banner daniela marszałka

Col du Grand Colombier SW

Autor: admin o środa 5. czerwca 2024

DANE TECHNICZNE

Miejsce startu: Artemare

Wysokość: 1498 metrów n.p.m.

Przewyższenie: 1254 metry

Długość: 15,7 kilometra

Średnie nachylenie: 8 %

Maksymalne nachylenie: 17 %

PROFIL

SCENA i AKCJA

Pierwszy ze środowych etapów w całości spędziliśmy na szosach Jury, gdyż na ten dzień przewidziałem nam trudne wspinaczki pod Col du Grand Colombier oraz Col de la Biche. Dojazd mieliśmy dwukrotnie dłuższy niż we wtorek. Tym razem przeszło 60-kilometrowy, bowiem musieliśmy dojechać do wioski Artemare w rejonie historycznym Valromey. Pierwszą połowę tej samochodowej trasy przerobiliśmy dzień wcześniej. Tym razem dłużej niż we wtorek trzeba się było trzymać znajomej szosy D1504, a po niej wskoczyć jeszcze na D921 i D904. Po drodze najpierw zapoznaliśmy się z zawiłą procedurą tankowania przy jednym w supermarketów. Po czym kilka kilometrów za Yenne przejechaliśmy most nad pięknym, modrym Rodanem wkraczając do departamentu Ain. Kolarskim kibicom znanego z rozgrywanej od sezonu 1996 górzystej etapówki Tour de l’Ain. W 1999 roku na Grand Colombier ulokowano metę ostatniego etapu tej imprezy. Wygrał go Nowozelandczyk Christopher Jenner, zaś drugi na kresce Grzegorz Gwiazdowski przypieczętował swe zwycięstwo w klasyfikacji generalnej. Tydzień przed swym wielkim rajdem na pucharowym klasyku Meisterschaft von Zurich. W późniejszych latach jeszcze nie raz górskie odcinki tej imprezy czy nawet cały wyścig kończył się na tej górze. Choćby w sezonie 2002, gdy triumfował tu Marek Rutkiewicz. Niemniej swój kolarski „debiut” wzniesienie to zaliczyło już w 1980 roku na trasie Tour de l’Avenir. Wygrał tu świeżo upieczony mistrz olimpijski z Moskwy czyli Siergiej Suchoruczenkow, zaś Czesław Lang finiszował na trzecim miejscu.

Na występ w Tour de France „Wielki Gołębnik” czekał aż do roku 2012. Jak dotąd uczestnicy TdF wspinali się na tą przełęcz pięciokrotnie. Trzykrotnie po punkty na górskiej premii i dwa razy ku etapowej mecie. Pierwszym zdobywcą Grand Colombier na trasie Touru został Thomas Voeckler. Na etapie do Bellegarde-sur-Valserine wygranym przez tego Francuza podjeżdżano „klasycznym” szlakiem z Culoz. W sezonie 2016 na tej górze rządził Rafał Majka. Polak najpierw jako pierwszy wjechał na przełęcz od strony północno-zachodniej (opcja z Lochieu), a następnie odjechał pozostałym uciekinierom na „połówce” podjazdu z Culoz nazwanej Lacets du Grand Colombier. Niestety dla nas mety nie przewidziano na samej górze, lecz po wjeździe na wysokość 891 metrów n.p.m. był zjazd do Anglefort i płaski finisz w Culoz. Naszego rodaka dogonił Kolumbijczyk Jarlinson Pantano, po czym ograł go na finiszu. W sezonie 2017 na jurajskim etapie z trzema premiami HC pod Grand Colombier wjeżdżano najbardziej stromą czyli zachodnią stroną, przy czym wspinaczkę zaczęto we wiosce Vireu-le-Petit, więc liczyła ona jedynie 8 kilometrów. Pierwszy linię górskiej premii przekroczył wówczas Warren Barguil. W 2020 roku niczym cztery lata wcześniej zafundowano kolarzom dwie wspinaczki na zboczach tej góry. Najpierw był podjazd z Artemare na la Selle de Fromental (1174 m. n.p.m.) czyli zawierający to co najtrudniejsze na szlaku powyżej Vireu-le-Petit. Tą premię górską wygrał Hiszpan Jesus Herrada.

Najważniejsze jednak, iż najbardziej znana z kilku dróg prowadzących na Grand Colombier czyli ta z Culoz wystąpiła w końcu w roli finałowego wzniesienia. W walce o zwycięstwo etapowe długo uczestniczyło dwunastu kolarzy. Jednak finiszu liczyli się tylko dwaj Słoweńcy. Ostatecznie Tadej Pogacar wyprzedził liderującego Primoża Roglicza. Pięć sekund za nimi finiszował Australijczyk Richie Porte. Tydzień później w Paryżu taka sama kolejność była na generalnym podium wyścigu. W sezonie 2023 etap z finałem na Col du Grand Colombier był łatwiejszy. Finałowy podjazd (znów od Culoz) był jedyną premią górską etapu rozegranego 14 lipca w dniu Święta Narodowego Republiki Francuskiej. O zwycięstwo walczyli uciekinierzy. U podnóża góry było ich szesnastu z przewagą czterech minut nad peletonem. Na metę tylko dwóch dotarło przed największymi asami tej edycji. Wygrał Michał Kwiatkowski z przewagą 47 sekund nad Maximem Van Gils, a tuż za młodym Belgiem na kresce pojawił się już Pogacar. Słoweniec urwał kilka sekund z przewagi liderującego Jonasa Vingegaarda. Na początku finałowego wzniesienia nic nie zapowiadało sukcesu mistrza świata z Ponferrady. „Kwiato” zaczął tą wspinaczkę spokojnie jadąc w środku rozsypanej już na pierwszym kilometrze stawki harcowników. Dogonił tych najbardziej wyrywnych pod koniec piątego kilometra na słynnych Lacets. Od razu im poprawił i na solo pognał po swe drugie etapowe zwycięstwo w TdF.

Col du Grand Colombier leży pomiędzy niewiele od niej wyższymi szczytami Grand Colombier (1534 m. n.p.m.) oraz Croix de Colombier (1525 m. n.p.m.). Te wierzchołki to kulminacyjne punkty wapiennego masywu, który na osi południe-północ rozciąga się na długości 10 kilometrów. Od wschodu graniczy z Rodanem, zaś od zachodu i południa okrąża go rzeczka Seran. Jakże szczęśliwą dla polskich kolarzy przełęcz postanowiliśmy „wziąć w dwa ognie”. Dla mnie miała to być już druga wspinaczka na tej górze. W 2013 roku dwa dni po ukończeniu niezapomnianej wyprawy na „dubeltowej” Route des Grandes Alpes wespół z Darkiem Kamińskim i Adamem Kowalskim pokonałem podjazd południowy zaczynający się w Culoz. Tą najbardziej kultową drogę poleciłem teraz swemu wspólnikowi. Dla siebie zaplanowałem zaś wjazd jeszcze trudniejszą ścieżką wyruszającą z ulic Artemare. Podjazd zmuszający do pokonania hardcorowego segmentu o długości 4,5 kilometra pomiędzy Vireu-le-Petit i la Selle de Fromentel. Na trasę szóstego etapu ruszyliśmy osobno i do tego w przeciwnych kierunkach. Daniel jako pierwszy, jakieś 10 minut przede mną. Niemniej przed rozpoczęciem swojej wspinaczki musiał przejechać 8 kilometrów  lekko pofałdowaną drogą D904. Ja do podnóża swego podjazdu miałem raptem 300 metrów, więc i tak jako pierwszy ruszyłem ku przełęczy. Do pokonania w pionie mieliśmy niemal tyle samo metrów. Według „cyclingcols” mój kolega miał do przerobienia 1261, zaś piszący te słowa 1243 metry.

Swój podjazd zacząłem wraz z pierwszymi metrami drogi D31. Przejechałem po niej odcinek o długości 1,9 kilometra ze stałą stromizną w okolicy 6%. Dojechawszy do Pont odbiłem w prawo by wjechać na szosę D69. Ten fragment wzniesienia liczył 5,1 kilometra i miał średnią 5,5%, ale dla odmiany zmienne nachylenie. Obok sektorów na poziomie 7% nie brakowało tu odcinków znacznie łagodniejsze. Najbardziej wymagający był przejazd przez wioski Munet i Assin. Nie forsowałem tempa oszczędzając nieco sił na drugą część wspinaczki. Do Vireu-le-Petit dojechałem w 27 minut jadąc ze średnią prędkością niespełna 15 km/h. Minąłem kościółek pod wezwaniem św. Piotra. Warto było się przeżegnać. Już po chwili tablica z napisem „Le Grand Colombier 8” zaprosiła mnie do potyczki z „bestią” na drodze D120c. Mijałem na niej tabliczki w charakterystycznym dla departamentu Ain kolorze limonkowym. A zatem wiedziałem czego się spodziewać na najbliższym kilometrze. Pierwsze półtora kilometra było nieprzesadnie ciężkie, bo z przeciętną 9,7% i chwilówkami do 12%. Niemniej wkrótce wjechałem na trzy najcięższe kilometry o średniej 13,3% i całym kilometrem na poziomie 15,7%. Według francuskiej wikipedii na jego najtrudniejszych czterystu metrach średnia wynosi 18%, zaś maksymalnie sięga 22%. Na stromiznach z Croisette czy Mont du Chat męczyłem, ale sytuację miałem pod kontrolą. Tutaj mogłem już mieć pewne wątpliwości czy podołam zadaniu. Niemniej udało się. Przepchnąłem co najgorsze. Jednak odsapnąć mogłem dopiero kilkaset metrów dalej po minięciu la Selle de Fromentel.

Wyjechałem z piekielnego lasu i wpadłem na drogę D120. Ten szlak przybywa tu z północnego-zachodu od miejscowości Lochieu. Przez kolejne półtora kilometra mogłem się zrelaksować w łagodniejszym terenie o przeciętnym nachyleniu tylko 4,8%. Warto było złapać głębszy oddech, bowiem to nie był koniec ciężkiej wspinaczki. Musiałem jeszcze pokonać finałowy sektor o długości 2,5 kilometra i średniej stromiźnie 9,8%, momentami dochodzącej do 12%. Nic strasznego, ale ostry kawałek na dobicie nie najmocniejszego amatora. Najpierw długi odcinek na północ pośród górskiej łąki. Potem wiraż w prawo i równie sztywne 700 metrów wzdłuż zachodniego zbocza Croix de Colombier. Na sam koniec finisz po zakręcie w lewo i meta, którą osiągnąłem 1h i 22 minuty od wyruszenia z Artemare. Wjazd przy średniej prędkości 11,5 km/h z VAM tylko 910 m/h. Niemniej plan minimum, którym była wspinaczka w trybie non-stop został wykonany. Poszedłem coś przekąsić do baru „La Pause du Grand Colombier”. Kupiłem sobie pamiątkę w postaci miniaturki przydrożnego „kamienia milowego” z zachodniego Grand Colombier. Na Daniela poczekałem nieco dłużej niż zakładałem. Na przełęczy pojawił się po 1h i 37 minutach od wjazdu na drogę D120 w Culoz. Niemniej wspinał się o kilka minut krócej niż sugeruje to jego wynik na stravie. Na przełęczy było dość ciepło. Niemniej wiało, zaś słońce walczyło z chmurami o prymat na niebie. Zdjęcia zrobiliśmy sobie zarówno pod starą tablicą jak i przy znacznie młodszym pomniku o kolarskiej tematyce.

GÓRSKIE ŚCIEŻKI

https://www.strava.com/activities/11578875601

https://veloviewer.com/athletes/2650396/activities/11578875601

GRAND COLOMBIER from CULOZ by DANIEL SZAJNA

https://www.strava.com/activities/11580318742

ZDJĘCIA

Grand-Colombier_68

FILM