Nistos-Cap Nestes
Autor: admin o sobota 9. czerwca 2018
DANE TECHNICZNE
Wysokość: 1595 metrów n.p.m.
Przewyższenie: 1035 metrów
Długość: 16,9 kilometrów
Średnie nachylenie: 6,1 %
Maksymalne nachylenie: 11,7 %
PROFIL
SCENA i AKCJA
Transfer z Lourdes do Aneres zabrał nam około godziny, choć do przejechania mieliśmy tylko 67 kilometrów, w dodatku częściowo po autostradzie A64. Nowe lokum przypadło nam do gustu. Był to dom wolnostojący z salonem i dużą kuchnią na parterze oraz dwoma pokojami na pierwszym piętrze. Mieliśmy też po łazience na każdym poziomie oraz odrębne pomieszczenie gospodarcze i duży ogród na tyłach domostwa. Wszystko w bezpośrednim sąsiedztwie wyłączonego z użytku kościoła. Na miejscu zjawiliśmy się około szesnastej. Było już zatem zbyt późno na jakiś dalszy wypad w góry. Jednak na tą właśnie okazję miałem przygotowane jedno wzniesienie położone całkiem blisko naszej drugiej bazy. Podjazd niemal nieznany w kolarskim światku, acz mający „szlachetne” przewyższenie ponad tysiąca metrów. Wydawał się być wyzwaniem co najmniej na miarę premii górskiej pierwszej kategorii. Mowa o 17-kilometrowej wspinaczce z wioski Bas Nistos, do drugiego już w tym dniu ośrodka narciarstwa klasycznego, czyli Station de Nistos. Jak dotychczas nie wypróbowano go na wielkim Tour de France, ani nawet na małym Route du Sud. Cóż stacja jest dość skromna, w każdym razie mniejsza niż Couraduque-Val d’Azun. Do dyspozycji amatorów zimowego biegania jest tu osiem tras o łącznej długości 43 kilometrów oraz trzy dla użytkowników rakiet śnieżnych, a także jedna saneczkowa. Przede wszystkim jednak droga ku stacji w cieniu góry Cap Nestes (1887 m. np.m.) znajduje się z dala od najpopularniejszych górskich szlaków biegnących przez Hautes-Pyrenees. Podjazd ten trudno byłoby wkomponować w pirenejski etap z prawdziwego zdarzenia tj. taki z kilkoma premiami górskimi. Najbliższe wzniesienia znane z tras TdF to: Port de Bales i Col d’Aspin. Niemniej miejscowości leżące u ich bliższych podstaw czyli: Mauleon-Barousse i Arreau są oddalone od Bas Nistos odpowiednio o 25 i 34 kilometry. Tym samym nawet gdyby znalazły się odpowiednie finanse to Station de Nistos nadałby się tylko na etap rodem z Vuelty (czytaj: płaski dojazd i jedna góra na sam koniec) lub trasę górskiej czasówki.
Na spotkanie z tym tajemniczym wzniesieniem wybraliśmy się we trzech. Oprócz mnie ochotę na kolejną górską przygodę mieli: Darek i Rafał. Natomiast Piotr i Krzysztof w to sobotnie późne popołudnie wybrali się na przejażdżkę prosto z domu po terenie pagórkowatym. Wyruszyli z Aneres o wpół do szóstej w kierunku wschodnim. Ostatecznie przejechali 46 kilometrów kreśląc na mapie okolicy trasę o kształcie T-shirta. Przetestowali szosy także sąsiedniego departamentu Haute Garonne, odwiedzając choćby miasteczko Montrejeau. Nasza trójka wsiadła zaś do Renault Traffica by nie tracąc cennych sił podjechać do wspomnianego już Bas Nistos. Dojazd szosą D75 był krótki, bo ledwie 9-kilometrowy. Około osiemnastej byliśmy na miejscu, znajdując parking na lewym brzegu Ruisseau de Nistos. Zasadniczo trochę to późna pora na wycieczkę w góry. Na szczęście był 9 czerwca, więc do zachodu słońca w tym rejonie mieliśmy jeszcze trzy i pół godziny. Wiedziałem, że podjazd będzie wymagający w swej środkowej części. Na podstawie dostępnych profili można go podzielić na cztery fragmenty o zmiennej skali trudności. Pierwsze cztery kilometry ze średnim nachyleniem 3%, prowadzące jeszcze wzdłuż wspomnianego strumienia. Potem czekała już na nas droga o typowo górskim charakterze. Najpierw osiem ciężkich kilometrów ze średnią stromizną 8,5%, następnie trzy lekkie kilometry o przeciętnej 2,2% i na koniec dwa kilometry o wartości 8,8%. Wystartowaliśmy kwadrans po szóstej i szybko okazało się, że na tej górze nie będę miał towarzystwa. Moi koledzy zastosowali regułę Gustava Kramera z Vabanku czyli „langsam, langsam aber sicher”. To znaczy powolutku, konsekwentnie do celu. Obaj mieli zresztą ku temu dobre powody. Darek miał przecież w nogach piątkowy maraton, zaś Rafał wyjechał się przed południem na Hautacam.
Rozstaliśmy się już pod koniec pierwszego kilometra, tuż po minięciu osady Hont Nere. Pierwsze cztery kilometry był generalnie łatwe, choć stromizna momentami przekraczała tu 7%. Zanotowana przez mój licznik średnia niewiele odbiegała od tej zapowiadanej, bowiem wyniosła 3,8%. Na tym fragmencie podjazdu jechało się przez teren zamieszkany. Co chwilę mijaliśmy kolejne osady lub pojedyncze gospodarstwa. Największą była Beyriere (2,2 km) przy moście do Haut Nistos. Ten łatwy teren skończył się jednak za osadą Les Arreuas, gdzie po przejechaniu 4,1 kilometra należało opuścić szosę D75. Trzeba było skręcić w lewo na drogę do stacji Nistos – Cap Nestes, zamkniętej o tej porze roku. Do tego wirażu dojechałem w niespełna 12 i pół minuty jadąc ze średnią prędkości 20 km/h. Moi dwaj kompani dotarli tu po dalszych dwóch minutach. Za owym zakrętem podjazd zmienił się pod każdym względem. Przez kolejne sześć kilometrów trzymał na stałym poziomie powyżej 7%. Trafił się ledwie jeden moment z nachyleniem 5%, lecz z drugiej strony było aż kilka miejsc gdzie stromizna przekroczyła wartość 11%. W kontraście do początkowego odcinka droga ta prowadziła przez odludny i mocno zalesiony obszar. Ostatnim gospodarstwem na tym szlaku jest Coume de Bourguy (5,4 km) leżące tuż przed drugim wirażem. Po krótkim wypłaszczeniu na początku jedenastego kilometra szosa jeszcze przez około 1500 metrów stawiała pewne wymagania, po czym pod koniec dwunastego kilometra nachylenie znacząco odpuściło. Skończył się najtrudniejszy fragment tego wzniesienia, na stravie oznaczony jako „Montee Triathlon des Neiges”. Ten 8-kilometrowy segment przejechałem w 39:59 (avs. 12,0 km/h z VAM 1017 m/h – wedle moich krytycznych obliczeń).
Co ciekawe KOM z tego odcinka od 24 maja tego roku należy do Pawła Siwakowa, młodego asa z Team Sky, mieszkającego nieopodal w oksytańskiej wiosce Soueich. Dalej do połowy piętnastego kilometra jechało się łatwo i przyjemnie. Nie zbrakło nawet krótkich zjazdów. Dopiero na 2200 metrów przed stacją ponownie trzeba było wrzucić łańcuch na większe tryby kasety. Na tym sektorze wyszło mi średnie nachylenie 9%, przy maksimum zbliżonym do 12%. Na 800 metrów przed finałem wyjechałem na odsłonięty teren powyżej górnej granicy lasu. Jako, że nawet na ostatnim łuku chwilowa stromizna dobiła do 11% trzeba było cisnąć do samego końca. Dojechałem do tablicy na końcu parkingu w czasie 1h 09:35 (avs. 14,5 km/h). Wokół stacji było pusto i cicho. Główny budynek zamknięty na cztery spusty. Na niebie zbierały się chmury, lecz jeszcze nie padało. Na górze temperatura 17 stopni czyli o dziesięć stopni mniej niż w Bas Nistos. Powoli zbliżała się godzina 19:30, więc uznałem że jeśli chcę zrobić przyzwoite zdjęcia na tym wzniesieniu to niestety nie mogę czekać do skutku na przyjazd Darka i Rafała. Z tej przyczyny na mecie spędziłem tylko 12 minut. Musiałbym czekać dwa razy dłużej by zobaczyć finiszujących kolegów. Do samego końca wspinali się z rezerwą. Jak sądzę Dario jechał na „pół gwizdka”, zaś Rafa w takcie na „trzy/czwarte”. Tym sposobem na odcinku 12,9 km za wirażem w Les Arreuas stracili kolejne 20 minut. Minęliśmy się po pierwszym kilometrze mojego zjazdu, po czym ponownie spotkaliśmy się już na samym dole. Wszyscy zadowoleni z tego, że pomimo późnej godziny przy niezłej pogodzie udało się odkryć kolejny pirenejski skarb. Jak dla mnie zjazd do samochodu o godzinie 20:20 był zdecydowanie najpóźniejszym finiszem w trakcie tej wyprawy.
GÓRSKIE ŚCIEŻKI
https://www.strava.com/activities/1627991996
https://veloviewer.com/athletes/2650396/activities/1627991996
ZDJĘCIA
FILM