banner daniela marszałka

Pipay les Sept Laux

Autor: admin o piątek 7. czerwca 2019

DANE TECHNICZNE

Miejsce startu: Tencin (D 30 & D 280)

Wysokość: 1597 metrów n.p.m.

Przewyższenie: 1347 metrów

Długość: 19,5 kilometra

Średnie nachylenie: 6,9 %

Maksymalne nachylenie: 10,9 %

PROFIL

SCENA i AKCJA

W piątek podobnie jak w środę ruszyliśmy na północ Vallee de l’Isere autostradą alpejską A41. Naszym pierwszym przystankiem było miasteczko Tencin, do którego dojechaliśmy drogą D523. Tego dnia czekały nas wspinaczki tak na lewym jak i prawym brzegu Izery. To znaczy po jednym w masywach Belledonne i Chartreuse. Pierwszym wyzwaniem miał być przeszło 19-kilometrowy podjazd do Pipay. Natomiast drugim niespełna 13-kilometrowy, acz stromy wjazd z Saint-Nazaire-les-Eymes na Col du Coq. Pipay to najmłodsza i najwyżej położona stacja w ramach ośrodka narciarskiego Les Sept Laux (Siedem Jezior). To obecnie największy kompleks sportów zimowych w paśmie Belledonne. Otwarto go w roku 1971 czyli trzy lata po często wspominanych przeze mnie Igrzyskach w Grenoble. Oprócz Pipay w jego skład wchodzą też: Prapoutel (1342 m. n.p.m.) oraz Le Pleynet (1445 m. n.p.m.). Na całym jego terenie, należącym do gmin: Theys, Les Adrets oraz La Ferriere, jest aż 45 tras alpejskich o łącznej długości 120 kilometrów oraz 5 tras biegowych liczących w sumie 23 kilometry. Stoki obsługiwane są przez 8 wyciągów krzesełkowych, 12 orczyków i 1 hybrydę krzesełkowo-gondolową. Szusować można tu na poziomach od 1350 do niemal 2400 metrów n.p.m. Najwyższym punktem dostępnym dla narciarzy jest bowiem Col du Pouta, przełęcz leżąca na wysokości 2380 metrów, w cieniu szczytu Cime de la Jasse. Do Prapoutel i Pipay prowadzą drogi biegnące z doliny Izery. Natomiast do pobliskiego Le Pleynet dotrzeć można jedynie z Vallee Haut-Breda szosą D525A. Tą samą, na której zaczęliśmy nasz środowy podjazd do Super Collet d’Allevard. Wspinaczkę do Pipay mogliśmy zacząć we wspomnianym już Tencin lub w położonym 5 kilometrów dalej na południe miasteczku Froges. W tym pierwszym przypadku w dolnej połowie podjazdu korzysta się z dróg D30 i D280, zaś w drugim z szosy D250. Oba szlaki łączą się pod koniec dziesiątego kilometra na Col des Ayes (945 m. n.p.m.).

Dwa podjazdy na przełęcz Ayes pod względem sportowym są bliźniaczo podobne. Północny wariant liczy sobie 9,8 kilometra o przeciętnej nachylenia 7,1%. Natomiast południowy ma długość 9,7 kilometra przy średniej stromiźnie 7,2%. Powyżej Ayes do obu stacji jedzie się przez kolejne 2,3 kilometra po szosie D281. Następnie na wysokości 1120 metrów n.p.m. trzeba podjąć ostateczną decyzję. Kto chce dotrzeć do Prapoutel musi pozostać na wspomnianej drodze. Po przejechaniu 3,5 kilometra zafiniszuje w stacji dolnej. W razie ambitniejszych planów na owym rozjeździe trzeba skręcić w lewo czyli wybrać boczną D281A. Do Pipay brakuje stąd jeszcze 6,8 kilometra, zaś do końca asfaltowej drogi o 500 metrów więcej. Wybrałem nam podjazd do Pipay od strony Tencin. Ten sam, na którym wkrótce zakończyć się miał szósty etap Criterium du Dauphine. Uznałem, iż na łatwiejsze zdobycze czyli: Prapoutel i Le Pleynet przyjdzie czas za parę lat. Zakładam przy tym, iż do tej pierwszej z tych stacji ruszę z Froges, aby w jak najmniejszym stopniu kopiować tegoroczny szlak do Pipay. W ramach tekstu o Super Collet wspomniałem już o tym, iż słynny Bernard Hinault wygrał etap TdF 1981 kończący się w stacji Le Pleynet. Jeszcze wcześniej prestiżowe imprezy kolarskie zajrzały do Prapoutel. W roku 1978 zakończył się tu etap Criterium du Dauphine Libere wygrany na solo z przewagą przeszło dwóch i pół minuty przez Belga Michela Pollentiera. Kolarz ten rok wcześniej wygrał Giro d’Italia i Tour de Suisse. W sezonie 1978 po generalnym triumfie w Dauphine celował w Tour de France. Na „Wielkiej Pętli” dotarł jako pierwszy do mety etapu szesnastego w Alpe d’Huez, gdzie nawet założył koszulkę lidera. Po chwili jednak wpadł na kontroli antydopingowej, gdy usiłował oddać do analizy nie swój mocz. W atmosferze skandalu „wyleciał” z tej imprezy. Tour do Prapoutel zawitał w roku 1980 na etapie osiemnastym. Swój życiowy sukces święcił tu Ludo Loos, również z Belgii. Wygrał z przewagą ponad 5 minut nad zawodnikami z czołówki klasyfikacji generalnej. Drugi finiszował Francuz Robert Alban, zaś trzeci był Portugalczyk Joaquin Agostinho.

Pipay dopiero w tym roku powitała zawodowy peleton. Osiem dni po naszej wizycie zakończył się tu bowiem przedostatni etap Criterium du Dauphine. Królewski odcinek tej imprezy, którego start wyznaczono w miejscowości Saint-Genix-les-Villages. Na dystansie ledwie 133,5 kilometra kolarze mieli do pokonania aż cztery premie górskie. Nasz finałowy podjazd najwyższej kategorii poprzedzały trzy niewysokie, lecz wymagające, wzniesienia klasy pierwszej tzn. Col de l’Epine (907 m. n.p.m.), Col du Granier (1134 m. n.p.m.) oraz Col de Marcieu (1060 m. n.p.m.). Odcinek ten po finiszu z trzyosobowej grupki wygrał Wout Poels z Team Ineos. Holender o sekundę wyprzedził Duńczyka Jakoba Fuglsanga z Astany oraz Niemca Emanuela Buchmanna z Bory. Tego dnia koszulkę lidera stracił szósty na mecie Anglik Adam Yates. Nowym liderem Delfinatu został Fuglsang, który dzień później już po raz drugi triumfował w generalce tego wyścigu. Wcześniej dokonał tego w 2017 roku, dzięki zwycięstwu etapowemu na Plateau de Solaison. W owym czasie, także wespół z Darkiem i Tomkiem przemierzałem górskie szosy Sabaudii. Wjechaliśmy na płaskowyż Solaison, co więcej też na osiem dni przed zawodowcami. Mikołaj Cieślak z „Kabaretu Moralnego Niepokoju” w tym miejscu rzekłby podejrzliwie: „Przypadek?” Najwyraźniej przynosimy szczęście wicemistrzowi olimpijskiemu z Rio de Janeiro. W pierwszej połowie tegorocznego sezonu „Birdsong” imponował formą. Wygrał choćby klasyczny monument Liege – Bastogne – Liege. Niemniej do sukcesu w Dauphine potrzebował naszej alpejskiej aktywności. Musieliśmy przetrzeć chłopu drogę i to dokładnie 7 czerwca 😉 Po dojechaniu do Tencin niczym dwa dni wcześniej w Allevard zaparkowaliśmy na samym początku podjazdu i też w zatoczce za pierwszym zakrętem. Tym razem w pobliżu miejscowej papierni. Ruszyliśmy kilka minut przed wpół do dwunastą. Jako pierwszy Darek, zaś ja z Tomkiem przeszło 4 minuty później.

Na samym dole zajęty robieniem zdjęć zapomniałem włączyć licznik, przez co strava nie ujęła mnie na segmencie z całej góry. Odpaliłem swój „zegar” po 300 metrach jazdy, gdy mijaliśmy nasz parking. Dzień był ciepły i słoneczny. Na starcie „tylko” 24 stopni, lecz między 7 i 10 kilometrem temperatura utrzymywała maxa na poziomie 32! Na samej górze zanotowałem cieplutkie 25. Podjazd był długi i duży, bo z przewyższeniem ponad 1300 metrów. Mimo to każdy z nas podszedł ambitnie do tego wyzwania. Dario na przedzie dyktował niezłe tempo. My jadąc cały czas razem stopniowo odrabialiśmy swą początkową stratę. Segment z Tencina do Theys (5,7 km) przejechaliśmy w czasie 24:01 z avs. 14,2 km/h tj. o 1:43 szybciej od Darka. Bardziej stromy sektor przed Col des Ayes (3,7 km) pokonaliśmy w 19:04 z avs. 11,7 km/h, odrabiając kolejną 1:37. Na półmetku wzniesienia dzieliła nas niespełna minuta. Gdy na początku trzynastego kilometra skręcaliśmy na drogę D281A mieliśmy już Darka „na widelcu”, tracąc do niego ledwie 15 sekund. Dario to jednak „twarda sztuka”. Dzielnie się bronił przez kolejny kilometr. Doszliśmy go dopiero na początku czternastego kilometra. Potem już raczej zgodnie przejechaliśmy ostatnie 6 kilometrów wiodące do Pipay dość krętym szlakiem z siedmioma wirażami. Na terenie stacji droga wyraźnie się wypłaszczyła, ale potem podjazd znów odbił i zaprowadził nas na wysokość niemal 1600 metrów n.p.m. Od naszego parkingu do kresu drogi jechałem przez 1h 27:45 (avs. 13 km/h i VAM 888 m/h). Profil wzniesienia z „archivio salite” okazał się zwodniczy. Na końcówce anonsował on najpierw zupełnie płaski kilometr siedemnasty, po czym bardzo strome dwa ostatnie kilometry przed stacją. Tymczasem ten 3-kilometrowy finał był dość równy. Z grubsza taki jak na obrazku z „cyclingcols” czyli na poziomie: 7,7 – 6,9 – 6,2%. Niemniej również na tym wykresie brakuje ostatnich kilkuset metrów asfaltu. Do Tencin zjechaliśmy bez przygód, aczkolwiek Tomek przez pomyłkę wybrał za półmetkiem szlak południowy przez Les Adrets do La Pierre. Poniekąd powtórzył swój dawny „manewr” z Prati di Kohl nad Bolzano.

GÓRSKIE ŚCIEŻKI

https://www.strava.com/activities/2431200175

https://veloviewer.com/athletes/2650396/activities/2431200175

ZDJĘCIA

20190607_050

FILM

VID_20190607_131340