banner daniela marszałka

Villard-Reymond

Autor: admin o niedziela 9. czerwca 2019

DANE TECHNICZNE

Miejsce startu: La Paute (D 526 & D210)

Wysokość: 1650 metrów n.p.m.

Przewyższenie: 920 metrów

Długość: 13 kilometrów

Średnie nachylenie: 7,1 %

Maksymalne nachylenie: 10,9 %

PROFIL

SCENA i AKCJA

Wspinaczka do Lac Besson z przejazdem przez L’Alpe d’Huez była pierwszym i najważniejszym punktem na trasie naszego dziewiątego etapu. Jednakże nie jedynym. Tej niedzieli zdecydowanie za późno „zabraliśmy się do pracy”, aby dało się zrealizować mój oryginalny pomysł z trzema wzniesieniami wokół Le Bourg d’Oisans. Niemniej skoro już się rozpogodziło to postanowiliśmy w zgodzie z naszą tradycją zaliczyć przynajmniej dwa podjazdy przed zmierzchem. Parę minut po siedemnastej zjechaliśmy na parę chwil do naszej opustoszałej bazy. Darka w domu nie było. Z wyjściem na świat zwlekał niemal do wpół do czwartej, ale kiedy już to uczynił wyznaczył sobie cel największy z możliwych. Wystartował na wschód w kierunku Col du Galibier. Ja i Tomek o wpół do szóstej ruszyliśmy na zachód. W najbliższej okolicy mieliśmy do wyboru dwa ciekawe, acz mało znane podjazdy. Oba prowadzące w kierunku Col du Solude (1680 metrów n.p.m.), położonej na południe od goszczącego nas miasta. Na przełęcz tą można dotrzeć na dwa sposoby. Wariant wschodni to stroma wspinaczka po drodze D219 w kierunku wioski Villard-Notre-Dame (1550 m. n.p.m.). Na dobrą sprawę 9 kilometrów o średnim nachyleniu aż 9,2%. Podjazd ten zaczyna się praktycznie w Le Bourg, więc mieliśmy do niego bliżej. Niemniej dzień by dość ponury, ścieżka ponoć niebezpieczne, trzy ciemne tunele na szlaku. Poza tym na tym szlaku szosa miała się skończyć jakiś czas za wspomnianą wsią i w samej końcówce czekał by nas już szutrowy dojazd na wspomnianą przełęcz. Zrezygnowałem z tej opcji. Uznałem, iż może trafi się nam jeszcze bardziej dogodna okazja na poznanie tego wzniesienia. W zanadrzu mieliśmy wszak: poniedziałek, wtorek i ewentualnie środowe przedpołudnie. Zachodni wjazd na Solude jest dłuższy, bo 13-kilometrowy i prowadzi drogami D526 i D210 w kierunku wioski Villard-Reymond, mającej ledwie 43 stałych mieszkańców. Podjazd ten zaczyna się dobre dwa kilometry na zachód od miasta. Decydując się na tą opcję niejako „na rozgrzewkę” musieliśmy przejechać pewien odcinek po płaskiej i szerokiej szosie D1091.

Oba podjazdy na Col du Solude w całości znajdują się na terenie strefy ochronnej Parc National des Ecrins. Największego z dziesięciu Parków Narodowych jakie utworzono dotąd we Francji. Jego „serce” ma powierzchnię 918 km2 i charakter wybitnie wysokogórski. Park ten utworzono w marcu 1973 roku na terenie najwyższego z kilku masywów wchodzących w skład Alp Delfinackich. Najwyższym szczytem jest tu Barre de Ecrins (4102 m. n.p.m.). Najdalej na południe położony „czterotysięcznik” w Alpach i zarazem jedyny we francuskiej ich części poza masywem Mont Blanc. Co ciekawe niegdyś była to nawet najwyższa góra Francji. A mianowicie do roku 1860 gdy do ówczesnego Cesarstwa dołączono Sabaudię z Białą Górą nad Chamonix. Poza wspomnianym szczytem również wierzchołki gór La Meije, Ailefroide i Mont Pelvoux niemal „dotykają” pułapu 4 tysięcy metrów, wznosząc się odpowiednio na wysokość: 3984, 3953 i 3946 metrów n.p.m. Niemniej tego niedzielnego popołudnia owe wiecznie białe szczyty miały pozostać poza naszym wzrokowym zasięgiem. Do La Meije bliżej jest z okolic La Grave na drodze ku przełęczy Galibier. Natomiast pozostałe można chyba dojrzeć z mety podjazdu do Pre Madame de Carle (Refuge Cezanne), który miałem nadzieję zaliczyć w najbliższą środę jako nasz podjazd 12b. Wspomniałem już że podjazd do Villard-Reymond zaczyna się na szosie D526. W praktyce pierwsze kilkaset metrów tej szosy jest płaskie, zaś wspinaczka zaczyna się na wysokości wioski La Paute (730 m. n.p.m.). Wspomniana droga prowadzi na Col d’Ornon. Przełęcz leżącą na wysokości 1371 metrów n.p.m. Jest to przeprawa znana z tras Tour de France. Jak dotąd osiem razy wykorzystana na „Wielkiej Pętli”. Po raz pierwszy w roku 1966 gdy premię górską wygrał na niej Hiszpan Luis Otano, zaś ostatni raz w sezonie 2017 gdy zdobył ją Australijczyk Michael Matthews. Tym niemniej za każdym razem wjeżdżano na nią od łatwiejszej południowej strony. W tym 5-krotnie na etapach kończących się w L’Alpe d’Huez. Tym samym niespełna 4-kilometrowy fragment podjazdu, który wykonaliśmy tu z Tomkiem nigdy w tej roli nie pojawił się na Tourze.

Górski odcinek na D526 jest nierówny. Tylko drugi kilometr trzyma na solidnym poziomie 7,5%. Po przejechaniu 1,1 kilometra minęliśmy boczną dróżkę D221, która stromym i krętym szlakiem prowadzi do Oullles (1413 m. n.p.m.). Na szlaku ku przełęczy Ornon spędziliśmy niespełna 15 minut. Dojechawszy do Palud (3,7 km) odbiliśmy w lewo na drogę D210. Tu czekał nas najpierw niespełna półkilometrowy zjazd do mostku nad La Lignare. Po zakręcie w lewo zaczęliśmy zasadniczą część podjazdu. Do kresu szosy w Villard-Reymond mieliśmy stąd jeszcze 8,6 kilometra ze średnim nachyleniem 7,9%. Droga kręta z tuzinem wiraży (niżej siedem, wyżej pięć). Na początku minęliśmy osadę La Villaret. Na przełomie ósmego i dziewiątego kilometra podjazdu skaliste okolice Combe Crose. Jechaliśmy przez cały czas razem. Dyktowałem solidne tempo. Niemniej mając w nogach Lac Besson, zaś w najbliższych planach wielki Galibier brakowało nam sił i chęci na walkę o wynik czy pierwszeństwo. Po przejechaniu 12,4 kilometra pojechaliśmy prosto do Villard-Reymond, ignorując węższą dróżkę odchodzącą w lewo. Ta zdawała się zjeżdżać, niemniej z map wynika, iż to ona właśnie kończy swój bieg na Col du Solude. Przejechaliśmy przez całą wioskę do placyku na jej północnym krańcu. Według stravy całe wzniesienie pokonaliśmy w 1h 01:40. Najdłuższy segment czyli 8,41 kilometra w drugiej części wspinaczki w 43:30 (avs. 11,6 km/h z VAM 933 m/h). Dario dwa dni później uzyskał na nim czas 48:56. Na mecie było tylko 16 stopni. Przed zjazdem postanowiliśmy wstąpić na kawkę do miejscowej Auberge L’Eau Blanche. Tam ze zdziwieniem odkryłem, że osoby ją prowadzące rozmawiają ze sobą po polsku. Okazało się, że menadżerami tego lokalu – który w swej ofercie ma również 18 łóżek dla strudzonych górskich wędrowców – są Ela i Simon (polsko-francuska para), zaś tego lata pomagała im dwójka studentów z Wrocławia. Tym samym poza skosztowaniem kawy i ciastka mogliśmy jeszcze porozmawiać z naszą sympatyczną rodaczką. Zabawiliśmy tam ze trzy kwadranse. Dopiero po wpół do ósmej rozpoczęliśmy zjazd ku dolinie Romanche. Do bazy dotarliśmy o 20:11, lecz i tak byliśmy pierwsi. Dzielny pogromca Galibier’a dołączył do nas po kolejnych 40 minutach.

GÓRSKIE ŚCIEŻKI

https://www.strava.com/activities/2437576738

https://veloviewer.com/athletes/2650396/activities/2437576738

ZDJĘCIA

20190609_056