banner daniela marszałka

Alpe di Mera

Autor: admin o czwartek 2. września 2021

DANE TECHNICZNE

Miejsce startu: Scopello (SP299)

Wysokość: 1537 metrów n.p.m.

Przewyższenie: 877 metrów

Długość: 9,8 kilometra

Średnie nachylenie: 8,9 %

Maksymalne nachylenie: 14 %

PROFIL

SCENA i AKCJA

Magnesem, który ściągnął nas do Valsesia był zaprezentowany na tegorocznym Giro d’Italia podjazd do Alpe di Mera. Przedpołudniowa Rima była zaś ciekawą rozgrzewką przed tym wyzwaniem. Zjechawszy do Balmucci wsiedliśmy do auta i podjechaliśmy jeszcze 7 kilometrów na zachód do Scopello, gdzie zaczyna się wspinaczka do wspomnianej stacji narciarskiej. Scopello (piem. Scopel, wals. Skuppil) to niewielka gmina, która według ostatnich danych ma tylko 373 mieszkańców. W przeszłości słynęła z odlewni ulokowanej w pobliskiej Val Barbina. Produkowano tu zarówno monety dla królów z dynastii Sabaudzkiej, jak również przygotowano kule armatnie dla wojsk Napoleona Bonaparte do wojny z Prusami (1806-07). Z kolei Alpe di Mera była niegdyś jedynie górskim pastwiskiem. Historia tego ośrodka narciarskiego zaczęła się w roku 1949. Na początku XXI wieku był on na skraju bankructwa, ale uratował go „zastrzyk finansowy” z wielkich funduszy, które trafiły do władz Piemontu na organizację Zimowych Igrzysk Olimpijskich z roku 2006. Nie jest to wielka stacja. Dziś ma 16 tras o łącznej długości 16 kilometrów. Są obsługiwane przez 5 wyciągów: 4 krzesełkowe i orczyk. Dwa z nich docierają na szczyty: Monte Camparient (1742 m. n.p.m.) i Monte Bimella (1722 m. n.p.m.). Asfaltowa droga do Alpe di Mera została zaś ukończona dopiero przed kilkunastu laty. Wcześniej szosa kończyła się na wysokości 1270 metrów n.p.m. przy parkingu Alpe Trogo. Zresztą w sezonie zimowym nadal trzeba się tu zatrzymać, po czym skorzystać z „Koziorożca” czyli wyciągu krzesełkowego Capricorno. Tego przy którym my się zatrzymaliśmy na końcu naszej wspinaczki. Ponoć z Alpe di Mera jest świetny widok na masyw Monte Rosa oraz rejon Alta Valsesia. My nie mieliśmy tu szczęścia do pogody. Owszem po południu aura była nieco lepsza niż w trakcie naszego przejazdu przez Val Sermenza, ale chmury nadal zakrywały najwyższe z okolicznych szczytów. Dostrzec można było co najwyżej górny fragment wspomnianej doliny.

Podjazd ze Scopello do Alpe di Mera jest niedługi, a mimo to bardzo wymagający. Na stronie „cyclingcols” został wyceniony wyżej niż ciężka przecież wspinaczka na „polską” Pla d’Adet. Po kilkuset metrach płaskiego wstępu trzeba tu pokonać 9,5 kilometra stromego wzniesienia. Pierwsze trzy kilometry pozwalają się dobrze rozgrzać, albowiem przeciętne nachylenie sześciu kolejnych 500-metrowych odcinków utrzymuje się na poziomie od 6,5 do 8%. Jednak później już do samej mety jest ostro. Każdy sektor ma średnią stromiznę na poziomie co najmniej 9%, z czego przez 3500 metrów utrzymują się wartości dwucyfrowe. Najtrudniejszy pół-kilometrowy kawałek ma niemal 12%. Zakończył się tu dziewiętnasty etap Giro-2021. Kolarze jechali z Abbiategrasso pod Mediolanem i po drodze mieli do pokonania podjazdy pod Gignese (kat. 4) i Passo della Colma (kat. 3). Na mecie różnice były mniejsze niż na wieńczącej odcinek siedemnasty wspinaczce pod Sega di Ala. Niemniej Mera okazała się dobrą sceną do ciekawego przedstawienia. Najlepszy tego dnia był Anglik Simon Yates, którym na tym wyścigu miewał dni lepsze i gorsze, zaś ostatecznie wywalczył trzecie miejsce na generalnym podium. „Szymon” wyprzedził tu o 11 sekund Portugalczyka Joao Almeidę, który w trzecim tygodniu wyścigu miał już wolną rękę po wycofaniu się nominalnego lidera swej ekipy Remco Evenepoela. Trzeci był zaś jadący w „maglia rosa” Kolumbijczyk Egan Bernal, który do Brytyjczyka stracił 28 sekund. W minucie do triumfatora zmieściło się jeszcze czterech asów. Włoch Damiano Caruso i Rosjanin Aleksander Własow przyjechali po 32 sekundach. Za nimi mieliśmy zaś: Irlandczyka Daniela Martina + 0:42 i „prawą rękę lidera” Kolumbijczyka Daniela Martineza + 0:49. Kolejni zawodnicy stracili już co najmniej minutę i 25 sekund. Żadnych zmian w czołówce nie było. Jedynie Yates zyskał nieco nadziei na odzyskanie drugiej lokaty. Niemniej nazajutrz na etapie do Alpe Motta Caruso odpowiedział mu w najlepszy możliwy sposób.

Do swego pojedynku z Alpe di Mera zabraliśmy się około wpół do drugiej. Na tak stromym wzniesieniu nie było mowy o wdrożeniu scenariusza z podjazdu do Rimy. Ważący około 60 kilogramów Adriano mógł tu mocniej pocisnąć i zrobić sobie prawdziwy test mocy. Ja musiałem znaleźć własny sposób na pokonanie tej góry w przyzwoitym stylu. Na początek z głównego placu w Scopello odrobinę zjechaliśmy do mostu nad Sesią. Gdy po trzystu metrach znaleźliśmy się na prawym brzegu rzeki trzeba było skręcić w lewo. Tak na owym wstępie jak i później na trasie pełno było śladów po majowym wyścigu. Jeszcze na płaskim odcinku Strada del Trogo dostrzegłem tablice świadczące o tym, iż droga do Alpe di Mera jest płatna dla turystów zmotoryzowanych. Po około 500 metrach od startu szlak skręcił na południe i dość szybko zaczął nabierać procentów. Rozstaliśmy się niemal od razu. Nie chciałem w żadnym razie hamować kolegi, ani też szarpnąć się za nim choćby przez kilkaset metrów. Wolałem od początku jechać tempem przystosowanym do moich tegorocznych możliwości i możliwie jak najwięcej energii zachować na środkową i górną część tego wzniesienia. Po przebyciu 1,2 kilometra od parkingu czyli po 700 metrach podjazdu dotarłem do pierwszego zakrętu, przed którym jakiś miłośnik Mottarone zdradził swe uczucia do góry, którą my obejrzeliśmy we wtorek. Trzeba przy tym powiedzieć, że szosa biegnąca do Alpe di Mera wspinając się po zboczu Monte Camparient ochoczo korzysta z serpentyn. Na dystansie niespełna 10 kilometrów są tu aż 24 wiraże. Zaraz za pierwszym minąłem kilka domostw osady Ordarino, zaś nieco dalej kaplicę Oratorio di San Bernardo. Drugi zakręt wziąłem w połowie drugiego kilometra wspinaczki, a za nim ujrzałem podziękowania kibiców dla Vincenzo Nibalego. Kariera 37-letniego Sycylijczyka nieuchronnie zbliża się ku końcowi. „Rekin z Messyny” dokonał wielkich rzeczy. Zwyciężył w każdym z trzech Wielkich Tourów i obu włoskich monumentach. Przed nim taki zestaw wygranych zaliczyli tylko: Felice Gimondi i oczywiście Eddy Merckx.

Kolejne wiraże pojawiały się już szybciej. Droga wiodła przez teren zalesiony, więc okolica dawała nieco cienia. Pod koniec trzeciego kilometra wspinaczki na początku długiej prostej prowadzącej prosto na południe stromizna po raz pierwszy skoczyła ponad 10%. Na czwartym i piątym kilometrze tego typu wartości pojawiały się i znikały. Potem stały się już jednak normą. Zgodnie z przepowiednią „massimoperlabici” za dziesiątym zakrętem miał się zacząć najtrudniejszy segment wzniesienia. Na szosie ślady pozostawili też fani Bernala i Ganny. Ja zaś minąłem Alpe Colletto i na bardzo sztywnym odcinku drogi za wirażem nr 14 minąłem skręt na parking Alpe Trogo. Trzeba było jednak jechać dalej prosto przed siebie. Stromizna nieco odpuściła dopiero po pokonaniu 7,7 kilometra podjazdu czyli za zakrętem osiemnastym. Była krótka chwila z nachyleniem na poziomie 6-7%, a potem dalej stałe 9-10%. Do szczytu pozostały mi niespełna dwa kilometry. Dróżka wąska, ale raczej dobrej jakości. Poszerzyła się dopiero na ostatniej 300-metrowej prostej, albowiem jej część służy w sezonie letnim za ostatni parking przed Alpe di Mera. Aby wjechać do ośrodka trzeba było minąć szlaban i pokonać dodatkowe 150 metrów. W samej końcówce już po drodze szutrowej. Adek czekał na mnie przy stacji kolejki linowej „Capricorno”. Kolega ładnie sobie poszalał. Na segmencie o długości 9,37 kilometra spędził 43:58 co dało avs. 12,8 km/h i VAM 1147 m/h. KOM należy do Bernala i wynosi 28:28 czyli Yates uwinął się pewnie z grubsza w 28 minut! Ja swego wyniku na tym segmencie nie odnalazłem, bo GPS „zgasł” mi tuż przed końcem tego segmentu, a jakieś 500 metrów przed samą stacją. Na 7 kilometrach ze Scopello do Alpe Trogo straciłem do Adriana 4:41. To mogłoby się przełożyć na jakieś 6:15 na najdłuższym segmencie czyli czas nieco ponad 50 minut. Poszło nieźle. Na najbardziej stromym sektorze 2,79 kilometra Adek wycisnął VAM 1173 m/h, zaś ja uzyskałem przyzwoite 1054 m/h.

Kwadrans po trzeciej byliśmy już na dole. Tego dnia warto było skończyć górskie harce wcześniej niż zwykle. Mieliśmy dwie ważne sprawy do załatwienia w Omegni. Najpierw należało obejrzeć końcówkę osiemnastego etapu Vuelty. Wszak tego dnia kolarski peleton miał poznać asturyjskiego olbrzyma czyli zmierzyć się z podjazdem na Altu d’El Gamoniteiru (1770 m. n.p.m.). Przeszło 15 kilometrów ze średnią stromizną 9,6% zapowiadało świetny spektakl. Tą odsłonę górskich zmagań wygrał Miguel Angel Lopez, który o 14 sekund wyprzedził Primoża Roglicza i o 20 sekund swego „kolegę” z Movistaru Enrica Masa. Nikt chyba wtedy nie przypuszczał, że porywczy Kolumbijczyk nie ukończy tego wyścigu. Co więcej, że wycofa się z niego skonfliktowany z szefami swego zespołu. Ledwie dzień przed metą w słynnym Santiago de Compostela. Niemniej Vuelta to jedno. Przede wszystkim trzeba było się pożegnać z naszymi serdecznymi kompanami z Gorzowa, którzy późnym popołudniem chcieli ruszyć w długą drogę do Polski. Dla mnie była już to piąta wyprawa w towarzystwie Rafała i trzecia wespół z Krzyśkiem. Mam nadzieję, że jeszcze co najmniej parę wspólnych przygód przed nami. Gracias por Anno-2021 Amigos. Nam trójmiejskim szczęśliwcom pozostały jeszcze cztery dni na zwiedzanie górskich zakamarków Piemontu. Na dolinę Valsesia przeznaczyłem tylko jeden dzień, choć warto byłoby też wpaść do nieodległej od Scopello wioski Piode. Z tej miejscowości można bowiem ruszyć do kresu głównej doliny przy wodospadzie Cascata dell’Acqua Bianca. Następnie zaś zaliczyć „bliźniaczy” względem Mery podjazd na Alpe Meggiana (10,2 kilometra przy średniej 8%). W tym roku nie było już na nie czasu. Ciekawsze wyzwania czekały nas gdzie indziej. Mieliśmy jeszcze do zobaczenia pięć trudnych wzniesień w dolinie Ossola. Po czym na sam koniec chcieliśmy zaliczyć dwie wspinaczki rozpoczynające się na ulicach goszczącej nas od poniedziałku Omegni.

GÓRSKIE ŚCIEŻKI

https://www.strava.com/activities/5892900183

https://veloviewer.com/athletes/2650396/activities/5892900183

ALPE DI MERA by Adriano

https://www.strava.com/activities/5893122772

ZDJĘCIA

Alpe di Mera_31

FILM