banner daniela marszałka

Archiwum: '2019b_Valle d’Aosta' Kategorie

Valgrisenche / Pra de la Teisa

Autor: admin o 22. sierpnia 2019

DANE TECHNICZNE

Miejsce startu: Arvier / Leverogne (SR25)

Wysokość: 1974 metry n.p.m.

Przewyższenie: 1220 metrów

Długość: 19,3 kilometra

Średnie nachylenie: 6,3 %

Maksymalne nachylenie: 12,7 %

PROFIL

SCENA i AKCJA

Czwartkowe przedpołudnie było pochmurne, by nie powiedzieć deszczowe. Dlatego dokonaliśmy roszady w naszym programie. To znaczy odwróciliśmy sobie kolejność zajęć. Przed południem pojechaliśmy w stronę Turynu by zwiedzić wzniesioną nieopodal stolicy Piemontu królewską rezydencję Reggia di Venaria Reale. Chcąc do niej dotrzeć musieliśmy przejechać przeszło 110 kilometrów. Jednak dzięki autostradzie A5 dojazd ów zabrał nam z grubsza godzinę. Ten barokowy pałac wybudowano w latach 1658-79. Jego architektem był Amadeo di Castellamonte. Należał do dynastii sabaudzkiej założonej w roku 1003 przez hrabiego Sabaudii Umberto I Biancomano (po naszemu Humberta I Białorękiego). Z historią tego rodu Casa di Savoia można było się zapoznać już na wstępie zwiedzania. Sabaudowie początki mieli skromne, ale przez kolejne stulecia konsekwentnie pięli się w europejskiej hierarchii europejskich władców. Z nadania króla Niemiec (późniejszego cesarza Rzeszy) Zygmunta Luksemburskiego otrzymali w roku 1416 tytuł książęcy, zaś dwa lata później objęli rządy nad Piemontem. Na mocy pokoju utrechckiego z 1713 roku uzyskali już koronę królewską i władztwo nad Sycylią, szybko zamienione na tytuł króla Sardynii. Do szczytu swej potęgi doszli w II połowie XIX wieku. To pod ich patronatem dzięki zwycięskim wojnom z Cesarstwem Austriackim, Królestwem Obojga Sycylii oraz Państwem Kościelnym w latach 1861-70 doszło do zjednoczenia Italii. Pokonanie Habsburgów nie byłoby możliwe bez poparcia Francji, rządzonej przez cesarza Napoleona III. Pomoc ta rzecz jasna nie była bezinteresowna. Na mocy porozumienia z Plombieres (1858) Sabaudowie oddali Francuzom swą „ojcowiznę”, a także rejon Nicei. Niemniej było warto, skoro dzięki temu przejęli kontrolę nad Lombardią i regionem Wenecji. Pierwszą stolicą Zjednoczonych Włoch był Turyn (w latach 1861-65). Sabaudowie na tronie włoskim zasiadali do przegranego referendum konstytucyjnego z czerwca 1946 roku. Ich dawny pałac ma powierzchnię 80.000 m2. Perłą w tej architektonicznej koronie jest La Galeria Grande (łącząca niegdyś apartamenty króla i jego następcy). Długa na 80, szeroka na 12 i w najwyższym punkcie wysoka na 15 metrów.

Do Grand Pollein wróciliśmy wczesnym popołudniem. Niebo nad Doliną Aosty wkrótce się przejaśniło. Około godziny piętnastej wskoczyłem do samochodu i podobnie jak w środę pojechałem na zachód ku kolarskiej przygodzie. Jako, że na drugi etap wybrałem sobie Valgrisenche dojazd miałem nieco dłuższy niż dzień wcześniej. Około 20-kilometrowy, albowiem podjazd w głąb owej doliny zaczyna się w Leverogne, na zachodnich obrzeżach miejscowości Arvier. To właśnie w niej 3 marca 1871 roku urodził się Maurice-Francois Garin, który nieśmiertelną sławę zdobył w sezonie 1903 dzięki zwycięstwu w pierwszej edycji Tour de France. Ten poddany króla włoskiego, jak wielu jego ziomków z biednej wówczas Valle d’Aosta, w wieku 14 lat wraz z rodziną wyemigrował za chlebem do bogatszej Francji. Był drobnej postury i za młodu pracował jako kominiarz. W roku 1893 został profesjonalnym kolarzem. Obywatelstwo francuskie uzyskał dopiero osiem lat później. Za nim się to stało dwukrotnie zwyciężył w Paris-Roubaix (w latach 1897-98). Natomiast u progu XX wieku wygrał bardzo prestiżowe wówczas maratony Paris-Brest-Paris (1901) i Bordeaux-Paris (1902). Garin triumfował również na trasie drugiej edycji „Wielkiej Pętli”, lecz podobnie jak trzej jego najbliżsi rywale został ostatecznie zdyskwalifikowany. Etapowy wyścig Giro delle Valle d’Aosta w ostatnich dwóch dekadach pięciokrotnie zaglądał do Valgrisenche. Najwyższy punkt szosowej drogi w tej dolinie czyli Pra de la Teisa znajduje się w zupełnie anonimowym miejscu. Dlatego za każdym razem finiszowano niżej, w miejscowości Valgrisenche na wysokości około 1660 metrów n.p.m. W 2003 roku trzeci etap tej imprezy wygrał Włoch Marco Marzano. Natomiast w 2006 odcinek drugi padł łupem Belga Kevin’a Seldrayers’a. Z kolei trzeci etap z sezonu 2011 wygrał w tych stronach Francuz Antoine Levieu. GdVA 2014 rozpoczęła się zaś zorganizowanym w tej dolinie prologiem. Na dystansie 5,1 kilometra i trasie prowadzącej lekko pod górę jedynym zawodnikiem, który zszedł poniżej 9 minut był Kolumbijczyk Diego Antonio Ochoa. W końcu zaś w roku 2017 na kończącym ów wyścig czwartym etapie najlepszy okazał się Włoch Alessandro Fedeli, który o 14 sekund wyprzedził Belga Harm’a Vanhoucke.

Do Arvier dojechałem aostańską „krajówką” czyli drogą SS26. Zjechałem z niej na rondzie, które od wschodniej strony przyzdobione jest płaskorzeźbą upamiętniającą Maurice Garina. Zatrzymałem się na małym parkingu poniżej boiska do piłki nożnej, tuż przed wjazdem do Leverogne. Nie było już śladu po wcześniejszym załamaniu pogody. Gdy o godzinie 15:40 na mostku nad potokiem Dora di Valgrisenche włączyłem licznik to zanotowałem temperaturę 29 stopni. Na całej długości tego podjazdu była komfortowa. Nawet u kresu wspinaczki na wysokości blisko 2000 metrów n.p.m. wynosiła 20 stopni. Podjazd zaczął się po minięciu hotelu Beau Sejour czyli 300 metrów za wspomnianym mostem. Dolna „połówka” tego wzniesienia każdego zmusi do wysiłku. Pierwsze 8,9 kilometra ma bowiem średnie nachylenie 8,5%, z czego pierwsza kwarta o długości 4,5 kilometra aż 9,2%. Ta faza podjazdu kończy się na wysokości 1512 metrów n.p.m. Trzeba na niej pokonać pięć 500-metrowych odcinków o stromiźnie rzędu 10-11-12%, a także cztery sektory o nachyleniu co najmniej 9%. W przeciwieństwie do Valsavaranche tu górska szosa cały czas biegnie jedną stroną doliny. Od startu do mety wzdłuż lewego brzegu Dora di Valgrisenche. Co ciekawe najwyższy punkt drogi SR25 czyli Pra de la Teisa wcale nie znajduje się na jej południowym krańcu. Można przejechać jeszcze kolejne 2,7 kilometra. Niemniej to oznacza już zjazd ku osadom Surier i Usellieres położonym na wysokości „tylko” 1780 metrów n.p.m. Dolina Valgrisenche leży poza granicami Parco Nazionale Gran Paradiso. Prowadzi ku szczytom górskiej grupy Alpi della Grande Sassière e del Rutor. Na pierwszym kilometrze nachylenie jest „łagodzone” licznymi zakrętami. Na odcinku ledwie 800 metrów minąłem tu aż sześć wiraży. Po przebyciu 1,3 kilometra wjechałem do wioski Rochefort. Potem musiałem „zawinąć” jeszcze cztery razy, zanim na chwilowym wypłaszczeniu dotarłem do La Ravoire (2,5 km). Na początku piątego kilometra pokonałem mało przyjemny tunel o długości blisko 600 metrów. Nie sposób było szybko się wydobyć z tej „ciemnicy”, gdyż akurat w tym miejscu średnia stromizna oscylowała na poziomie 12%.

Odrobina płaskiego terenu na przełomie szóstego i siódmego kilometra pozwoliła na złapanie oddechu przed kolejnym trudnym odcinkiem. Dopiero po przejechaniu 9,2 kilometra, najtrudniejszą część zadania miałem za sobą. Segment poniżej Planaval przejechałem w 42:47 (avs. 12,5 km/h z VAM 1063 m/h). Następne dwa kilometry były bardzo łagodne, acz za osadą Revers (10,2 km) trzeba było przejechać kolejny długi tunel. Przydrożna tablica powitała mnie w Valgrisenche, reklamowanej jako gmina (kraina) tkaczy. W połowie dwunastego kilometra podjazd na chwilę odżył i na odcinku pomiędzy Prariond (11,6 km) i La Bethaz (12,6 km) znów musiałem skorzystać z małej tarczy. Potem miałem chwilowy luz czyli krótki zjazd i falsopiano. Następnie kilkaset metrów solidnego podjazdu na wysokości Gerbelle i kolejny niemal płaski odcinek wiodący kostką po głównej ulicy miejscowości Valgrisenche (14,3 km). Pod koniec piętnastego kilometra na rozjeździe musiałem odbić w prawo. Droga w lewo zawiodła by mnie do wybudowanej w 1957 roku zapory Diga di Beauregard. Przejechawszy jeszcze półtora kilometra trasą przez cztery kolejne wiraże dojechałem do Bonne. Wioski leżącej na wysokości 1810 metrów n.p.m., należącej do najwyżej położonych stałych siedzib ludzkich w tym regionie. Tu minąłem dzielnego nastolatka, który przy asyście prowadzącej samochód mamy zdobywał to wzniesienie na nartorolkach. Ostatnie przydrożne domostwa napotkałem w Mathieu (17,5 km). Zaraz za tym przysiółkiem przejechałem 300-metrowe wypłaszczenie. Natomiast finałowe półtora kilometra wiodło już cały czas pod górę, wbrew książce która zapowiadała niemal płaskie ostatnie 800 metrów. Nachylenie było umiarkowane, acz miejscami przekraczające 8%. Zaletą tego odcinka były ładne widoki po lewej ręce m.in. na położone w dole sztuczne jezioro Beauregard, powstałe na wysokości 1710 metrów n.p.m. Na dotarcie do mety w drogowej zatoczce przy Pra de la Teisa potrzebowałem niespełna 78 minut. Według stravy segment „Valgrisenche full” o długości 19,1 kilometra pokonałem w 1h 16:54 (avs. 14,9 km/h z VAM 951 m/h). Dodam, że zdaniem autora książki „PeViB-20” ta kolarska góra zasługuję na szkolną notę „5 z minusem” czyli o równo stopień wyższą niż znacznie dłuższy podjazd przez Valsavaranche.

GÓRSKIE ŚCIEŻKI

https://www.strava.com/activities/2642182087

https://veloviewer.com/athletes/2650396/activities/2642182087

ZDJĘCIA

20190822_001

FILMY

VID_20190822_170155

VID_20190822_171344

Napisany w 2019b_Valle d'Aosta | Możliwość komentowania Valgrisenche / Pra de la Teisa została wyłączona

Valsavarenche / Le Pont

Autor: admin o 21. sierpnia 2019

DANE TECHNICZNE

Miejsce startu: Villeneuve / Champagne (SR23)

Wysokość: 1967 metrów n.p.m.

Przewyższenie: 1276 metrów

Długość: 25,8 kilometra

Średnie nachylenie: 4,9 %

Maksymalne nachylenie: 10,8 %

PROFIL

SCENA i AKCJA

Mój oryginalny plan na Valle d’Aosta anno domini 2019 przewidywał swego rodzaju górski prolog już we wtorkowe popołudnie. Dosłownie dwie-trzy godziny po zameldowaniu się w Grand Pollein. Z Casa del Boschetto miałem wyjechać na rowerze by zaliczyć zaczynający się niespełna cztery kilometry od domu podjazd do wioski Blavy (1468 metrów n.p.m.). Wedle książkowych danych w ramach tej „rozgrzewki” miałbym do pokonania w pionie 884 metry na dystansie 12,5 kilometra. Całkiem poważne wzniesienie o średnim nachyleniu 7,1% i maximum aż 14%. Niestety kiepska pogoda zniweczyła moje śmiałe plany. Na całym szwajcarskim odcinku naszej trasy dojazdowej towarzyszył nam rzęsisty deszcz. Wobec niskiej temperatury i słabej widoczności zrezygnowaliśmy z wjazdu do Italii przez przełęcz Grand Saint-Bernard (2469 metrów n.p.m.). Ze względów bezpieczeństwa wybraliśmy szybszą, lecz słono-płatną trasę prowadzącą tunelem, który w latach 1958-64 wykuto na wysokości około 1900 metrów n.p.m. Po włoskiej stronie granicy aura była niewiele lepsza, więc ostatecznie naszą jedyną zewnętrzną aktywnością był wypad na sklepowe rozpoznanie okolic Aosty.

Nazajutrz niebo nad Doliną Aosty było niemal bezchmurne. Bez przeszkód mogłem przystąpić do realizacji dalszej części swego programu. Pierwszym wzniesieniem na mojej liście był około 26-kilometrowy podjazd z miejscowości Villeneuve do wioski Pont (1967 m. n.p.m.), leżącej na południowym krańcu drogi SR23. Jednym słowem miałem przemierzyć cały szosowy odcinek przez Valsavaranche, najwęższą i najdzikszą z pięciu dolin należących do Parco Nazionale Gran Paradiso. To najstarszy z 26 parków narodowych we Włoszech. Utworzony został 3 grudnia 1922 roku dekretem króla Wiktora Emanuela III. Celem tej inicjatywy było ratowanie populacji koziorożca alpejskiego. Dziś park ten obejmuje obszar 710,43 km2 znajdujący się na terenie 13 gmin, z czego siedmiu aostańskich i sześciu piemonckich z prowincji Torino. W jego skład wchodzi pięć górskich dolin. To znaczy Val di Cogne, Valsavaranche i Val di Rhemes po stronie północnej oraz Valle dell’Orco i Val Soana na południowych zboczach masywu Gran Paradiso. Najwyższy szczyt tej grupy górskiej wznosi się na wysokość 4061 metrów n.p.m. Co ciekawe choć jest dopiero 27. na liście najwyższych wierzchołków Valle d’Aosta, uchodzi za jedyny stuprocentowo włoski „czterotysięcznik”. To znaczy górę, która cała „od korzeni po koronę” znajduje się na terenie Italii. Dotychczas poznałem dwie z pięciu rajskich dolin. Pierwszą była Val di Cogne. W lipcu 2010 roku zaliczyłem bowiem 22-kilometrowy podjazd z Aymavilles do Valnontey. Wybrałem go gdyż znalazł się przed laty na trasie wyścigu Dookoła Włoch. W sezonie 1985 zakończył się na nim dwudziesty etap Giro d’Italia, wygrany przez Amerykanina Andrew Hampstena z ekipy 7-Eleven. Drugą piemoncka Valle dell’Orco. Przejechana we wrześniu 2015 roku na aż 40-kilometrowym odcinku z Locany po Colle del Nivolet. Z tym podjazdem uczestnicy Giro po raz pierwszy zmierzyli się dopiero w roku 2019. W nieco skróconej postaci, bo z metą przy sztucznym Lago Serru. Wygrał rosyjski Tatar Ilnur Zakarin, dziś kolarz CCC, wówczas jadący w barwach Katiuszy.

Podczas trzech pierwszych dni sierpniowej wyprawy chciałem odwiedzić dwie pozostałe doliny tworzące aostańską część Parco Nazionale Gran Paradiso, a także ich bliską „sąsiadkę” z zachodu czyli Valgrisenche. Wybrana na środowe przedpołudnie Valsavaranche była najdłuższą wspinaczką tego wyjazdu. Według książkowego profilu podjazd ten ma długość aż 26,4 kilometra i zaczyna się na wysokości 670 metrów n.p.m. przy zjeździe z drogi krajowej nr 26 w pobliżu Villeneuve. W XXI wieku dwukrotnie trafił on do programu „młodzieżowego wyścigu” Giro delle Valle d’Aosta. W roku 2001 pierwszy etap tej imprezy zakończył się we wiosce Degioz na wysokości 1540 metrów n.p.m. Ten górski odcinek wygrał Włoch Fabio Quercioli. Natomiast w 2019 roku metę drugiego etapu GdVA wyznaczono w Pont czyli u kresu szosy na poziomie 1960 metrów. Z przewagą 2:44 nad kolejnymi kolarzami triumfował 22-letni Holender Kevin Inkelaar, który w sezonie 2020 zadebiutuje wśród „profich” jako zawodnik zespołu Bahrain-Merida. Chcąc dotrzymać danego Iwonie słowa czyli wyrabiać się z powrotem do Casa del Boschetto przed południem musiałem sobie narzucić poranny reżim postępowania. Zakładał on pobudkę przed 7:00, wyjazd samochodem z bazy noclegowej około 7:45 i początek rowerowej wspinaczki przed 8:30. W środę na dojeździe miałem do przejechania autem tylko 17 kilometrów. Zatrzymałem się na zachodnim krańcu Villeneuve, znanym jako localita Champagne. Zawczasu upatrzyłem sobie w „google-maps” tamtejszy parking przy miejscowej szkole muzycznej. Postanowiłem zacząć jazdę od najbliższego ronda, które nosiło jeszcze ślady tegorocznego przejazdu peletonu „La Corsa Rosa”. Czternasty etap tegorocznego Giro w całości prowadził po szosach regionu Dolina Aosty, ze wschodu na zachód ku mecie przy stacji Skyway powyżej Courmayeur. Podjazd na trzecią z pięciu premii górskich tego odcinka czyli Truc d’Arbre przez pierwsze 2,5 kilometra prowadził właśnie po drodze SR23. Ja wystartowałem nieco wyżej niż zawodowcy, bo z poziomu m/w 690 metrów n.p.m.

Tuż po starcie przejechałem pod autostradą A5. Darowałem sobie zatem pierwsze pół kilometra tego wzniesienia. Na starcie o godzinie 8:25 zanotowałem temperaturę 17 stopni. Na trasie minimum 11, zaś na mecie 16. Przyznam, iż rzadko kiedy ruszałem w góry o tak wczesnej porze. Przed sobą miałem podjazd, który można scharakteryzować dwoma przymiotnikami: długi i nieregularny. Moja włoska lektura podzieliła to wzniesienie na 500-metrowe fragmenty. Cztery z nich mają średnią stromiznę o wartości 9,2%, zaś sześć innych trzyma na poziomie przynajmniej 8%. Z drugiej strony aż dziesięć tego rodzaju sektorów ma przeciętne nachylenie poniżej 3%. Przy tym zmiany nachylenia są na tyle częste, iż trudno tu o jakiekolwiek uogólnienie przy próbie opisu charakteru tej góry. Do łatwych nie należy początkowy odcinek wykorzystany przez ubiegłoroczną edycję Giro d’Italia. Ruszyłem pod górę ochoczo i na dość twardym przełożeniu. Niemniej szybko musiałem dokonać redukcji. Po przejechaniu 1,1 kilometra na pierwszym wirażu minąłem kaplicę św. Anny i św. Jakuba. Natomiast po dwóch kilometrach na zakręcie trzecim lokalne mini-ZOO czyli Parc Animalier d’Introd. To w tym miejscu zjechali z drogi SR23 uczestnicy 102. Giro. Niebawem po przebyciu 2,6 kilometra pokonałem wybudowany w 1916 roku mostek nad potokiem Dora di Rhemes. Na tyle wąski, iż obowiązuje na nim ruch wahadłowy. Po chwili byłem już w Introd. Tu minąłem kaplicę Santo Sudario i średniowieczny dom wiejski L’Ola. Tym niemniej najcenniejszym zabytkiem tej miejscowości jest położony nieco dalej od drogi Castello d’Introd czyli zamek, którego budowę rozpoczęto w XII wieku. Cztery wiraże i niemal kilometr dalej napotkałem afisz z wizerunkami dwóch papieży tzn. Jana Pawła II i Benedykta XVI. Obaj spędzali w tych stronach swe letnie wakacje chodząc po ścieżkach wokół wioski Les Combes. W Delliod po pokonaniu 3,9 km dotarłem do rozjazdu i zarazem początku drogi SR24 prowadzącej przez Val di Rhemes. Wiedziałem już zatem, gdzie pojadę w najbliższy piątek. Na razie jednak chcąc zawojować Valsavaranche musiałem się trzymać 23-tki czyli odbić w lewo.

Droga ta krętym szlakiem przez pięć wiraży doprowadziła mnie do Buillet (5,5 km). Pod koniec szóstego kilometra skręciła na południe, by już do samego końca prowadzić w tym kierunku, lewym bądź prawym brzegiem potoku Savara. To od niego wywodzi się nazwa owej doliny. Po przejechaniu 8,5 kilometra minąłem zjazd ku osadzie Chevrere, zaś pod koniec dziewiątego kilometra wjechałem w granice P.N. Gran Paradiso. Na początku kilometra dziesiątego napotkałem pierwszą galerię. W sumie tego rodzaju tuneli było sześć, o długości od kilkudziesięciu do kilkuset metrów. Ostatni z nich za osadą Bois de Clin (13,4 km). Na lekkim zjeździe pod koniec piętnastego kilometra śmignąłem przez Rovenaud (14,9 km). Na początku osiemnastego wjechałem do Degioz (17,1 km). Największej miejscowości w gminie Valsavaranche, która wedle ostatniego spisu liczy sobie ledwie 169 mieszkańców. Po 19. kilometrach minąłem pole kempingowe Grivola, zaś po przebyciu 20,1 kilometra wróciłem na lewy brzeg potoku wjeżdżając do osady Maisonnaise i zaraz potem do Eau Rousse. Przed strefą piknikową Foncey (21,1 km) zacząłem przedostatni z trudniejszych fragmentów tego podjazdu czyli 1700 metrów na średnią stromizną 8%. Teren odpuścił, gdy dotarłem do kempingu Gran Paradiso (22,4 km). Ostatnia ścianka zaczęła się po przejechaniu 23,7 kilometra od ronda. Na dojeździe do Le Pont musiałem jeszcze pokonać 1,5 kilometra ze średnią również 8%. Ostatnie 400 metrów były już lekkie i przyjemne. Podjazd skończył się na dużym parkingu przed Albergo Gran Paradiso. Stąd amatorzy pieszych wędrówek ruszają na górskie szlaki. Najważniejszy wiedzie przez Croce dell’Arolley ku Rifugio Savoia (2534 m. n.p.m.) i bliskiej temu schronisku Colle del Nivolet. W latach 70. przymierzano się do wylania asfaltu także po aostańskiej stronie tej przełęczy. Szosowe połączenie między Locaną a Villeneuve byłoby przeprawą drogową o unikalnej jak na Europę skali. To znaczy z dwoma podjazdami o długości 35-40 kilometrów i przewyższaniami rzędu 2000 metrów!

Cała wspinaczka zabrała mi niespełna półtorej godziny. Mój licznik zanotował dystans 25,58 kilometra. Tym niemniej na stravie znalazłem swój wynik na segmencie „Climb 26K” mającym długość aż 25,91 kilometra. Przejechałem go w czasie 1h 28:04 (avs. 17,7 km/h z VAM 832 m/h). Wynik chyba całkiem niezły, skoro daje mi na razie 7 miejsce w zestawieniu obejmującym 100 osób. Skromną prędkość pionową tłumaczą liczne wypłaszczenia jak i średnie nachylenie podjazdu na poziomie poniżej 5%. Na górze zabawiłem mniej niż 10 minut. Do samochodu pozostawionego w Villeneuve (loc. Champagne) zjechałem o 11:13. Zatem przed południem byłem w domu. Na tym jednak nie koniec środowych atrakcji. Po szybkim lunchu wybrałem się z Iwoną do Val di Cogne. Najpierw podjechaliśmy do Lillaz, by zobaczyć pobliskie wodospady na potoku Urtier. Potem udaliśmy się do Valnontey, osady leżącej w granicach Parku. Tam ograniczyliśmy się do krótkiej przechadzki w kierunku alpejskiego ogrodu Paradisia. Więcej czasu spędziliśmy spacerując po uliczkach Cogne. Miejscowości będącej siedzibą miejscowej gminy. Gdy zjechaliśmy do głównej doliny było na tyle wcześnie, iż postanowiliśmy odwiedzić Castello di Sarre. Niewielki zamek którego historia sięga wieku XIII. W roku 1869 stał się on letnią rezydencją królów włoskich z dynastii Sabaudzkiej. Poniekąd „domkiem myśliwskim” o czym świadczą liczne trofea gromadzone tu przez 30 lat za czasów Wiktora Emanuela II oraz Humberta I. To co na zdjęciach wyglądało na finezyjne malowidła ścienne okazało się być wymyślnymi kompozycjami z rogów ustrzelonych koziorożców i kozic. Nic dziwnego, że populacja tych zwierząt znacząco zmalała do początków wieku XX. Na szczęście królewski dekret z roku 1922 położył kres wszelkim polowaniom w rejonie Gran Paradiso.

GÓRSKIE ŚCIEŻKI

https://www.strava.com/activities/2638963458

https://veloviewer.com/athletes/2650396/activities/2638963458

ZDJĘCIA

20190821_001

FILM

VID_20190821_095832

Napisany w 2019b_Valle d'Aosta | Możliwość komentowania Valsavarenche / Le Pont została wyłączona