA

Po powrocie z Col d’Aubisque popołudnie było jeszcze młode. Dlatego wciąż była szansa zadośćuczynić ukształtowanej latami tradycji i zaliczyć dwie solidne góry między świtem a zmierzchem. Przesadą byłoby stwierdzić, że w kolejnych godzinach pogoda uległa znaczącej poprawie. Zachmurzenie wciąż było całkowite. Jedynie intensywność opadów podlegała wahaniom. Darek założył nową tylną przerzutkę, jako tako ustawił ją pomimo skrzywionego haku i tuż przed szesnastą podjął śmiałą decyzję zaliczenia Aubisque wbrew nieprzychylnej aurze. Skoro Dario w tych warunkach porwał się na długi i wysoki podjazd to nam nie wypadało siedzieć w domu. Uznałem, że możemy pojechać przynajmniej na stosunkowo niską Col des Borderes i przy okazji zobaczyć też położone na podobnej wysokości Lac d’Estaing. Zarówno przełęcz jak i górskie jezioro leżą na wysokości około 1160 metrów n.p.m. Dlatego nawet przy kiepskiej pogodzie wycieczka ku tym celom była relatywnie bezpieczna. Co najwyżej można było tylko po raz kolejny zmoknąć. Do „mokrej roboty” namówiłem Krzyśka i Rafała. Piotr musiał się zająć leczeniem swej rany oparzeniowej. Wyruszyliśmy kilka minut przed siedemnastą, w tym samym kierunku co z rana. Mieszkaliśmy ledwie 300 metrów od ronda, przy którym zaczyna się wschodnia wspinaczka na Col d’Aubisque. Col de Borderes mieliśmy zdobyć tym samym szlakiem co przeszło siedem tygodni później zawodowcy na 19 etapie tegorocznego Tour de France. To zaś oznaczało, iż po znajomych nam już drogach D101 i D918 przejedziemy najpierw początkowe 600 metrów do rynku w centrum Argeles-Gazost i następne trzy kilometry do wioski Arras-en-Lavedan. Pokonaliśmy ten cały odcinek o kilkadziesiąt sekund szybciej niż przed południem. Ja pierwsze 3,7 kilometra przejechałem w 16:21 (avs. 13,7 km/h i VAM 921 m/h), zaś Rafał wykręcił tu czas 16:44.

Dojechawszy do Arras-en-Lavedan musieliśmy zjechać z drogi D918 w lewo na szosę D103. Tu czekał nas zjazd o długości 1,4 kilometra, prowadzący początkowo po wąskich uliczkach wspomnianej wioski. Na tym odcinku straciliśmy 70 metrów ze zdobytej wcześniej wysokości. Ponieważ znowu się rozpadało odpuściłem kolegów na owym zjeździe. Następnie szybko do nich dojechałem w połowie szóstego kilometra, gdy szosa znów zaczęła się wznosić. Po sześciu kilometrach przejechaliśmy nad górskim potokiem Le Gave d’Azun. Na początku ósmego kilometra zacząłem odjeżdżać swym kompanom. Południowo-wschodni podjazd pod Borderes jest dość nierówny. Średnie nachylenie tego wzniesienia nie rzuca na kolana, ale są strome niespodzianki. Pierwszą z nich napotkałem pod koniec ósmego kilometra, gdzie chwilowa stromizna przekroczyła 13%. Jednak na kolejnych czterech kilometrach nachylenie oscylowało na poziomie 5-6%, zaś niekiedy spadało do 3%. Tym samym na dojeździe do wioski Estaing momentami mogłem przekroczyć magiczną na podjazdach prędkość 20 km/h. Dojechawszy do centrum tej miejscowości trzeba było jednak skręcić w prawo i wjechać na prowadzącą ku przełęczy drogę D603. Od owego zakrętu do Borderes brakowało nam jeszcze 2,6 kilometra, z czego półtora na wysokim poziomie od 8 do 12%. Ostatni kilometr był już znacznie łatwiejszy. Na przełęcz dotarłem w około 56 minut. Według stravy odcinek 7,64 kilometra między wspomnianym potokiem a końcówką stromego odcinka tuż przed przełęczą przejechałem w 30:37 (avs. 15,0 km/h z VAM 945 m/h). Rafa uzyskał tu czas 35:22, więc wnioskuję że na swych kolegów czekałem niespełna 5 minut.

Tour de France w 2018 roku dopiero po raz pierwszy wjechał na Col des Borderes własnie od tej właśnie strony. Nasza wtorkowa przełęcz była pierwszym z trzech stopni podczas robionego na raty podjazdu na Aubisque. Na czele była tu jeszcze dość liczna ucieczka z Romainem Bardet, Mikelem Landą, Ilnurem Zakarinem i naszym Rafałem Majką. Niemniej grupa faworytów za sprawą Roberta Gesinka pracującego na rzecz Primoza Roglicia zaczęła szybko odrabiać straty. Na premii górskiej pierwszy zameldował się zaś Estończyk Tanel Kangert. Jakieś trzy dekady przed nim jako pierwsi na Borderes meldowali się Holender Teun Van Vliet i Bask z Nawarry Miguel Indurain. Niemniej etapy TdF z lat 1987 i 1989 kończyły się w stacjach Luz-Ardiden oraz Cauterets-Cambasque, co oznacza iż pod Borderes wspinano się wówczas znacznie krócej, bo od przeciwnej strony z wioski Arrens tuż po zjazdach z Aubisque i Soulor. Nasz podjazd w ostatnich latach przetestowano jedynie na czwartym etapie Route du Sud 2016. Odcinek ten prowadził z Saint-Gaudens przez Tourmalet i Borderes ku mecie na Col du Couraduque. Wygrał go utalentowany Hiszpan Marc Soler z drużyny Movistar. Nam nie w głowach było oglądanie łatwiejszej strony Borderes. Zgodnie z planem zawróciliśmy do Estaing by stamtąd dojechać do wspomnianego już jeziora. Przejechaliśmy zatem jeszcze 5,5 kilometra do kresu szosy na zachodnim skraju Lac d’Estaing. Jeziorka o skromnej powierzchni 8,6 hektara. Dodaliśmy sobie około 180 metrów przewyższenia. Niemniej myli się ten, kto uzna iż były to łagodne kilometry o stałym nachyleniu 3-4%. Nachylenie było nieregularne. Nie brakowało ścianek sięgających 9%. Oczywiście trafiały się i łatwiejsze odcinki, w tym zupełnie płaskie finałowe 1300 metrów wzdłuż brzegów jeziora.

Dotarliśmy tam już po godzinie 18:30. Mimo to było nieco cieplej niż w samo południe na Aubisque. Licznik pokazał mi 12 stopni. Do bazy wróciliśmy już najkrótszą drogą. Tym samym choć nasz dojazd do Lac d’Estaing liczył 22,6 kilometra, to powrót liczył sobie już tylko 17,7. Pogoda do końca nas nie oszczędzała. Na zjeździe znów złapał nas deszcz. Poza tym nie cały czas mieliśmy z górki. Na dojeździe do Arras-en-Lavedan trzeba się było uporać się z krótkim podjazdem, którego maksymalne nachylenie sięgało 10%. Do bazy zjechałem jako ostatni z naszej trójki około godziny 19:40. W naszym apartamencie wciąż brakowało Darka. Zameldował się blisko godzinę później. Czemu wjazd na Aubisque i droga powrotna do Argeles-Gazost zabrały naszemu koledze aż 4 godziny i 40 minut? Wyjaśnienie okazało się wielce oryginalne. W każdym razie tego jeszcze na organizowanych przez mnie wyprawach nie grano. Dario przyznał, że po kilku kilometrach wspinaczki na wysokości wspominanego już po wielokroć Arras-en-Lavedan dopadł go intensywny deszcz. Postanowił zatem przeczekać gorsze chwile na przystanku autobusowym. Gdy tak sobie siedział, znużony opadami zasnął i w krainie Morfeusza spędził dobrą godzinę. Po przebudzeniu ruszył w dalszą drogę. Segment pod Solour pokonał całkiem żwawo w 34:50. Finał pod Aubisque już spokojniej uzyskując na nim czas 28:11. Ostatecznie na przełęcz dotarł tuż przed godziną 19:30, co w pełni tłumaczyło późny zjazd do naszej bazy.

GÓRSKIE ŚCIEŻKI

https://www.strava.com/activities/1619389430

https://veloviewer.com/athletes/2650396/activities/1619389430

ZDJĘCIA

20180605_012

FILMY

VID_20180605_02

VID_20180605_03