Le Pleynet
Autor: admin o piątek 7. czerwca 2024
DANE TECHNICZNE
Miejsce startu: Allevard
Wysokość: 1450 metrów n.p.m.
Przewyższenie: 986 metrów
Długość: 22,2 kilometra
Średnie nachylenie: 4,4 %
Maksymalne nachylenie: 9 %
PROFIL
SCENA i AKCJA
W piątkowe popołudnie chciałem upiec „dwie pieczenie na jednym ogniu”. To znaczy najpierw pokonać podjazd do stacji Le Pleynet, a następnie zobaczyć „profich” w akcji na początku wspinaczki ku mecie szóstego etapu Criterium du Dauphine Libere. Dlatego z Froges pojechaliśmy do Allevard. Nie było sensu wracać na autostradę. Owe miasteczka dzieli 20 kilometrów i najlepiej przemierzyć ten dystans szosami D523 i D525. Nie była to moja pierwsza wizyta w uzdrowisku nad rzeczką Breda. Odwiedziłem je w 2019 roku, gdy wraz z Darkiem i Tomkiem podjeżdżałem do stacji Super-Collet. Zaliczyliśmy wówczas przedłużoną wersję wspinaczki, która obecnie czekała na kolarzy uczestniczących w 76 edycji „Kryterium po Delfinacie”. Tego dnia organizatorzy próby generalnej przed lipcowym Tourem skierowali jej uczestników na stromy podjazd do ośrodka narciarskiego Collet d’Allevard. Dodam, że po raz czwarty w historii wyścigu, bowiem górskie odcinki „Delfinatu” kończyły się tam uprzednio w latach 1992, 1994 i 2011. Zawodowcy mieli pokonać 11,2 kilometra o średniej 8,5 % i zrobić w pionie 968 metrów. My nieco więcej, ale na dystansie niemal dwukrotnie dłuższym. Wspinaczki do Collet i Le Pleynet mają wspólny początek o długości 1,4 kilometra, lecz poza nim są diametralnie różne. Ten pierwszy od rozdroża leci na wschód krętą drogą D109 śmiało pnącą się po serpentynach. Natomiast drugi uparcie trzyma się szosy D525a, która sunie prosto na południe łagodną doliną Breda. Ten szlak dopiero na finałowych 6 kilometrach stawia cyklistom pewne, acz niezbyt wygórowane wymagania.
Długi podjazd do Le Pleynet wypróbowano na dwudziestym etapie Tour de France z roku 1981. Do Paryża wcale nie było blisko, gdyż owa edycja „Wielkiej Pętli” składała się z 24 etapów! Po dziewiętnastu w „generalce” prowadził Bernard Hinault z przewagą 9:39 nad Lucienem Van Impe. Na dwudziestym Tour żegnał się z Alpami. Słynny Bretończyk uznał, iż warto raz jeszcze pokazać rywalom kto tu rządzi. Odcinek był krótki, ale treściwy. Raptem 134 kilometry, ale z dwiema premiami pierwszej i trzema drugiej kategorii. „Borsuk” zwyciężył na solo. Drugi ze stratą 32 sekund finiszował jego rodak Jean-Rene Bernaudeau, zaś trzeci był Belg Fons De Wolf (+ 1:26). Patron wyścigu nad swymi „najbliższymi” rywalami nadrobił tu przeszło dwie i pół minuty. Tym samym po finiszu w Le Pleynet dystansował wicelidera o ponad 12 minut. Po dojechaniu do Allevard uznałem, że lepiej będzie zostawić samochód powyżej miejsca, z którego rozchodzą się drogi D525a i D109. Tak na wszelki wypadek, aby niezależnie od długości naszego pobytu na Le Pleynet czy tempa rywalizacji na szóstym etapie Dauphine mieć dostęp do auta po zjeździe. Tym samym na start drugiej z piątkowych wspinaczek musieliśmy zjechać ponad dwa kilometry. Tuż przed trzynastą nad miasteczkiem zebrały się ciemne chmury i nawet nieco popadało. Na szczęście ten pogodowy kaprys był krótkotrwały. Akurat na tej górze na aurę nie mogliśmy narzekać.
Wystartowaliśmy razem. Pierwsze półtora kilometra tej góry ma średnie nachylenie 6,5%. Całkiem solidny wstęp do ogólnie łagodnego wzniesienia. Do rozjazdu dojechałem w 6:09 czyli odrobinę szybciej niż w 2019 roku. „Profi” pokonali ten sam odcinek dwa razy szybciej „lecąc” z prędkością 27 km/h. Na kolejnych sześciu kilometrach szlak do Le Pleynet wyraźnie łagodnieje. Średnie nachylenie tego segmentu to jedynie 3,2%. Pod koniec siódmego kilometra minęliśmy wioskę Pinsot. W środkowej fazie wzniesienia pokonaliśmy trzy sektory z nieco wyraźniejszą stromizną. Kolejną ładną wioseczką na tym szlaku była La Ferriere minięta na dwunastym kilometrze. Z kolei w Le Grand Thiervoz osiągnęliśmy w końcu pułap 1000 metrów n.p.m. Zdobywanie wysokości szło tu opornie. Nie brakowało zupełnie płaskich odcinków. Jak choćby ten z początku szesnastego kilometra przy lazurowym Lac du Curtillard. W końcu na dojeździe do osady Fond de France zaczął się finałowy odcinek wzniesienia. Wkrótce dopiero po 16 kilometrach od startu pod kościołem św. Marcela droga D525a porzuciła towarzystwo rzeczki Le Breda. Szlak odbił na zachód i na dystansie 3,5 kilometra minęliśmy osiem wiraży. Ten kręty odcinek skończył się jakieś dwa kilometry przed finałem. Niemniej nachylenie dalej trzymało na poziomie 6-7%, by dopiero na ostatnich sześciuset metrach wyraźnie odpuścić. Do stacji dojechałem z przewagą niespełna trzech minut nad Danielem. Na pokonanie całej góry potrzebowałem 1h i 19 minut, zaś górny segment przejechałem w 23:41 jadąc ze średnią prędkością 14,5 km/h.
Zatrzymałem się na samym końcu długiego placu, skąd roztaczały się piękne widoki na ośnieżone szczyty masywu Belledonne. Spędziliśmy tam kwadrans. Chcieliśmy zdążyć na spotkanie z peletonem Dauphine. Na zjeździe nie spieszyliśmy się jakoś szczególnie. Po krótkim przystanku przy samochodzie do rozdroża dotarliśmy około szesnastej. Kolarze byli dopiero na Col du Granier czyli jakieś 45 kilometrów przed metą. Trasa wyścigu już zabezpieczona przez policję. Kibiców nie brakowało, choć rzecz jasna nie były to tłumy widywane na TdF. Wybraliśmy sobie miejscówkę i poczekaliśmy przeszło pół godziny na przyjazd asów światowego peletonu. Gdy pojawiła się kolumna wyścigu zacząłem nagrywanie. Wyszedł z tego 7-minutowy filmik. Najpierw minęli nas Romain Gregoire i Magnus Cort-Nielsen, którzy dopiero co zaatakowali z 5-osobowej grupki uciekinierów. Po upływie minuty i 15 sekund pojawił się pękający peleton prowadzony przez sześciu kolarzy ekipy Ineos. A potem już pojedynczo i grupkami ci, których zadaniem było już jedynie dojechanie do mety, by ewentualnie pokazać się z dobrej strony w najbliższy weekend. Na tym etapie rządzili kolarze Bora-Hansgrohe. Primoz Roglić wygrał z przewagą 3 sekund nad Giulio Ciccone i 11 na swym kolegą z drużyny Aleksandrem Własowem. Słoweniec nadrobił tu 42 sekundy nad Remco Evenepoelem i odebrał Belgowi koszulkę lidera. Co ważne wliczając bonifikatę zyskał też 27 cennych sekund nad Matteo Jorgensonem, z którym cały wyścig wygrał potem o skromne 8 sekund.
GÓRSKIE ŚCIEŻKI
https://www.strava.com/activities/11596236450
https://veloviewer.com/athletes/2650396/activities/11596236450
LE PLEYNET by DANIEL SZAJNA
https://www.strava.com/activities/11596304104
ZDJĘCIA
FILM