banner daniela marszałka

Melchboden (from Hippach)

Autor: admin o wtorek 8. sierpnia 2023

DANE TECHNICZNE

Miejsce startu: Hippach

Wysokość: 2035 metrów n.p.m.

Przewyższenie: 1433 metry

Długość: 13,8 kilometra

Średnie nachylenie: 10,4 %

Maksymalne nachylenie: 18 %

PROFIL

SCENA i AKCJA

Na tym wyjeździe kolarskie wspinaczki stanowiły jedynie „lekturę uzupełniającą” tyrolskie wakacje z Iwoną. Na pierwszym planie było wspólne zwiedzanie Zillertal i okolic. Tym samym z pierwszym wyjazdem na rower poczekałem do trzeciego dnia. W deszczową niedzielę 6 sierpnia zwiedziliśmy zamek Tratzberg. Natomiast w poniedziałek 7 sierpnia przy nieco lepszej pogodzie przed południem zajrzeliśmy w czeluście dawnej kopalni srebra w Schwaz. Natomiast po południu pokonaliśmy malowniczą trasę wokół Stans z przejściem przez wąwóz Wolfsklamm. Główną atrakcją wtorku miała być wycieczka do Swarovski Kristallwelten w Wattens. Jednak przed południem miałem swoje trzy godzinki na sportową aktywność. Jak już wspomniałem w artykule wstępnym spośród tuzina ciekawych premii górskich z naszej okolicy wybrałem te najbliższe domu, ale zarazem najtrudniejsze. Celowałem w cztery podjazdy na szosach Zillertaler Hohenstrasse. Ta wysokogórska droga panoramiczna zaczęła nabierać kształtów już na początku lat 60. XX wieku. Początkowo była szutrowa i służyła przede wszystkim rolnikom doglądającym swych pastwisk. W wersji asfaltowej została oddana do powszechnego użytku w roku 1978. Jest zarządzana przez wspólnotę pięciu gmin leżących u jej podnóża. Jak to często bywa w Austrii górne odcinki tej trasy są płatne dla turystów zmotoryzowanych. Obecnie motocykliści za wjazd płacą pięć, zaś kierowcy samochodów osobowych osiem Euro. Oczywiście busy i autokary mają swoje wyższe stawki, przy czym te drugie mogą mieć długość maksymalnie 10,5 metra. W ofercie są też karnety miesięczne i roczne. Najważniejsze jednak, że cykliści mogą przemierzać te szosowe szlaki za darmo. Zwiedzanie rowerem jest zatem bezbolesne dla portfela, ale kosztuje sporo wysiłku ze względu na niebywałą stromiznę każdego z tutejszych podjazdów.

Na Zillertaler Hohenstrasse mamy dwie premie górskie czyli Melchboden na wysokości przeszło 2000 metrów n.p.m. oraz Zirmstadl na poziomie niespełna 1800 metrów. Wspinaczki ku nim można zacząć w pięciu różnych miejscowościach na odcinku 12 kilometrów. Patrząc od strony północnej są to kolejno: Ried im Zillertal, Kaltenbach, Aschau im Zillertal (w niej mieszkaliśmy), Zell am Ziller oraz Hippach. Droga z dwóch pierwszych prowadzi bezpośrednio na Zirmstadl, zaś trasa z ostatniej wiedzie prosto na Melchboden. W przypadku startu z Zell lub Aschau w górnej fazie wspinaczki można sobie wybrać gdzie chcemy ją zakończyć. Szosowych szlaków jest zasadniczo pięć, lecz punkty poboru opłat tylko cztery. Jeden z nich znajduje się bowiem tuż za stykiem dróg z Ried i Kaltenbach na wysokości około 1380 metrów n.p.m. Przyznam, iż nie liczyłem łącznej długości tych wszystkich tras, ani nawet ich płatnych odcinków. Ustaliłem jedynie, iż chcąc przejechać z Ried do Hippach po Zillertaler Hohenstrasse trzeba pokonać dystans 38 kilometrów z przewyższeniem około 1800 metrów. Na co złożyłby się pełen podjazd pod Zirmstadl i górny sektor wspinaczki na Melchboden szlakiem przez Hirschbichlalm. Natomiast w razie jazdy z południa na północ dane byłyby te same, lecz do zrobienia byłby cały Melchboden w wersji południowej i ostatnie kilometry wspinaczki z Aschau do Zirmstadl. Ja nie miałem czasu na przerabianie tego rodzaju tras. Wybrałem sobie do zaliczenia cztery konkretne wspinaczki. Po dwie z finałem na Melchboden i Zirmstadl. Ku tej pierwszej mecie miałem podjechać z Hippach i Zell, zaś ku drugiej zaczynając w Ried i Aschau. Odpuściłem sobie zatem wjazd z Kaltenbach, który zresztą na ostatnich +400 metrach w pionie pokrywa się ze szlakiem z Ried im Zillertal.

Choć wybrałem sobie na te wakacje wspinaczki na Zillertaler Hohenstrasse nie oznaczało to bynajmniej, iż miałem tu kręcić po Alpach Zillertalskich. Jak można się bowiem dowiedzieć z nieocenionej wikipedii górskie szczyty na zachód od rzeki Ziller należą do Tuxer Alpen zaliczanych do Alp Centralnych wchodzących w skład Alp Wschodnich. Ich najwyższy szczyt to Lizumer Reckner sięgający 2886 m. n.p.m. Pasmo to za swych sąsiadów ma Stubaier Alpen (na zachodzie) oraz Kitzbuheler Alpen (na wschodzie). Natomiast na północy za rzeką Inn góry Karwendel (NW) oraz Rofen (NE). Wspomniane Alpy Zillertalskie położone są nieco dalej na południe. Można powiedzieć, że zaczynają się za miasteczkiem Mayrhofen. Od przeszło stulecia biegnie przez nie granica między austriacką i włoską częścią Tyrolu. Na pierwszy rzut spośród czterech wspomnianych podjazdów wybrałem sobie ten z Hippach do Melchboden. Aby dotrzeć do podnóża tej góry z naszego lokum w Aschau musiałem przejechać 7,3 kilometra. Dystans w sam raz na kwadrans rozgrzewki. Dojazd wiódł spokojną drogą L300 na zachodnim brzegu rzeki Ziller. Hippach to gmina licząca niespełna 1500 mieszkańców, składająca się z dwóch miejscowości tzn. Hippach-Schwendberg oraz Laimach. Tym niemniej de facto tworzy ona jeden organizm z sąsiednimi „komunami” Ramsau im Zillertal oraz Schwendau. Urzędy gmin Hippach i Schwendau znajdują się nawet w tym samym budynku, stojącym nieco na południe od ich granicy. Z Hippach związana jest też historia utworu „Cicha Noc” czyli „Stille Nacht”. Ta kolęda z drugiej dekady XIX wieku powstała w okolicach Salzburga. Niemniej to pochodzące z Hippach rodzeństwo Strasserów kilkanaście lat później rozsławiło ją w krajach Rzeszy, skąd poszła dalej w świat.

Z Aschau im Zillertal wyjechałem wcześnie, bo już kilka minut po ósmej. Dzień zapowiadał się słonecznie. W górskiej dolinie po bezchmurnej nocy było więc rześko. Na pierwszych kilometrach miałem tylko 12 stopni. Tą temperaturę odczułem na własnej skórze. Ubrałem się lekko, gdyż nie chciałem taszczyć zbędnych gramów pod stromą górę. Biorąc pod uwagę na jak stromy podjazd się porywam byłem pewien, że i tak się ostro zgrzeję. Cóż mnie zatem czekało począwszy od ósmego kilometra. Dobrze ponad 1400 przewyższenia na dystansie niespełna 14 kilometrów czyli średnie nachylenie o dwucyfrowej wartości. Według cyclingcols miałem tu do pokonania łącznie 8,7 kilometra ze stromizną co najmniej 10% czyli dwie-trzecie podjazdu na tak wysokim poziomie. Przy tym najtrudniejszy 5-kilometrowy segment o przeciętnej aż 12,4%. Nic dziwnego, że „climbfinder” wycenił ten podjazd niemal równie wysoko co wjazd z Solden na lodowiec Rettenbachferner. Wspinaczka zaczyna się na wysokości nieco ponad 600 metrów n.p.m. W miejscu, gdzie płaską Dorfstrasse trzeba zamienić na odchodzącą w prawo drogę L52. Nie było czasu na adaptację do górskiego terenu. Droga niemal od razu poszła ostro do góry i nie zamierzała odpuszczać. Pierwsze dwa kilometry na poziomie 10 i 11,5%. Teren generalnie odkryty czyli wystawiony na promienie słońca. Do początków trzeciego kilometra sześć zakrętów. Na całym wzniesieniu jest ich siedemnaście. Zacząłem mocno jak na swoje możliwości. Pierwsze 5,1 kilometra przejechałem w 27:32 przy średniej nieco ponad 11 km/h. To moim zdaniem przekładało się na VAM nawet wyższy niż 1069 m/h odnotowane przez stravę. Chyba jednak przesadziłem ze swoim tempem, gdyż w połowie siódmego kilometra goniłem już resztkami sił. Przejechawszy 6,6 kilometra od Hippach stwierdziłem, że muszę się zatrzymać by choć odrobinę odpocząć.

Na spokojnie napiłem się z bidonu. Uspokoiłem oddech i po nieco ponad dwóch minutach ruszyłem dalej. Jak się okazało był to mój jedyny tego typu przystanek na Zillertaler Hohenstrasse. Nie tylko tego dnia, ale przy wszystkich czterech testach w trakcie owych wakacji. Na moje szczęście ósmy kilometr tej wspinaczki czyli dojazd do Mosl, choć solidny był wyraźnie łatwiejszy niż dolna połówka wzniesienia. To dało mi czas na wyregulowanie rytmu jazdy. Potem zostało mi jeszcze do pokonania sześć kilometrów, z czego pięć bardzo ciężkich na średnim poziomie od 11 do 13%. Niemniej na nich żaden kryzys już mnie nie dopadł. Po tej stronie góry samochodem można przejechać niemal 11 kilometrów bez płacenia. Bramka z poborem opłat znajduje się bowiem na wysokości blisko 1740 metrów n.p.m. Tuż za zjazdem ku osadzie Schwendberg. Powyżej tego miejsca mija się jeszcze trzy wiraże. Przy ostatnim z nich w lewo odchodzi szutrowa dróżka do Rastkogelhutte (2124 m. n.p.m.). Natomiast szosa do Melchboden skręca w prawo i zawraca ku dolinie Ziller. Ostatnie 1300 metrów prowadzi zatem na wschód. Tuż przed finałem pół-zakręt w lewo. Meta pod szczytem Arbiskopf wysokim na 2133 m. n.p.m. Po lewej stronie szosy plac parkingowy i lokale gastronomiczne czyli Jausenstation Melchboden. Natomiast po prawej przednie widoki na pozostawioną w dole Zillertal. Aby dotrzeć do najwyższego punktu drogi podjechałem dalsze dwieście metrów na północ. Dopiero tam zszedłem z roweru. Według stravy segment o długości 13,46 kilometra przejechałem w 1h 22:20 (avs. 9,8 km/h). Przy amplitudzie 1433 metrów daje to VAM 1044 m/h. De facto wspinałem się nieco szybciej, ale 2 minuty i 6 sekund straciłem na postoju w okolicy półmetka. W każdym razie te wyniki świadczyły o wyższej formie niż na wyprawie z przełomu czerwca i lipca.

GÓRSKIE ŚCIEŻKI

https://www.strava.com/activities/9604799418

https://veloviewer.com/athletes/2650396/activities/9604799418

ZDJĘCIA

Melchboden_sud_60

FILM