banner daniela marszałka

Grosssee

Autor: admin o środa 7. września 2022

DANE TECHNICZNE

Miejsce startu: Dollach (B107, Mittenstrasse)

Wysokość: 2417 metrów n.p.m.

Przewyższenie: 1406 metrów

Długość: 15,3 kilometrów

Średnie nachylenie: 9,2 %

Maksymalne nachylenie: 15 %

PROFIL

SCENA i AKCJA

Wakacyjny apartament w gospodarstwie rodziny Golger był nieco niższych standardów niż ten poznany w Arriach, lecz to akurat znajdowało swe uzasadnienie w niższej cenie wynajmu. W każdym razie było tam wszystko, co trzeba acz może Adrianowi przydałoby się lepsze łoże. Co najlepiej zapamiętałem z tego lokum? Łazienkę na przestrzał czyli z dwoma wejściami. Jednym od korytarza i drugim z sypialni. Szalenie mocne światło w owej sypialni, które pomogło mi rozwiązać zagadkę trapiącą nas od ubiegłorocznego wyjazdu do Doliny Aosty i Piemontu. Otóż długo zastanawialiśmy się czemu na podjazdach (przy większych napięciach) skrzypi mi tylne koło. Dopiero tu odkryłem „pajączki” jakie pojawiły się na obręczy tego kółka, przy co drugiej szprysze. Poza tym apartament ten wzbogacony był przebogatą biblioteką płyt z nagraniami muzyki klasycznej. Niemniej dla nas bardziej liczył się telewizor w kuchni, dzięki któremu mogliśmy śledzić występy Igi Świątek w finałowej fazie US Open. Za oknem od strony doliny mieliśmy jeszcze duży taras, na którym pewnie miło byłoby zjeść śniadanie czy kolację, gdyby tylko w tym miejscu bardziej dopisała nam pogoda. Niestety prognozy na najbliższe dni były dość niepokojące. Środa w zapowiedziach stron meteo nie wyglądała jeszcze najgorzej. Opady deszczu były prawdopodobne dopiero późniejszym popołudniem. W czwartek i piątek aura miała być iście jesienna. Poprawić się mogła jedynie w weekend. Jednym słowem okoliczności przyrody były przeciwko nam, a szkoda bo mieliśmy w tej okolicy jeszcze wiele ciężkich i wysokich gór do zobaczenia.

Najbardziej ambitny plan na pięć ostatnich etapów tej wyprawy zakładał od dziesięciu do dwunastu sztywnych podjazdów. Trzy pierwsze dni mieliśmy spędzić na drogach Karyntii, zaś dwa ostatnie w tzw. Ost Tirolu czyli powiecie Lienz, który po traktacie z Saint-Germain-en-Laye z roku 1919 stracił łączność lądową z resztą Tyrolu. Jednego dnia trzeba było zrobić Grosssee wraz z Franz-Josef-Hohe. W dwa kolejne można było pokombinować z układem trasy. W każdym razie w grę wchodziły wspinaczki pod Hochwurtenspeicher, Oscheniksee, Marterle, Jaminghütte oraz leżącą dalej na południe Emberger Alm z Greifenburga. Natomiast w rejonie Lienzu warta zobaczenia była kolejna piątka, w tym cztery podjazdy rozpoczynające się na ulicach tego miasta bądź w jego najbliższej okolicy tzn. Hochsteinhütte, Zettersfeld, Faschingalm i Dolomiten Hütte. Poza tym znajdująca się nieco dalej na północ wspinaczka z Huben przez Kals do Lucknerhaus, skąd można sobie obejrzeć „dach Austrii” czyli Grossglocknera od strony południowej. Było w czym przebierać i tylko pogoda nie dostosowała się do naszych śmiałych planów. Zdecydowaną większość owych „premii górskich” mieliśmy zaliczyć na zboczach Wysokich Taurów czyli najwyższego pasma górskiego w całej Austrii jak i zarazem tej części Alp, która leży na wschód od przełęczy Brenner. Sporą część owych gór obejmuje Nationalpark Hohe Tauern, utworzony w roku 1981 i następnie stopniowo powiększany. Dziś zahacza on o tereny aż 31 austriackich gmin na pograniczu trzech landów tj. Salzburga, Tyrolu i Karyntii. Ma powierzchnię 1856 km2 z czego 1212 przypada na jego serce, zaś 644 na otulinę. Jest to zdecydowanie największy park z siedmiu istniejących w Austrii, a poza tym największy obszar chronionej przyrody w całych Alpach. Jego symbolem jest koziorożec alpejski.

Skoro w środę pogoda miała być jeszcze przyzwoita to uznaliśmy, iż trzeba tego dnia zaliczyć któreś z pozostałych nam do zrobienia „dwutysięczników”. Para Grosssee und Franz-Josef wydała mi się najlepszym wyborem. Dwa wjazdy na wysokość około 2400 metrów n.p.m. za sprawą ciężkich wspinaczek o łącznej długości niemal 35 kilometrów. To oznaczało parę ładnych godzin na górskich szlakach. Na szczęście początki obu wspomnianych podjazdów dzieli dystans raptem 6,5 kilometra, który to zresztą mogliśmy pokonać samochodem. Mieliśmy nadzieję, że z całym dwustopniowym zadaniem wyrobimy się przed pierwszymi kroplami deszczu. W tym celu wyjechaliśmy z Tresdorf około godziny dziewiątej. Naszym celem była Döllach, największa z 14 miejscowości składających się na gminę Großkirchheim. Musieliśmy jechać pod prąd rzeki Möll, która źródła ma w słynnym lodowcu Pasterze, zaś kończy swój bieg 84 kilometrowy dalej na południowy-wschód wpadając do Drawy. Dojazd był prosty. Najpierw na zachód drogą krajową B106, zaś po dotarciu do Winklern skręt w prawo i jazda na północ szosą B107. Po dotarciu na miejsce zatrzymaliśmy się na parkingu w pobliżu miejsca, gdzie potok Grosse Zirknitz wpada do rzeczonej Möll. Najbliższe godziny mieliśmy spędzić w bocznej dolince wyrzeźbionej przez wody Dużego i Małego Zirknitza. Celem pierwszej ze środowych wspinaczek było zaś sztuczne jezioro Grosssee leżące pomiędzy szczytami Zirknitzspitze (2934 m. n.p.m.) i Weißseekopf (2910 m. n.p.m.) należącymi do Goldberggruppe, jednej z dziewięciu grup górskich, na które dzielą się Wysokie Taury.

Historia powstania tego jeziorka jest ciekawa. Dzisiejszy sztuczny zbiornik utworzono na bazie naturalnego jeziora karowego, znajdującego się na wysokości „tylko” 2384 metrów n.p.m. Rezultatem pierwszego etapu robót z lat 1972-74 była zapora z koroną o długości 367 metrów, która to „przeniosła” jeziorko na pułap 2405 metrów n.p.m. Następnie w wyniku prac z lat 1978-80 osiągnięto jego aktualną wysokość czyli 2417 metrów n.p.m., co wydłużyło koronę tamy do obecnych 425 metrów, zaś maksymalną pojemność zbiornika z 10,1 do 14,4 milionów m3. Dzięki temu podniesieniu można je było połączyć tunelem ciśnieniowym o długości 1,6 kilometra z leżącym na podobnej wysokości, lecz po drugiej stronie Weißseekopf jeziorem Hochwurtenspeicher. Ten zabieg służy wyrównywaniu poziomu wód w obu zbiornikach, które to wykorzystywane są w pracy zespołu elektrowni Fragant der Kelag. Tyle ciekawostek dla inżynierów i hydrologów. Czas na omówienie technicznych parametrów szosowego podjazdu, który nieomal załapał się do pierwszej „10” najtrudniejszych podjazdów, które zdołałem pokonać w ciągu 20 sezonów górskich podróży. Podstawowe dane podałem już na wstępie tego artykułu. Ciekawsze szczegóły rodem z „cyclingcols” to najtrudniejszy kilometr na poziomie 13,6% oraz najcięższy 5-kilometrowy segment o wartości aż 11,4%. Poza tym łączny dystans 9,1 kilometra z dwucyfrową stromizną pod kołami. Wartość punktowa 1414 punktów daje Großsee czwarte miejsce pośród wszystkich szosowych gór Karyntii. Mocno uproszczając opis tego wzniesienia: zaczyna się ono stromo i trzyma mocno przez cztery kilometry, potem na pięciu środkowych daje kilka okazji do wytchnienia, by na ostatnich sześciu dusić bez litości stromizną o średniej 11,1%.

Dziesiąty etap naszej wyprawy zaczęliśmy kilka minut po wpół do dziesiątej. Nad Döllach niebo było tylko z lekka zachmurzone, zaś temperatura sięgała już 19 stopni. Ruszając z parkingu na sam początek trzeba było przeciąć drogę B107 i wjechać do centrum owej miejscowości. Wypada wspomnieć, iż wieś ta dwukrotnie wystąpiła w roli odcinkowej mety podczas wyścigu Dookoła Austrii. W roku 1980 etap Osterreich Rundfahrt zakończony na jej ulicach wygrał Norweg Morten Saether, zaś w sezonie 1990 w jego ślady poszedł Czech Lubor Tesar. Jak się okazało z miejsca naszego startu do podnóża podjazdu pod Großsee mieliśmy całkiem niedaleko. Wystarczyło przejechać ćwierć kilometra wąskimi uliczkami sennej wioski by już po chwili wbić się na drogę L20 biegnącą zarówno do Mitten jak i Zirknitz. Od startu było stromo, zaś pierwsza prosta ciągnęła się w kierunku północnym przez ponad kilometr. Z pierwszych metrów wspinaczki mieliśmy po lewej ręce ładny widok na Schloss Großkirchheim. Dwuczęściowy zespół pałacowy, którego początki sięgają połowy XII wieku. Na przestrzeni swych dziejów był on siedzibą sędziego górniczego, w czasach gdy w tutejszych górach wydobywano metale szlachetne. Na początku drugiego kilometra lokalna „20-tka” zawinęła się przez trzy zakręty, po czym gdy mieliśmy już w nogach półtora kilometra podjazdu skręciła w lewo ku wioskom Mitten i Apriach. My jednak w tym miejscu musieliśmy jechać prosto przed siebie czyli trzymać kurs na Zirknitz. Rzeczona L20 od rozjazdu trzyma mocno jeszcze przez dwa kilometry, następnie łagodnieje, zaś w pobliżu Schachnern staje się płaska i ostatecznie łączy się ze słynną Grossglockner Hochalpenestrasse na wysokości 1514 metrów n.p.m.

W połowie trzeciego kilometra wyjechaliśmy z lasu i niebawem zaczęliśmy mijać domy należące do mieszkańców Zirknitz. Kilkaset metrów dalej ścieżka pokonała dwa wiraże i zaczęła biec już wyraźnie na północny-wschód równolegle do prawego brzegu Grosse Zirknitz. Odcinek między początkiem czwartego a połową piątego kilometra okazał się najtrudniejszym w dolnej połowie wzniesienia. Potem za przydrożną kapliczką podjazd zdecydowanie odpuścił, a szosa na dobry kilometr wróciła do lasu. Na siódmym kilometrze nachylenie było umiarkowane, zaś droga biegła prosto z łąką po lewej stronie. Wzdłuż szosy kręciły się krowy, więc trzeba było uważać na zachowanie tego stadka. W drugiej połowie ósmego kilometra przejechałem dwa drewniane mostki nad wodami Kleine Zirknitz. Za drugim z nich pokonałem jedną z trudniejszych ścianek całego podjazdu. Na początku dziewiątego kilometra dojechałem do rozdroża, gdzie znów trzeba było zignorować drogę skręcającą w lewo. W tym przypadku prowadzącą na parking w dolince Grosse Zirknitz. Chcąc dotrzeć do Großsee trzeba się było trzymać doliny Małego Potoku. Skończywszy niezbyt trudny kilometr dziewiąty minąłem budynki elektrowni KW Zirknitz. To już był znak, że za chwilę zacznę decydowanie najtrudniejszą fazę wzniesienia czyli 6-kilometrowy segment ze stale dwucyfrową stromizną. Na nim nawierzchnia drogi nieco się pogorszyła. Tu i ówdzie trzeba było przejechać przez przepust na wodę czy też ominąć niespodzianki pozostawione na szosie przez górską trzódkę. Na szczęście droga od czasu do czasu pięła się po zakrętach, co odrobinę łagodziło trudy mozolnej wspinaczki. Między elektrownią a jeziorkiem doliczyłem się w sumie dwunastu wiraży. To było sześć długich kilometrów w dzikich okolicznościach przyrody. Jazda z dala od odgłosów cywilizacji. W takich warunkach można się wsłuchać w rytm serca czy przyśpieszony (oby nie za bardzo) oddech.

Na początku trzynastego kilometra szosa wyjechała poza górną granicę lasu. Natomiast kilometr dalej na zakręcie w prawo minęła lazurowe jeziorko Kegelsee (2165 m. n.p.m.). Do szczytu brakowało już tylko 2,2 kilometra, ale w pionie wciąż trzeba było pokonać przeszło 250 metrów. Taka to okolica, piękna i ciężka zarazem. Wspinałem się dalej wstążką popękanego asfaltu mając przed oczyma jak i za plecami surowe górskie szczyty. W końcu na wysokości 2380 metrów n.p.m. dotarłem do kolejnego rozjazdu, na którym zdecydowałem się pojechać w prawo. Jeszcze tylko ostatnia kręta stromizna i byłem na mecie. Niestety na koronę zapory wjechać nie mogłem, gdyż dopiero co wylano na niej świeży asfalt o czym ostrzegali mijani na finiszu drogowcy. Adrian, który odjechał mi tu już na pierwszym stromym kilometrze, również w pierwszej kolejności wybrał prawą końcówkę tego wzniesienia. Niemniej jeszcze przed moim przyjazdem zawrócił do rozdroża, po czym pojechał w lewo czyli zrazu w dół ku tamie, a następnie ostro do góry ścieżką po północnej stronie jeziorka. Tym samym według strony „quaeldich.de” dotarł na poziom 2451 metrów n.p.m. Adek zasadniczą wspinaczkę ukończył przeszło 7 minut przede mną. Równo 15-kilometrowy segment pokonał w 1h 21:06 (avs. 11,1 km/h). Ja potrzebowałem na to samo 1h 28:24 (avs. 10,2 km/h). „Mój lider” był o skromne 4 sekundy szybszy od Tomka Łukawskiego, najmocniejszego członka ekipy Rafała Wanata, która zmierzyła się z tą górą w sierpniu 2019 roku. Trzeba zauważyć, że niewielu amatorów kolarstwa próbuje swych sił na tym podjeździe. Strava jak dotąd zarejestrowała tu wyniki zaledwie 79 osób. Co ciekawe na pierwszej stronie tabelki czyli w top-25 jest aż siedmiu Polaków. W tym Adriano na siódmym, zaś ja na siedemnastym miejscu.

GÓRSKIE ŚCIEŻKI

https://www.strava.com/activities/7770483467

https://veloviewer.com/athletes/2650396/activities/7770483467

GROSSSEE by ADRIANO

https://www.strava.com/activities/7768493163

ZDJĘCIA

Grosssee_60

FILM