banner daniela marszałka

Alpe Camasca

Autor: admin o niedziela 5. września 2021

DANE TECHNICZNE

Miejsce startu: Omegna (via Comoli)

Wysokość: 1211 metrów n.p.m.

Przewyższenie: 916 metrów

Długość: 11,8 kilometra

Średnie nachylenie: 7,8 %

Maksymalne nachylenie: 15 %

PROFIL

SCENA i AKCJA

Dwie ostatnie góry tej wyprawy mogliśmy zaatakować z „własnego podwórka”. To znaczy z ulic miejscowości, w której pomieszkiwaliśmy już od tygodnia. Omegna ma przeszło 14.300 mieszkańców i jest trzecią pod względem liczby mieszkańców miejscowością prowincji Verbano-Cusio-Ossola. Większe od niej są tylko Verbania i Domodossola. „Nieformalna” stolica rejonu Cusio leży na północnym krańcu urokliwego Lago d’Orta. Prawa miejskie uzyskała dopiero w roku 1939. Z grubsza dekadę po tym jak w latach 1927-28 wchłonęła sąsiednie wsie: Agrano, Cireggio i Crusinallo. Peleton Giro d’Italia w minionym roku przejeżdżał ulicami Omegni. Kolarze zaczynali tu podjazd na Passo della Colma podczas etapu dziewiętnastego do stacji Alpe di Mera. W obecnym stuleciu wyścig Dookoła Włoch podobną „przelotną” wizytę złożył temu miastu także w latach 2003 i 2011. To znaczy na etapach do Cascata del Toce oraz Macugnagi. W poważniejszej, acz w sumie drugoplanowej roli Omegna wystąpiła na Giro tylko w sezonie 1975. W mieście tym zaczął się etap 17a owej edycji, który prowadził do lombardzkiego miasteczka Pontoglio (prov. Brescia). Ten płaski odcinek wygrał znakomity belgijski sprinter Patrick Sercu. Można powiedzieć, że nasza Omegna „załapała” się wówczas na organizację etapowego startu, albowiem odcinek 16 tej imprezy zakończył się w pobliskiej „turystycznej perełce” Orta San Giulio. Panowie zatem nigdy nie ścigali się tu o prestiżowe zwycięstwo etapowe. Co innego panie. Wokół Omegni wytyczono bowiem trasę piątego etapu Giro Rosa z roku 2018. Skuteczną ucieczką na tym 118-kilometrowym odcinku popisały się trzy zawodniczki: dwie Amerykanki oraz Włoszka. Kolarki zza Atlantyku, choć jadące w różnych ekipach, nie dały szans reprezentantce gospodarzy. Triumfowała Ruth Winder o sekundę przed Tyler Wiles i Alice Marią Arzuffi. Peleton finiszował ze stratą 1:17. Dużą grupę przyprowadziła słynna Holenderka Marianne Vos, która w latach 2007-2021 wygrała w sumie 30 etapów Giro Donne vel Rosa.

Naszą przedostatnią wspinaczkę zacząć mieliśmy na ulicach Omegni. Natomiast jej metą miała być leżąca na południowy-zachód od szczytu Monte Mazzoccone (1424 m. n.p.m.) polana Alpe Camasca. Kolejne w tych dniach „alpeggio”. To znaczy górskie pastwisko od XV wieku wykorzystywane przez mieszkańców pobliskiej wsi Quarna. Ta ostatnia miejscowość, a ściślej Quarna Sotto też leżała na naszym górskim szlaku. Quarna to wieś mająca nieco ponad 350 mieszkańców. Reklamuje się jako „Paese per la Musica”, jako że od I połowy XIX wieku słynie z produkcji dętych instrumentów muzycznych. Swoją siedzibę ma w niej firma „Rampone & Cazzani” specjalizująca się w produkcji saksofonów. Z kolei leżąca nieco na uboczu Quarna Sopra (czyli Górna) pochwalić się może tarasem widokowym, z którego roztacza się zjawiskowy widok na Lago d’Orta, Omegnę oraz górę Mottarone piętrzącą się na wschód od jeziora. Czekał nas podjazd niedługi, lecz bez cienia wątpliwości wymagający. Mieliśmy do „przerobienia” przeszło 920 metrów przewyższenia na dystansie niespełna 12 kilometrach. W dużym skrócie: lekki wstęp i ciężkie 10 kilometrów. Na podstawie nieco uogólnionych danych z „massimoperlabici” można na tym wzniesieniu wyróżnić cztery segmenty. Pierwszy 2-kilometrowy o przeciętnym nachyleniu tylko 3,6% na dojeździe do Cireggio (367 m. n.p.m.). Potem solidne i regularne 5,4 kilometra o średniej stromiźnie 8,1% na odcinku do Quarna Sotto (802 m. n.p.m.). Następnie nieco trudniejszy kawałek o zmiennym nachyleniu, a przy tym niepozbawiony kilkunasto-procentowych stromizn. W sumie 2,9 kilometra z przeciętną 8,5%. Na sam koniec zaś półtora kilometra o średniej 11,2%, z tego czym sama końcówka o długości 400 metrów z wartością 12,5%. Po drodze 26 alpejskich zakrętów czyli „tornanti”. Najpierw 11 na dwukilometrowym odcinku za Cireggio. Kolejnych 10 na dwóch kilometrach przed Quarna Sotto. Natomiast 5 ostatnich na finałowym sektorze o długości 1500 metrów. Asfalt na górnym segmencie naszej trasy tj. od Quarny do Alpe Camasca został wylany w roku 1970.

Jak już wspomniałem do tej góry nie przystąpiliśmy z marszu, lecz po dwugodzinnym odpoczynku w naszym apartamencie. Najpierw lekki obiad, potem leżakowanie. Jednym słowem zbawcza dla ciała „akcja-regeneracja”. Niespełna kwadrans po czwartej wypadliśmy na ulice Omegni. Było ciepło, acz nieprzesadnie upalnie. Na starcie przy via Novara mieliśmy 27 stopni, zaś na trzecim kilometrze nawet 30. Najpierw objechaliśmy północny kraniec jeziora, aby wjechać na ciągnącą się wzdłuż jego zachodniego brzegu via L. Comoli. Po 900 metrach od domu szosa zaczęła się delikatnie wznosić. Przez pierwszy kilometr nachylenie utrzymywało się na poziomie od 2 do 4%. Po tym łagodnym odcinku dotarliśmy do ronda przed salonem samochodowym Autocalvi. Byliśmy tu już w minioną, środę gdy samochodem zdążaliśmy ku podjazdom z Valsesia. Wtedy jadąc szlakiem Giro 2021 wybraliśmy tu trzeci zjazd. Tym razem trzeba było wskoczyć na pierwszą uliczkę w prawo prowadzącą do Cireggio. W połowie trzeciego kilometra naszej „wycieczki” wjechaliśmy na szosę SP51 i niebawem minęliśmy pomnik poświęcony pamięci kapitana Filippo Beltramiego. Architekta, który pod koniec II Wojny Światowej dowodził lokalnym oddziałem partyzanckim. Na wylocie z Cireggio nachylenie wzmogło się w okolicy pierwszego wirażu. Po nim zaczęliśmy blisko 3-kilometrowy odcinek wiodący niemal prosto na południowy-zachód. Przerywany pięciokrotnie za sprawą par wiraży pt. „najpierw w prawo, potem w lewo”. Odtąd aż po Quarna Sotto nachylenie było solidne, a przy tym bardzo regularne. Dość powiedzieć, że według mojego książkowego przewodnika na jedenastu kolejnych 500-metrowych odcinkach średnia stromizna utrzymywała się na poziomie od 7 do 8,4%. Jednym zdaniem było tu dość trudno, ale równo. Maksymalne chwilowe nachylenie miało sięgać 10%. Jakiś kilometr przejechaliśmy razem, po czym Adrian odpalił z pełną mocą. Okazało się, że nie tylko jego Honda, lecz również aluminiowy Cannondale caad 10 posiada „szósty bieg”.

Naprawdę wydawało mi się, że jadę mocno. Taki regularny odcinek jak najbardziej mi pasował. Do tego byłem wypoczęty po wizycie na stancji. Tymczasem Adek błyskawicznie mi odjechał. Na przeszło 6-kilometrowym segmencie od ronda przy autosalonie do Quarna Sotto nadrobił nade mną 4:05. Sprawdziłem na bazie prawdziwego przewyższenia (do tego rodzaju danych ze stravy trzeba podchodzić z nieufnością) jak szybko wspinaliśmy się na tym odcinku. Wyszło mi, że ja zyskiwałem wysokość w tempie 1051 m/h. Tymczasem Adi „frunął” z VAM na poziomie aż 1219 m/h! Szacun, równie szybko co ja za najlepszych lat. W połowie ósmego kilometra od domu wjechałem do Quarny, zaś 600 metrów dalej skręciłem ostro w lewo zostawiając za plecami drogę do Quarna Sopra. Po kolejnych 400 metrach w łatwiejszym terenie przejechałem przez niewielki plac i wpadłem na pierwszą ściankę. Na najbliższym rozjeździe trzeba było wybrać prowadzącą do osady Cregno via Camasca. Odtąd już niemal do końca droga wiodła przez las. Jeśli wierzyć źródłom pisanym najpierw biegła w cieniu kasztanów i dębów, zaś wyżej pośród modrzewi. W połowie jedenastego kilometra minąłem dróżkę do osady Alpe Costaccia. Tu zaczął się finałowy sektor o długości półtora kilometra. Łatwo nie było, ale jakoś się wybroniłem na tej stromiźnie. Natomiast mój telefon „poległ” kilkaset metrów przed finałem. Na wysokości Capella Alpina minąłem odpoczywającego już Adriana, który krzyknął że jestem blisko finału. Faktycznie asfalt kończy się 120 metrów za ową kaplicą. Dalsze dróżki są już jedynie kamienistymi duktami. Podjazd skończyłem w czasie poniżej 57 minut od wyjechania z domu. Według stravy przeszło 10-kilometrowy segment od ronda przed Cireggio Adrian przejechał w czasie 43:27, zaś ja w 51:32. Po mojemu miał on długość 10,6 kilometra i przewyższenie 888 metrów. To dałoby mojemu koledze avs. 14,6 km/h i VAM 1226 m/h. Natomiast mi wartości 12,3 km/h i VAM 1034 m/h. Adek na ostatnich 4 kilometrach z hakiem cisnął VAM 1241 m/h! Ze mnie odrobinę zeszło powietrze, bo miałem tu przyzwoite, acz dalekie od rewelacji 1023 m/h.

GÓRSKIE ŚCIEŻKI

https://www.strava.com/activities/5911107185

https://veloviewer.com/athletes/2650396/activities/5911107185

ALPE CAMASCA by Adriano

https://www.strava.com/activities/5911173857

ZDJĘCIA

Alpe Camasca_02

FILM