banner daniela marszałka

Thouraz

Autor: admin o wtorek 24. sierpnia 2021

DANE TECHNICZNE

Miejsce startu: Aosta (SS26)

Wysokość: 1654 metry n.p.m.

Przewyższenie: 1063 metry

Długość: 17,8 kilometra

Średnie nachylenie: 6 %

Maksymalne nachylenie: 13,2 %

PROFIL

SCENA i AKCJA

We wtorek mieliśmy kręcić w okolicach Aosty. To dawało mi szanse na sprawdzenie jeszcze jednego sklepu wyszukanego w internecie. Miałem nadzieję, że pomogą mi pracownicy Atelier Boldrini z Pont Suaz. Trzeba było tylko podjechać do tej małej miejscowości od południa przylegającej do stolicy regionu. Tą okolicę dobrze znałem, gdyż stąd w lipcu 2010 roku zaczynałem podjazd do stacji Pila. Wykorzystany na Giro d’Italia 1987 i 1992, gdy w tym ośrodku narciarskim wygrywali Szkot Robert Millar i Niemiec Udo Bolts. Co ciekawe większa część tego wzniesienia już wkrótce zostanie wykorzystana na Giro po raz trzeci. W 2022 roku pierwsze 12 kilometrów posłuży za premię górską na etapie piętnastym z Rivarolo Canavese do Cogne. Na tym koniec dygresji. W sprawie swego problemu technicznego byłem gotów na radykalne rozwiązanie. Wolałem stracić sztycę, by tylko odzyskać swój rower. Należało zatem przeciąć sztycę wszerz i następnie naciąć ją przez środek od góry, po czym ścisnąć i wówczas spróbować wyjąć z ramy. Dotychczasowi „fachowcy” bali się lub też nie mieli czasu na tego typu zabawę. Chłopacy z Atelier Boldrini podjęli się tego zadania, także zostawiłem Scotta w ich zakładzie. Obiecali zadzwonić za parę godzin z informacją czy ich zabiegi odniosły pożądany skutek. My tymczasem podjechaliśmy całą ekipą w sile trzech „wozów technicznych” do centrum Aosty. Moi czterej kompani czyli: Adrian, Darek, Krzysiek i Rafał mieli się zmierzyć z prawdziwym alpejskim olbrzymem. Czekał ich 33-kilometrowy podjazd na Colle del Gran San Bernardo. Wzniesienie o przewyższeniu blisko 1900 metrów! Wielki Bernard to jedna z najsłynniejszych przełęczy w całych Alpach. Kolarze na Wielkich Tourach podjeżdżali ku niej jedenaście razy. Sześć razy w trakcie Giro d’Italia. Po raz pierwszy w 1959 roku, gdy premię górską wygrał tu Charly Gaul. Pięciokrotnie na Tour de France począwszy od edycji 1949, gdy pierwszy na szczycie był Gino Bartali. Siedem wjazdów było od strony włoskiej, zaś cztery od szwajcarskiej.

W przypadku Gran San Bernardo nie zawsze jednak wjeżdżano na samą przełęcz. Organizatorzy Giro aż czterokrotnie skorzystali z blisko 6-kilometrowego tunelu drogowego pod tą przełęczą, który oddano do użytku już w 1964 roku. Tym samym punktowane wspinaczki z lat 1985, 1996 (obie) oraz 2006 kończyły się na wysokości „ledwie” 1918 lub 1875 metrów n.p.m. Włoski podjazd na Wielkiego Bernarda prowadzi drogą krajową SS27 i zaczyna się na Viale Gran San Bernardo. Dokładnie zaś z ronda w pobliżu regionalnego szpitala im. Umberto Pariniego. Tą akurat wspinaczkę zaliczyłem w lipcu 2013 roku podczas dwunastego etapu Route Grandes Alpes, zaś szwajcarskie oblicze tej góry poznałem w czerwcu 2009 roku. Dlatego z kolegami nie było mi po drodze i to nie z uwagi na brak roweru. Nie wątpię, że bawili się przednio. Z pewnością wylali litry potu. Nawet Adek będący najlepszym pośród nas góralem przyznał, że miał w końcówce mały kryzys. Niemniej satysfakcja z pokonania tak wielkiego podjazdu i dotarcia na legendarną przełęcz na pewno wynagrodziła im wszelkie trudy. Ja miałem na ten dzień w planach: blisko 18-kilometrowy Thouraz oraz przeszło 12-kilometrową Blavy. Tą drugą miałem zacząć z miejscówki po wschodniej stronie miasta. Na rower nie musiałem jednak czekać do popołudnia. Ania, która dzień wcześniej wraz z chłopakami zdobyła „Małego” Bernarda darowała sobie wspinaczkę na jego Wielkiego sąsiada. Wspaniałomyślnie zaproponowała mi skorzystanie ze swego ślicznego Bianchi w kultowym kolorze „celeste”. Dziewczyna jest wysoka, więc rama jej „rumaka” o rozmiarze 55 była dla mnie tylko trochę za mała. Na siedząco kolana nieco mnie bolały, więc wolałem jechać na lżejszych niż zwykle przełożeniach. Na stojąco musiałem uważać by nie walnąć kolanem o kierownicę. No, ale to wszystko drobne niedogodności. Najważniejsze, że nie byłem bezrobotny. Sam rowerek bardzo elegancki, pierwsza klasa, a poza tym pierwszy raz miałem okazję skorzystać z elektronicznego osprzętu.

Dzięki „podarunkowi” od Ani ku kolejnej kolarskiej przygodzie mogłem wystartować wraz z kolegami. Thouraz chciałem bowiem rozpocząć tam gdzie zaczyna się włoska wspinaczka na Colle Gran San Bernardo. Po bezskutecznych poszukiwaniach parkingu wzdłuż drogi SS26 znaleźliśmy postój dopiero w zatoczce przy drodze ku przełęczy. Tym samym „całą zabawę” zaczęliśmy od niespełna kilometrowego zjazdu do miasta. Thouraz będąca moim celem leży nieopodal osady Verrogne. Tej która zadebiutowała na Giro w roli premii górskiej podczas edycji z roku 2019 i ponownie pojawi się na trasie tego wyścigu już w roku 2022. Podjazdy do obu górskich osad można zacząć w tych samych kilku miejscach przy drodze krajowej nr 26. To jest na odcinku od centrum Aosty po okolice zamku Sarre, który ongiś był letnią rezydencją królów z dynastii Sabaudzkiej władających Italią od roku 1861 do 1946. Autorzy książki „Passi e Valli in Bicicletta numero 20” proponują zacząć Thouraz w Sarre, zaś Verrogne w centrum Aosty. W tym przypadku oba górskie szlaki przecinają się. Wpadają na siebie na wysokości około 1200 metrów n.p.m. i lecą przez kilometr po tej samej drodze, acz w przeciwnych kierunkach. Verrogne poznałem już w sierpniu 2019 roku i zacząłem ten podjazd jak kolarze na Giro-2019 czyli z pośredniej lokalizacji w dzielnicy Brenlo po zachodniej stronie Aosty. Do zdobycia Thouraz postanowiłem zaś wykorzystać książkowy początek podjazdu na Verrogne. Dzięki temu mogłem tą wspinaczkę zacząć w grupie, a nie na solo. Wschodni podjazd na Thouraz można podzielić na cztery-pięć sekcji. Pierwszy to 2 kilometry o przeciętnej 5,3% na drodze SS27. Drugi to 4,1 kilometra o średniej 7,6% poprowadzone szosą SR38. Następnie odcinek 6,5 kilometra na drodze SP41 de facto składający się z dwóch części: odcinka 3,4 kilometra ze stromizną 8,2% i delikatnego zjazdu gdzie przez 3,1 kilometra traci się 59 metrów wysokości. Na koniec już na bocznej dróżce zostaje do pokonania trudny segment o długości 5,1 kilometra i średniej 8,4%.

Zaczęliśmy o godzinie jedenastej. Dzień był ciepły i słoneczny. Na dole 31 stopni. Ja miałem gwarancję dobrej pogody, bo nie wybierałem się szczególnie wysoko. Adriano ruszył dość mocno. Rafa jak zwykle ambitny chciał się z nim utrzymać tak długo jak tylko mógł. Dałbym radę przejechać z nim te wspólne dwa kilometry, ale poczułem pewien ból w kolanie i nieco zluzowałem. Tym samym do pierwszego rozdroża dojechałem w towarzystwie Krzyśka, zaś za nami kręcił jeszcze Darek. Na rondzie przy którym droga SS27 przecina Viale del Gran San Bernardo pożegnałem się ze Żbikiem. On musiał jechać dalej prosto Signayes, po czym wjechać na wspomnianą drogę krajową. Ja zaś musiałem skręcić na zachód by drogą SR38 prowadzącą przez trzy serpentyny dotrzeć do Arpuilles. Po pokonaniu 6 kilometrów podjazdu skręciłem ostro w lewo wjeżdżając na początkowo wąską szosę do Lin Noir. Podczas przejazdu przez Arpuilles trzeba było się zmierzyć z dwoma stromymi ściankami. Byłem już na drodze SR41. To tzw. Strada dei Salassi nazwana tak na cześć starożytnych mieszkańców Doliny Aosty. Ludu pochodzącego od Celtów i Ligurów, który przed dwoma tysiącami lat długo opierał się najazdowi Rzymian. Szosa ta wiedzie zdecydowanie na zachód swój najwyższy punkt osiągając we wspomnianej już Verrogne (1582 m. n.p.m.). Ja tymczasem krętym szlakiem przez siedem wiraży zakończyłem pierwszą część swego podjazdu docierając przez Lin Blanc do wyżej położonej osady Lin Noir. Za nią miałem do przejechania generalnie zjazdowy odcinek w terenie bardziej zacienionym. Natknąłem się tu na roboty drogowe. Robotnicy wylewali właśnie świeży asfalt na prawym pasie tej drogi. Jego zapach w rozgrzanym około południa powietrzu był mało przyjemny. Na szczęście można było jeszcze pokonać ów odcinek pod prąd czyli lewym pasem po starej nawierzchni. Podczas mojego powrotu już cała szerokość owej drogi była „odświeżona”, więc by nie zniszczyć opon musiałem zejść z roweru i przejść się po trawiastym poboczu.

Tymczasem po przejechaniu 12,4 kilometra od Aosty musiałem opuścić drogę SR41 i wjechać na typowo górski szlak. To znaczy na węższą dróżkę, acz o całkiem przyzwoitej jakości, która zawieźć mnie miała do Thouraz. Tu po kilkuset metrach minąłem długi mur wzdłuż rezydencji Chalet Remondet. Potem skręciwszy na północ osadę Salee, w końcu zaś największą na tym segmencie wzniesienia wieś Chavalancon (14,6 km). Za nią mój szlak po raz kolejny skręcił na zachód i ów kierunek musiałem trzymać już niemal do końca wspinaczki. Nieco wcześniej, bo pod koniec szesnastego kilometra wyjechałem z terenu zalesionego. Do Thouraz dotarłem na 900 metrów przed finałem. Dziś to niewielka osada licząca 30-kilka domostw i mogąca się pochwalić dwoma kaplicami z XVII wieku. Jednak dawnymi czasy w tej okolicy tj. na zboczach góry Becca France (2312 m. n.p.m.) istniała całkiem spora wieś o nazwie Bourg-de-Thora. Niestety 6 lipca 1564 roku na skutek wielkiej lawiny została ona pogrzebana pod zwałami błota i kamieni. Ponoć zginęło wówczas aż sześciuset jej mieszkańców. Dziś Thouraz zamieszkana jest jedynie w sezonie letnim. Cały podjazd pokonałem w czasie niespełna 1h i 16 minut. Z tego 42:01 (avs. 13,5 km/h i VAM 969 m/h) potrzebowałem na dolne 9,5 kilometra do Lin Noir oraz 25:16 na finałowe 5 kilometrów (avs. 12 km/h i VAM 980 m/h). Na dojeździe do Thouraz zadzwonił telefon. Dojechawszy na szczyt oddzwoniłem do Atelier Boldrini. Mieli dla mnie bardzo dobre wiadomości. Wyjęli sztycę. Ponoć zabrało to im półtorej godziny. Byłem uratowany. Po piętnastej miałem do nich podjechać, wybrać sobie nową i odebrać rower. Ponieważ moja góra była znacznie krótsza niż Wielki Bernard to nie chcąc się nudzić przed spotkaniem z kolegami zjechałem jeszcze do miasta na kawkę i ciastko przy Piazza Emile Chanoux. Potem w warsztacie wybrałem tańszą z proponowanych mi sztyc tj. aluminiową za 40 Euro. Za robociznę moi wybawcy wzięli tylko 30 Euro. W końcu miałem Scotta zdatnego do jazdy i od środy mogłem spędzać te wakacje dokładnie tak jak to sobie zaplanowałem.

GÓRSKIE ŚCIEŻKI

https://www.strava.com/activities/5847353649

https://veloviewer.com/athletes/2650396/activities/5847353649

GRAN SAN BERNARDO by Adriano

https://www.strava.com/activities/5845014063

ZDJĘCIA

Thouraz_50

FILM