banner daniela marszałka

Valberg (via Gorges du Cians)

Autor: admin o wtorek 8. września 2020

DANE TECHNICZNE

Miejsce startu: Moulin de Rigaud (D28)

Wysokość: 1672 metry n.p.m.

Przewyższenie: 1198 metrów

Długość: 22,7 kilometra

Średnie nachylenie: 5,3 %

Maksymalne nachylenie: 11,9 %

PROFIL

SCENA i AKCJA

Pomiędzy pierwszą a drugą górą mieliśmy do przejechania dystans podobny do tego z porannego transferu. Najpierw trzeba było zawrócić do miejsca gdzie Tinee wpada do Var, zaś następnie pod prąd tej drugiej rzeki pognać na zachód drogą D6202. Naszym drugim wtorkowym celem była Valberg. To najstarsza stacja narciarska w departamencie Alpes-Maritimes, powstała już w 1936 roku. Obejmuje ona tereny leżące na wysokościach od 1498 do 2066 metrów n.p.m. i posiada 23 wyciągi. Narciarze korzystać tu mogą z 90 kilometrów tras, z czego 65 zjazdowych i 25 biegowych. Stacja leży w granicach gminy Peone i rozciąga się na długości dwóch kilometrów pomiędzy szczytami Mont Mounier (2817 m. n.p.m.) a Dome de Barrot (2136 m. n.p.m.). Droga D28 biegnąca przez ten ośrodek narciarski łączy dwie doliny tzn. zachodnią Haut Var i wschodnią Haut Cians. To właśnie wzdłuż górskiej rzeki Cians mieliśmy pokonać większą część naszej wspinaczki. Do Valberg prowadzą trzy szosowe drogi, z których każda zasługuje na miano premii górskiej pierwszej kategorii. Dwie z tych wspinaczek zaczynają się miasteczku Guillaumes i mają długość 13 – 14 kilometrów. Dwukrotnie dłuższy jest szlak wschodni, a w zasadzie południowo-wschodni, który zaczyna się na wysokości ledwie 338 metrów n.p.m. nieopodal wioski Touet-sur-Var. Ten podjazd liczy sobie około 28 kilometrów i prowadzi przez malowniczy wąwóz Gorges du Cians oraz miejscowość Beuil. Cała wspinaczka zaczyna się zaś na moście przy ujściu Cians do Var czyli na Pont du Cians. Nie miałem jednak ochoty na tak długi podjazd i to przynajmniej z dwóch powodów. Dopiero co zaliczyliśmy trudną i bynajmniej nie krótką Col d’Andrion. Poza tym nazajutrz czekał nas zdecydowanie najdłuższy ze wszystkich etapów, składający się ze wspinaczek na L’Authion i Col de Turini. Postanowiłem, że zrezygnujemy z kilku pierwszych kilometrów na drodze D28 i zaczniemy nasz Valberg we wiosce Le Moulin du Rigaud.

Darowaliśmy sobie dolny odcinek o długości 5,3 kilometra i skromnym nachyleniu 2,7%. Nawet bez niego pozostały nam do przejechania ponad 22 kilometry o przewyższeniu blisko 1200 metrów. Valberg znana też pod hasłem Col du Vasson bywała na trasach znaczących wyścigów kolarskich. Trzykrotnie wyznaczano na niej premie górskie Tour de France (1950, 1955 i 1973). W stacji tej stacji zakończył się najtrudniejszy etap Paryż – Nicea 1999. Gościł w niej trzykrotnie kobiecy TdF czyli Tour Cycliste Feminin lub Grande Boucle Feminine International. Panie ścigały się tu o zwycięstwa etapowe w latach 1996, 1998 i 2003. Historie te związane są jednak głównie z zachodnią wspinaczką do Valberg. Podjazd południowo-wschodni pojawił się na Tourze tylko w sezonie 1950. Na etapie siedemnastym z Nicei do Gap wygranym przez Francuza Raphaela Geminianiego. Na tutejszej premii górskiej zwyciężył wtedy Belg Armand Baeyers. Poza tym ze wschodu do stacji tej dojechano jeszcze na piętnastym etapie „Wielkiej Pętli” z roku 1975. Tym, który zakończył się w stacji Pra-Loup wielkim zwycięstwem Bernarda Thevenet nad Eddym Merckx’em. Jednak premią górską była wówczas pobliska Col de la Couillole, zaś w Station Valberg wyznaczono tylko strefę bufetu. Naszą wspinaczkę zaczęliśmy około wpół do trzeciej przy 34 stopniach Celsjusza. Na szczęście na trasie mieliśmy Gorges du Cians, gdzie pośród wysokich skał o czerwonej (brązowo-rudej) barwie było sporo cienia. Około półmetka temperatura spadła nawet do 21, zaś na mecie wynosiła 26. Pierwsze trzy kilometry były łatwe. Mniej więcej równie łagodne jak segment, który zdecydowaliśmy się pominąć. Tuż po starcie minęliśmy drogę D128 do Lieuche, zaś na początku drugiego kilometra D228 biegnącą do Rigaud. Pomiędzy tymi miejscami przejechaliśmy przez pierwszy z wielu tuneli jakie czekały nas na tym szlaku. Pod koniec trzeciego kilometra zostawiliśmy za sobą drogę D428 ku wiosce Pierlas, przez którą można dotrzeć na Col de la Sinne. Ta przełęcz musiała jeszcze trochę poczekać. Wjechaliśmy na nią tydzień później od przeciwnej strony w ramach dziesiątego etapu wyprawy.

Tymczasem trzymając się szosy D28 wzięliśmy wiraż w lewo i zaczęliśmy najtrudniejszy sektor wspinaczki na południowym Valbergu. To znaczy odcinek o długości 1,4 kilometra i średniej stromiźnie aż 10,9%. Przyznam, że tu od razu mnie przytkało i naprawdę niewiele brakowało bym puścił koło Adriana. Wtedy wydawało mi się, że jestem po prostu zmęczony pierwszą wtorkową górą i wysoką temperaturą. Teraz wiem, że jechaliśmy tu naprawdę ostro czyli mimo sporej stromizny ze średnią prędkością 12 km/h i VAM-em powyżej 1300 m/h. Do wąwozu wjeżdża się na wysokości 709 metrów n.p.m. Kolejne kilometry są wciąż wymagające, lecz już nie takie strome. Na odcinku 5 kilometrów średnie nachylenie wynosi 7,2%. Po paru krótkich przejechaliśmy wkrótce przez pierwszy z dłuższych tuneli tzn. 430-metrowy La Petit Clue. Wjeżdża się do niego na wysokości 937 metrów n.p.m. Można go również objechać wąską i zagraconą kamieniami ścieżką wzdłuż skały, lecz my pojechaliśmy prosto. Nieco wyżej podobny wybór czekał nas przed wjazdem do La Grande Clue na poziomie 1067 metrów n.p.m. Potem jeszcze dwa razy na dłużej wjechaliśmy do „podziemia” korzystając z tuneli Eguilles i Traverses. Wszystkie one były dobrze oświetlone, więc nie ryzykowaliśmy wiele dzieląc je z kierowcami samochodów i motocyklistami. Od Grand Clue do końca wąwozu przy osadzie La Chalandre (1251 m. n.p.m.) mieliśmy jeszcze do przejechania 3,5 kilometra o średniej 5,3%. Potem teren zrobił się łatwiejszy, więc miejscami można było wrzucić łańcuch na dużą tarczę i rozpędzić się do przeszło 20 km/h. Przejechawszy 15 kilometrów zaczęliśmy początkowy kręty i ogólnie ładny dla oka odcinek dojazdowy do miejscowości Beuil (1442 m. n.p.m.). Gdy już do niej dotarliśmy to na małym rondzie odbiliśmy w lewo. Chwilę później na rozjeździe pojechaliśmy prosto. Do końca naszej wspinaczki brakowało stąd sześciu kilometrów. Ewentualnie można tu było wybrać drogę D30 i pokonać 7-kilometrowy odcinek wiodący na wschód ku przełęczy Couillole (1678 m. n.p.m.). Niemniej na nią podobnie jak na Sinne też miałem inny pomysł.

Finałową kwartę wschodniego podjazdu do Valberg można podzielić na trzy segmenty. Najpierw musieliśmy pokonać 1,7 kilometra o średniej 6,3% wiodący na Col de Saint-Anne (1550 m. n.p.m.). Ten odcinek „zmęczyliśmy” w przyzwoitym tempie ponad 14 km.h. W miejscowości Les Launes na wysokości kapliczki św. Anny można odbić w lewo na przełęcz Collet de Guerin (1638 m. n.p.m.), do której wiedzie asfaltowa dróżka. Nasz cel znajdował się jednak przed nami, więc trzeba było jechać prosto na zachód. Kolejne dwa kilometry minęły nam szybciej, bo teren lekko opadał. Potem od mostu na wysokości 1543 metrów n.p.m. pozostało do przejechania już tylko 2,4 kilometra o średniej 5,4%. Do samego końca jechaliśmy mocno, pokonując ostatni kilometr ze średnią prędkością około 18 km/h. Według stravy segment o długości 19,33 kilometra zaczynający się w Pra d’Astier (556 m. n.p.m.) przejechaliśmy w 1h 15:10 (avs. 15,4 km/h). Po raz pierwszy udało mi się wytrzymać tempo Adka na całym wzniesieniu. Umiarkowane nachylenie tej góry z pewnością mi sprzyjało. W pierwszym tygodniu wyprawy wspólny finisz bywał wyjątkiem od reguły, by dopiero w drugim stać się normą. Nasz podjazd zakończyliśmy na rondzie przy Sanktuarium Notre-Dome des Neiges czyli w centrum całego ośrodka. Nie jest to bynajmniej najwyższy punkt w tej okolicy, do którego dotrzeć można na rowerze szosowym. Tym jest bowiem leżąca bardziej na północ Col de l’Espaul (1748 m. n.p.m.). Do przełęczy tej prowadzi 4-kilometrowa droga o znikomym nachyleniu 1,8%. To była jednak za słaba końcówka bym wziął ją pod uwagę. Lepiej było wpaść na kawę i ciastko do Bar le Sapet. W końcu jak już wspomniałem Valberg to nie tylko kolarska premia górska, ale i strefa bufetowa z tradycjami. Finisz najwyraźniej trochę sił mnie kosztował, albowiem w trakcie owego „podwieczorka” złapały mnie ostre skurcze w udach. Całe szczęście, że już za metą.

GÓRSKIE ŚCIEŻKI

https://www.strava.com/activities/4030901689

https://veloviewer.com/athletes/2650396/activities/4030901689

ZDJĘCIA

IMG_20200908_110

FILM