banner daniela marszałka

Gerlitzen Kanzelhohe

Autor: admin o niedziela 4. września 2022

DANE TECHNICZNE

Miejsce startu: Treffen am Ossiacher See (B98, Gerlitzenstrasse)

Wysokość: 1491 metrów n.p.m.

Przewyższenie: 951 metrów

Długość: 9,8 kilometra

Średnie nachylenie: 9,7 %

Maksymalne nachylenie: 13 %

PROFIL

SCENA i AKCJA

Po zjechaniu z Tschiernocka musiałem podjąć ostateczną decyzję w sprawie ewentualnej wspinaczki pod Lammersdorfer Hutte. Adrian nie miał w tej sprawie wyrobionego zdania. Pozostawił więc rozstrzygnięcie owej kwestii mojemu uznaniu. Ja zaś po namyśle zdecydowałem, że wolę zaliczyć kolejne wzniesienie z gatunku „10 na 10” niż walczyć o przetrwanie, a może i równowagę na stromiźnie o połowę krótszej, lecz za to non-stop 15%-owej! Podjazd, który mogliśmy zacząć w pobliskim Millstatt wygląda na prawdziwie piekielną górę. Już samo przeciętne nachylenie czyli 11,6% na dystansie 8,7 kilometra musi robić wrażenie. Niemniej prawdziwa „droga krzyżowa” to ostatnie 5 kilometrów, na których trzeba pokonać aż 762 metrów przewyższenia. Cały podjazd ma amplitudę 1044 metrów. To oznacza, iż na owym finałowym segmencie średnia stromizna przekracza 15,2%! Maksymalnie zaś sięga 18%. Mimo upływu lat dobrze pamiętałem ile wysiłku kosztuje pokonanie pięciu tak „sztywnych kilometrów”. W 2012 roku na zachodnim Monte Zoncolan miałem „piątkę” o średniej 15,3%. Natomiast cztery lata później na Punta Veleno taki sam odcinek z przeciętną nawet 15,5%. Tym razem nie podjąłem się równie trudnego wyzwania. Może będzie jeszcze inna okazja. Tymczasem wolałem bliżej naszej bazy w Arriach pomęczyć się na podjeździe do stacji Kanzelhohe. Po tygodniu w Karyntii ze światem około 10%-owych stromizn czułem się już oswojony. Wiedziałem, że z tego typu wzniesieniem sobie poradzę. Jedyną niewiadomą było jedynie tempo w jakim to uczynię. Dzięki temu wyborowi mogliśmy też skompletować hat-trick wspinaczek na zboczach masywu Gerlitzen.

W środowy wieczór wciągnęliśmy północną Gipfelstrasse, zaś w czwartkowe popołudnie zmęczyliśmy południową Alpenstrasse. Do kompletu pozostała nam w teorii najłatwiejsza zachodnia droga z Treffen do stacji Kanzelhohe. A propos gdyby ktoś chciał jednego dnia zaliczyć wszystkie trzy „premie górskie” na Gerlitzen to miałby do przejechania pod górę w sumie 37,5 kilometra. Z tego aż 24,4 kilometra przy nachyleniu co najmniej 10%. Natomiast w pionie musiałby pokonać łącznie 3486 metrów. Niedzielne popołudnie było najlepszym momentem na podjechanie do Kanzelhohe. Poniedziałek mieliśmy  przeznaczony na pierwsze wspinaczki w Wysokich Taurach, a ściślej w dolinie Malta. To wzniesienie moglibyśmy jeszcze „zahaczyć” we wtorkowe przedpołudnie, na samym początku transferu do Rangersdorf, lecz wówczas odbyłoby się to kosztem wypadu na Wollaner Nock. Dlatego też wyjeżdżając z Seeboden wskoczyliśmy raz jeszcze na autostradę A10 by jak najszybciej dotrzeć do Treffen am Ossiacher See. To gmina targowa leżąca przy drodze krajowej B98 zamieszkana przez ponad 4600 osób. Urodził się w niej Helmut Mayer czyli alpejczyk, który największe sukcesy święcił pod koniec lat 80. Wywalczył on srebrny medal w supergigancie na Igrzyskach Olimpijskich w Calgary-1988 oraz krążek z tego samego kruszcu w gigancie na Mistrzostwach Świata w amerykańskim Vail-1989. Teren do pierwszych treningów miał pod samym nosem. Kanzelhohe to wierzchołek wznoszący się na wysokość 1534 metrów n.p.m. będący pod-szczytem Gerlitzen. Pierwsza kolejka linowa oddana do użytku na terenie Karyntii, połączyła w 1928 roku miejscowość Anennheim właśnie z Kanzelhohe.

Współcześnie na tej samej, acz ciut dłuższej trasie, kursuje jedyna kolej gondolowa w masywie Gerlitzen. Zdolna obsłużyć 1500 osób na godzinę. Kolejną atrakcją na tej górze jest zaś wybudowane na początku lat 40. obserwatorium słoneczne należące do Uniwersytetu w Graz. Asfaltowa droga prowadząca z Treffen do Kanzelhohe dociera nieco wyżej niż miejsce, w którym wybudowano górną stację kolejki Kanzelbahn. Natomiast główna część stacji znajduje się nieco dalej na południe. Nie przylega do Gerlitzenstrasse, którą mieliśmy się tu posłużyć. Podjazd jest relatywnie, lecz oczywiście stromy. Pod względem wymiarów przypominał dość mocno wspinaczkę na Koglereck jaką zrobiliśmy w drugim dniu tej wyprawy. Na stronie „cyclingcols” Kanzelhohe wyceniono na 943 punkty czyli nieco tylko niżej niż blisko dwukrotnie dłuższe Weinebene. W każdy razie to i tak wyższa nota niż „przyznane” podobnej długości podjazdom znanym z tras Wielkich Tourów. Dla porównania szczęśliwa dla polskich kolarzy pirenejska Pla d’Adet uzyskała w tej skali ledwie 768 punktów. Na Kanzelhohe najtrudniejsze są pierwsze kilometry, acz nie sam początek podjazdu. Wstępne kilkaset metrów ma umiarkowane nachylenie około 6%. Niemniej następne 3,5 kilometra naprawdę może podciąć skrzydła. Na tym segmencie średnie nachylenie wynosi 11,6%. Środkowa i górna faza tej wspinaczki jest już bardziej znośna. Na ostatnich 6 kilometrach przeciętna to 8,7%. Najtrudniejszy kilometr z całej góry ma średnią 12,6%, zaś 5-kilometrowy segment trzyma na poziomie 10,9%. Jeśli chodzi o wszystkie krótsze i dłuższe odcinki z dwucyfrowym nachyleniem to jest ich tu w sumie 6,3 kilometra.

Po przyjeździe do Treffen zatrzymaliśmy się na parkingu przy Marktplatz. W samym centrum owej miejscowości czyli nieopodal Urzędu Gminy jak i kościoła pod wezwaniem św. Maksymiliana. O wpół do czternastej byliśmy już gotowi do jazdy. Wydawało się nam, że trzeba po prostu ruszyć w górę Marktstrasse. Tak też uczyniliśmy, lecz ta po sześciuset metrach okazała się być ślepą uliczką. Wkrótce nabraliśmy przekonania, że podjazd zaczyna się na prawym brzegu potoku Treffner Bach. Musieliśmy zatem zjechać do „krajówki” B98 i przejechać nią 650 metrów w kierunku północnym. Dopiero wtedy ujrzeliśmy przed sobą znaki drogowe zachęcające do skrętu w prawo i wjazdu na płatną Gerlitzenstrasse. Początek na łagodnie wznoszącej się drodze biegnącej wzdłuż szeregu różnokolorowych domków. To co gładkie i przyjemne szybko się skończyło. Już po 600 metrach od zjazdu z drogi krajowej zaczęliśmy się zmagać z dwucyfrową stromizną. Trzysta metrów dalej nasza górska droga przeskoczyła na lewy brzeg wspomnianego potoku, zaś na samym początku drugiego kilometra na dobre wyjechała z Treffen. Odtąd już niemal do samej mety miała się chować w lesie. To akurat była sprzyjająca nam okoliczność, albowiem na dole było upalnie. Mój licznik na początku tej wspinaczki zanotował temperaturę 32 stopni. Po 1600 metrach minąłem boczną dróżkę wiodącą do gospodarstwa Baumgartner i nadziałem się na punkt poboru opłat. Szlaban poprzedzony biało-czerwonymi zasiekami tym razem stał dokładnie tam, gdzie wynikało to z opisu. Nie było problemu z ominięciem go. Wystarczyło chwilowo zjechać na przeciwległy pas drogi. Do połowy trzeciego kilometra Gerlitzenstrasse wiodła mnie prosto na południe. Po czym na pierwszym z ledwie sześciu tutejszych wiraży zawróciła na północ, by później kierować się już głównie na wschód.

Do końca czwartego kilometra trzeba było się zmagać niemal przez cały czas z nachyleniem rzędu 12 czy nawet 13%. Potem w środkowej fazie wzniesienia pojawiły się zwężenia drogi wywołane prowadzonymi właśnie pracami naprawczymi. Niebo stopniowo pochmurniało, zaś temperatura spadała szybciej niż by to wynikało z zyskiwanej wysokości. Ostatecznie zeszła tu do 15 stopni. W końcu gdy do końca wspinaczki brakowało mi jeszcze 2,5 kilometra spadł deszcz, który stopniowo przybierał jeszcze na sile. Na początku dziesiątego kilometra minąłem miejsce, gdzie odbijając w prawo wjechałbym na uliczkę prowadzącą do stacji Kanzelhohe lub przynajmniej na plac pomiędzy górną stacją Kanzelbahn i dolną stacją lecącej na sam szczyt Gipfelbahn. Zerknąłem jednak tylko okiem w tą stronę, by upewnić się czy nie wyjedzie mi stamtąd jakoweś auto. Pojechałem prosto, po czym mając w nogach 9,5 kilometra podjazdu minąłem ostatni zakręt. Jeszcze tylko ostatnie czterysta metrów w strugach deszczu i zameldowałem się na placu przy miejscowym Adventurepark. By schować się przed ulewą od razu skręciłem ostro w lewo by schować się w tunelu, pod którym stał już Adriano. Zmokłem mocniej od kolegi. Rzec można o jakieś 7 minut bardziej 😉 Adek na segmencie o długości 9,23 kilometra uzyskał tu czas 48:42 (avs. 11,4 km/h), co dało mu VAM 1149 m/h. Ja przejechałem to w 55:46 (avs. 9,9 km/h) z VAM 1004 m/h. Podjazd cieszy się sporą popularnością wśród polskich amatorów kolarstwa. Na stravie w pierwszej „setce” rankingu poza naszymi znalazłem jeszcze siedem swojsko brzmiących nazwisk. Najszybszym Polakiem był tu Łukasz Woźnica, który w 2016 roku pokonał w/w dystans w 44:47. Ja nie jestem tu nawet najszybszym Marszałkiem, bowiem Mariusz z Domaniewic wjechał ten segment w 48:25.

GÓRSKIE ŚCIEŻKI

https://www.strava.com/activities/7754451395

https://veloviewer.com/athletes/2650396/activities/7754451395

KANZELHOHE by ADRIANO

https://www.strava.com/activities/7753246643

ZDJĘCIA

Kanzelhohe_42

FILM