banner daniela marszałka

Vallee de Chaviere

Autor: admin o poniedziałek 10. czerwca 2024

DANE TECHNICZNE

Miejsce startu: Bozel

Wysokość: 1757 metrów n.p.m.

Przewyższenie: 902 metry

Długość: 19 kilometrów

Średnie nachylenie: 4,7 %

Maksymalne nachylenie: 10 %

PROFIL

SCENA i AKCJA

Czysto teoretycznie w Brides-les-Bains mogliśmy zostać do wieczora. Gdybyśmy tylko mieli nieograniczone pokłady energii to najpewniej razem ruszylibyśmy jeszcze na Courchevel. Daniel mógłby zaliczyć podjazd znany z Tour de France 1997, 2000 i 2005. Ten na którym wygrywali: Richard Virenque, Marco Pantani i Alejandro Valverde. Ja mając tą premię górską na swoim koncie towarzyszyłbym koledze tylko do wysokości około 1570 metrów n.p.m. Potem odbiłbym na boczną dróżkę prowadząca na Col de la Platta (2406 m. n.p.m.). Według strony „cyclingcols” od rozjazdu miałbym do pokonania jeszcze 10 kilometrów o średniej niemal 8,4%. W tym trzy szutrowe odcinki o łącznej długości dwóch kilometrów oraz stromizny sięgające 15%. W sumie 1820 metrów przewyższenia czyli jeszcze więcej niż na Col de la Loze. Niemniej to była tylko piękna teoria. Uczciwie trzeba powiedzieć, że nie stać nas było na takie „przeboje”. Mój kompan po wjechaniu na Sommet des Lanches stwierdził, iż na ten dzień wystarczy mu górskich przygód. Wolał odpocząć przed dwunastym etapem naszego Tour de Savoie, na którym miał się zmierzyć z legendarną wspinaczką na Col du Galibier via Telegraphe. Ja mimo niemałego zmęczenia chciałem dodać do swego dorobku jeszcze jedno wzniesienie. Tym niemniej pokonanie kolejnej mega-góry i zrobienie jednego dnia 3500 metrów w pionie wydawało się być wyzwaniem ponad moje siły.

Potrzebowałem spokojniejszej górki. Takiej o stosunkowo łagodnym nachyleniu i amplitudzie niespełna tysiąca metrów. Dlatego na późne południe wybrałem sobie wspinaczkę z Bozel do Vallee de Chaviere. Mogłem ją zacząć z ulic Brides-les-Bains, lecz wówczas miałbym do pokonania aż 26,5 kilometra z przewyższeniem ponad 1150 metrów. Pierwsze 7,5 kilometra, w tym jakieś 270 metrów różnicy wzniesień przejechaliśmy zatem samochodem. Zatrzymaliśmy się na wschodnim krańcu Bozel. Na parkingu przy Rue du Lac. Z najbliższego ronda mogłem ruszyć na południowy-wschód drogą D915 ku swej drugiej premii górskiej. W tym czasie Daniel udał się na wypoczynek do pobliskiego parku. Chaviere nie jest jedynym podjazdem jaki można zacząć z ulic tej miejscowości. Gdybym pojechał prosto na wschód drogą D918 przemierzyłbym dolinę Champagny do mety na wysokości 1566 metrów n.p.m. przy schronisku Laisonnay. Ta wspinaczka zaczyna się w centrum Bozel i liczy 14 kilometrów o średniej 5,4%. Zatem jest dość podobna do tej przeze mnie wybranej. Z kolei ruszając z miasteczka na północ mógłbym dotrzeć na poziom 1578 metrów n.p.m. tj. do kresu szosu za osadą La Cour u podnóża Mont Jovet. Ten podjazd to już „inna para kaloszy”, bowiem ma tylko 8,8 kilometra długości, ale o średniej stromiźnie aż 8,1%. Mi jednak najbardziej pasowała najdłuższa z owej trójki wspinaczka ku Pralongan-la-Vanoise z przedłużeniem do kresu szosy w dolinie Chaviere.

Już przed kilkunastu laty, gdy mierzyłem się ze znacznie trudniejszymi podjazdami do Courchevel czy Val Thorens założyłem sobie, iż jeśli tylko będzie kiedyś okazja to postaram poznać wszystkie cztery drogi, które biegną na południe od Moutiers. Po zaliczeniu Meribel w roku 2017 została mi już tylko ta skrajnie wschodnia odnoga Vallee de Bozel. Tuż przed szesnastą ruszyłem na wschód drogą D915. Na początek kilkaset metrów z ledwie umiarkowanym nachyleniem, a po nich cały kilometr nawet lekko zjazdowy. Można powiedzieć, że podjazd zaczął się na dobre dopiero po dwóch kilometrach, gdy minąłem rondo we wiosce Le Villard. Za tą miejscowością droga szła dalej na wschód, ale tym razem po serpentynach. Przejechałem sześć wiraży na dystansie niespełna dwóch kilometrów. Nachylenie było tu solidniejsze utrzymując się na poziomie powyżej 6%. Gdy szlak już wyraźnie odbił na południe stromizna początkowo niewiele się zmieniła. Wyraźnie złagodniała na siódmym kilometrze na dojeździe do Planay. Natomiast na dziewiątym zrobiło się zupełnie płasko. Podjazd odżył gdy przejechałem na lewy brzeg Doron de Pralognan. Przez półtora kilometra trzeba było powalczyć ze stromizną rzędu 7-8,5%, zanim po jedenastu kilometrach znów zrobiło się luźniej. Wkrótce przejechałem krótką galerię, zaś w połowie trzynastego kilometra wpadłem do Pralognan-la-Vanoise. Ta miejscowość też „uczestniczyła” w Zimowych Igrzyskach sprzed ponad trzech dekad. Rozgrywano tu zawody w curlingu, który wtedy był jeszcze dyscypliną pokazową.

Po wschodniej stronie wsi wjechałem na drogę D124, która przez pierwsze kilkaset metrów wznosiła się łagodnie pod postacią Route du Plateau. Gdy miałem już w nogach 13,8 kilometra podjazdu minąłem tablicę oznaczającą wjazd do doliny Chaviere. Odtąd przez kolejne cztery kilometry stromizna utrzymywała się na poziomie od 6,5 do 8%, za wyjątkiem krótkiego wypłaszczenia na wysokości Pont de Gerlon. Wzdłuż drogi pasło się stado krów. Nieco wyżej minąłem beczkowóz służący do przewozu mleka. Za osadą Les Prioux ujrzałem też stragan, z którego miejscowi rolnicy sprzedawali swe produkty. Przejechałem jeszcze dobry kilometr zanim zatrzymałem się u kresu szosy na wysokości nieco wyższej niż podaje to załączony do artykułu profil wzniesienia. Na dotarcie w to miejsce potrzebowałem 1h i 10 minut. Asfaltowa droga zmienia się tu w szutrowy dukt, który niebawem przechodzi na lewy brzeg potoku Doron de Chaviere. Szlak ten prowadzi ku schronisku Roc de la Peche (1911 m. n.p.m.), zaś ostatecznie dociera do Refuge de Peclet-Polset (2479 m. n.p.m.). Kulminacją tej bocznej doliny jest Col de Chaviere (2796 m. n.p.m.). Przełęcz, z której schodzi się na południową stronę masywu Vanoise czyli ku Vallee de la Maurienne. W trakcie owego zejścia można zahaczyć o schronisko l’Orgere (1935 m. n.p.m.), do którego miałem nadzieję dotrzeć na rowerze już na wtorkowym etapie.

GÓRSKIE ŚCIEŻKI

https://www.strava.com/activities/11619999669

https://veloviewer.com/athletes/2650396/activities/11619999669

ZDJĘCIA

Chaviere_42

FILM