banner daniela marszałka

Station du Mourtis (Col de Mente)

Autor: admin o poniedziałek 11. czerwca 2018

DANE TECHNICZNE

Wysokość: 1450 metrów n.p.m.

Przewyższenie: 945 metrów

Długość: 10,8 kilometra

Średnie nachylenie: 8,7 %

Maksymalne nachylenie: 13,6 %

PROFIL

SCENA i AKCJA

Z Artigaux do samochodu zjechałem dziesięć minut po czternastej. Tymczasem na Col du Mente ruszyłem dopiero tuż przed wpół do piątej. Ta różnica czasu może dziwić biorąc pod uwagę, iż Fos oraz Saint-Beat na drodze krajowej N125 dzieli ledwie siedem kilometrów. Jak zatem „zmarnowaliśmy” dwie godziny między pierwszym zjazdem a drugim podjazdem? Na miejsce dojechaliśmy bez zbędnej zwłoki, m/w kwadrans przed godziną trzecią. Tak jak przed południem zatrzymaliśmy się na bulwarze po prawej stronie Garonny. Po kilkudniowych opadach jej poziom był bardzo wysoki. Szara, głośna i wartka wstęga wody zdawała się podmywać domy ustawione w szeregu na przeciwległym brzegu rzeki. Przed wspinaczką do Station du Mourtis poszliśmy na spacer po Saint-Beat aby znaleźć restaurację lub choćby bar. Srodze się zawiedliśmy. Miasteczko okazało się niemal wymarłe. Dawnymi czasy miało pewne strategiczne znaczenie, o czym świadczy zamek, którego budowę rozpoczęto już w XII wieku. Według francuskiej wersji wikipedii w połowie XIX stulecia miało ono blisko półtora tysiąca mieszkańców. Dziś ma ich niespełna 350, przy czym przez ostatnie 50 lat straciło ponad 400 dusz. Najwidoczniej tego dnia większość jego obywateli wyjechała jednak do pracy, bowiem na ulicach ciężko było kogokolwiek spotkać. Jedynym otwartym lokalem okazał się być niewielki salonik prasowy. Na żaden posiłek nie było co liczyć. Spotkaliśmy za to trzech Japończyków widzianych już wcześniej na drodze N125. Jeden dzielny „Samuraj” biegł ciągnąc ze sobą rikszę, zaś dwaj koledzy jechali z wolna na rowerach (damce i trekkingowym) służąc mu za straż przednią i tylną. Zapytani wyjaśnili, że chcą w ten sposób pokonać dystans z Barcelony do Paryża. W Saint-Beat chcieli sobie zrobić krótki postój by napić się kawy. My za podszeptem napotkanego Francuza podjechaliśmy do gospody nad Lac de Gery. Tam jednak swój głód mogłem ledwie przytłumić nędznymi naleśnikami.

Po szesnastej rozczarowani i głodni wróciliśmy do Saint-Beat. Tym razem przejechaliśmy na wschodni brzeg Garonny po drodze D44e. Zaparkowaliśmy na wylocie z miasteczka, w bocznej uliczce u podnóża podjazdu pod Col du Mente. Czekał nas trudniejszy z dwojga podjazdów na tą przełęcz. Niedługi, lecz w pełni zasługujący na swój status premii górskiej pierwszej kategorii. To znaczy mający niemal 850 metrów przewyższenia na dystansie niespełna 10 kilometrów. W naszym przypadku nawet nieco „wzmocniony”, bo przedłużony o półtora kilometra i ekstra 100 metrów w pionie na dojeździe do Station du Mourtis. Peleton Tour de France już 21 razy meldował się na tej niewysokiej przełęczy. Jednak wybrana przez nas strona rzadko występowała w roli podjazdu. Od wschodu podjeżdżano na nią aż osiemnaście razy, zaś od zachodu tylko przy trzech okazjach. Col du Mente zadebiutowała na trasie Touru w sezonie 1966, na odcinku z Pau do Bagneres-de-Luchon. Jej pierwszym zdobywcą został kolarz, który już w samo nazwisko miał wpisany wzmożony wysiłek. Mianowicie Hiszpan Joaquim Galera z ekipy Kas-Kaskol. Rok później inny Hiszpan Fernando Manzaneque zwyciężył nie tylko na owej premii górskiej, lecz również na mecie w Luchon. Jak dotąd trzem kolarzom udało się podczas TdF dwukrotnie wygrać premię górską na Mente. Najpierw w latach 1971 i 1973 dokonał tego znakomity hiszpański góral Jose-Manuel Fuente. Potem w jego ślady poszli jeszcze: Włoch Alberto Elli (1998-99) oraz Francuz Richard Virenque (1995 i 2003). Jako, że zachodni podjazd na Mente został wypróbowany tylko w latach 1998, 2002 i 2012 stwierdzić można, iż jedynie Elli zdołał na Tourze zdobyć tą górę od obu stron. Z kronik Tour de France wynika, iż trzykrotnie wspinano się na Col du Mente-Le Mourtis. Nie oznacza to jednak, że wyścig z roku 1979, 1988 czy 1995 zbaczał do pobliskiej stacji narciarskiej. Tak rozbudowane nazwa była jedynie chwytem marketingowym. Złota dekada Col du Mente na TdF to lata 70., gdyż przełęcz tą przejechano wtedy sześciokrotnie.

Ostatnimi czasy najszybciej meldowali się tu: Francuz Thomas Voeckler (2012), Amerykanin Tom Danielson (2013), Australijczyk Michael Matthews (2017) i Julian Alaphilippe (2018), który niczym Manzaneque i Fuente swój mały sukces z premii górskiej przekuł na zwycięstwo etapowe w Luchon. Przełęcz ta rzadko odgrywała decydującą rolę na trasach pirenejskich etapów. Zazwyczaj znajdowała się bowiem w środkowej fazie tych górskich odcinków. W najlepszym razie jako przedostatnia premia górska dnia, poprzedzająca kluczowy na etapach do Luchon wschodni podjazd pod Col du Portillon. Jednak w jednym przypadku odmieniła ona losy Touru. Miało to miejsce na czternastym etapie TdF 1971 wiodącym z Revel do Luchon. Na czele wyścigu z wielominutową przewagą jechał nie liczący się w „generalce” Fuente. Za jego plecami walczyli lider Luis Ocana i obrońca tytułu Eddy Merckx. Belg nie był w swej najlepszej formie, zaś Hiszpan wyczuł jego słabość. Zyskał nad nim nieco czasu na etapach do Puy-de-Dome i Grenoble, po czym jak się wydawało zadał decydujący cios na niepozornym etapie przez Cote de Laffrey i Col du Noyer do stacji Orcieres-Merlette. To były ledwie 134 kilometry z dwoma premiami drugiej i jedną pierwszej kategorii. Mimo to Ocana zaatakował już na Laffrey i do mety dojechał z przewagą aż 5:52 nad Lucienem Van Impe oraz 8:42 nad grupką Merckxa! „Kanibal” wydawał się być znokautowany. Co prawda skontrował na długim etapie do Marsylii odrabiając niemal dwie minuty, lecz do wspomnianego etapu w Pirenejach przystąpił ze stratą aż 7:23. Wszystko zmieniła gwałtowna burza i pech Ocany na niebezpiecznym przy tej pogodzie zjeździe z Mente. Gdy Hiszpan po upadku na jednym z wiraży zbierał się do dalszej jazdy to z prędkością około 40 km/h wpadł na niego Holender Joop Zoetemelk, który również nie wyrobił się na tym zakręcie. Po tym uderzeniu Ocana już się nie podniósł i skończył dzień w szpitalu w Saint-Gaudens. Natomiast Merckx ostatecznie wygrał trzeci Tour z rzędu, acz nie na swoich warunkach.

Nas też czekał pojedynek w deszczu. Liczyłem na rewanż za porażkę na Col d’Artigaux. Ruszyliśmy osobno. Ja wystartowałem od tablicy na granicy miasta. Dario cofnął się aż do mostu nad Garonną. Na starcie wspinaczki przy kamieniołomach w Lez dzieliły nas ponad cztery minuty. Różnica ta szybko urosła na początkowym odcinku. Pierwsze 2,1 kilometra przed Boutx przejechałem bowiem w niespełna 11 minut, z VAM na poziomie 1068 m/h. Darek stracił tu aż 1:50. Potem jednak poziom się wyrównał i to nawet bardzo, Na pozostałym do szczytu dystansie 8,7 kilometra Dario odrobił 13 sekund. Podjazd tylko dwukrotnie odpuścił i to na krótkie chwile. Pierwszy raz na początku trzeciego kilometra we wspomnianej wiosce i drugi raz na przełęczy przy skręcie do Le Mourtis. Z kolei miejsc, gdzie chwilowa stromizna przybrała wartość dwucyfrową było tyle, że nie sposób je wszystkie wymienić. Warto jedynie wspomnieć, iż zdecydowanie najtrudniej zrobiło się pod koniec piątego kilometra. Droga na przełęcz miała siedemnaście wiraży, z czego ostatnich dwanaście na przestrzeni ledwie dwóch kilometrów. Na Col du Mente wjechałem w czasie 47:32 (avs. 11,7 km/h z VAM 1025 m/h). Darek ten sam segment o długości 9,26 kilometra pokonał w 49:09. Dojazd do stacji narciarskiej był już wyraźnie łagodniejszy. Średnie nachylenie tego odcinka wyniosło 7%, przy max. 10%. Bardziej przeszkadzał tu ulewny deszcz, dokazujący przy temperaturze ledwie 11 stopni. Po przejechaniu 10 kilometrów minąłem przełęcz Col de Lagues na styku z drogą D44L biegnącą w kierunku Artigascou i Artigaux. Dalej trzeba było jeszcze pokonać delikatny łuk w prawo i zafiniszować na placu przed Holiday Center – Les Pierre Blanches. Od razu skryłem się w tym budynku. Wkrótce dołączył do mnie Darek. Później na początku zjazdu zatrzymaliśmy się jeszcze przez kilka minut na przełęczy. Niżej miałem jeszcze jeden, ostatni cel – odnaleźć wiraż Luisa Ocany. Nie było to trudne, gdyż na szosie widniał stosowny napis, zaś na skale 20 lat po tym dramatycznym wydarzeniu wmurowano tablicę pamiątkową.

GÓRSKIE ŚCIEŻKI

https://www.strava.com/activities/1632414486

https://veloviewer.com/athletes/2650396/activities/1632414486

ZDJĘCIA

20180611_036

FILMY

VID_20180611_003

VID_20180611_004

VID_20180611_005

VID_20180611_006