banner daniela marszałka

Cime de la Bonette

Autor: admin o niedziela 13. września 2020

DANE TECHNICZNE

Miejsce startu: Saint-Etienne-de-Tinee (M2205 -> D64)

Wysokość: 2802 metry n.p.m.

Przewyższenie: 1658 metrów

Długość: 25,4 kilometra

Średnie nachylenie: 6,5 %

Maksymalne nachylenie: 16,2 %

PROFIL

SCENA i AKCJA

Niedziela była równie ciepła i słoneczna jak sobota, więc warto było ruszyć na Cime de la Bonette. Do przyjemnego i bezpiecznego zdobywania najwyższych premii górskich potrzebna jest jak najlepsza aura. Na podjazdy w dolinie rzeki Tinee przeznaczyłem nam trzy najbliższe dni. Ten pogodowo najlepszy trzeba było wykorzystać właśnie na Bonette i jej „sąsiadkę” czyli Col de la Moutiere. Prognozy na kolejne doby były bardzo dobre, ale wolałem nie odkładać naszych najwyższych wspinaczek na później. Skoro okno pogodowe było otwarte już w niedzielę należało skorzystać z takiej okazji. Bonette bywa reklamowana przez Francuzów jako „najwyższa droga Europy”. Taki slogan można zobaczyć choćby na tablicy drogowej w rejonie Jausiers, po północnej stronie góry. Mówi się też o niej, że to „najwyższa szosowa przełęcz Starego Kontynentu”. Ile w tym prawdy? Niewątpliwie należy do kultowych (legendarnych) wzniesień kolarskich. Choć przyznajmy jest niezbyt często wykorzystywana przez organizatorów największych imprez. Zapewne z uwagi na swe geograficzne położenie, dalekie od centrów turystycznych. Jak wiadomo wszelkie legendy są mieszanką prawd, półprawd i mitów. Tak też jest w przypadku Bonette. Nie jest ona najwyższą drogą (szosową) Europy. Wszak utwardzona droga na andaluzyjskiej Pico Veleta w Górach Betyckich dociera na wysokość aż 3367 metrów n.p.m., zaś asfalt położony na tyrolskim lodowcu Tiefenbachferner osiąga pułap 2829 metrów. Nie jest ona również najwyższą drogową przełęczą na Starym Kontynencie, bowiem prawdziwa przełęcz czyli Col de la Bonette znajduje się na poziomie 2715 metrów n.p.m., a zatem jest o kilkadziesiąt metrów niższa niż Iseran, Stelvio i Agnel (Agnello). Owszem droga przez Bonette osiąga wyższy od nich pułap 2802 metrów. Niemniej czyni to za sprawą dwukilometrowej pętli nieco sztucznie wytyczonej wokół wierzchołka góry. Ścieżki powstałej nie z konieczności, lecz z potrzeb turystyczno-propagandowych.

Czym więc jest ta góra w wersji Cime de la Bonette? Pod jakimi względami zasługuje na miano „NAJ”? Co najmniej pod trzema. Na pewno jest najwyższą szosową drogą we Francji, o 30-kilka metrów wyższą niż trakt wiodący przez przełęcz Iseran w Alpach Graickich (masywie Vanoise). Jest też najwyższą dwukierunkową drogą Europy, albowiem na Veletę i Tiefenbach można wjechać tylko z jednej strony. Poza tym Bonette pozostaje najwyższą premią górską jaką kiedykolwiek pokonywał kolarski peleton na trasach trzech Wielkich Tourów. Jej prymat w pierwszej i drugiej kategorii wydaje się być niezagrożony. Natomiast pierwszeństwo w trzeciej zależy od przyszłych decyzji organizatorów Vuelta a Espana i Giro d’Italia. Ci pierwsi mogą wszak wytyczyć finisz górskiego etapu ponad Granadą, nie w stacji narciarskiej Sierra Nevada, lecz przy Obserwatorium IRAM (2845 metrów n.p.m.). Natomiast drudzy mogą poprowadzić swój wyścig przez Passo del Rombo do austriackiego Solden i stamtąd wysłać kolarzy na wspomniany już Tiefenbach. Jaka jest historia Cime (Col) de la Bonette na trasach wyścigów wieloetapowych? Jak dotąd tą mega-górę czterokrotnie wykorzystano w trakcie Tour de France oraz jeden raz podczas Giro. Przy tym na „La Grande Boucle” za każdym razem przejeżdżano przez najwyższy punkt tej drogi (Cime), zaś w „La Corsa Rosa” etap poprowadzono przez przełęcz (Col). Bonette zadebiutowała na „Wielkiej Pętli” w pierwszej połowie lat sześćdziesiątych. W owym czasie najwyżej po kolarskich górach latał „Orzeł z Toledo” czyli Federico Bahamontes. Hiszpan wygrał zatem premie górskie wytyczone na Cime w 1962 i 1964 roku. Przy tym najszybciej wjechał na „dach kolarskiej Europy” zarówno od strony południowej jak i północnej. Najpierw na odcinku osiemnastym z Juan-le-Pins do Briancon, zaś dwa lata później na dziewiątym z Briancon do Monaco. Tym niemniej w obu przypadkach z Bonette do mety było bardzo daleko, więc na finiszach ze zwycięstw cieszyli się inni zawodnicy tzn. Belg Emile Daems i wielki Francuz Jacques Anquetil.

Bonette wróciła na trasę Touru po blisko trzech dekadach w sezonie 1993. Podczas 80. edycji wyścigu Dookoła Francji, którą na trzecim miejscu ukończył Zenon Jaskuła. W trakcie jedenastego etapu tej imprezy z Serre Chevalier do Isola 2000 podjechano na nią od strony północnej. Premię górską wygrał wówczas Szkot Robert Millar, który na Cime wjechał z przewagą 50 sekund nad niewielką grupą asów. Niemniej to nie Bob (znany dziś jako Philippa York), lecz Szwajcar Tony Rominger cieszył się tego dnia ze zwycięstwa etapowego. Potem Bonette wskoczyła do programu Touru już tylko w roku 2008. Na etapie szesnastym z włoskiego Cuneo do Jausiers zdobywano ją od południa. Jako pierwszy na szczycie pojawił się kolarz z RPA John-Lee Augustyn, lecz chwili później sam wyeliminował się z walki o sukces etapowy wypadając z drogi na pierwszym zakręcie zjazdu. Na dole po finiszu z 4-osobowej grupki triumfował zaś Francuz Cyril Dessel. Jednym słowem żaden ze zdobywców Bonette nie został na TdF bohaterem dnia. Nie inaczej było na Giro d’Italia z 2016 roku. Organizatorzy Giro zapewne z uwagi na wcześniejszy termin swej imprezy poprzestali na poprowadzeniu trasy etapu dwudziestego z Guillestre do Saint Anna di Vinadio przez przełęcz na wysokości 2715 metrów n.p.m. Tą premię górską wygrał Bask Mikel Nieve, który tym samym zagwarantował sobie zwycięstwo w klasyfikacji górskiej. Niemniej etap należał do Estończyka Reina Taaramae, zaś szalę zwycięstwa w całym wyścigu przechylił na swą korzyść Włoch Vincenzo Nibali. Jak dotąd dwukrotnie sprawdzałem swe siły na Bonette, w obu przypadkach podjeżdżając tą górę od strony północnej. Za pierwszym razem w lipcu 2005 roku udało mi się dotrzeć na Cime. Natomiast przy drugiej okazji w czerwcu 2013 roku, na piątym odcinku Route des Grandes Alpes, musiałem przejechać przez Col, gdyż z uwagi na ryzyko zejścia lawiny szczytowy odcinek podjazdu zablokowano pokaźnymi zwałami śniegu.

W każdym razie wtedy po raz pierwszy zobaczyłem południowe zbocze Bonette, choć tylko z perspektywy zjazdowca. Teraz po piętnastu latach od naszego pierwszego spotkania mogłem ją w końcu dobrze poznać z tej cieplejszej strony. Przełęcz Bonette jak i opleciony asfaltową wstążką szczyt Cime de la Bonette (2860 metrów n.p.m.) leżą w masywie Mercantour-Argentera, na północnym skraju Alp Nadmorskich. Znajdują się w granicach Parku Narodowego Mercantour. Przez przełęcz biegnie granica między departamentami Alpes-Maritimes i Alpes-de-Haute-Provence. Drogi prowadzące ku niej czyli C4 i D64 łączą doliny rzek: Ubaye (na północy) i Tinee (na południu). Ponoć w linii prostej leży ona mniej niż sto kilometrów od Lazurowego Wybrzeża. Tyle czystej geografii. Teraz trochę tej kolarskiej. Południowy podjazd jest dłuższy i większy od północnego. Jednak różnice są niewielkie. Ot 2,2 kilometra dystansu i zaledwie 72 metry przewyższenia. Wspinaczka północna ma za to wyższe średnie nachylenie, choć sama końcówka jest bardziej stroma po stronie „śródziemnomorskiej”. Na stronie „cyclingcols” porównanie obu podjazdów minimalnie wygrywa opcja „prowansalska”, stosunkiem 1138 do 1137 punktów. To wszystko wszak przy założeniu, iż południowy podjazd zaczniemy w miasteczku Saint-Etienne-de-Tinee czyli 1144 metrów n.p.m. Wspinaczkę tą można jednak poprzedzić dowolnej długości odcinkiem falsopiano w dolinie Tinee. Dla przykładu start w Saint-Saveur-de-Tinee da już amplitudę 2305 metrów, lecz za cenę 29-kilometrowego dojazdu na „start ostry” przez teren o średnim nachyleniu ledwie 2,2%. Na stronie „massimoperlabici” przeszło 25-kilometrowy podjazd z Saint-Etienne podzielono na 6 odcinków. Pierwszy do mostu Pont Haut (1347 m. n.p.m.) ma długość 4,3 kilometra i przeciętne nachylenie 4,7%. Drugi do osady Bousieyas (1880 m. n.p.m.) to 8,2 kilometra ze średnią 6,5%. Trzeci do ex-koszar Camp de Fourches (2268 m. n.p.m.) to 5,3 km i 7,3%. Czwarty do pośredniej przełęczy Col des Granges Communes (2505 m. n.p.m.) to 3,8 km i 6,2%. Piąty do Col de la Bonette ma równo 3 kilometry o średniej 7%, zaś szósty to sztywna końcówka 900 metrów ze średnią 9,7%.

Z domu na spotkanie z „Jej wysokością” wyruszyliśmy około godziny dziesiątej. Do przejechania samochodem mieliśmy w sumie 51 kilometrów. Najpierw 13-kilometrowy zjazd, a potem dłuższy odcinek lekko w górę Vallee de la Tinee. Transfer zabrał nam blisko godzinę, choćby dlatego iż na miejsce „rozładunku” wybraliśmy okolice wspomnianego mostu Pont-Haut, a nie miasteczko świętego Stefana. Dlatego by przy okazji drugiej wspinaczki nie powtarzać już pierwszych kilometrów powyżej Saint-Etienne. Tym samym podobnie jak w piątek czy sobotę zaczęliśmy „zabawę” od kilkukilometrowego zjazdu. Pogoda trafiła się nam wyborna. Na starcie jak i mecie tego odcinka mój licznik odnotował temperaturę 29 stopni. Na szczycie mimo znacznej wysokości mieliśmy 25, zaś minimum wykazanym podczas zjazdu było 21. Na miejsce startu wybraliśmy sobie styk dróg M39 i M2205 po wschodniej stronie mostu nad Tinee. Tablica zawieszona na murze świadczyła o tym z jakim gigantem mamy się zmierzyć. Przez cztery pierwsze kilometry jechaliśmy wzdłuż lewego brzegu rzeki. Nachylenie było stabilne i umiarkowane. To jest sięgające co najwyżej 7%. Po około 13 minutach minęliśmy nasz samochód, zaś chwilę później wjechaliśmy na Pont-Haut przedostając się na prawy brzeg Tinee. Tuż za mostem trafiliśmy na rozjazd. W lewo biegnie stąd droga M63 do Saint-Dalmas-le-Selvage i na przełęcz Moutiere, z której mieliśmy skorzystać tego popołudnia. Tymczasem musieliśmy skręcić w prawo i wjechać na szosę D64. Pod koniec szóstego kilometra wróciliśmy na lewą stronę rzeki korzystając z Pont de Vens (1445 m. n.p.m.). W połowie siódmego kilometra zaliczyliśmy dwa pierwsze wiraże, zaś przy drugim z nich ujrzeliśmy mały wodospad. Do końca ósmego kilometra szlak wiódł nas na północ, zaś później zaczął skręcać na zachód. Na razie jeszcze okolica drogi była zalesiona. To się zmieniło gdy w połowie dziesiątego kilometra minęliśmy osadę Le Pra, by chwilę później wąskim mostem przeskoczyć nad wartkim potokiem Salso-Moreno.

Do końca jedenastego kilometra droga szła niemal prosto na zachód, by następnie zacząć zdobywać wysokość za pomocą serpentyn. Za trzecią z nich po przebyciu 12,3 kilometra od startu minęliśmy osadę Bousieyas, w której na dłużej zatrzymaliśmy się podczas zjazdu. To ostatnie ludzkie osiedle na tym górskim szlaku, choć do końca wspinaczki brakuje przeszło 900 metrów w pionie. O tym co nas czeka byliśmy dokładnie informowani przez ustawione co kilometr tablice. Aktualna wysokość, nachylenie kolejnego odcinka i odległość od Cime. Więcej nie trzeba było wiedzieć. Trzymaliśmy równe tempo z VAM-em na poziomie 950 m/h. Rzekłbym, że całkiem niezłe jak na tak długie i bardzo wysokie wzniesienie. Tego dnia czułem się wyśmienicie i było ono dla mnie w pełni komfortowe. Jeszcze przed Bousieyas wyjechaliśmy w otwarty teren, pomiędzy górskie łąki gdzie przestrzeń i widoki mogły zapierać dech w piersiach bardziej niż sam wysiłek. W drugiej połowie czternastego kilometra droga skręciła na wschód i następnie krętym szlakiem przez siedem wiraży doprowadziła nas między dawno opuszczone zabudowania Camp de Fourches (17,4 km). Te alpejskie koszary wybudowano na wysokości blisko 2300 metrów n.p.m. w latach 1890-1906 i były one w stanie pomieścić batalion złożony z czterech kompanii, po 150 ludzi w każdej. Do tego miejsca największa chwilowa stromizna (z początku szesnastego kilometra) wyniosła 10,1%. Pierwszy kilometr za dawnym obozem wojskowym był niezbyt wymagający, lecz kolejny wręcz przeciwnie. Od połowy dziewiętnastego kilometra trzeba było mocniej popracować. Stromizna tym razem skoczyła do poziomu 10,6%. Pod koniec dwudziestego kilometra zaczęliśmy spokojniejszy odcinek biegnący na zachód, który w półtora kilometra doprowadził nas na przełęcz Raspaillon (2513 m. n.p.m.). Następnie po kolejnych trzech kilometrach jazdy wzdłuż zbocza góry w kierunku południowo-zachodnim i nachyleniem dochodzącym do poziomu 10,1% w końcu dotarliśmy na Col de la Bonette.

Do celu mieliśmy już blisko, lecz przedwcześnie byłoby się witać z gąską. Finał tego podjazdu to dopiero wyzwanie. Pozornie krótki odcinek, bo z tej strony ledwie 900-metrowy. Niemniej ze średnią stromizną niemal 10% i maximum przekraczającym 16%! Całkiem soczysty deser po 100 minutach wcześniejszej jazdy. Na dobrą sprawę był to jedyny odcinek Bonette, na którym musiałem się mocniej sprężyć by dojechać na szczyt z Adrianem. Obaj staraliśmy się godnie wykończyć tą piękną wspinaczkę. Mimo sporej stromizny udało nam się finiszować w tempie około 11 km/h. Zdaniem niektórych szczyt owej góry przypomina kapelusz, zaś asfalt ją oplatający jest rondem owego kapelusza. Ja mam skojarzenia rodem ze świata zwierząt. Dla mnie pozbawiony jakiejkolwiek roślinności szczyt Cime de la Bonette wygląda niczym głowa słonia, zaś dwa schodzące się paski asfaltu widziane od strony przełęczy przypominają trąbę największego z lądowych ssaków. Ta wizja bardziej mi pasuje do kolarskiej góry nad górami. Nasze „polowanie” na francuskiego słonia trwało przeszło godzinę i trzy kwadranse. Według stravy segment o długości 25,61 kilometra przejechaliśmy w 1h 45:51 (avs. 14,5 km/h). Dostosowując przewyższenie do prawdziwej wartości dało to nam VAM na poziomie 940 m/h. Najwyższy punkt owej drogi znajduje się na wysokości cokołu przypominającego dawny projekt drogowy z czasów cesarza Napoleona III. Za owym pomnikiem dostrzec można w dole pokręconą dróżkę prowadzącą na niższą o jakieś 350 metrów Col de la Moutiere. Na Cime było tłoczno i gwarno. Liczni turyści docierali tu tak samochodami, motocyklami czy jak my rowerami. Niektórzy decydowali się jeszcze na pokonanie pieszej ścieżki wiodącej na punkt widokowy zlokalizowany na szczycie góry. Na naszej premii górskiej spędziliśmy blisko pół godziny. W połowie zjazdu zaliczyliśmy niemal równie długi „coffee break” przed barem w Bousieyas. Po drodze korzystając z pięknej aury udokumentowałem nasz wyczyn licznymi filmikami i ponad setką zdjęć.

GÓRSKIE ŚCIEŻKI

https://www.strava.com/activities/4055713966

https://veloviewer.com/athletes/2650396/activities/4055713966

ZDJĘCIA

IMG_20200913_080

FILM