banner daniela marszałka

Alpe Lusentino (Domobianca)

Autor: admin o sobota 4. września 2021

DANE TECHNICZNE

Miejsce startu: Domodossola (Tangenziale Generale dalla Chiesa)

Wysokość: 1089 metrów n.p.m.

Przewyższenie: 806 metrów

Długość: 10,6 kilometra

Średnie nachylenie: 7,6 %

Maksymalne nachylenie: 14 %

PROFIL

SCENA i AKCJA

W końcówce zjazdu z Alpe San Bernardo pogubiłem się na ulicach Domodossoli. O mały włos nie wjechałem na tamtejszą starówkę. Niemniej miejscowość jest nieduża, więc szybko znalazłem alternatywny sposób na dotarcie do samochodu. Na postoju spędziliśmy niespełna kwadrans. Przed wpół do drugą znów ruszyliśmy na północ zachodnią obwodnicą miasta. Było ciepło acz nie upalnie czyli 28 stopni. Niemniej zaczynało się już chmurzyć. Nie można było zatem wykluczyć, iż najdzie nas tu popołudniowa burza. Muszę przyznać, iż na tej wyprawie mieliśmy wyjątkowe szczęście do pogody. Mnie na rowerze ani razu nie złapał deszcz. Gdzieś tam trafiło się parę kropel, ale był to opad na tyle skromny i krótkotrwały, że nie pamiętam nawet gdzie to było. Tym razem licznik włączyłem już przy samochodzie czyli pół kilometra wcześniej niż przed południem. Po przejechaniu owych 500 metrów dotarliśmy ronda, na którym należało odbić w lewo. Przeszło 10-kilometrowy podjazd na Alpe Lusentino (Domobianca) zaczyna się od wjazdu na via Ida Braggio del Longo. Znaki drogowe były dobrze widoczne, ale skąd wzięły się dwie nazwy na oznaczenie jednego celu podróży? Otóż pierwsza odnosi się do górskiej łąki położonej na wysokości niespełna 1100 metrów n.p.m. Dziś jest ona najniższym poziomem stacji narciarskiej Domobianca, którą na otwarto w 1978 roku. Ten ośrodek sportów zimowych powstał na północno-wschodnich zboczach góry Moncucco (1896 m. n.p.m.). Funkcjonuje na wysokościach od 1088 do 1845 metrów n.p.m. Pomiędzy połoninami Lusentino i Pianali. Działa tu dwanaście tras zjazdowych o łącznej długości 21 kilometrów. Dwie czyli: Prati i Prel mają sztuczne oświetlenie, więc można na nich jeździć także po zmroku. Całość obsługiwana jest przez sześć wyciągów (4 krzesełkowe i 2 orczyki). Dodam, że Domobianca należy do obszaru narciarskiego Neveazzura, który obejmuje wszystkie 10 stacji prowincji Verbano-Cusio-Ossola. W tym znane mi z wcześniejszych rowerowych wspinaczek: Mottarone, Formazza, Macugnaga, San Domenico i Alpe Devero.

Ośrodek to jak na włoskie standardy niewielki. Niemniej i tak „wychował” narciarskiego asa o międzynarodowej sławie. Urodzony w Domodossoli Massimiliano Blardone (rocznik 1979) swego czasu należał do najlepszych fachowców od slalomu-giganta. W latach 2005-2012 wygrał w sumie siedem zawodów Pucharu świata w tej specjalności. Zarazem całosezonowe zmagania o małą Kryształową Kulę dwukrotnie kończył na drugim i tyleż samo razy na trzecim miejscu. Podjazd na Alpe Lusentino dziwnym trafem nie został opisany na stronie „massimoperlabici”. Tym samym robiąc swój „wywiad” polegałem na profilu i opisie z „Passi e Valli in Bicicletta n. 6”. W książce tej Domobianca została oceniona nieco wyżej niż porównywalnej długości wspinaczka do stacji San Domenico. Na początek mieliśmy mieć tu dwa kilometry o średniej 7,2%. Potem trzeci kilometr z przeciętną tylko 4,8%. Następnie dwa ostre kilometry ze średnią 9% na odcinku przed Andosso. Po nich 500-metrowe falsopiano o nachyleniu 3,4%. Po czym za wioską Vallesone miał się zacząć najtrudniejszy segment tego wzniesienia o długości 2,5 kilometra i średniej 9,6%. Finałowe 2300 metrów wyglądały już na nieco łatwiejsze, acz z solidną przeciętną 8%. Po zjechaniu z ronda przez pierwsze 200 metrów stromizna była znikoma. Niemniej bardzo szybko wyjechaliśmy z miasta i za tablicą „pożegnalną” nachylenie stało się znaczniejsze. Na pierwszym kilometrze minęliśmy trzy wiraże. Jechaliśmy tam przez teren odkryty z ładnymi widokami na Domodossolę i otaczające ją zewsząd góry. Na drugim kilometrze podjazdu droga zaczęła biec w kierunku północnym. Na początku trzeciego zatrzymaliśmy się chwilowo przed kościołem parafialnym San Brizio. Chcieliśmy sprawdzić czy tylne koło mojego roweru nie wymaga bardziej precyzyjnego dopięcia, gdyż znów zaczęło „głośno pracować”. Straciliśmy na tym m/w minutę, lecz nasze zabiegi nie przyniosły pożądanych efektów. Podczas przejazdu przez Maggianigo wzięliśmy szeroki zakręt na wysokości baru Patrizia. Po czym w połowie trzeciego kilometra trafiliśmy na krótkie wypłaszczenie.

Pod koniec trzeciego kilometra szlak osiągnął swój „biegun północny” i przez kolejne 900 metrów prowadził prosto na zachód, równolegle do szosy SP68 przez Val Bognanco. Po przejechaniu 3,7 kilometra od ronda skręciliśmy ostro w lewo i zaczęliśmy kierować się na południe. Minęliśmy zjazd do wioski Prata i jej Oratorio di San Giuseppe (4,1 km). Następnie zaś po pokonaniu trudnego piątego kilometra dotarliśmy do Andosso. Za tą osadą nachylenie faktycznie mocno spuściło z tonu. Szybko dojechaliśmy do rozjazdu przed bardzo ładnie wyglądającą z oddali Vallesone (5,5 km). Teraz znów trzeba było się sprężyć, bowiem przed nami wyrastał najtrudniejszy sektor góry. Przez kolejne dwa i pół kilometra stromizna trzymała z reguły na poziomie 9%, ale często przebierała też dwucyfrowe wartości. Najtrudniej było na samym początku ósmego kilometra, gdzie sięgało ona 13%. Dopiero za wirażem nr 9 nachylenie nieco poluzowało, acz nie na tyle by można było sobie pofolgować. Adriano „wyszumiał się” na pierwszej górze, więc to wzniesienie potraktował nieco ulgowo. Dlatego cały ów podjazd wjechaliśmy razem. Mój telefon tym razem skończył zapis ledwie sto metrów przed finałem. Dzięki temu mój czas został odnotowany na większości segmentów z tej góry. Najdłuższy jaki znalazłem na profilu Adka to „Domodossola – Lusentino” o długości 10,1 kilometra. Wynika z niego, iż górę tą wjechaliśmy w czasie 49:21. Faktycznie jechaliśmy jednak przez 48:11 czyli z VAM na poziomie 970 m/h. Nasza meta okazała się bardzo gwarnym miejscem. Był weekend więc Domobianca tętniła życiem. Jedni turyści wracali z pieszych wycieczek, drudzy opalali się na leżakach. Dzieci bawiły się na różne sposoby. Ktoś tam grał w siatkówkę plażową. My wybraliśmy się do Lusebar na zasłużoną kawę i ciastko. Na górze spędziliśmy przeszło pół godziny. Drugie tyle zajął na spokojny zjazd z licznymi przystankami. Trochę ryzykowaliśmy, albowiem gdy dotarliśmy do Domodossoli chmury nad miastem były już niemal granatowe. Niemniej zaczęło padać, gdy siedzieliśmy już „bezpieczni” w samochodzie zmierzając na stancję do Omegni.

GÓRSKIE ŚCIEŻKI

https://www.strava.com/activities/5903595249

https://veloviewer.com/athletes/2650396/activities/5903595249

ALPE LUSENTINO (DOMOBIANCA) by Adriano

https://www.strava.com/activities/5903916658

ZDJĘCIA

Alpe Lusentino_38

FILM