banner daniela marszałka

Villacher Alpenstrasse

Autor: admin o piątek 2. września 2022

DANE TECHNICZNE

Miejsce startu: Villach / Möltschach (B86, Purtschellerstrasse)

Wysokość: 1731 metrów n.p.m.

Przewyższenie: 1176 metrów

Długość: 16,4 kilometra

Średnie nachylenie: 7,2 %

Maksymalne nachylenie: 12 %

PROFIL

SCENA i AKCJA

Piątek musiałem zacząć od kupna nowej obejmy do sztycy podsiodłowej. Na szczęście niespełna 20 kilometrów od Arriach i zarazem na drodze ku jednemu z interesujących nas wzniesień mieliśmy Villach. To miasto wyrosłe u ujścia rzeki Gail do wspominanej już przeze mnie Drawy ma przeszło 64 tysiące mieszkańców. Jak na warunki austriackie jest całkiem spore. Siódme pod względem wielkości w całym kraju, zaś drugie w Karyntii po stołecznym Klagenfurcie. Co ciekawe było ono pierwszym austriackim miastem, które gościło uczestników Mistrzostw Świata w kolarstwie szosowym. Światowy czempionat zorganizowano tu już w 1987 roku, potem ten kraj miał jeszcze Salzburg-2006 oraz Innsbruck-2018. Na karynckich drogach po tęczowe koszulki sięgnęli Stephen Roche i Jeannie Longo. Irlandczyk dzięki temu ustrzelił magiczny hat-trick, godny samego Eddiego Merckxa, wygrywając w jednym sezonie Giro d’Italia, Tour de France i wyścig o Mistrzostwo Świata. Natomiast niesamowita Francuzka sięgnęła tu po swój trzeci z rzędu złoty medal. My wtedy jeszcze emocjonowaliśmy się wyścigiem „amatorów”. Niewiele brakowało by Andrzej Mierzejewski powtórzył wyczyn Lecha Piaseckiego z sezonu 1985, ale ostatecznie skończyło się na czwartym miejscu. Byłem dobrej myśli, iż w mieście tej wielkości i jakby nie patrzeć z kolarskimi tradycjami bez trudu znajdę to czego mi trzeba do bezpiecznej i wygodnej jazdy w następnych dniach. W czwartkowy wieczór spisałem sobie kilka adresów i nazajutrz po dziewiątej zaczęliśmy objazd miejscowych sklepów i sklepików. Trochę to jednak potrwało. Pierwszy był zamknięty, zaś w dwóch kolejnych nie było obejmy w poszukiwanym rozmiarze. To czego trzeba znalazłem za czwartym podejściem, w sportowym markecie Bergspezl. Po zamontowaniu obejmy mogliśmy się już udać do dzielnicy Möltschach, na przeciwległy zachodni kraniec miasta, by przygotować się do wspinaczki po Villacher Alpenstrasse.

To jedna z najpiękniejszych panoramicznych szos w całej Austrii, choć oczywiście za królewską uchodzi powstała w latach 30. Grossglockner Hochalpenstrasse. Przeszło 16-kilometrowa Villacher Alpenstrasse biegnie po wschodnim zboczu góry Dobratsch (słow. Dobrač). Ten szczyt wznoszący się na wysokość 2166 metrów n.p.m. leży w Alpach Gailtalskich czyli paśmie górskim pomiędzy Drawą na północy, a rzeką Gail na południu. Tutejsza Alpenstrasse to trasa pełna turystycznych atrakcji, która rodziła się w bólach. Pierwszy plan powstał już w 1912 roku. Niemniej dopiero po II Wojnie Światowej prace przyśpieszyły. W 1953 roku nowy projekt został zatwierdzony przez parlament Karyntii. Budowę rozpoczęto w 1961, lecz z uwagi na wapienną strukturę góry pracowano bez użycia ciężkich maszyn. Roboty ukończono w grudniu 1964 roku, po czym 17 lipca 1965 roku dokonano jej uroczystego otwarcia. Na tą ceremonię pofatygował się z Wiednia ówczesny prezydent Republiki. Droga ta zarządzana jest firmę Grossglockner Hochalpenstrassen AG, która w swym „portfolio” ma też cztery inne wysokogórskie trasy: Grossglockner HS, Nockalmstrasse, Goldeck Panorama Strasse i Gerlos Alpenstrasse. Nasza Villacher Alpenstrasse jest otwarta cały rok, acz za przejazd płaci się tylko od połowy kwietnia do połowy listopada. Bilet tani nie jest. Kierowcy samochodów osobowych płacą obecnie 20,5 Euro. Niemniej podróżni naprawdę mogą się tu czuć zadbani. Na całej drodze mają do swej dyspozycji 11 parkingów i niemal na każdym z nich coś ciekawego do zobaczenia. Poza tym 3 restauracje, a nawet bezpłatne szafki depozytowe, gdzie motocykliści mogą pozostawić chwilowo niepotrzebne im kaski. Mimo wspomnianej ceny na ten górski szlak wjeżdża średniorocznie (de facto w ciągu siedmiu miesięcy) 48.000 pojazdów.

Wspomniałem już, iż Villacher Alpenstrasse zaczyna się w Möltschach na zachodnim krańcu Villach. Najlepiej dojechać w tą okolicę drogą B86. Zaraz po swym starcie nasza górska szosa przeskakują zresztą nad wspomnianą „krajówką”. Bramka z punktem poboru opłat stoi w połowie pierwszego kilometra na wysokości około 600 metrów n.p.m. Wszelka jazda kończy się zaś na wielkim parkingu nr 11 czyli Rosstratte 1732 m. n.p.m. Do szczytu góry pozostaje stąd przeszło 400 metrów w pionie. Do pokonania pieszo w ciągu 90 minut. Najlepiej szlakiem nr 291 lub 294. Pod szczytem na wysokości 2143 m. n.p.m. funkcjonuje schronisko Dobratsch Gipfelhaus. Nieopodal stoi zaś widoczny z daleka 167-metrowy maszt RTV z nadajnikiem, który sygnałem obejmuje niemal całą Karyntię. Kolejnymi atrakcjami w pobliżu szczytu są dwa kościółki pielgrzymkowe. Deutsche Kapelle (Maria am heiligen Stein) oraz Slovenska cerkev na Dobraču powstałe pod koniec XVII wieku za sprawą przedstawicieli dwóch żyjących tu narodów. Uchodzą za najwyżej położone tego rodzaju miejsca kultu w całych Alpach wschodnich. Ale zejdźmy niżej. Cóż można zobaczyć na pierwszych 16 kilometrach tej płatnej drogi? Niemal na samym dole mamy Villacher Alpen Arena czyli kompleks czterech skoczni narciarskich. Największa z nich to tzw. normalna o wymiarach K90 i HS98, na której rekordzistą jest Michael Hayböck. Przy parkingu nr 2 jest Stadt und See-blick czyli punkt widokowy na Villach oraz okoliczne jeziora. Z leśnego P-3 można dojrzeć ruiny zamku w Finkenstein am Fakeersee. Z kolei P-5 to Dreilanderblick skąd można ogarnąć wzrokiem pogranicze: Austrii, Włoch i Słowenii.

Niemniej jeśli ktoś w drodze do Rosstratte chce się zatrzymać tylko raz, to powinien to zrobić na parkingu szóstym. Po pierwsze mamy tu czynny od początku czerwca do końca sierpnia Alpengarten czyli Ogród Alpejski z 800 gatunkami górskich roślin. Po drugie jest tu również wypuszczona w przepaść platforma z widokiem na Karawanki i Alpy Julijskie. Przede wszystkim jednak można z niej podziwiać Rote Wand czyli stromą południową ścianę Dobratscha, która swój obecny kształt „zawdzięcza” wielkiemu osuwisku ze stycznia 1348 roku. Szacuje się, że na skutek trzęsienia ziemi we włoskim regionie Friuli oderwało się tu wówczas 150 milionów m3 skał. W całych Alpach wschodnich nie było większej katastrofy tego rodzaju. Wyżej w pobliżu dostosowanego do potrzeb autobusów parkingu nr 8 działa restauracja Aichingerhutte. P-9 i P-10 wybudowano naprzeciw siebie jakieś 350 metrów przed Rostratte, który to oznaczono jako P-11. Na mecie podjazdu też nie brak atrakcji. To centrum utworzonego w 2002 roku Naturpark Dobratsch czyli parku przyrodniczego o powierzchni 8200 hektarów. Rzecz jasna i tu nie brak punktu widokowego. Poza tym jest wystawa geologiczna pod gołym niebem. Stacja słoneczna z czterema menhirami. Natomiast zjeść można w Almgasthaus Rosstratten. Dodatkową późno-letnią atrakcją są przeloty kilkutysięcznych stad trzmielojadów czyli wędrownych ptaków drapieżnych z rodziny jastrzębiowatych. Jeszcze dwie dekady temu na Dobratsch funkcjonował niewielki ośrodek narciarski. Jednak zamknięto go celem ochrony miejscowej przyrody. Obecnie zimą można tu co najwyżej pobiegać na nartach lub skorzystać z toru saneczkowego.

Pisząc owe relacje z naszej austriackiej wyprawy niespecjalnie mam okazję do tego by wspomnieć jak na tej czy owej górze spisywali się kolarze zawodowi. Kto i w jakich imprezach na nich triumfował. Cóż Austria nie jest krajem o tak bogatych kolarskich tradycjach jak Francja, Włochy, Hiszpania czy nawet Szwajcaria. Poza tym wielkie wyścigi szosowe rzadko tu zaglądają. Tour de France czy Vuelta a Espana nigdy do niego nie zajrzały. Nawet bliższe geograficznie Giro d’Italia czy Tour de Suisse wpadają tu sporadycznie. Ta druga impreza zresztą nie bywała jeszcze w Karyntii. Mógłbym pisać o wydarzeniach z tras Osterreich Rundfahrt, lecz dane z tych zawodów niższej rangi niż wyżej wymienione etapówki są bardziej skąpe. Mogłem przynajmniej przejrzeć wszystkie mety etapowe z historii austriackiego touru, co uczyniłem korzystając z zasobów znakomitej francuskiej strony „memoire-du-cyclisme”. No i przy tej okazji mogę w końcu wpleść w to opowiadanie nieco kolarskich historii. Okazuje się, iż Dobratsch przez krótki okres był stałym punktem na trasie wyścigu Dookoła Austrii. W latach 2014-16 jeden z etapów zawsze kończył się długim podjazdem po Villacher Alpenstrasse. Pierwszy z nich wygrał Rosjanin Jewgienij Pietrow, który do Rosstratte dotarł z przewagą 24 sekund nad Kolumbijczykiem Dayerem Quintaną oraz 26 nad Brytyjczykiem z wyspy Man Peterem Kennaughem. Ten trzeci triumfował w klasyfikacji generalnej imprezy, prowadząc w niej od pierwszego do ostatniego dnia. W sezonie 2015 walka była bardziej zacięta. W dwójkowym finiszu Bask Victor De la Parte ograł Czecha Jana Hirta, zaś 9 sekund do mety dotarł Belg Ben Hermans. Hirt reprezentował wtedy barwy polskiej ekipy CCC-Sprandi, zaś De La Parte dołączył do niej rok później. Victor wygrał wówczas cały Osterreich Rundfahrt, Jan uczynił to samo rok później, zaś Ben zgarnął dwie ostatnie jak dotąd rozegrane edycje tej imprezy z lat 2018 i 2019.

Warto dodać, iż w owym 2015 roku jako czwarty na Rostratte finiszował Paweł Poljański jeżdżący w barwach Tinkoff-Saxo. Polak podobnie jak piąty tego dnia Francuz Pierre-Roger Latour stracił do zwycięzcy tylko 14 sekund. Do ówczesnego kolarza ekipy Ag2R La Mondiale wciąż należy KOM z całej góry. Widać pierwsza czwórka tego etapu nie korzystała ze stravy. W 2016 roku rywalizacja na Dobratschu nie przyniosła aż tylu emocji. Etap ze sporą przewagą wygrał nieliczący się w „generalce” wyścigu Włoch Simone Sterbini. Zawodnik Bardiani-CSF wyprzedził o 2:02 Hiszpana Davida Beldę oraz o 2:06 Austriaka Markusa Eibbergera. Prowadzący w wyścigu Hirt (liderem został po triumfie na Edelweissspitze) kontrolował tu sytuację. Na metę przyjechał na siódmym miejscu ze stratą 2:12. W tej samej grupce co Francuz Guillaume Martin i Szwajcar Patrick Schelling czyli kolarze, którzy stanęli u jego boków na końcowym podium w Wiedniu. Tym razem, więc mogliśmy zmierzyć z podjazdem o pewnej kolarskiej tradycji. Poza tym wyglądającym dość łagodnie, a przynajmniej tak się prezentującym na tle wielu bardzo stromych karynckich wzniesień. Oczywiście biorąc pod uwagę jego wymiary, wciąż była to wspinaczka zasługująca na miano premii górskiej najwyższej kategorii. Niemniej zważywszy na bardziej umiarkowane stromizny mogłem mieć nadzieję, że przynajmniej tym razem wjadę sobie szczyt wraz z Adrianem. O ile tylko mój kolega wykaże się pewną dozą cierpliwości i zechce nieco oszczędzić swe nogi przed zaplanowaną na popołudnie stromą Gerlitzen Alpenstrasse.

Cóż nas zatem czekało na Villacher Alpenstrasse? Przede wszystkim trzeba tu było pokonać 1198 metrów przewyższenia wliczając w to drobne „odzyski” po dwóch krótkich zjazdach jakie miały się pojawić w trakcie wspinaczki. Przeciętne nachylenie około 7% i maximum na poziomie 12% po doświadczeniach z kilku wcześniejszych dni nie mogło już robić wrażenia. Najtrudniejszy cały kilometr miał mieć średnią 10%, zaś najcięższy 5-kilometrowy segment wartość 8,2%. Wszystkich odcinków o dwucyfrowej stromiźnie miało się uzbierać 6,3 kilometra. Na całej tej górze można wyróżnić trzy segmenty solidnej wspinaczki. Dolny 4,5-kilometrowy o średniej 7,8% kończący się na wysokości około 900 metrów n.p.m. Potem po dwóch łatwiejszych kilometrach faza środkowa czyli 6,5 kilometra o przeciętnej 7,6%. No i na samej górze, zaraz po drugim ze wspomnianych mini-zjazdów, 3-kilometrowa końcówka ze średnią 8,4%. Na „cyclingcols” wzniesienie to wyceniono na 912 punktów. Dojechawszy do Möltschach wypakowaliśmy się nieco powyżej tej dzielnicy. Przy parkingu oddalonym jakieś 300 metrów od podnóża podjazdu. Zatem na samym początku musieliśmy zjechać w kierunku Purtschellerstrasse. Po wcześniejszej rundce sklepowej wystartowaliśmy tego dnia dość późno, bo parę minut po jedenastej. Co więcej dla Adka był to jedynie falstart, bowiem coś tam mu „nie grało” w liczniku i po chwili zawrócił by rozwiązać problem na samym dole i raz jeszcze wystartować. Ostatecznie stracił na tym wszystkim blisko 3 minuty i na pierwszych kilometrach musiał mnie gonić. Ja nie zamierzałem uciekać, skoro umówiliśmy się na wspólną jazdę. Zacząłem w solidnym tempie, acz z pewną dozą rezerwy.

Po 350 metrach minąłem wjazd na teren Villacher Alpenarena. Nieco dalej wspomnianą już bramkę z poborem opłat. Następnie po 800 metrach wziąłem pierwszy numerowany zakręt, którego „patronem” jest Thomas Morgenstern czyli słynny ex-skoczek narciarski. Urodził się on co prawda w oddalonym o jakieś 40 kilometrów Spittal an der Drau, lecz najwyraźniej „wychował” na tutejszych skoczniach. Należał do największych gwiazd tego ekstremalnego sportu. Zdobył złoty medal Igrzysk Olimpijskich Torino-2006 na skoczni dużej oraz tytuł mistrza świata w roku 2011 na skoczni normalnej w Oslo. Wygrał Puchar Świata w sezonach 2007/2008 i 2010/2011 oraz Turniej 4 Skoczni na przełomie lat 2010/2011. W sumie zwyciężył też w 23 pucharowych zawodach. W połowie drugiego kilometra mogłem już spojrzeć na tutejsze skocznie z góry. Na dole szosa co kilkaset metrów zmieniała kierunek. Raz na południe, po chwili na północ. Jeden z kolejnych wiraży „należał” do Martina Kocha. Kolejnego skoczka, acz tym razem już urodzonego w Villach. Koch cztery lata starszy od „Morgiego” zaliczany był to najlepszych „lotników” swego pokolenia. Po złote medale olimpijskie czy mistrzowskie sięgał „tylko” w drużynie. Niemniej był wicemistrzem świata w lotach z Obersdorfu (2008) oraz wygrał 5 pucharowych konkursów, z czego 4 na skoczniach mamucich. Po przejechaniu 2,7 kilometra minąłem pierwszy z jedenastu parkingów, po czym droga na dłuższy czas obrała kurs na południe. Ten kierunek obowiązywał nas do leśnego parkingu Waldrast (6,3 km). Znacznie wcześniej, bo pod koniec czwartego kilometra dojechał do mnie Adriano. Tym samym do wspólnego przejechania mieliśmy 13 kilometrów. Aby sprostać temu zadaniu musiałem się już bardziej napracować. Ze względów taktycznych ustaliliśmy, że będę prowadził na bardziej stromych fragmentach trasy, abyśmy pokonywali je tempem dostosowanych do moich możliwości.

Po przejechaniu 7,2 kilometra minęliśmy czwarty parking przy punkcie Schüttblick z widokiem na osuwisko Geklobene Wand. Tego rodzaju zniszczeń na południowym zboczu Dobratsch jest bez liku. Odcinek wiodący na północ liczył sobie aż 2800 metrów. Kolejny wiraż minęliśmy więc dopiero na początku dziesiątego kilometra. Potem po 10,7 kilometra od startu dojechaliśmy do parkingu nr 5 czyli Dreilanderblick oferującego widoki aż po Italię i Słowenię. Jakiś kilometr dalej minęliśmy szósty zakręt, na którym zielona tablica oznajmiała, iż wspięliśmy się już na ponad 1400 metrów n.p.m. Potem kolejne półtora kilometra i po przebyciu 13,2 kilometra byliśmy już przy słynnym P-6 czyli postoju z alpejskim ogrodem i widokiem na 400-metrową przepaść Rote Wand. Teraz przez kilkaset metrów można było się rozluźnić na delikatnym zjeździe, po czym pozostało nam do zrobienia ostatnie 2,8 kilometra tego podjazdu. Las po obu stronach drogi stopniowała rzedniał. W pewnym miejscu zdawał się być celowo wykarczowany. Coraz gęściej usiane parkingi zwiastowały nam rychły koniec owej wspinaczki. Na ostatnim kilometrze jest ich aż pięć wliczając ten finałowy. Na jakieś 700 metrów przed finałem minęliśmy zjazd ku Aichingerhutte. Potem jeszcze ostatni wysiłek i finiszowe metry po szerokim łuku drogi w prawo. Na Rostratte dotarłem w czasie 1h 13:39 (avs. 13,1 km/h) co oznaczało VAM na poziomie 958 m/h. Adrian wspinał się przez 1h 10:56, choć zapewne mógłby z tego wyniku urwać parę minut. Choć był to piątek, a nie weekend to na parkingu spotkaliśmy wielu turystów. Mimo całego zgiełku na zboczu góry spokojnie skubało trawkę stadko koni. Niedługo po nas na szczyt wjechała też młoda dziewczyna z miejscowego klubu. Dzięki niej na pamiątkę wspólnej wspinaczki po Villacher Alpenstrasse mamy zdjęcie, które Adek umieścił w mozaice zdjęciowej na swym profilu stravy.

GÓRSKIE ŚCIEŻKI

https://www.strava.com/activities/7743246275

https://veloviewer.com/athletes/2650396/activities/7743246275

VILLACHER ALPENSTRASSE by ADRIANO

https://www.strava.com/activities/7741323920

ZDJĘCIA

Villacher_39

FILM