banner daniela marszałka

Pian de Buoi

Autor: admin o niedziela 12. sierpnia 2018

DANE TECHNICZNE

Wysokość: 1846 metrów n.p.m.

Przewyższenie: 1093 metry

Długość: 13,9 kilometra

Średnie nachylenie: 7,9 %

Maksymalne nachylenie: 17,9 %

PROFIL

SCENA i AKCJA

Po dłuższej wizycie na Sella Ciampigotto nieśpiesznie zjechaliśmy do Treponti. Ciekawostką był przejazd przez centrum Laggio di Cadore, gdzie podobnie jak w pirenejskim Barreges (po zachodniej stronie Col du Tourmalet) ruch był jednokierunkowy. Dzięki temu mogliśmy zobaczyć nie widzianą w trakcie podjazdu część tej miejscowości. Do samochodu zjechałem tuż przed szesnastą. Przy naszym wozie technicznym spędziliśmy następne pół godziny. Dopiero o 16:30 ruszyliśmy do Lozzo di Cadore na spotkanie z drugą premią górską. Z racji niewielkiego dystansu do pokonania udaliśmy się tam na rowerach, pozostawiając auto na dotychczasowej miejscówce. Jak się okazało do przejechania między górami było tylko 2,6 kilometra płaskiego terenu. W połowie tego odcinka opuściliśmy drogę SS52 i korzystając z Ponte Nuovo przeprawiliśmy się na prawy brzeg Piawy. Niebawem zamieniliśmy szosę SS51bis na via Roma, którą to ulicą dotarliśmy do centrum Lozzo. Podjazd na pastwiska Pian de Boui zaczyna się na Piazza IV Novembre. Według przewodnika „Passi e valli in bicicletta nr 3” czyli książeczki „Dolomiti bellunesi” wzniesienie to ma długość 13,6 kilometra i przewyższenie porównywalne do swej wschodniej sąsiadki czyli 1033 metry. Do pokonania w pionie mieliśmy zatem niemal taką samą ilość metrów co na Ciampigotto, lecz na dystansie o przeszło trzy kilometry krótszym. Jednym słowem czekała nas tu bardziej konkretna wspinaczka. Spoglądając na profil tego podjazdu można było dostrzec, że poza pierwszymi dwoma kilometrami prawie nie ma na niej odcinków o nachyleniu poniżej 6%. Natomiast na najtrudniejsze wyglądały dwa fragmenty wzniesienia o średniej stromiźnie 10,3%. Półtorakilometrowy w środkowej fazie wspinaczki (między km 6,4 a 7,9 od startu) oraz kilometr tuż przed finałem (km 11,9 a 12,9). Ponadto moja lektura ostrzegała, iż ostatnie 500 metrów przed schroniskiem Marmarole (1786 m. n.p.m.) prowadzi po niezbyt przyjemnym szutrze.

Droga ta powstała w początkach XX wieku i początkowo miała znaczenie stricte militarne. Służyła zaopatrzeniu Forte di Col Vidal wybudowanemu nieopodal Pian de Buoi. Zważywszy, że do owego fortu transportowano armaty mające posłużyć do obrony Italii przed spodziewanym atakiem Austro-Wegier dziwić może stromizna owej ścieżki. Pomijając stosunkowo łatwe pierwsze 2200 metrów tego podjazdu pozostała część tej góry ma średnie nachylenie powyżej 8%. Wspomniany bastion na niewiele się Włochom przydał. Wpadł w ręce Austriaków po włoskiej klęsce pod Caporetto (dziś słoweński Kobarid) i został wkrótce wysadzony przez wojska Kaisera. Niemniej po tych niespokojnych czasach pozostała droga, dziś niemal kompletnie wyasfaltowana. Doprowadza ona turystów na płaskowyż z widokiem na szczyty górskiej grupy Marmarole. W tej części Dolomite Cadorine najwyższym wierzchołkiem jest Cimon del Froppa (2932 m. n.p.m.), lecz nad metą owej wspinaczki bezpośrednio góruje Monte Ciaredo sięgająca 2504 metrów n.p.m. Po dotarciu do starówki Lozzo di Cadore moi dwaj kompani niemal z marszu ruszyli pod górę. Ja zatrzymałem się na chwilę by zrobić zdjęcia tej okolicy przy dobrym świetle. Zakładałem bowiem, że po zjeździe wracać będziemy tędy około godziny dziewiętnastej i wtedy mogą być już gorsze warunki do robienia fotek. Na tej decyzji straciłem półtorej minuty i od startu musiałem ich gonić. Gdyby wystartowali równie spokojnie jak pod Sella Ciampigotto to miałbym szansę ich dogonić już w połowie drugiego kilometra. Tym razem jednak obaj znacznie poważniej podeszli do czekającego ich zadania. Oczywiście ruszając w pościg nie miałem pojęcia co dzieje się z przodu. Niemniej miałem motywację by zacząć tą wspinaczkę dość szybko.

Pierwsze metry tego podjazdu prowadziły po kostce. Minąłem pomnik poświęcony miejscowym ofiarom I Wojny Światowej i skręciłem w prawo wjeżdżając na via Col Vidal. Początki w terenie zabudowanym bywają skomplikowane, ale tu wystarczało kierować się znakami na „Pian de Buoi”. Z początku droga zmierzała na północny-wschód. Po 700 metrach na skrzyżowaniu trzeba było przeciąć ulicę via Loreto i jeszcze przez 350 metrów kierować się na wschód. Na początku drugiego kilometra podjazd zmienił kierunek na zachodni. Po lewej ręce miałem teraz widok na pozostawiane w dole Lozzo. W połowie trzeciego kilometra wyjechałem z terenu zamieszkanego i po raz pierwszy przejechałem przez rzeczkę Rio di Festona. Nasza wąska ścieżka wpadła do lasu i bardziej zdecydowanie zaczęła się wznosić. Pod koniec trzeciego kilometra mój licznik zanotował pierwszą dwucyfrową stromiznę czyli wskazanie 10,3%. Odtąd ten górski szlak stał się bardziej kręty. Począwszy od miejsca zwanego Torniche delle Spesse (2,6 km) obrał też stały kierunek północno-zachodni. Na dystansie kolejnych 9,8 kilometra mieliśmy do pokonania aż 27 wiraży czyli średnio niemal trzy na każdym kilometrze. Przy czym owe zakręty nie były równomiernie rozłożone. Gdzieniegdzie jeden od drugiego dzieliło mniej niż sto metrów, innym razem kilkaset, zaś na dwa ostatnie trzeba było czekać aż 1200 metrów. Po 3,7 kilometra w trakcie kolejnej „przeprawy” przez Rio Festona na kilkadziesiąt metrów zabrakło tu asfaltu. Został on w tym miejscu przysypany kamyczkami, zapewne naniesionymi przez górski potok. Pod koniec czwartego kilometra, tuż przed wirażem nr 9, dogoniłem Darka i Tomka. Kolejne kilkaset metrów przejechaliśmy we trzech. Musiałem chwilę odetchnąć po udanej pogoni. Potem w drugiej połowie piątego kilometra, gdzieś w okolicy trzynastego zakrętu, objawy małego kryzysu zaczął zdradzać Dario. Tymczasem Tomek nie miał problemów z dyktowanym przeze mnie tempem i w ten sposób odnowiliśmy sojusz rodem z Passo Campogrosso i Malga Budui.

Dwie-trzecie podjazdu było wciąż przed nami, więc nikt nie zrywał tempa. Wspinałem się cały czas w towarzystwie Burego. Z naprzeciwka od czasu do czasu mijały nas zjeżdżające samochody. Przy czym żadne auto nas tu nie wyprzedziło. Zakładałem, że o tej porze dnia nikomu ze zmotoryzowanych turystów nie opłaca się już jechać na górę. Powód był inny, o czym za chwilę. Kolejne odcinki tej drogi niewiele od siebie się różniły. W końcówce wokół drogi pojawiły się skały, a nawet jeden króciutki tunel w nich wykuty. Las dawał dużo cienia, zaś temperatura dość szybko malała: od 31 stopni na starcie, po 18 na samej górze. Na kilkaset metrów przed spodziewanym finałem zamiast szutru pod kołami naszych rowerów pojawiły się betonowe płyty. Jazda po nich może nie była tak przyjemna jak po asfalcie, ale zawsze był to postęp w porównaniu do warunków drogowych ze zdjęć na Google Street View zrobionych w lipcu 2011 roku. Wkrótce minęliśmy brązową tablicę z napisem Pian de Buoi. Potem drewniane domki po lewej stronie drogi, zaś nieco dalej dwa murowane budynki po prawej ręce. Niebawem skończył się stromy betonowy odcinek i wjechaliśmy na znacznie łatwiejszy sektor, acz prowadzący ścieżką gruntową. Zaczęliśmy się zastanawiać, gdzie też podziało się owo Rifugio Marmarole przy którym mieliśmy zakończyć tą wspinaczkę. Pomny lektury, iż w końcówce czeka nas jazda po szutrze namówiłem Tomka do dalszej jazdy. Tak przejechaliśmy kolejne 600 metrów, w tym czasie mijając bivio Pellegrini, na którym w prawo odchodzi ścieżka do wspominanego Fortu Col Vidal. Po szutrze znienacka pojawiła się szosa, ale za to od tablicy przy której postawiono miejski rower wymalowany na różowo trzeba było pokonać ściankę, na której stromizna dochodziła aż do 18%. Tą przeszkodę jeszcze jakoś zmęczyliśmy. Niebawem droga na moment się wypłaszczyła, ale za małym parkingiem już czaiło się kolejne tego typu „muro”. W dodatku tym razem o nawierzchni raczej kamienistej. To już było dla mnie za dużo. Zaproponowałem Tomkowi by skończyć naszą wspinaczkę. W końcu spodziewane przewyższenie już przerobiliśmy i to z pewną nadwyżką.

Po niespełna trzech minutach dojechał do nas Darek, który też nie miał już większej ochoty na kontynuację. Najdłuższy segment znaleziony na stravie miał 13,37 kilometra i przewyższenie 1013 metrów. Ten dystans przejechałem w 1h 05:21 (avs. 12,3 km/h z VAM 930 m/h). Tommy wykręcił tu czas 1h 06:53, zaś Dario 1h 09:37. Ścieżka, z której zrezygnowaliśmy wiodła do Rifugio Ciareido wybudowanego na wysokości 1969 metrów n.p.m. Jeśli moje wyliczenia są prawidłowe to zabrakło nam do niego w pionie 123 metrów. Niemniej musielibyśmy to zrobić po niepewnym gruncie i na dystansie ledwie 850 metrów czyli na odcinku ze średnim nachyleniem 14,5%. Chyba więc słusznie w tym właśnie miejscu „rzuciłem ręcznik”. Postanowiliśmy za to poszukać „zagubionego” Rifugio Marmarole. Zjechaliśmy zatem blisko kilometr do zabudowań przy betonowym fragmencie wspinaczki. Tam zatrzymaliśmy się na nieco dłużej i dokonaliśmy paru ciekawych odkryć. Jeden z murowanych budynków okazał się być ex-schroniskiem o tej nazwie. Drugim była Caserma di Soracrepa, zaś w głębi bocznej ścieżki krył się jeszcze kościółek Chiesetta della Madonna del Ciareido. Poza tym moją uwagę przykuła tablica, która informowała iż w okresie od początku lipca do końca sierpnia ruch na tej górze przez większą część dnia odbywa się w trybie wahadłowym. To znaczy od godziny 8 do 13 można tylko podjeżdżać, zaś od 14 do 17 tylko zjeżdżać. Jednym słowem system był podobny jak na tyrolskim Passo Stalle powyżej Anterselvy, zaś my na początku naszej wspinaczki nieświadomie jechaliśmy tu „against the rules”. Niemniej najważniejsze było odkrycie dokonane przez Darka, iż ruszając z postoju w Treponti nie zabraliśmy z sobą pewnego gadżetu o „kluczowym” znaczeniu. Wprowadziło to dodatkowy dreszczyk emocji do niełatwego technicznie zjazdu z Pian de Buoi. Moi koledzy ruszyli czym prędzej w dół do samochodu. Natomiast mnie na tym zjeździe dodatkowo spowolnił defekt nr 3 czyli kolejna po Brocon i Bocca di Forca guma w przednim kole. Na szczęście z szybkim powrotem do Vittorio Veneto nie było żadnych problemów.

GÓRSKIE ŚCIEŻKI

https://www.strava.com/activities/1768151683

https://veloviewer.com/athletes/2650396/activities/1768151683

ZDJĘCIA

20180812_099

FILMY

VID_20180812_175129

VID_20180812_175753