banner daniela marszałka

Col du Granier SE

Autor: admin o piątek 14. czerwca 2024

DANE TECHNICZNE

Miejsce startu: Chapareillan

Wysokość: 1134 metry n.p.m.

Przewyższenie: 850 metrów

Długość: 10 kilometrów

Średnie nachylenie: 8,5 %

Maksymalne nachylenie: 14 %

PROFIL

SCENA i AKCJA

Na ostatni dzień naszego Tour de Savoie plany mieliśmy ambitne. We wstępnym programie była druga z rzędu wycieczka do Bourg-Saint-Maurice. Daniel chciał tego dnia wjechać na Col de l’Iseran (2764 m. n.p.m.) czyli najwyższą szosową przełęcz we Francji jak i w całych Alpach. Po przejechaniu 47 kilometrów i zrobieniu przeszło 2000 metrów przewyższenia brutto zapewne poprzestałby na tym jednym wielkim wyzwaniu. Ewentualnie przerywając późniejszy zjazd mógł sobie jeszcze zafundować kilkukilometrowy podjazd do stacji narciarskiej Tignes. Dodam, że właśnie na piątek 14 czerwca przewidziane było oficjalne otwarcie Iseran dla ruchu drogowego. Czy doszło ono do skutku to już inna kwestia. Ja na tą przełęcz zdążyłem już wjechać z obu stron czyli: z północnej w 2005, zaś z południowej w 2013 roku. Natomiast wspomniany ośrodek narciarski odwiedziłem w sezonie 2017. Niemniej nie wykluczałem powrotu na drogę D902 i towarzyszenia koledze przez pierwsze 25 kilometrów jego etapu. Pierwsza wersja mojego planu zakładała bowiem podjazd pod Barrage de Saut (2284 m. n.p.m.). Aby dotrzeć do tej zapory musiałbym skorzystać ze szlaku na Iseran aż po okolice Lac du Chevril, po czym wskoczyć na boczną dróżkę Route de la Sassiere. Miałbym do podjechania 22,9 kilometra przy średnim nachyleniu 6%. Natomiast w drodze powrotnej do św. Maurycego jako drugą premię górską zrobiłbym krótki, lecz bardzo stromy podjazd z Saint-Foy-Tarentaise do La Savonne (1773 m. n.p.m.). To wspinaczka ledwie 7-kilometrowa, ale o średniej 9,7% ze stromiznami sięgającymi aż 17%.

Drugą rozważaną przeze mnie opcją była ponowna „zabawa” w rejonie na zachód od Bourg-Saint-Maurice. Wówczas na pierwsze danie wybrałbym sobie ciężki podjazd z Centron na La Fruitiere de Montgirod (1915 m. n.p.m.) czyli 14,9 kilometra o średniej 8,6%. Po czym ów dzień jak i cały wyjazd zakończyłbym spokojniejszą wspinaczką z Landry do Les Bauches (1782 m. n.p.m.) mającą 14,6 kilometra i przeciętne nachylenie 7%. Niestety wszystkie te plany jak i moje rozważania „wzięły w łeb” na skutek kolejnego załamania pogody. Piątkowa aura od rana była fatalna. W rejonie Porte-de-Savoie czyli na wysokości niespełna 250 metrów n.p.m. tylko kilkanaście stopni i rzęsisty deszcz. Na mapach meteo cały region zasnuty chmurami. Nie było sensu wyprawiać się w wysokie partie gór. Dwa tysiące metrów wyżej zapewne sypnęło śniegiem. Zakładam, że otwarcie przełęczy Iseran też przesunięto o kilka dni. Przed południem wyszliśmy z bazy tylko po to zrobić ostatnie zakupy. Potem w kantynie u naszych gospodarzy zakupiłem skrzyneczkę wina na użytek własny jak też podarunki dla rodziny i przyjaciół. Na szczęście popołudniu opady zaczęły słabnąć i w porze obiadowej ostatecznie ustały. Postanowiliśmy jakoś uratować ten dzień. To znaczy tak samo jak w pierwszy piątek naszego pobytu w Les Marches zaliczyć jedną górkę po szybkim wypadzie z domu. Niemniej pomysły na ten „plan awaryjny” mieliśmy rozbieżne. Ja celowałem w przełęcz, od której zaczęliśmy nasze sabaudzkie wspinaczki. Znów miałem zdobyć Col du Granier, acz od innej strony niż na pierwszym etapie.

Daniel wolał zaliczyć zupełnie nową premię górską, więc wybrał się na Col de Marocaz (958 m. n.p.m.). Z pozoru to niewielka górka. Na pewno niewysoka. Szczególnie jak na alpejskie standardy. Niemniej w swym południowym wydaniu to całkiem poważny podjazd. Mój kompan miał tu do pokonania 9,6 kilometra o średnim nachyleniu 7,6%. Przewyższenie do zrobienia 687 metrów czyli większe niż na Col d’Aspin pokonywanej od Sainte-Marie-de-Campan. Przełęcz ta pojawiła się na trasach Tour de France w latach 1954 i 1974. Za pierwszym razem na odcinku do Aix-les-Bains podjeżdżano na nią od strony południowej. Premię górską jak i sam etap wygrał wówczas Francuz Jean Dotto, czwarty kolarz tego wyścigu. Ja do podnóża swojej ostatniej góry miałem znacznie bliżej niż kolega. Wybierałem się bowiem do Chapareillan. Po dwóch tygodniach górskiej zaprawy byłem gotów wjechać na Granier najtrudniejszym z sześciu szlaków prezentowanych na stronie „climbfinder”. W ramach pierwszego odcinka tej górskiej opowieści wspomniałem, iż peleton Tour de France na tą przełęcz wjeżdżał już siedemnaście razy. Dwukrotnie skorzystano z tej najbardziej stromej opcji wiodącej przez tereny należące do departamentu Isere. Po raz pierwszy w 1972 roku na etapie prowadzącym z Valloire do Aix-les-Bains, kiedy to premię górską na Granier wygrał słynny Belg Lucien Van Impe. Równo cztery dekady później na odcinku z Saint-Jean-de-Maurienne do Annonay-Davezieux w jego ślady poszedł Chorwat Robert Kiserlovski.

Dojazd z Les Marches wiódł mnie lekko w dół drogami D1090 i D590a. Po przejechaniu 4,3 kilometra skręciłem w uliczkę przy kościele św. Błażeja. Ta szybko przeszła w D285 znaną też jako Route de la Chartreuse. Już po kilkuset metrach podjazd stał się poważny i przez kolejne dwa kilometry trzymał na poziomie co najmniej 7%. Po tym jak szlak zmienił kierunek z północnego na zachodni wjechałem do La Palud, zaś po wyjeździe z wioski zacząłem pierwszy segment z dwucyfrowym nachyleniem. To jest odcinek o długości 1200 metrów i stromizną dochodzącą do 12%. Gdy się on skończył byłem już w lesie, w którym skrywa się przeszło połowa tego podjazdu. Piąty i szósty kilometr do łatwych nie należały, ale to co najtrudniejsze zaczęło się na 4,2 kilometra przed finałem. Według „cyclingcols” ostatnie cztery kilometry południowo-wschodniej ścieżki pod Col du Granier mają średnie nachylenie 10,1%. To dwa ciężkie sektory o podobnej długości przedzielone ledwie dwustumetrowym wypłaszczeniem. Każdy kilometr miałem tu zresztą elegancko rozpisany na biało-zielonych tablicach. Najostrzejsze kawałki o średnich 11,3 i 11,7%. Na 1200 metrów przed przełęczą wróciłem do Sabaudii. Na ostatnich kilometrach podjazdu powietrze było przesiąknięte wilgocią, zaś widoczność znikoma. Dopiero tuż przed przełęczą ujrzałem skrawki niebieskiego nieba. Na samej górze słońce miejscami przebijało się przez chmury. Dystans 9,8 kilometra od wjazdu na drogę D285 przejechałem w 51:40. Średnia prędkość 11,4 km/h i VAM 977 m/h. Tempo wspinaczki niby lepsze niż we wcześniejszych dniach, lecz z drugiej strony to był relatywnie krótki podjazd.

GÓRSKIE ŚCIEŻKI

https://www.strava.com/activities/11651747098

https://veloviewer.com/athletes/2650396/activities/11651747098

COL DE MAROCAZ by DANIEL SZAJNA

https://www.strava.com/activities/activities/11651751304

ZDJĘCIA

Granier-SE_02