banner daniela marszałka

Col d’Allos

Autor: admin o piątek 18. września 2020

DANE TECHNICZNE

Miejsce startu: Barcelonnette / D109 (D908)

Wysokość: 2247 metrów n.p.m.

Przewyższenie: 1101 metrów

Długość: 16,9 kilometra

Średnie nachylenie: 6,5 %

Maksymalne nachylenie: 10 %

PROFIL

SCENA i AKCJA

Barcelonnette była naszą czwartą „przystanią” podczas dwutygodniowej „żeglugi” po Alpach Nadmorskich i Prowansalskich. Na dwie noce wynająłem tu apartament na pierwszym piętrze domu stojącego na spokojnym osiedlu w zachodniej części miasteczka. Ten lokal najmniej nam przypadł do gustu ze wszystkich pięciu. Niemniej miał swoje plusy. Przede wszystkim umiarkowaną cenę i widok z kuchennego okna na Pra Loup. Posiadał skomplikowany system dostępu do mieszkania pod nieobecność gospodarza, z którym kontakt był ledwie telefoniczny. Najważniejsze jednak, że mieliśmy niezłą miejscówkę w dolinie Ubaye. Bazę, z której mając kilka dni czasu, można by zaliczyć aż dziewięć solidnych wzniesień kolarskich. W tej okolicy mamy przecież północną Bonette i południową Parpaillon (premie najwyższej kategorii). Do tego Cayolle, Allos i Vars (góry klasy pierwszej) oraz nieco łatwiejsze podjazdy na graniczną przełęcz Larche jak i do trzech stacji: Sainte-Anne la Condamine, Super-Sauze i Pra-Loup (każdy co najmniej drugiej kategorii). My mieliśmy do swej dyspozycji tylko jeden dzień, który zapowiadał się na bardzo pracowity. Ja w piątek miałem zaliczyć trzy premie górskie, zaś Adrian nawet cztery. Plan był następujący. Przed południem wjeżdżamy razem na Col d’Allos, rzecz jasna od północnej strony. Adek ze zjazdu „leci” jeszcze śladami Eddy Merckxa, Bernarda Thevenet i Simona Geschke do stacji Pra-Loup. Po chwilowej przerwie w bazie wybieramy się razem na podjazd do stacji Super-Sauze, zaczynający się po wschodniej stronie Barcelonnette. Natomiast po obiedzie czeka nas jeszcze wycieczka autem ku górnej części Vallee dell’Ubaye. Adriano miał tam wjechać z Saint-Paul-sur-Ubaye na słynną z wielu edycji TdF Col de Vars, zaś ja chciałem pokonać stromy, acz mało znany podjazd z La Condamine-Chatelard do stacji Sainte-Anne la Condamine.

Program mieliśmy napięty, więc z domu ruszyliśmy się wcześnie. Wyjechaliśmy z podwórka około wpół do dziesiątej. Do podnóża naszego pierwszego podjazdu mieliśmy bliziutko. Dokładnie 1600 metrów. Północna wspinaczka na Col d’Allos zaczyna się na wysokości bocznej drogi D109 w pobliżu osady La Pied de la Maure. Chwilę wcześniej minęliśmy wjazd na szosę D902 wiodącą ku przełęczy Cayolle oraz most nad potokiem Bachelard czyli Pont Rouge (1144 m. n.p.m.). Na Allos z obu stron podjeżdża się drogą D908, która to łączy doliny Ubaye (na północy) i Verdon (na południu). Pierwszą jej wersję tego szlaku komunikacyjnego oddano do użytku już w roku 1891. Przełęcz leży pomiędzy górskimi masywami Trois-Eveches (na zachodzie) i Pelat (na wschodzie). W przeciwieństwie do pobliskich Cayolle i Champs akurat Col d’Allos ma bardzo bogatą historię występów w Tour de France. Acz gwoli ścisłości trzeba powiedzieć, iż są to raczej stare dzieje. Na przełęcz Allos uczestnicy TdF po raz pierwszy wjechali już w 1911 roku. Następnie przez niemal cztery dekady była ona stałym punktem na trasach „Wielkiej Pętli”, która w pierwszej połowie XX wieku z roku na rok ulegały niewielkim korektom. Popularniejszym z dwojga podjazdów na Allos był ten południowy. Do wybuchu II Wojny Światowej kolarze wjechali na tą przełęcz aż 25 razy. Z czego 18-krotnie od strony Colmars (1913-14, 1919-32 i 1938-39) na etapach do Briancon lub Grenoble. Natomiast od strony Barcelonnette „szturmowali” tą górską przeprawę 7-krotnie (w sezonach 1911-12 i 1933-37) na odcinkach do Nicei oraz Digne-les-Bains. Tuż po najstraszliwszej z wojen Allos pojawiła się w pierwszych trzech edycjach Touru z sezonów 1947-49. Potem już tylko trzy razy w ciągu dwóch kolejnych dekad: 1957, 1967 i 1969. Następnie w pamiętnej edycji z roku 1975, zaś jeśli chodzi o czasy bardziej współczesne jedynie w latach 2000 i 2015. Ogółem na Allos podjeżdżano 34-krotnie, z czego 23 razy od południa. Od północnej flanki, którą nam przyszło przetestować, po II Wojnie wspinano się czterokrotnie (lata: 1947, 1957, 1967 i 1969).

Pierwszym zdobywcą tej góry został Luksemburczyk Francois Faber. Z kolei jego rodak Nicolas Frantz jako jedyny aż trzykrotnie pierwszy pojawił się na tej przełęczy (1924, 1927-28). Trzech kolarzy uczyniło to dwukrotnie. Pierwszy z nich był Belg Joseph Demuysere (1929 i 1931). W jego ślady poszli Francuzi: Benoit Faure (1930 i 1932) oraz Rene Vietto (1934 i 1947). Wspomniani kolarze z Wielkiego Księstwa Luksemburga sięgali po zwycięstwa w klasyfikacji generalnej Touru. Oprócz tej dwójki wśród zdobywców Allos mamy jeszcze dziewięciu triumfatorów TdF, choć niekoniecznie owi mistrzowie zdobywali tą przełęcz z chwili swej największej chwały. Na stosownej liście znajdujemy takie postacie jak: Octave Lapize (1912), Lucien Petit-Breton (1913), Firmin Lambot (1920), Henri Pelissier (1923), Lucien Buysse (1926), Gino Bartali (1938), Jean Robic (1948), Fausto Coppi (1949) i Eddy Merckx (1975). Ostatnim kolarzem, który w trakcie Touru jako pierwszy wjechał na Allos od północnej strony był na etapie do Digne-les-Bains z roku 1969 Hiszpan Luis-Pedro Santamarina. Wspomniałem już, iż ostatnimi czasy peleton TdF przejechał przez Allos tylko dwa razy. W 2000 roku organizatorzy wyścigu Dookoła Francji najwyraźniej chcieli nawiązać do dawnych etapów z metą w Briancon. Na blisko 250-kilometrowej trasie ze startem w Draguignan jak dawniej zaserwowano kolarzom „tryptyk”: Allos, Vars oraz Izoard. Premię górską na Col d’Allos wygrał wówczas Francuz Pascal Herve. W ucieczce dnia uczestniczył nasz Dariusz Baranowski. Polak jako ostatni puścił koło Kolumbijczyka Santago Botero, który wygrał ten odcinek po ataku na Izoard. „Ryba” wjechał nawet na ostatnią górę jako drugi. Niemniej na zjeździe wyprzedził go Włoch Paolo Savoldelli, zaś tuż przed metą dogoniła go grupa liderów z Lancem Armstrongiem. Z kolei w sezonie 2015 na 40. rocznicę triumfu Thevenet nad Merckxem pojechano do Pra Loup przez Allos, acz tym razem bez Saint-Martin, Couillole i Champs na rozgrzewkę. Niemiec Simon Geschke dokonał to czego nie udało się „Kanibalowi”, gdyż po zdobyciu Allos jako pierwszy dotarł też do mety w Pra Loup.

Podjazd zaczynaliśmy wcześniej niż inne, więc u podnóża góry nie było za ciepło. Tylko 16 stopni. Niemniej sama góra była terenem, w którym można było się skutecznie rozgrzać. Już na pierwszym kilometrze chwilowa stromizna sięgnęła 8,6%. Na samym początku drugiego kilometra minęliśmy drogę D109 prowadzącą do ośrodka narciarskiego Pra-Loup. Ten podjazd poznałem w lipcu 2009 roku zaliczywszy wcześniej południowy wjazd na Col de Vars. Droga na Allos była tego dnia otwarta, choć na poboczu stała już tablica zapowiadająca roboty drogowe pod koniec września. Nasza ścieżka stała się odtąd węższa i prze kolejne 5 kilometrów trzymała na średnim poziomie około 7,2%. Przy drodze pojawiły się charakterystyczne dla departamentu Alpes-de-Haute-Provence zielono-żółte tablice odliczające nam kolejne kilometry na szlaku ku Col d’Allos. Do połowy szóstego kilometra droga wiodła wzdłuż zbocza góry, równolegle do ginącego w dole lewej stronie potoku Bachelard. Początkowo jechaliśmy przez lasek, zaś później w otwarty terenie wzdłuż skał. Pod koniec piątego kilometra Adrian niespodziewanie dla mnie postanowił się zatrzymać, by spuścić ciśnienie z pęcherza. Nie stracił tyle czasu co Tom Dumoulin przed podjazdem na Umbrail, lecz ów pit-stop kosztował go z grubsza minutę. Nie będąc proszony o zatrzymanie się pojechałem dalej, ale przez jakiś czas kręciłem spokojniej, licząc na szybki powrót Adriana. Dolny segment o długości 6,21 kilometra pokonałem w 25:01 (avs. 14,9 km/h z VAM 1007 m/h). Po siedmiu kilometrach od domu czyli 5,4 kilometra od podnóża góry droga skręciła na zachód. Teraz z wyraźnie łagodniejszym nachyleniem wiodła przez blisko trzy kilometry w tym kierunku, aż po mostek nad potokiem Agneliers (8,2 km). Widoki na tym podjeździe były przednie. Parokrotnie miałem jak na dłoni piękny widok na łysy szczyt Grande Seolane (2909 m. n.p.m.) w masywie Trois-Echeves. Pod koniec dziewiątego kilometra minąłem wyciągi ośrodka Les Agneliers. Ponieważ długo nie widziałem Adka za plecami z czasem przyśpieszyłem. Profil wzniesienia mi pasował, więc chciałem je pokonać w mocnym rytmie.

Za wspomnianą stacją szosa zawróciła na wschód. W połowie jedenastego kilometra mój licznik zanotował maksymalną stromiznę 10%. W połowie dwunastego kilometra droga znów odbiła na południe. Po dwunastu kilometrach otworzyła się przede mną szeroka panorama na górskie hale, zaś na początku czternastego pokonałem dwa wiraże. Na tej górze serpentyn było jak na lekarstwo. Na początku piętnastego kilometra przejechałem nad Riou de Barreme, skręciłem w lewo i wjechałem na bardziej zacieniony odcinek. Gdy spojrzałem za siebie ujrzałem goniącego mnie Adriana. Pomyślałem, że ten jeden raz spróbuję wjechać na górę pierwszy i na solo. Niżej chętnie przystałbym na ponowne towarzystwo swego kompana. Jednak gdybym dał się dogonić na ostatnich dwóch kilometrach wyglądałoby na to, iż nawet na przyjaznej mi Allos byłem nieco słabszy. Postanowiłem odeprzeć ten pościg i pokusić się o „honorowe zwycięstwo”. Okazało się, że miałem jeszcze sporo pary pod nogami. Na ostatnim kilometrze nadrobiłem nad kolegą 27 sekund, acz nie wykluczam na ostatnich metrach Adriano już odpuścił. Końcówka wspinaczki wiodła po świeżutkim asfalcie. Na 300 metrów przed finałem minąłem Refuge du Col d’Allos. Niebawem pokonawszy dwa delikatne łuki drogi zameldowałem się na przełęczy. Niespełna 69 minut po wyjeździe na drogę D902. Segment Col d’Allos – Full Length o długości 16,85 kilometra przejechałem w 1h 04:35 co dało średnią prędkość 15,7 km/h. VAM po korekcie przewyższenia wyniósł 1023 m/h. Adriano miał tu czas netto (czystej jazdy) 1h 04:16. Zatem z pozoru nasz korespondencyjny pojedynek „przegrałem”. Niemniej głównie z uwagi na wolniejsze tempo tuż po rozstaniu. Na ostatnich 10 kilometrach, gdy już obaj jechaliśmy każdy „swoje”, byłem szybszy o skromne 8 sekund. Jednym słowem w drugiej części wyprawy wskoczyłem na poziom Adiego. By tego dokonać musiałem przez ponad godzinę generować średnią moc rzędu 300 watów. Na wadze dzieliło nas 18 kilogramów, więc każdy remis był dla mnie sukcesem. W końcu ile z „naszych” wspólnych 28 gór Alexander Kristoff wjechałby tempem Nairo Quintany 😉

GÓRSKIE ŚCIEŻKI

https://www.strava.com/activities/4078959143

https://veloviewer.com/athletes/2650396/activities/4078959143

ZDJĘCIA

IMG_20200918_060

FILM