Campello Monti
Autor: admin o poniedziałek 6. września 2021
DANE TECHNICZNE
Miejsce startu: Omegna (via De Angeli)
Wysokość: 1295 metrów n.p.m.
Przewyższenie: 989 metrów
Długość: 19,2 kilometra
Średnie nachylenie: 5,2 %
Maksymalne nachylenie: 15 %
PROFIL
SCENA i AKCJA
Każda przygoda kiedyś się kończy, więc i nam przyszło powiedzieć „Arrivederci Italia”. Na „do widzenia” górka była tylko jedna, a przy tym do wyhaczenia prosto z bazy. Ostatnią premią górską naszego Giro-2021 była Campello Monti. Górska osada na krańcu doliny Strona, przez swych pierwotnych mieszkańców nazwana Kampel. To zaś zdradza, że byli nimi Walserowie. Górale wywodzący się z germańskiego plemienia Alemanów. W XIII wieku opuścili oni swą małą ojczyznę w dolinie Goms u źródeł Rodanu i rozpierzchli się po Alpach. Przede wszystkim zasiedlili zaś niektóre aostańskie i piemonckie doliny po południowej stronie masywu Monte Rosa, tym okolice Valsesia. Grupa rodem z Rimelli (Alta Val Mastallone) dała początek osadzie znanej dziś jako Campello Monti. Odkryli oni zalety łąk po drugiej stronie najbliższych sobie gór. To znaczy ziemie na terenie Valle Strona. W XIV wieku postanowili się tu osiedlić. Niemniej przez całe dwa stulecia mieli pewien ważki problem. Chcąc pochować swych bliskich na „uświęconej ziemi” musieli transportować ich ciała do starej doliny Mastallone przez przełęcz Bocchetta di Campello (1924 m. n.p.m.). Własnego cmentarza doczekali się w 1551, zaś kościoła czyli Chiesa di San Giovanni Battista dopiero w 1759 roku. Od roku 1816 Campello Monti było nawet samodzielną „komuną”, po czym w 1928 zostało włączone nowo utworzonej gminy Valstrona. Od połowy XIX wieku przez całe stulecie poza pasterstwem zajmowano się tu również wydobyciem niklu. Dziś dawne Kampel nie ma żadnych stałych mieszkańców. Zimą droga powyżej Forno (888 m. n.p.m.) jest nieprzejezdna. Osada ożywa dopiero w cieplejsze miesiące. Wpadają tu potomkowie dawnych mieszkańców jak i przede wszystkim turyści. Ponoć na halach nadal odbywa się letni wypas. Niemniej magnesem dla gości są piesze szlaki biegnące przez Parco Naturale Alta Val Sesia e dell’Alta Val Strona. Największą atrakcją jest podejście na szczyt Cima di Capezzone (2421 m. n.p.m.) oraz ku leżącemu na wysokości 2100 metrów jeziorku o tej samej nazwie.
Cała nasza wspinaczka miała wieść przez Valle Strona, a przy tym szosami aż pięciu gmin. Powyżej dużej Omegni były to kolejno: Germagno, Loreglia, Massiola i przede wszystkim Valstrona. Tradycyjną działalnością mieszkańców owej doliny była zawsze obróbka drewna. Dlatego niegdyś zyskała sobie ona przydomek „Val di cazzuji”, co w miejscowym dialekcie oznacza „Dolina łyżek”. Wyrób wszelakich łyżek i chochli był bowiem specjalnością miejscowych rzemieślników. Współcześnie miejscowi przerzucili się na produkcję figurek Pinokia, czego dowodem był wystrój jednego z zakładów pracy na tym szlaku. Przed nami był podjazd relatywnie długi, lecz nieszczególnie trudny. Mieliśmy do pokonania z grubsza 1000 metrów przewyższenia na dystansie około 19 kilometrów czyli przy niewygórowanym przeciętnym nachyleniu nieco ponad 5%. Niemniej było to wzniesienie – w mojej prywatnej terminologii – typu „skorpion” czyli pozornie niegroźne, lecz wyposażone w jadowitą końcówkę. Uogólniając wszelkie szczegółowe dane na temat owej góry podane na kartach przewodnika spod znaku „Passi e Valli in Bicicletta” mieliśmy tu najpierw 13,5 kilometra o przeciętnym nachyleniu tylko 3,8%. Po czym powyżej osady Otra (814 m. n.p.m.) zupełnie inne 6 kilometrów o średniej 8,2%. W sumie zaś im dalej, tym trudniej. Na ostatnich 2 kilometrach czyli po minięciu Piana di Forno stromizna wynosiła już 8,9%. Natomiast w samej końcówce wiodącej wąską dróżką przez gęsty las należało się zmierzyć z odcinkiem 500 metrów o wartości aż 13,4%. W książce profil tego wzniesienia podzielono na 39 półkilometrowych odcinków. Przed Otrą tylko 7 z 27 tego typu kawałków miało średnie nachylenie powyżej 5%. Natomiast powyżej tej osady wszystkie 12. Przy tym „najłagodniejszy” sektor liczył sobie 5,8%, zaś 10 z nich miało stromiznę na poziomie co najmniej 7%. Nasz drugi wspólny Wielki Tour wypadało zakończyć „etapem przyjaźni”. Podjazd w typie Campello Monti ze względu na umiarkowane nachylenie idealnie pasował do odegrania tej roli.
W trasę ruszyliśmy o wpół do dziesiątej. Zaraz po starcie musieliśmy pojechać na północ, a nie jak w niedzielę na zachód. Po minięciu centrum miasta wpadliśmy na via De Angeli wiodącą w kierunku Crusinallo. Niemniej po przejechaniu mostu nad potokiem Strona zamiast w prawo do owej dzielnicy musieliśmy odbić w lewo, by dokładnie po przejechaniu 1,3 kilometra od naszej bazy zacząć podjazd. Wjechaliśmy na Via Vallestrona czy jak reklamowała to inna tablica na owym rozdrożu „Le Vie del Legno”. Przez pierwsze kilkaset metrów droga wiodła na południe, po czym skręciła na północny-zachód. Pierwszy kilometr na drodze SP52 całkiem solidny, bo ze średnim nachyleniem 6,3%. Drugi już łatwiejszy o przeciętnej 4,3%. Dokładnie po dwóch kilometrach dojechaliśmy do osady Canova del Vescovo (412 m. n.p.m.), skąd w prawo skręca stroma szosa wiodącą do Alpe Quaggione (1156 m. n.p.m.). My jednak musieliśmy jechać prosto. Przez kolejne półtora kilometra było zupełnie płasko. Potem od połowy czwartego do końca piątego kilometra trafiło się parę odcinków o umiarkowanym nachyleniu. W połowie piątego kilometra droga skręciła wyraźniej na zachód i niebawem minęliśmy Prelo (4,8 km). Na kilometrze szósty, siódmym i ósmym „stromizna” ani na moment nie skoczyła powyżej 5%. Na przełomie siódmego i ósmego kilometra przejechaliśmy przez wioskę Strona di Luzzogno czyli „stołeczny” ośrodek gminy Valstrona o czym świadczył obwieszony trzema flagami budynek lokalnego „sindaco”. W pierwszej połowie dziewiątego kilometra nachylenie było już umiarkowane. Ten odcinek zawiódł nas do Piana di Fornero, gdzie po lewej stronie szosy ostro pracowała stolarnia „pod patronatem” Pinokia. Trzymając się dalej lewego brzegu Strony w połowie dziesiątego kilometra wpadliśmy do Marmo, gdzie na jednym z domów hasały kolejne bajkowe postacie. Pod koniec dziesiątego kilometra mój licznik pierwszy raz zanotował chwilową stromiznę powyżej 8%. W połowie jedenastego szybko minęliśmy osadę Ovasca (683 m. n.p.m.).
W połowie dwunastego kilometra droga skręciła wyraźniej na północ i jednocześnie złagodniała. Za Rosarolo (13 km) na kilkaset metrów przejechaliśmy na prawy brzeg potoku. Tu w połowie czternastego kilometra dotarliśmy do wspomnianej już Otry, za którą nachylenie miało już na stałe przybrać poważniejszych wartości. Na kolejnym kilometrze minęliśmy Preię oraz Forno, znane z kościoła pod wezwaniem świętych Piotra i Pawła oraz Muzeum Sztuki Sakralnej. Na dojeździe do Cerani (15 km) mój telefon jak widać na linkach z górskich ścieżek skończył nagrywanie. Droga wkrótce skręciła na południe i po 17,1 kilometra od początku podjazdu dotarliśmy do Piana di Fornero. W dole po lewej stronie widać było kościół i budynki owej osady. Natomiast po prawej stronie drogi powitała nas dwujęzyczna tablica m.in. z napisem „Kampelj Walser Land – Wol chomne”. Wjechaliśmy na finałowy odcinek czyli via del Sasso. Z początku jechaliśmy dalej na zachód, po czym droga skręciła nieco na północ i nadal brnąc przez las zaserwowała nam doprawdy wysokie procenty. Na tym finałowym odcinku musiałem się już mocno spiąć by nie puścić koła kolegi w samej końcówce. Po wyjeździe z lasu jeszcze chwila stromizny, po czym płaski finał po kostce do samego Campello Monti. Na poboczu stał samochód „Guardia di Finanza”. Pytanie od kogo ściągają tu podatki, skoro nikt na stałe w Kampel nie mieszka? Dojechawszy do końca brukowanego odcinka zeszliśmy z rowerów i przeszliśmy mostkiem do centrum miejscowości. Dostrzegłem tu miejscowy kościół jak i budynek szkoły podstawowej. Kto by zgadł, że zimą nie ma tu żywego ducha! Najdłuższy 19-kilometrowy segment przejechaliśmy w 1h 08:49 (avs. 16,6 km/h z VAM 826 m/h). Nie jechaliśmy wcale jakoś bardzo oszczędnie. Na odcinku 4,76 kilometra powyżej Forno zdobywaliśmy wysokość w tempie 993 m/h, zaś na ostatnich dwóch kilometrach nawet 1061 m/h. Na zjeździe nigdzie nie zatrzymaliśmy się na dłużej. Do bazy wróciliśmy kwadrans po dwunastej. W sumie można było tego dnia zrobić nieco więcej.
Była ku temu dobra okazja. Mogliśmy bowiem przerwać nasz zjazd w Canova del Vescovo, po czym dorzucić sobie wspinaczkę pod Alpe Quaggione. Z tego poziomu byłyby to dodatkowe 744 metry w pionie czyli podjazd o długości 7,7 kilometra i średniej stromiźnie aż 9,7%. Adrian pewnie „połknąłby” taką premię górską w 40 minut, ja raczej w 45. Parę minut spędzilibyśmy na górze plus nieco czasu zgubili na zjeździe. Zakładam, że wówczas wylądowalibyśmy na stancji około wpół do drugiej. Niemniej z ostrożności i dla lepszego wypoczynku przed długą podróżą do ojczystego kraju „przytrzymaliśmy się” oryginalnego planu. Wyjazd z Omegni zaplanowaliśmy sobie na siedemnastą, więc przesadnie dużo czasu na wypoczynek, obiad oraz spakowanie wszystkich waliz, toreb, plecaków i pomniejszych tobołków wcale nie było. Ostatecznie nasze górskie liczniki stanęły na 28 podjazdach. Adrian przez szesnaście dni przejechał 1082 kilometry, zaś w pionie pokonał 32.659 metrów. Nie wszystkie jego góry były moimi wzniesieniami. Mój ogólny dystans i amplituda zapewne były nieco niższe. Niemniej z racji licznych zakłóceń w kontaktach ze stravą nie podejmuje się orzec „jak daleko i wysoko” tym razem zajechałem. Po powrocie do kraju zakupiłem Garmina Edge530 i mam nadzieję, że ten posłuży mi co najmniej przez osiem lat jak jego starszy „kolega”. Alpe Quaggione na dalszą przyszłość wcale nie jest wykluczone. Może uda mi się kiedyś raz jeszcze pojeździć po górskich drogach: Doliny Aosty, Piemontu i Lombardii. Wówczas pozbieram sobie wszystkie nie poznane wcześniej podjazdy na obszarze od Monte Bianco po Lago di Garda. Niemniej w najbliższych sezonach Bella Italia raczej nie będzie stała na pierwszym planie. Najwyższy czas zmierzyć się z najeżoną stromymi podjazdami Karyntią. Chcę się również przypomnieć francuskim Pirenejom. Poza tym nie zapominam o Szwajcarii i przede wszystkim mam na uwadze Hiszpanię. Górska Iberia to grubszy temat do rozpracowania. Najpewniej wymagał będzie zorganizowania trzech lub czterech wypraw. Oby tylko w ramach Unii wróciła „wolność podróży”.
GÓRSKIE ŚCIEŻKI
https://www.strava.com/activities/5914442883
https://veloviewer.com/athletes/2650396/activities/5914442883
CAMPELLO MONTI by Adriano
https://www.strava.com/activities/5914323949
ZDJĘCIA
FILM