banner daniela marszałka

Archiwum: '2022a_Oksytania & Prowansja' Kategorie

Plateau de Bonascre / Ax-3-Domaines

Autor: admin o 5. czerwca 2022

DANE TECHNICZNE

Miejsce startu: Ax-les-Thermes (D719, D82)

Wysokość: 1379 metrów n.p.m.

Przewyższenie: 672 metry

Długość: 8,6 kilometra

Średnie nachylenie: 7,8 %

Maksymalne nachylenie: 12 %

PROFIL

SCENA i AKCJA

Po kilku słonecznych czy wręcz upalnych dniach pogoda nam się chwilowo zepsuła. Prognozy na niedzielę były pesymistyczne. Rześki i pochmurny poranek zdawał się je potwierdzać. Na razie jednak nie padało. Piotr uznał, iż w tych okolicznościach zrobi sobie dzień odpoczynku od roweru, by nabrać nieco świeżości przed drugim tygodniem naszej wyprawy. Ja postanowiłem spróbować szczęścia i około dziewiątej wyskoczyłem z domu by zaliczyć podjazd dobrze znany z tras Tour de France. Wzniesienie, na które nie starczyło mi czasu w trakcie naszej pierwszej wizyty w Ax-les-Thermes przed piętnastu laty. Tamten pobyt w owym uzdrowisku musieliśmy bowiem skrócić z uwagi na awarię samochodu. Zanim skupię się na opisie pobliskiej góry wspomnę o samym miasteczku, które jest ciekawym miejscem z niemałą kolarską tradycją. Ax ma obecnie niespełna 1300 mieszkańców. Powstało w miejscu, gdzie do rzeki Ariege wpadają dwa jej prawobrzeżne dopływy czyli L’Oriege i La Lauze. Kurort słynie ze swych 60 źródeł wody siarkowej o temperaturach od 18 do 77 stopni. Już w średniowieczu leczono nimi chorujących na trąd Krzyżowców. Zabytkiem pochodzącym z owych czasów jest Bassin de Ladres widoczny przed szpitalem św. Louisa. W miasteczku są trzy ośrodki spa, a przy okazji również Casino z roku 1904, co by kuracjusze mieli się gdzie rozerwać. Peleton TdF po raz pierwszy przemknął przez tą miejscowość w roku 1913 na etapie siódmym z Luchon do Perpignan. Na tym 324-kilometrowym odcinku kolarze podjeżdżali na Col du Puymorens, więc siłą rzeczy musieli przejechać ulicami Vila d’Ax (oksytańska nazwa Ax-les-Thermes).

W latach trzydziestych „Wielka Pętla” miała tu już wyznaczane etapowe finisze. W 1933 roku jeden ze swoich sześciu etapów tej edycji wygrał w Ax-les-Thermes Belg Jean Aerts, późniejszy mistrz świata z sezonu 1935. Rok później najszybciej dotarł tu Francuz Roger Lapebie, zawodnik który trzy lata później triumfował już w całym Tourze. Następnie w wyścigu z roku 1937 odcinek 14b wygrał w tej mieścinie pochodzący z Nawarry Mariano Canardo, kolarz który zasłynął siedmioma zwycięstwami w „generalce” Volta a Catalunya. Po II Wojnie Światowej Ax jeszcze trzykrotnie wystąpiło w roli etapowej mety TdF. W 1955 roku wygrał tu Luciano Pezzi, który zasłynął jako dyrektor sportowy wielu włoskich ekip. U kresu swych dni był on zaś menadżerem zespołu Mercatone Uno z Marco Pantanim w składzie. Cieszył się ze zwycięstwa „Pirata” na Giro, lecz nie dożył jego triumfu na Tourze. Dwa lata po Włochu wygrał w Ax Francuz Jean Bourles. Natomiast w sezonie 1965 szybki Belg Guido Reybrouck, który na kresce ograł swego wielkiego rodaka Rika Van Looy’a. Od tego czasu w Ax organizowano już co najwyżej wioski startowe TdF. U progu XXI wieku wielki Tour zaczął zaglądać do stacji narciarskiej kilkadziesiąt lat wcześniej powstałej ponad tym miasteczkiem. Ośrodek ten otwarto w grudniu 1955 roku na płaskowyżu Bonascre. Przez kilka dekad funkcjonował on pod nazwą Ax-Bonascre, choć szybko powstały tu jeszcze dwie domeny narciarskie czyli Saquet i Campels. Ostatecznie w 2001 roku przemianowano go na Ax-3-Domaines, w zgodzie z istniejącym od wielu lat stanem faktycznym.

Obecnie jest to największa stacja narciarska w departamencie Ariege i zarazem trzecia pośród wszystkich powstałych po francuskiej stronie Pirenejów. Większe są tylko dwa ośrodki znajdujące się na obszarze Hautes-Pyrenees czyli Saint-Lary-Soulan oraz Domaine du Tourmalet. Ax-3-Domaines obejmuje tereny na wysokościach do 1380 do 2400 metrów n.p.m. Fanom „białego szaleństwa” oferuje 37 tras o łącznej długości 83 kilometrów. Plus jedną 5-kilometrową traskę dla biegaczy. Obsługuje go 21 wyciągów, w tym 2 kolejki gondolowe i 7 krzesełkowych. Wszystkie są w stanie obsłużyć 28.180 osób na godzinę, zaś o zaśnieżenie tutejszych stoków dba arsenał 284 armatek. Zapewne celem promocji nazwy Ax-3-Domaines właśnie w 2001 roku na płaskowyż Bonascre po raz pierwszy dotarł wyścig Dookoła Francji. Był to etap dwunasty rozpoczęty w Perpignan. Wygrał go Kolumbijczyk Felix Rafael Cardenas, który o 13 sekund wyprzedził Baska Roberto Laisekę. Za ich plecami w starciu gigantów (trzeci na mecie) Lance Armstrong nadrobił nad (czwartym) Janem Ullrichem 23 sekundy. Dwa lata później bardzo pewnie, bo z przewagą przeszło minuty nad drugim wygrał tu Hiszpan Carlos Sastre. W pojedynku Ullricha z Armstrongiem, tym razem górą był Niemiec, acz nad Teksańczykiem zyskał tylko 7 sekund. Obu rozdzielił trzeci na mecie Bask Haimar Zubeldia. W owym czasie górskie etapy w Ariege kończyły się na zmianę raz to na Plateau de Beille, zaś kolejnym razem na Plateau de Bonascre. Tym samym trzecia wizyta Touru w Ax-3-Domaines wypadła w roku 2005. Po śmiałym ataku na Port de Pailheres wygrał Austriak Georg Totschnig. Trzecia runda pojedynku Armstrong vs Ullrich została zaś wygrana przez Amerykanina. Finiszował on na drugim miejscu 56 sekund za wspomnianym Tyrolczykiem, lecz równo 20 sekund przed swym odwiecznym rywalem znad Bałtyku. Tym razem obu przedzielił Włoch Ivan Basso.

Następnie w sezonie 2010 niejako w stylu Totschniga, bo po dłuższej solówce wygrał tu Francuz Christophe Riblon. 54 sekund po nim do mety dojechali Rosjanin Denis Mienszow i Hiszpan Samuel Sanchez, zaś w kolejnej grupce 1:08 po triumfatorze walczący o zwycięstwo w „generalce” Luksemburczyk Andy Schleck i Hiszpan Alberto Contador. Po raz ostatni Tour de France zajechał do tego ośrodka w 2013 roku. Ponownie jechano przez Pailheres, gdzie najszybciej wdrapał się Nairo Quintana. Tym niemniej etap ze sporą przewagą zgarnął Brytyjczyk Chris Froome. Wyprzedził o 51 sekund swego kolegę z Team Sky Australijczyka Richie Porte’a oraz o 1:08 Hiszpana Alejandro Valverde. Na mecie ósmego etapu ten zwycięzca rodem z Afryki po raz pierwszy w swej karierze przywdział „maillot jaune”. Nie oddał jej już do mety w Paryżu pewnie wygrywając 100. edycję Touru. Dodam, że Ax-3-Domaines gościło też uczestników pomniejszych wyścigów etapowych. Na trasach Route du Sud wygrywali tu Belg Dave Bruylandts w 2002 i Francuz Patrice Halgand w 2006 roku. Przy tej drugiej okazji na trzecim miejscu finiszował Przemysław Niemiec. Z kolei podczas młodzieżowego Ronde de l’Isard zwyciężali w tej stacji: Belg Yannick Eijssen (2010) oraz Francuzi Remy Rochas (2016) i Valentin Paret-Peintre (2020). Podjazd na płaskowyż Bonascre prowadzi po drodze D82. Do pierwszych metrów tego wzniesienia miałem nieco dalej niż do podnóża Pailheres. Zjechawszy do centrum uzdrowiska musiałem przejechać kolejne pół kilometra na północ szosą N2020. Po 750 metrach od naszego podwórka skręciłem w lewo by przejechać na zachodni brzeg Ariege. Za mostkiem jeszcze przez chwilę jechałem po płaskim, choć minąłem już tablicę z danymi czekającego mnie podjazdu.

Ten zaczął się gdy tylko ulica En-Castel oderwała się od rzeki. Wspinaczka od samego początku była wymagająca. Już na dojeździe do wiaduktu ponad szosą N20 stromizna przekroczyła 8%. Na pierwszych dwóch kilometrach moja droga pięła się śmiało poprzez sześć wiraży. Nie mogłem złapać dobrego rytmu jazdy. Nogi zdawały się być ubite. Tymczasem tu niemal od startu trzeba było mocno pracować. Najpierw 2,5 kilometra na stałym poziomie 9-10%. Chwila wytchnienia i następne 2500 metrów ze stromiznami rzędu 8-10,5%. Jeden segment wart drugiego, oba ze średnią niemal 9,5%. Dopiero trzecia tercja tej samej długości była tu luźniejsza. To znaczy z bardziej zmiennym nachyleniem od 5 do 9 % przy przeciętnej 6,8%. Na całym podjeździe jest trzynaście serpentyn, przy czym dwie ostatnie łączy prosta o długości aż 1800 metrów. Droga do połowy trzeciego kilometra jakby nie może się zdecydować, który kierunek obrać. Po czym od tego momentu kieruje się już wyraźnie na południe. Według stravy segment o długości niemal 8,1 kilometra przejechałem w 42:36 (avs. 11,4 km/h). Powinienem był się lepiej spisać. Na tak kompaktowej górze VAM w okolicy 930 m/h to mizeria. Na górze pokręciłem się przez kwadrans po ulicach ośrodka. Przedpołudnie było pochmurne z odrobiną mżawki. Temperatura umiarkowana czyli 19 stopni w miasteczku oraz 13 na terenie stacji. Do „Poles Apart” wróciłem kilka minut po wpół do jedenastej. Chwilami za bardzo się śpieszyłem. Wracając na drogę N2020 wyskoczyłem z bocznej uliczki wprost pod samochód pełen żandarmów. Zatrzymali mnie, ale skończyło się na upomnieniu. O dziwo około południa niebo nad Ax-les-Thermes się rozpogodziło. Pojechaliśmy więc autem w głąb doliny Orlu, by tam już z buta, poszwendać się po lesie na wilczym szlaku w pobliżu rzeczki L’Oriege.

GÓRSKIE ŚCIEŻKI

https://www.strava.com/activities/7257428049

https://veloviewer.com/athletes/2650396/activities/7257428049

ZDJĘCIA

Bonascre_01

FILM

Napisany w 2022a_Oksytania & Prowansja | Możliwość komentowania Plateau de Bonascre / Ax-3-Domaines została wyłączona

Col du Pradel

Autor: admin o 4. czerwca 2022

DANE TECHNICZNE

Miejsce startu: Lavail (D25, D25B)

Wysokość: 1671 metrów n.p.m.

Przewyższenie: 563 metry

Długość: 7,2 kilometra

Średnie nachylenie: 7,8 %

Maksymalne nachylenie: 12 %

PROFIL

SCENA i AKCJA

Z kolarskiego dachu Ariege „zeszliśmy” różnymi drogami. Wobec niedostatków mej kondycji fizycznej zdecydowaliśmy się powtórzyć manewr zastosowany na Pic de Nore czy też przełęczach Portel i Agnes. Oznaczało to, iż przewidzianą na drugie sobotnie danie przełęcz Pradel podjedziemy od przeciwnych stron. Ja z zachodu, zaś Piotr od wschodu. Mój kompan miał teraz przed sobą stromy, lecz miły dla oka zjazd do Usson-les-Bains najpierw wiodący drogą D25 do Mijanes, po czym szosami D116 i D16 przez wioskę Rouze. Jak potem przyznał ta strona Pailheres bardziej mu się podobała. Zapewne nie tylko dlatego, iż po tej stronie góry nie musiał się specjalnie męczyć. Już z samej przełęczy widać efektowny początek tego zjazdu. Mocno pokręcone dzieło górskiej inżynierii. Jak ustaliłem na ostatnich 4 kilometrach wspinaczki znanej z Tour de France trzeba pokonać aż 18 klasycznych wiraży (patelni). Zjechawszy do Usson Pietro skręcił na północ wjeżdżając na teren departamentu Aude. Tu drogami D29 i D20 przemierzał krainę Pays de Sault mijając miejscowości Fontanes-de-Sault, Aunat i Rodome. Mając w nogach 50 kilometrów zawrócił na zachód. Wjechał więc na szosę D107 wiodącą przez Niort-du-Sault, Merial oraz La Fajolle na samą przełęcz Pradel. Przez sporą część tego podjazdu mógł podziwiać cudo natury w postaci wąwozu wydrążonego przez rzeczkę Le Rebenty. Wschodni podjazd pod Col du Pradel zabrał mu 59 minut (avs. 15,8 km/h). Jakiś kwadrans przed trzynastą zameldował się na tej premii górskiej, zaś jego dynamiczny finisz zarejestrował operator „komórki” piszący te słowa.

Pradel to popularny termin w Pirenejach. W języku katalońskim pokrewnym oksytańskiemu znaczy „Łąka”. Parę dni wcześniej na podjeździe pod Col de Portel minęliśmy niższą przełęcz o takiej właśnie nazwie. Z kolei przed sześciu laty na szosach Katalonii zdrowo umordowałem się na bardzo stromej końcówce tamtejszej Coll de Pradell (1723 m. n.p.m.). Dwa górskie szlaki wiodące na oksytańską Pradel mają podobne wymiary. Wschodni zaczyna się przy styku dróg D20 i D107 na wysokości 748 metrów n.p.m. Tym samym po tej stronie trzeba pokonać 925 metrów przewyższenia na dystansie 15,7 kilometra co daje przeciętne nachylenie 5,9%. Tym niemniej podjazd ten stopniowo się rozkręca. Początkowo łagodny, za Merial staje się wymagający. Na ostatnich 10 kilometrów pozostaje do zrobienia 750 metrów w pionie czyli ten segment ma już średnio 7,5%. Najtrudniejsza jest środkowa tercja tego wzniesienia, na której przeważają kilometry o stromiźnie 8-9%. Cyclingcols wycenia ten podjazd na 627 punktów. Zachodnia wspinaczka otrzymała nieco wyższą ocenę tzn. 677 oczek. Ona zaczyna się w Ax-les-Thermes na wysokości 717 metrów n.p.m. Na tym samym rondzie co szlaki prowadzące na przełęcze Pailheres i Chioula. Cały podjazd liczy sobie 14,6 kilometra i ma średnie nachylenie 6,5%. Jego amplituda to 956 metrów. Na dobrą sprawę dolna połowa tego wzniesienia to nic innego jak pierwsze 7 kilometrów z hakiem zachodniego podjazdu na Port de Pailheres. Żadna z dwóch wersji Col du Pradel nie wystąpiła jak dotąd na wyścigu Dookoła Francji. Zapewne to tylko kwestia czasu. Wschodnia może być bowiem „lajtową” alternatywą dla orientalnej Pailheres, na etapach z metą w Ax-3-Domaines czy na Plateau de Beille. Natomiast zachodni wariant mógłby występować na odcinkach rozpoczynających się w dolinie Ariege i prowadzących ku Morzu Śródziemnemu.

Uczciwie przyznaję, że nie lubię tego samego dnia powtarzać danego podjazdu. Dlatego nawet będąc w lepszej formie nie zjechałbym do Ax by zrobić zachodnią Col du Pradel w pełnej wersji. Gdyby ciało pozwalało to wolałbym już raczej pokonać Pailheres od przeciwnej strony, zaś ową niższą przełęcz odłożyłbym sobie na niedzielę. Dodatkowo tego dnia moje osobiste preferencje szły w parze z nie najlepszą kondycją. Nie pozostało mi zatem nic innego jak zjechać z Pailheres tylko pierwsze 11 kilometrów z hakiem i zacząć wspinaczkę pod Pradel wraz z początkiem drogi D25b. Gdy dotarłem do Lavail zrobiłem sobie strefę bufetu w lokalu przy kampingu La Forge. Chciałem się orzeźwić przed dość stromą 7-kilometrową wspinaczką, którą zacząć miałem przy temperaturze 33 stopni. Już na pierwszych dwóch kilometrach prowadzących przez Le Pujal do osady L’Eycherque nie brakowało kilkusetmetrowych odcinków o nachyleniu 9%. Potem w środkowej fazie tego wzniesienia takie „9-tki” wręcz dominowały. Ta wąziutka droga miała też szorstką nawierzchnię co nie ułatwiało jazdy. Nachylenie odpuściło do około 6% dopiero na finałowych 1500 metrach. Widząc przed sobą innego amatora przyśpieszyłem by złapać go przed szczytem. Na przełęczy porozmawialiśmy. Okazało się, że wpadł na weekend do babci i wybrał się zrobić rundkę ze wschodnią Pailheres oraz zachodnią końcówką Pradel. Ja owe 7,16 kilometra pokonałem w czasie 38:44 (avs. 11,1 km/h). Zgodnie z umową poczekałem na przyjazd Piotra. Potem mogliśmy już spokojnie zjechać do Ax-les-Thermes. Siódmy etap w Pirenejach skończyliśmy grubo przed czternastą. Zdążyłem się zatem umyć i coś przekąsić zanim o 15:00 zasiedliśmy w salonie by obejrzeć w TV finał kobiecego French Open na kortach Rolland Garros. Iga Świątek wygrała w wielkim stylu. Dziewczyna z Raszyna pokonała młodziutką Amerykankę Coco Gauff 6:1, 6:3.

GÓRSKIE ŚCIEŻKI

https://www.strava.com/activities/7254595502

https://veloviewer.com/athletes/2650396/activities/7254595502

COL DU PRADEL E by Pierre

https://www.strava.com/activities/7252701734

ZDJĘCIA

Pradel_01

FILM

Napisany w 2022a_Oksytania & Prowansja | Możliwość komentowania Col du Pradel została wyłączona

Port de Pailheres

Autor: admin o 4. czerwca 2022

DANE TECHNICZNE

Miejsce startu: Ax-les-Thermes (D613, D25)

Wysokość: 2001 metrów n.p.m.

Przewyższenie: 1277 metrów

Długość: 18,8 kilometra

Średnie nachylenie: 6,8 %

Maksymalne nachylenie: 11 %

PROFIL

SCENA i AKCJA

Po trudnym etapie piątkowym nazajutrz, przynajmniej w teorii, mogłem sobie zafundować coś jeszcze mocniejszego. W sobotę aura nadal była słoneczna, więc mogliśmy kręcić w komfortowych warunkach na trasach o dowolnej długości czy wysokości. Był to zatem wyborny czas na spotkanie z Port de Pailheres. Najbliższą niebu przełęcz drogową Ariege i zarazem zdecydowanie najwyższy szosowy podjazd w granicach tego departamentu. Kolarski szczyt, na który prowadzą dwie równie wymagające wspinaczki o przewyższeniu przeszło 1200 metrów każda. Pailheres leży na styku gmin Ascou oraz Mijanes, które łączy droga D25. Podjazd zachodni ku tej górskiej przeprawie zaczyna się w Ax-les-Thermes i początkowo prowadzi szosą D613. Natomiast wschodni startuje z wioski Usson-les-Bains nad rzeką L’Aude i we wstępnej fazie korzysta z dróg D16 i D116. Zaliczenie Pailheres z obu stron i w pełnym wymiarze wymaga przejechania 68 kilometrów o łącznej amplitudzie około 2500 metrów! Taki pomysł „chodził mi po głowie”, ale nie byłem pewien stać mnie na jego realizację. Na wszelki przypadek miałem w zanadrzu bardziej dostosowany do moich ówczesnych możliwości plan B. Zakładał on wjazd na Pailheres tylko od strony zachodniej, po czym nawrotkę i zjazd do Ax niejako na raty, bo przedzielony 7-kilometrową wspinaczką na sąsiednią przełęcz Col du Pradel (1573 m. n.p.m.). Taka 52-kilometrowa trasa o przewyższeniu przeszło 1800 metrów bardziej przystawała do mojej późnowiosennej formy fizycznej. Nie musiałem się śpieszyć z podjęciem decyzji. Najpierw wolałem sprawdzić jak pójdzie mi na Pailheres, dzień po niełatwych zmaganiach z Bout du Touron i Valle d’Aston.

Zachodni podjazd na Port alias Col de Pailheres jest największą kolarską górą w Ariege mając przeszło 1280 metrów przewyższenia. Uchodzi on przy tym za trzecie pod względem trudności wzniesienie w tym rejonie. „Cyclingcols” wycenia je na 969 punktów. Wyższe noty na tej stronie otrzymały jedynie: wspinaczka do stacji Plateau de Beille (999) oraz wschodnie oblicze Pailheres (995), które jest krótsze acz bardziej strome od zachodniego. Wschodni szlak prowadzący na tą przełęcz liczy sobie 15,3 kilometra i ma średnie nachylenie 7,9 zaś max. 14%. Niemniej nasz zachodni podjazd tylko pozornie jest wyraźnie łagodniejszym z dwojga. Ogólną stromiznę zaniża bowiem jego „umiarkowanie sroga” pierwsza tercja oraz wypłaszczenie wzdłuż jeziorka Goulours. Potem tj. na ostatnich 11 kilometrach trzeba pokonać aż 884 metry różnicy wzniesień czyli ledwie o cztery mniej niż na równie długim odcinku po wschodniej stronie przełęczy. Port de Pailheres została odkryta przez Tour de France dopiero u progu XXI wieku. Natomiast już cztery dekady wcześniej ze stoków w jej okolicy zaczęli korzystać fani narciarstwa zjazdowego. Co ciekawe powstały tu niezależne od siebie dwa ośrodki sportów zimowych. Najpierw w 1961 roku otwarto stację Mijanes-Donezan po wschodniej stronie góry, zaś ledwie cztery lata później powołano do życia Ascou-Pailheres na zboczu zachodnim. Obecnie to Ascou ma więcej tras, wyciągów i wszelakich atrakcji dla alpejczyków. Niemniej Mijanes wabi też narciarskich biegaczy oferując im trasy o łącznej długości 36 kilometrów.

Ta wysoka przełęcz leżąca w cieniu góry Pic de Tarbessou (2364 m. n.p.m.) na trasie Tour de France pierwszy raz znalazła się dopiero w 2003 roku. To jest na trzynastym etapie jubileuszowego Touru. Odcinek ten prowadził z Tuluzy do stacji narciarskiej Ax-3-Domaines na płaskowyżu Bonascre. Tego dnia jako pierwszy na Pailheres wjechał Hiszpan Juan Miguel Mercado, lecz na mecie z sukcesu etapowego cieszył się jego rodak Carlos Sastre. Dwa lata później najszybciej w obu tych miejscach pojawił się Austriak Georg Totschnig. W sezonie 2007 układ trasy był nieco inny. Owszem na Pailheres znów wjeżdżano od wschodu, lecz tym razem finałowa wspinaczka prowadziła na Plateau de Beille. Ponownie w głównych rolach wystąpili dwaj Hiszpanie. Premię górską wygrał Ruben Plaza, zaś etap Alberto Contador. Przy czwartej okazji czyli na Tourze z 2010 roku dublet „Pailheres & Ax-3-Domaines” wzorem Tyrolczyka ustrzelił Francuz Christophe Riblon. Natomiast ostatni przejazd przez Pailheres miał miejsce w trakcie setnej edycji „Wielkiej Pętli” czyli w roku 2013. Ósmy odcinek tego wyścigu należał do Chrisa Froome’a. Zanim jednak kolarz Team Sky po raz pierwszy w karierze ubrał żółty trykot lidera TdF premię górską na Pailheres wygrał Nairo Quintana. Zaledwie 23-letni Kolumbijczyk okazał się w tym wyścigu najgroźniejszym rywalem dla Brytyjczyka urodzonego w Nairobi. Zwraca przy tym uwagę fakt, iż jak dotąd Pailheres na Tourze podjeżdżano tylko od wschodniej strony. Aby nasz zachodni podjazd mógł w tej imprezie zadebiutować trzeba by nieco bardziej pokombinować z trasą. Moja propozycja to start we Foix z dojazdem do Ax-les-Thermes. Po czym cztery wspinaczki: zachodnia Pailheres, wschodnia Pradel, południowa Chioula i na deser Plateau de Beille.

Wspomnę jeszcze, iż mająca ciut ponad 2000 metrów n.p.m. Port de Pailheres była w 2013 roku najwyższą premią górską na trasie Touru. O cały metr wyższą niż druga Col de la Madeleine, zaś o dwa metry od Col de Sarenne. Tym samym wygranie premii górskiej na Pailheres było wówczas powiązane ze zdobyciem prestiżowej nagrody Souvenir Henry Desgrange. My na podbój najwyższej przełęczy departamentu Ariege ruszyliśmy spod domu o godzinie dziewiątej. Do podnóża podjazdu mieliśmy bliziutko. Wystarczyło tylko zjechać 300 metrów z naszego podwórka do ronda w centrum Ax-les-Thermes. Ta 19-kilometrowa wspinaczka zaczyna się przy kościele św. Wincentego wzmiankowanym już w pismach z X wieku. Ruszyliśmy pod górę przy temperaturze 22 stopni. Pierwsze kilometry miały nas prowadzić drogą D613. Tuż po starcie dostrzegłem tablicę, która informowała iż wszelkie możliwe przełęcze jak i stacja narciarska stoją przed nami otworem. Po przejechaniu 300 metrów minęliśmy wiadukt, po którym biegnie linia kolejowa na Col du Puymorens i dalej ku katalońskiej miejscowości Puigcerda. Przed końcem drugiego kilometra zaliczyliśmy trzy pierwsze wiraże, zaś pomiędzy nimi znajomy nam lokal L’Alpage. Po przejechaniu 3,5 kilometra dotarliśmy do miejsca, w którym nasza dotychczasowa droga skręciła w lewo na Col du Chioula. My musieliśmy odbić w prawo czyli wskoczyć na biegnącą na wschód szosę D25. Do tego momentu nachylenie podjazdu było równe, a przy tym umiarkowanie trudne. Z początku na trzymało na poziomie około 6%, z czasem wzrosło do 7%. Ten odcinek przejechaliśmy w czasie 15 minut, przy czym u jego kresu traciłem już do Piotra kilka sekund. Duża tablica w brązowej kolorystyce wkrótce poinformowała nas ile dystansu i przewyższenia pozostało nam jeszcze do zrobienia.

Zaczynając piąty kilometr wspinaczki minęliśmy wioskę Ascou. Łatwiejsze niż dotąd kolejne dwa kilometry doprowadziły na poziom Barrage de Goulours. Błękitne wody tego jeziorka i lokalna strefa piknikowa skłoniły mnie do myśli by zatrzymać się tu w drodze powrotnej. Przeszło kilometrowy odcinek w tej okolicy był bez wątpienia najłatwiejszym fragmentem całego wzniesienia. Niebawem po przejechaniu 7,3 kilometra minąłem odchodzącą w lewo drogę D25b na Col du Pradel. Podjazd wyraźnie odżył z początkiem dziewiątego kilometra i teraz przez kolejne 3,5 kilometra trzymał na średnim poziomie niemal 8%. Potem czekał nas luźniejszy kilometr z hakiem. Po nim zaś zaprawdę ciężki finał czyli 6 kilometrów ze średnią stromizną aż 9,1%. Po trzynastu kilometrach na końcu długiej prostej dotarłem do stacji Ascou-Pailheres. Potem między czternastym a szesnastym kilometrem szosa pięła się poprzez sześć serpentyn. Kolejne półtora kilometra wzdłuż potoku Adorre zawiodło mnie już do zabudowań Port de Pailheres, ale do samej przełęczy jeszcze nieco brakowało. Na ostatnim kilometrze podjazd nadal trzymał w pobliżu 9%. Do samego końca trzeba się było więc pomęczyć. W końcu dotarłem do mety, choć jakieś 6 minut po swym koledze. Piotr na segmencie ze stravy o długości 18,46 kilometra wykręcił czas 1h 21:04. Ja zaś potrzebowałem na to 1h 27:09 (avs. 12,7 km/h). Na górze poza moją dokumentacją zrobiliśmy sobie wspólne zdjęcie uwiecznione na profilu Piotra. Pozostało nam jeszcze zdecydować co dalej? Piotr czuł się na siłach by ruszyć na wschód ku rzece L’Aude i zawrócić do Ax-les-Thermes wschodnim podjazdem na Col du Pradel. Ja będąc bardziej „zmiękczony” przez wyniosłą Pailheres wolałem wdrożyć swój „plan rezerwowy”, co oznaczało znacznie mniej kilometrów i zachodnią wspinaczkę na Pradel.

GÓRSKIE ŚCIEŻKI

https://www.strava.com/activities/7254574179

https://veloviewer.com/athletes/2650396/activities/7254574179

PORT DE PAILHERES by Pierre

https://www.strava.com/activities/7252701734

ZDJĘCIA

Pailheres_01

FILM

Napisany w 2022a_Oksytania & Prowansja | Możliwość komentowania Port de Pailheres została wyłączona

Barrage de Laparan / Pla des Laspeyres

Autor: admin o 3. czerwca 2022

DANE TECHNICZNE

Miejsce startu: Aston (D520A)

Wysokość: 1698 metrów n.p.m.

Przewyższenie: 1131 metrów

Długość: 20,3 kilometra

Średnie nachylenie: 5,6 %

Maksymalne nachylenie: 15 %

PROFIL

SCENA i AKCJA

Po zjeździe do Foix wsiadłem do samochodu i udałem się w drogę powrotną do Ax-les-Thermes. Bynajmniej nie od razu na odpoczynek. Ukończony właśnie Bout de Touron był jedynie pierwszym aktem mego piątkowego etapu. Drugie, porównywalnie trudne, zadanie miałem do wykonania na terenie Vallee d’Aston. Po około 25 kilometrach jazdy w górę doliny Ariege, tuż przed Les Cabannes, musiałem zjechać z szosy N20 i skręcić w prawo. Górska rzeczka dająca nazwę wspomnianej dolinie liczy sobie 23,5 kilometra. Niemal przez cały ten dystans towarzyszy jej od niedawna asfaltowa droga D520a, która obecnie dociera na wysokość niemal 1700 metrów n.p.m. Cały podjazd w dolinie Aston ma bowiem 21,6 kilometra i przewyższenie netto 1168 metrów. Wspinaczka ta biegnie niemal prosto na południe w kierunku północnej granicy Księstwa Andory. Szlak ten sąsiaduje ze znanym z tras Tour de France podjazdem do stacji Plateau de Beille. Dzięki temu ambitny cyklista-amator może tu z jednego postoju zaliczyć dwa wzniesienia kategorii HC. W tym górę sześciokrotnie wykorzystaną na trasach Touru, na której w latach 1998-2015 zwyciężali: Marco Pantani, Lance Armstrong (dwukrotnie), Alberto Contador, Belg Jelle Vanendert oraz jako ostatni Katalończyk Joaquin Rodriguez. Na mapach szlak biegnący przez Valle d’Aston wygląda na dwukrotnie dłuższy niż prowadząca do wspomnianego ośrodka narciarskiego droga D522. W praktyce bardziej kręty podjazd rodem z TdF czy Route du Sud jest krótszy tylko o kilka kilometrów, a przy tym trudniejszy i wyżej zakończony. Tym niemniej Aston alias Pla de las Peyres również trzeba zaliczyć do najbardziej wymagających w granicach departamentu Ariege.

Wjechawszy w ową dolinę podjechałem jeszcze dwa kilometry ku wiosce Aston. Chciałem bowiem pominąć widziany na profilu wzniesienia jego początkowy fragment, na którym nachylenie nie sięga 3%. Około godziny czternastej zaparkowałem tam w pobliżu kampingu Le Pas de l’Ours. Gdy ja sposobiłem się do rozpoczęcia swej drugiej wspinaczki Piotr był już właściwie „po robocie”. Mój towarzysz podróży przejechał fizycznie wymagającą, a przy tym jak sam uznał miejscami bardzo atrakcyjną krajobrazowo rundkę w okolicy Ax-les-Thermes. W sumie tego dnia pokonał dystans 82,5 kilometra z łącznym przewyższeniem niemal 1900 metrów. Na samym początku zaliczył przeszło 10-kilometrową wspinaczkę na Col du Chioula (1449 m. n.p.m.). Potem poprzez przełęcz Marmare malowniczą drogą Route de Corniches zjechał na poziom około 860 metrów. Z tego miejsca zabrał się za ponad 9-kilometrowy podjazd pod Carriere de Talc de Trimouns (1539 m. n.p.m.). Po niespełna 40 kilometrach miał już dwa poważne wzniesienia za sobą. Zawrócił więc w kierunku naszego uzdrowiska, po drodze robiąc „anonimową górkę” o przewyższeniu 220 metrów. Dojechawszy do Ax, stwierdził że na liczniku ma za mało kilometrów. Dlatego też do swego programu dodał jeszcze łagodny podjazd w dolinie Orlu prowadzący po drodze D22 wzdłuż potoku L’Oriege. Tym samym znów przejechał więcej kilometrów ode mnie. Mój piątkowy etap był jednak nieco trudniejszy, gdyż miałem na nim do pokonania przeszło 2200 metrów w pionie. Aby tak się stało musiałem jednak zgodnie z planem dotrzeć do kresu Vallee d’Aston.

Podjazd ten pod wieloma względami jest podobny do wspinaczki kończącej się na parkingu Orrhys de Carla. Ma spory dystans i zmienne nachylenie. Wiedzie doliną rzeczną, niemal prosto na południe, ku granicy Andory. Głównym celem owej drogi też zdaje się być zapora. Tam Barrage du Soulcem, tu zaś Barrage de Laparan (1539 m. n.p.m.). Tak samo jak w dolinie Vicdessos można jednak podjechać wyżej niż na poziom sztucznego jeziora. Przy czym najtrudniejszym fragmentem całego wzniesienia tu również jest około 3-kilometrowy segment bezpośrednio poprzedzający dotarcie na poziom górskiej tamy. Wspinaczkę zacząłem przy temperaturze 33 stopni i co ciekawe na mecie w pełnym słońcu wskazanie licznika było identyczne. Jazda w letnim piekarniku nigdy nie byłą moją mocną stroną. Niemniej broniłem się już nie raz w bardziej ekstremalnych warunkach. Na sam początek cofnąłem się jeszcze jakieś 400 metrów, by zacząć podjazd z miejsca, w którym szosa zaczyna się wyraźniej wznosić. W połowie pierwszego kilometra na wylocie z wioski minąłem tablicę, której treść mnie zaciekawiła. Donosiła ona, iż droga do Refuge du Rulhe (2185 m. n.p.m.) jest otwarta. Nie słyszałem wcześniej o tym schronisku, ani tym bardziej by można było niego dojechać samochodem czy rowerem. Być może to jednak melodia przyszłości. Wszak jeszcze kilka lat temu szosa D520a kończyła się na poziomie zapory Laparan, po czym dodano 160 metrów przewyższenia. Gdyby kiedyś wyłożono jeszcze następne kilka kilometrów asfaltu to powstałby tu prawdziwy mega-podjazd o amplitudzie ponad 1600 metrów!

Mniejsza o te dywagacje i tak miałem tu kawał góry do przejechania. Prawdziwie dzika góra. Wąska dróżka od samego początku. Teren zupełnie niezamieszkały powyżej Aston. Pierwszy kilometr na poziomie 3,5%. Kolejne trzy już z przeciętną 5%. Podjazd stopniowo się rozkręcał. Następny 5-kilometrowy sektor miał już średnio prawie 7%, przy czym na dojeździe do Etang de Riete (1075 m. n.p.m.) nie brakowało odcinków ze stromizną pod 9%. Wspomniane jeziorko powstało za sprawą niewielkiej zapory wybudowanej w latach 1954-56. Za tą zaporą teren wyraźnie złagodniał na około półtora kilometra. Następnie przez kolejne trzy kilometry nachylenie było zmienne, lecz ogólnie na umiarkowanym poziomie. Najtrudniejszy fragment owej wspinaczki zacząłem po przejechaniu 14 kilometrów. Najpierw kilometr z przeciętną 9,8%, chwilowe wypłaszczenie i ostra poprawka czyli półtora kilometra ze średnią niemal 10%. Goniłem już resztkami sił. Momentami kręcąc w tempie 7-8 km/h. Niemniej jakoś dobiłem do Barrage de Laparan. Ta zapora łukowa powstała w podobnym czasie co Soulcem czyli w latach 1982-85. Ma długość 280 i wysokość 76 metrów. Kilometr z hakiem wzdłuż wschodniego brzegu jeziorka był niemal płaski i zakończony krótkim zjazdem. Niemniej na ostatnim kilometrze trzeba było jeszcze pokonać dwie sztywne ścianki. Dojechawszy do szutrowego parkingu mogłem już odsapnąć. Dotarłem do swej oazy i czym prędzej poszedłem się schłodzić w wodach górskiego potoku. Najdłuższy segment ze stravy przejechałem tu w 1h 27:10. Owe 19,5 kilometra pokonałem ze średnią prędkością 13,4 km/h. Byłem bardzo zadowolony z wykonania założonego sobie planu. Tym bardziej, że piątkowe „górskie combo” dało mi się we znaki.

GÓRSKIE ŚCIEŻKI

https://www.strava.com/activities/7249530708

https://veloviewer.com/athletes/2650396/activities/7249530708

ROUTE DES CORNICHES by Pierre

https://www.strava.com/activities/7247690316

ZDJĘCIA

Laparan_01

FILM

Napisany w 2022a_Oksytania & Prowansja | Możliwość komentowania Barrage de Laparan / Pla des Laspeyres została wyłączona

Bout de Touron

Autor: admin o 3. czerwca 2022

DANE TECHNICZNE

Miejsce startu: Foix (D117, D21, D421)

Wysokość: 1422 metrów n.p.m.

Przewyższenie: 1025 metrów

Długość: 15,5 kilometra

Średnie nachylenie: 6,6 %

Maksymalne nachylenie: 13 %

PROFIL

SCENA i AKCJA

Po blisko piętnastu latach wróciłem do Ax-les-Thermes. Tak się składa, iż w lipcu 2007 roku gościłem tu równie długo co w tym roku i do tego w tym samym znamienitym towarzystwie. Wtedy wraz z Piotrem wpadłem tu na cztery dni, przede wszystkim z uwagi na start w 15. edycji L’Etape du Tour, która zaczynała się w niedalekim Foix. Tym niemniej w ciągu dwóch dni po owej imprezie udało mi się jeszcze zaliczyć w tej okolicy podjazdy na Port d’Envalira i Col du Chioula oraz Plateau de Beille i Col de Marmare. Mieszkaliśmy wtedy przy drodze D613 w domku L’Alpage prowadzonym przez Anglika Alana Toogood’a. Ta miejscówka ponad miasteczkiem nadal tu funkcjonuje. Tym razem jednak szukając bazy noclegowej na „booking.com” znalazłem dla nas lokal położony bliżej centrum uzdrowiska. Mianowicie apartament „Poles Apart” ulokowany na drugim piętrze kamienicy przy Avenue Dr. Francois Gomma. Przestronne i nowocześnie urządzone mieszkanie, acz w starym budownictwie. Wyremontowane ponoć przez naszych rodaków, co też właścicielom podsunęło pomysł na jego nazwę. Ze względu na dawne zdobycze moje cele poznawcze w bliskiej okolicy kurortu były nieco ograniczone. Piotr, który pierwszy dzień po tamtym wyścigu „lizał rany” odniesione na trasie miał tu więcej do zobaczenia. Na pewno trzeba mi było teraz wjechać na przełęcze: Pailheres i Pradel, jak również zaliczyć wjazd do stacji Ax-3-Domaines na Plateau de Bonascre. Niemniej do innych swych celów w dolinie Ariege musiałem już dojechać samochodem.

Przede wszystkim chciałem poznać podjazd z Foix na górę Bout du Touron w masywie Arize. Wzniesienie, którego większą część wykorzystano na piętnastym etapie Tour de France z roku 2019. Poza tym w drodze powrotnej do Ax-les-Thermes mogłem jeszcze zaliczyć wspinaczkę ku Barrage de Laparan biegnącą w głąb doliny Aston. Piotrek w piątek chciał odpocząć od podróży samochodem. Dlatego tego dnia przemierzaliśmy górskie szosy Ariege niezależnie od siebie. Przed godziną dziesiątą wsiadłem do teamowego Forda Focusa by udać się do prefektury tego departamentu na start swej pierwszej wspinaczki. Natomiast Pietro ruszył z domu rowerem na swą blisko 4-godzinną przejażdżkę po okolicy w poszukiwaniu nowych miejsc i wrażeń. Zatem już trzeci raz w swym życiu zawitałem do Foix, a przy tym raz jeszcze w tym samym tygodniu. Pierwszy raz zobaczyłem to miasto wczesnym porankiem 16 lipca 2007 roku, gdy na start kultowej cyclosportive podrzucił tak mnie, Piotra jak i sześciu swych rodaków wspomniany już Alan. Co ciekawe liczące niespełna 9,5 tysiąca mieszkańców Foix nie jest bynajmniej największą miejscowością departamentu Ariege. Najludniejsze jest w nim położone bardziej na północ miasto Pamiers. Foix swój „stołeczny” status zawdzięcza zapewne długiej i bogatej historii, która to sięga czasów cesarza Karola Wielkiego. Dodać można, że to druga najmniejsza siedziba prefektury w całej Francji. Mniejsza jest tylko miejscowość Privas, stolica departamentu Ardeche. Jednak najwyraźniej w pewnych kwestiach nie liczy się wielkość, lecz klasa i położenie. Zapewne dlatego Foix jest też ostatnio bardzo doceniane przez dyrekcję „Wielkiej Pętli”.

Wspomniałem już przy relacji z poniedziałkowego spaceru, iż we Foix kończyły się górskie odcinki Touru z lat 2008, 2012, 2017 i 2022. Tym niemniej głównym powodem mojej piątkowej wizyty były wydarzenia z sezonu 2019. W owym roku organizatorzy spod znaku ASO postanowili dodatkowo utrudnić zadanie kolarzom uczestniczącym w swej sztandarowej imprezie. Tym razem finisz etapu wyznaczyli na górskiej polanie Prat d’Albis (1205 m. n.p.m.), leżącej przeszło 800 metrów ponad miastem. Na trasie tego etapu uczestnicy 106. edycji TdF musieli pokonać wschodni podjazd na Col de Montsegur (kat. 2) jak i dwie wspinaczki pierwszej kategorii: z Vicdessos na Port de Lers oraz z Massat na Col de Peguere. Na sam koniec czekało zaś wszystkich wzniesienie o długości 11,8 kilometra i średnim nachyleniu 6,9%. Zwyciężył Simon Yates, który jako jedyny uczestnik wczesnej i licznej ucieczki dotarł do mety przed zawodnikami z czołówki klasyfikacji generalnej. Na drugim i trzecim miejscu ze stratą 33 sekund finiszowali Francuz Thibaut Pinot i Bask Mikel Landa. Z kolei 0:51 stracili Niemiec Emanuel Buchmann i późniejszy triumfator całego wyścigu Kolumbijczyk Egan Bernal. Gorzej spisali się kolarze zajmujący trzy pierwsze lokaty w tymczasowej „generalce”. Walijczyk Geraint Thomas i Holender Steven Kruijswijk zajęli tu siódme i ósme miejsce tracąc do Anglika 1:22. Natomiast najsłabiej z owych „prominentów” pojechał rewelacyjny lider Francuz Julian Alaphilippe, który na Prat d’Albis dotarł ledwie jedenasty z czasem o 1:49 gorszym od zwycięzcy. Tego dnia jeszcze spokojnie obronił „maillot jaune”, ale właśnie tu począł trwonić swe zyski z dwóch pierwszych tygodni rywalizacji.

Dojechawszy do Foix nie chciałem parkować w centrum. Wolałem znaleźć jakiś ustronny postój aby w spokoju przygotować się do jazdy. W tym celu stosując wielokrotnie wypróbowany już manewr ruszyłem do góry po trasie podjazdu. Spokojną „przystań” znalazłem 700 metrów od miejsca, z którego miałem zacząć swą wspinaczkę. W zatoczce na samym początku drogi D421. Gdy byłem już gotów spokojnie zjechałem do miasta ku rondu na styku Avenue de Lerida i Cours Gabriel Faure. Po chwili zawróciłem i ruszyłem pod górę szosą D21, zaraz po starcie mijając tutejszy posterunek Policji. Chwilę po zjechaniu z tej drogi minąłem Piotrowe auto, zaś pod koniec pierwszego kilometra lokalne centrum uniwersyteckie (Centre Universitaire d’Ariege). Wstęp do wspinaczki pod Bout du Touron ma umiarkowane nachylenie. Stromizna utrzymuje się tu na poziomie od 4 do 6%. Minąłem wioski Raygnac (1,6 km) oraz Reins (2,4 km). Szybko zbliżał się najtrudniejszy sektor tego wzniesienia. Następne dwa kilometry miały mieć już średnie stromizny rzędu 10 i 9,1%. Potem podjazd odpuścił na kilkaset metrów, po czym znów poprawił. Kolejne dwa kilometry ze stromizną o wartościach 10,6 i 8%. Ten trudny segment nieco mnie przytrzymał. Zacząłem go z animuszem, ale sił nie starczyło mi na zbyt długo. Strava na tym wzniesieniu odmierza z osobna każdy kilometr od minięcia wspomnianego „uniwerku”. Okazuje się, że stromy trzeci kilometr byłem w stanie pokonać w czasie 5:45 czyli z VAM na poziomie 1069 m/h. Niemniej podobny do niego kilometr piąty zabrał mi już 6:34 co dawało prędkość pionową tylko 953 m/h. W trakcie owej wspinaczki zmagałem się z temperaturą w okolicy 30 stopni. Nawet na mecie znajdującej się przeszło tysiąc metrów powyżej miasta było ich wciąż 28.

Po przejechaniu ośmiu kilometrów teren nieco odpuścił, ale wciąż trzymał na solidnym poziomie 6-7%. Dopiero w połowie dwunastego kilometra zrobiło się luźniej. Rzeczone Prat d’Albis to już było „falsopiano” czy jak mawiają nad Loarą i Rodanem „faux plat”. Mając w nogach prawie 12 kilometrów podjazdu minąłem miejscowy parking. Samochodów było tu jednak jak na lekarstwo. Nieco więcej motocykli. Ogólnie zaś więcej zwierząt niż ludzi. To raczej krowy, konie, muły i owce były świadkami moich zmagań z Bout du Touron. W przeciwieństwie do zawodowców nie miałem bowiem mety na wysokości 1200 metrów n.p.m. Największy z kolarskich wyścigów ogranicza jego rozbudowana logistyka. Kolarz solista-amator może dojechać, gdzie tylko dusza zapragnie, a nogi i warunki drogowe mu pozwolą. Wierzchołek owej góry sięga 1490 m. n.p.m. Według dostępnych w necie profili podjazdu rowerem można dojechać na wysokość 1450. Przy czym wiedziałem, że ostatnie sześćset metrów prowadzi już po szutrze. Skończyłem zatem płaski odcinek na polanie i pognałem wyżej. W teorii zostały mi jeszcze cztery kilometry wspinaczki. Pierwszy z nich najtrudniejszy ze średnią 7,7%. Następne już wyraźnie łatwiejsze, bo z nachyleniem od 4 do 6%. Ostatecznie dotarłem na wysokość około 1420 metrów n.p.m. Do skraju szosy, albowiem gruntówka nie wyglądała na przyjazną szosowcom. Cały podjazd pokonałem w 1h 10:33 ze średnią prędkością 13,3 km/h. Segment Prat d’Albis o długości 11,73 kilometra zabrał mi zaś 54:44 (avs. 12,9 km/h). „Tibo Pino” swego czasu potrzebował na to tylko 28:48. Według skali rodem z „cyclingcols” była to jak dotąd moja najtrudniejsza góra na tej wyprawie. Warta 757 punktów, zatem ciut więcej niż poniedziałkowa Col de Portel.

GÓRSKIE ŚCIEŻKI

https://www.strava.com/activities/7249530583

https://veloviewer.com/athletes/2650396/activities/7249530583

ROUTE DES CORNICHES by Pierre

https://www.strava.com/activities/7247690316

ZDJĘCIA

Bout-de-Touron_01

FILM

Napisany w 2022a_Oksytania & Prowansja | Możliwość komentowania Bout de Touron została wyłączona

Barrage de Soulcem / Orrhys de Carla

Autor: admin o 2. czerwca 2022

DANE TECHNICZNE

Miejsce startu: Vicdessos (D8)

Wysokość: 1646 metrów n.p.m.

Przewyższenie: 912 metrów

Długość: 16,1 kilometra

Średnie nachylenie: 5,7 %

Maksymalne nachylenie: 14,5 %

PROFIL

SCENA i AKCJA

Zaliczywszy Port de Lers zabraliśmy się za podbój pozostałych kolarskich podjazdów w okolicy Vicdessos. Tym razem rozdzieliśmy swe siły by powalczyć na dwóch górskich frontach. Piotr miał teraz podjechać do stacji narciarskiej Goulier-Neige. Ja zaś miałem chciałem dotrzeć przynajmniej do zapory Barrage de Soulcem (1571 m. n.p.m.). Niemniej wiedziałem, że górska szosa biegnąca w głąb Vallee de Vicdessos kończy się kilkadziesiąt metrów wyżej. To znaczy w pobliżu parkingu Chemin du Orris. Mój podjazd swą drugą nazwę czyli Orrhys de Carla zawdzięcza dawnej letniej osadzie pasterskiej. Miejscowe „Orris” to zachowane do dnia dzisiejszego kamienne domostwa pasterzy, który wypasali tu swe stada w okresie letnim. Przynajmniej do czasu gdy za sprawą firmy Electricite de France w latach 1980-83 powstało w tej okolicy sztuczne jezioro Etang de Soulcem. O mojej mecie i wspinaczce opowiem jednak za chwilę. Najpierw zgodnie z chronologią zdarzeń wypada mi, niejako z drugiej ręki, opowiedzieć o wyczynie swego kolegi. Piotr szybciej dotarł do swego celu. Przede wszystkim dlatego, iż miał do zaliczenia podjazd niemal dwukrotnie krótszy od mojego. Niespełna 10-kilometrowy, ale za to stromy. Na szlaku z Vicdessos do Goulier-Neige (1478 m. n.p.m.) wiodącym po drodze D208 miał do pokonania 9,6 kilometra o średnim nachyleniu 8 i max. 10,4%. W tym siedem kilometrowych odcinków o stromiźnie od 8 do 9,5%. Piotr uporał się z tym wyzwaniem w 46 minut (avs. 12,2 km/h).

Podjazd do Goulier-Neige jak dotąd nie został przetestowany na trasie Tour de France. Nie wykorzystano go również na oksytańskiej etapówce Route du Sud. Tym niemniej niemal co drugi rok pojawia się on w programie młodzieżowego wyścigu Ronde de l’Isard d’Ariege. Na dobrą sprawę jest bodaj najpopularniejszym górskim finiszem tej imprezy. W minionym roku obecny był na piątym etapie tych zawodów. Prym wiedli kolarze zespołu Jumbo Visma Development. Wygrał Irlandczyk Archie Ryan, który o 15 sekund wyprzedził lidera i ostatecznie triumfatora tegorocznej edycji Norwega Johannesa Staune-Mitteta. We wcześniejszych lat zwyciężali tu zaś: Belg Kevin Seeldraeyers (w sezonie 2005), Francuz Blel Kadri (2008), Kolumbijczyk Heiner Parra (2013), Rosjanin Alexander Foliforow (2014), Włoch Simone Petilli (2015), śp. Belg Bjorg Lambrecht (2016) oraz Walijczyk Stephen Williams (2018). Piotr chciał obejrzeć ten podjazd przede wszystkim dlatego, iż 4 miesiące później miała tu zawitać jego małżonka w ramach swego sędziowskiego egzaminu praktycznego. Tym niemniej zważywszy na to, iż Goulier-Neige można określić mianem młodzieżowej góry, być może szukał tam również eliksiru kolarskiej młodości? Wracając zaś do casusu Marzeny to zdała swój egzamin sędziowski śpiewająco i obecnie ma uprawnienia kolarskiego sędziego międzynarodowego zarówno na torze jak i szosie. Mojemu koledze cała wizyta na tej górze zabrała ledwie godzinę i parę minut. Gdy wrócił do samochodu ja byłem dopiero na półmetku swej drugiej wspinaczki. Mając zatem zapas czasu jak i energii ruszył w ślad za mną doliną Vicdessos. Ostatecznie dojechał do wysokości 1200 metrów n.p.m. zawracając po dotarciu na Pla de l’Izard.

Ja przed ruszeniem w kierunku Auzat zadbałem o napełnienie bidonu. Około godziny trzynastej na dole mój licznik zanotował temperaturę 32 stopni. Na samym początku jechało się szybko i łatwo, bowiem nachylenie drogi było znikome. Pierwszą stromiznę napotkałem dopiero w połowie czwartego kilometra. To znaczy po minięciu dróżki odchodzącej w lewo ku rozlewni wody mineralnej Montcalm. Pod koniec piątego kilometra zaliczyłem dwa pierwsze wiraże, po czym znów jechałem prosto na południe wzdłuż potoku Vicdessos. Trudniej zrobiło się dopiero pod koniec ósmego kilometra na dojeździe do Marc. Pod koniec dziewiątego kilometra trafił mi się kilkusetmetrowy zjazd. Po czym w połowie dziesiątego kilometra dotarłem do Mounicou. Tu przejechałem na prawą stronę doliny i niebawem dojechałem do Carafy. Siedmiokilometrowy odcinek poprzedzający tą osadę przejechałem w niecałe 28 minut jadąc z prędkością 15,4 km/h. Następnie w połowie dwunastego kilometra minąłem parking przy Pla d’Izard. Na końcu prostej przecinającej ową polanę miałem zacząć zdecydowanie najtrudniejszy fragment wzniesienia. Skręcając w lewo zacząłem 3,5-kilometrowy dojazd do Barrage de Soulcem. Wąska dróżka wijąca się ochoczo w górę. Momentami ze stromizną rzędu 13-14%. W końcówce z widokiem na 40-letnią tamę nasypową, która skrywa za sobą zbiornik o powierzchni 0,9 km2. Zapora ta ma długość 275 metrów i wysokość 66 metrów. Nie jest to więc żaden gigant w porównaniu z dziełami hydro-architektów jakie można zobaczyć w Alpach. Niemniej aby do niej dotrzeć trzeba było wylać nieco potu, szczególnie że przyszło mi się pod nią mozolić w ciepły czerwcowy dzień. Nie szło mi tu lekko. Według stravy segment o długości 3,62 kilometra i średnim nachyleniu 10,1% pokonałem w niespełna 24 minuty wspinając się ze średnią prędkością 9,1 km/h.

Po niespełna 65 minutach od opuszczenia Vicdessos minąłem koronę wspomnianej zapory i pojechałem dalej wzdłuż wschodniego brzegu sztucznego jeziorka. Kolejne dwa kilometry były niemal płaskie. Po czym na ostatni wysiłek trzeba się było zdobyć na finałowym odcinku o długości 600 metrów. Dobiłem do samego końca asfaltowej drogi finiszując w szpalerze samochodów pozostawionych na tutejszym parkingu. Cała trasa miała długość 17,7 kilometra, które przejechałem w 1h 13:18. Natomiast najdłuższy sektor ze stravy czyli 15,39 kilometra pokonałem w 1h 07:32 (avs. 13,7 km/h). Jak się później dowiedziałem istniał niegdyś projekt zakładający połączenie doliny Vicdessos z andorską parafią Ordino. Przejście graniczne między oboma państwami miało biec w tunelu wykutym pod przełęczą Port de Rat (2539 m. n.p.m.). Wlot francuski do niego przewidywano na wysokości 2157, zaś andorski na poziomie aż 2363 metrów m. n.p.m. Andora wykonała większą część swego zadania. Po stronie Księstwa asfalt dociera dziś na wysokość 2240 metrów, zaś wyżej biegnie droga szutrowa przejezdna w suche letnie dni. Po tej stronie góry rozpoczęto nawet budowę tunelu, po którym została jaskinia. Ze wspomnianej wysokogórskiej szosy korzystają obecnie turyści przybywający do stacji Ordino-Arcalis należącej do domeny narciarskiej Vallnord. Co więcej Arcalis od roku 1994 już 6-krotnie gościła etapowy finisz Vuelty i 3-krotnie wyznaczano w niej metę górskich odcinków TdF. Do pełnej realizacji owej inwestycji zabrakło „kasy” po stronie francuskiej. Starczyło jej za to na budowę obwodnicy Ax-les-Thermes. Zmierzając do tego miasteczka szosą N20 omal żeśmy go nie ominęli. Na tyle zmienił się dojazd do tego kurortu od naszej pierwszej wizyty z lipca 2007 roku.

GÓRSKIE ŚCIEŻKI

https://www.strava.com/activities/7244026950

https://veloviewer.com/athletes/2650396/activities/7244026950

GOULIER NEIGE by Pierre

https://www.strava.com/activities/7242780894

ZDJĘCIA

Soulcem_01

FILM

Napisany w 2022a_Oksytania & Prowansja | Możliwość komentowania Barrage de Soulcem / Orrhys de Carla została wyłączona

Port de Lers

Autor: admin o 2. czerwca 2022

DANE TECHNICZNE

Miejsce startu: Vicdessos (D8, D18)

Wysokość: 1517 metrów n.p.m.

Przewyższenie: 808 metrów

Długość: 11,9 kilometra

Średnie nachylenie: 6,8 %

Maksymalne nachylenie: 12 %

PROFIL

SCENA i AKCJA

Czwartek był dniem naszej pierwszej pirenejskiej przeprowadzki. Na kolejne cztery dni znalazłem nam bowiem bazę noclegową w miejscowości Ax-les-Thermes. Uzdrowisku położonym w górnej części doliny Ariege. Tym niemniej w moim świecie nie mógł to być jedynie „pusty przelot” pomiędzy dwoma miejscami tymczasowego zakwaterowania. Na tym szlaku trzeba było znaleźć dla swej duszy i ciała jakieś górskie atrakcje. Najlepiej dwie, aby piąty etap naszej podróży nie był uboższy od pozostałych. W tym celu wyznaczyłem nam kilkugodzinny postój w miejscowości Vicdessos, która to od początku 2019 roku wraz z sąsiednimi wioskami: Goulier, Sem i Suc-et-Sentenac tworzy gminę Val de Sos. Ruszając z tej miejscówki mieliśmy do wyboru i ewentualnego wykorzystania aż trzy wymagające, choć nieprzesadnie trudne wspinaczki. Przede wszystkim znany z tras Tour de France podjazd na Port de Lers. Poza tym testowany na imprezie niższej rangi wjazd ku stacji narciarskiej Goulier-Neige. W końcu zaś najdłuższy z nich, acz nieznany w kolarskim światku szlak ku sztucznemu jezioru opierającemu się o zaporę Barrage de Soulcem. Wspinaczka na przełęcz Lers była jak dla mnie lekturą obowiązkową. Postanowiliśmy ruszyć na nią razem i to w pierwszej kolejności. Dłużej zastanawiałem się nad wyborem drugiego ze swych celów. Ostatecznie zdecydowałem się pognać ku dzikiej górskiej naturze, hen pomiędzy szczyty opierające się o granice Księstwa Andory. Piotr w kwestii swego „drugiego dania” nie miał szczególnego wyboru. Goulier-Neige w tym roku znalazła się na trasie Ronde de l’Isard. Tym samym wypadało mu zrobić „wywiad rodzinny” i wcielić się w rolę szpiega-zwiadowcy.

Sarrat de Foulgas opuściliśmy później niż zwykle, gdyż trzeba było spakować do samochodu cały nasz dobytek. Pożegnawszy nasz skromny domek skierowaliśmy się na pobliską Col de Port. Po 17-kilometrowym zjeździe wpadliśmy na Route Nationale 20 w pobliżu miasta Tarascon-sur-Ariege. Z owej „krajówki” zjechaliśmy jednak już przy najbliższej okazji wjeżdżając na drogę D8 biegnącą na zachód. Jadąc nią minęliśmy Niaux, miejscowość słynącą z pobliskich jaskiń ozdobionych efektownymi malowidłami z okresu paleolitu. Po przejechaniu 34 kilometrów dotarliśmy do centrum Vicdessos, zatrzymując się na dużym i bezpłatnym parkingu nieopodal siedziby lokalnego merostwa. Z tego miejsca do drogi D18 i początku podjazdu na Port de Lers brakowało nam tylko pięciuset metrów. Jakiś kwadrans po jedenastej byliśmy już gotowi do spotkania z kolejną pirenejską górą znaną „Wielkiej Pętli”. Lers pojawiła się na Tourze siedem razy, z czego czterokrotnie była forsowana od „naszej” południowej strony. Pierwszym jej zdobywcą w dziejach TdF stał się wspominany już przeze mnie Marco Pantani na etapie do Guzet-Neige z 1995 roku. Po nim tym samym szlakiem najszybciej na Lers wjeżdżali zaś: Portugalczyk Sergio Paulinho (2012), Francuz Romain Bardet (2019) i już po naszej wizycie Niemiec Simon Geschke (2022). Peleton Le Tour wjechał też na nią trzykrotnie od strony północnej. Przy czym jedynie w 2015 roku wykonano pełną wspinaczkę z początkiem w Massat. Premię górską na Lers wygrał wtedy Michał Kwiatkowski uczestniczący w ucieczce na etapie do Plateau de Beille.

Natomiast w latach 2004 i 2011 północna Lers była jedynie 4-kilometrową poprawką po dłuższym podjeździe na Col d’Agnes. Jako taka premia, ledwie trzeciej kategorii, padła łupem Duńczyka Michaela Rasmussena i Baska Gorki Izagirre. Port de Lers leży między masywami Lherz i Trois Seigneurs, których najwyższe szczyty osiągają wysokość 2088 i 2199 metrów n.p.m. Po północnej stronie owej przełęczy leży jeziorko Etang de Lers. Latem jest ono mekką dla lokalnych wędkarzy, zaś zimą z tras miejscowego ośrodka korzystają fani narciarstwa biegowego. Północne stoki Lers cieszą się też uznaniem w środowisku paralotniarzy. Północny podjazd na tą przełęcz jest o połowę dłuższy od południowego, lecz bynajmniej nie trudniejszy. Liczy on sobie niemal 17 kilometrów i ma średnie nachylenie 5,2%, wydatnie zaniżone za sprawą łatwego początku. Przy tym owa wspinaczka z Massat do wysokości 1300 metrów n.p.m. jest jednocześnie większą częścią północnego podjazdu na pobliską przełęcz Agnes. Cyclingcols wycenia południowe Lers na 631, zaś północne na 556 punktów. Po krótkim wstępie na biegnącej przez Vicdessos szosie D8 szybko skręciliśmy w prawo wjeżdżając na drogę D18. Podjazd zrazu łagodny, już pod koniec pierwszego kilometra nabrał rumieńców. Rychło przyszło nam się mierzyć z nachyleniem rzędu 8%, zaś pod koniec drugiego kilometra na dojeździe do skrętu ku wiosce Sentenac stromizna momentami sięgała już 12%. Na drugim kilometrze spadłem Piotrowi z koła i po przejechaniu trzech kilometrów traciłem do niego ponad 20 sekund. Trzeci kilometr trzymał dalej na poziomie 8%. Luźniej zrobiło się dopiero na czwartym, gdy minąłem skręt w prawo ku wiosce Suc.

Środkowa faza wzniesienia miała zmienne nachylenie na poziomie od 5,5 do 9,5%. Na siódmym kilometrze trzeba było pokonać dwa pierwsze wiraże. Natomiast na początku dziewiątego minąłem mini-wodospad, którym spływa potok Arbu. W środkowej i górnej fazie podjazdu traciłem już do Piotra średnio 30 sekund na każdym kilometrze. Niemniej nie męczyłem się tak bardzo jak na wszystkich wcześniejszych wzniesieniach, za wyjątkiem Pic de Nore. Po przebyciu dziewięciu kilometrów droga wyskoczyła już z leśnej otuliny i ostatnie kilometry trzeba było pokonać w pełnym słońcu. Dzień był ciepły. Temperatura utrzymywała się na poziomie co najmniej 25 stopni. Za wspomnianym wodospadem nasz szlak wspinaczkowy obrał wyraźnie zachodni kierunek. W owej końcówce droga wiodła ku przełęczy przez teren odsłonięty z wykorzystaniem sześciu serpentyn. Kolejne stromizny zwiastowały znajome nam tabliczki „made in Ariege”. W pobliżu szczytu minęliśmy napis wspominający Raymonda Poulidora jak i kolejny zwiastujący tegoroczną wizytę na Lers wyścigu Ronde de l’Isard. Na przełęcz wdrapałem się w ciągu niespełna 53 minut. Mój wynik to 52:53 przy średniej prędkości 12,8 km/h. Do Piotra tym razem straciłem przeszło trzy minuty. Być może najsłabszy swój dzień miałem już za sobą. Mój kompan dotarł tu w 49:40 (avs. 13,7 km/h). Dla porównania z naszymi osiągami wspomnę tylko, że co lepsi uczestnicy TdF 2022 uporali się z tym podjazdem w zaledwie 31 minut. Zdobywszy Port de Lers obaj zawróciliśmy do Vicdessos. Pietro ruszył stamtąd w stronę Goulier. Ja zaś podjechałem do Auzat, skąd miałem zacząć drugi ze swych czwartkowych podjazdów.

GÓRSKIE ŚCIEŻKI

https://www.strava.com/activities/7244026938

https://veloviewer.com/athletes/2650396/activities/7244026938

PORT DE LERS by Pierre

https://www.strava.com/activities/7242780894

ZDJĘCIA

Lers_01

FILM

Napisany w 2022a_Oksytania & Prowansja | Możliwość komentowania Port de Lers została wyłączona

Guzet Neige

Autor: admin o 1. czerwca 2022

DANE TECHNICZNE

Miejsce startu: Aulus-les-Bains (D32, D8F)

Wysokość: 1517 metrów n.p.m.

Przewyższenie: 772 metry

Długość: 12,8 kilometra

Średnie nachylenie: 6 %

Maksymalne nachylenie: 12 %

PROFIL

SCENA i AKCJA

Pomiędzy pierwszą a drugą ze środowych wspinaczek mogłem sobie pozwolić na godzinną sjestę. Do Aulus-les-Bains zjechałem nieśpiesznie, lecz wciąż pozostało mi sporo czasu do przyjazdu Piotra. Mój kompan po zdobyciu Col d’Agnes wybrał się na blisko 44-kilometrową wycieczkę przez miejscowości Massat, Biert i Erce, podczas której miał do pokonania całkiem solidny podjazd pod Col du Saraille (5,4 km przy średniej 6,6%) o przewyższeniu 355 metrów. Ja wróciwszy do uzdrowiska najpierw pokręciłem się nieco po jego sennych uliczkach. Potem wpadłem do sklepu spożywczego po zimne napoje by nieco orzeźwić się w ten upalny dzień. W końcu zaś siadłem sobie na ławeczce w cieniu drzew i cierpliwie czekałem na przyjazd ambitniejszego z członków naszej ekipy. Pietro dotarł do Aulus tuż po trzynastej i niemal od razu ruszyliśmy do Guzet-Neige. Naszym celem była powstała na początku lat 60. ubiegłego wieku stacja narciarska, która w dwóch ostatnich dekadach XX wieku trzykrotnie gościła uczestników Tour de France. Jest to drugi pod względem wielkości ośrodek sportów zimowych w departamencie Ariege. Obejmuje tereny na wysokościach od 1109 do 2061 metrów n.p.m. czyli od Col du Latrape po Pic de Freychet. Miłośnicy szusowania mają tu do swej dyspozycji 32 trasy o łącznej długości 40 kilometrów i są obsługiwani przez 14 wyciągów (4 krzesełkowe i 10 orczyków). Dwie zasadnicze części owej stacji to Guzet-1400 oraz Prat-Mataou zlokalizowana na wysokości 1520 metrów.

Podjazd z Aulus-les-Bains do Guzet-Neige ma 13 kilometrów i składa się z dwóch wspinaczek przedzielonych niedługim zjazdem. Pierwsza połowa owej trasy prowadzi drogą D8F, zaś druga wiedzie szosą D68. Najpierw mamy tu przeszło 5-kilometrowy wjazd na przełęcz Latrape o średnim nachyleniu 7,1 i max. 10%. Potem zjazd ku dolinie Ustou, który należy przerwać po przejechaniu 1200 metrów. Na koniec wszystkich śmiałków tj. również tych jadących z zachodu (od strony Seix) czeka odcinek o długości 6,5 kilometra i średniej stromiźnie 7,5 przy max. 12%. Organizatorzy Tour de France jak dotąd za każdym razem wybierali wschodnią opcje dojazdu do Guzet-Neige. Góra ta zadebiutowała na „Wielkiej Pętli” w 1984 roku. Wykorzystano ją na etapie jedenastym rozpoczętym w Pau. Dzień ten należał do Szkota Roberta Millara, który o 41 sekund wyprzedził Kolumbijczyka Luisa Herrerę oraz o 1:01 Hiszpana Pedro Delgado. Kolarz rodem z Glasgow był bliski powtórzenia tego sukcesu cztery lata później na etapie czternastym. Na ostatni kilometr wjechał wraz z Massimo Ghirotto oraz Philippem Bouvatier. Wydawało się, że walkę o zwycięstwo stoczy z Francuzem. Niestety obaj pojechali na boczny parking w ślad za poprzedzającym ich motocyklistą. Tym sposobem wygrał Włoch, który chwilę wcześniej zdawał się być skazany na trzecią lokatę. Podobnych dramatów nie było w sezonie 1995. Znów był to czternasty etap TdF i ponownie triumfował kolarz z Italii. Marco Pantani popisał się śmiałym 40-kilometrowym rajdem, którą rozpoczął na podjeździe pod Port de Lers. Do mety dotarł z przewagą 2:31 nad Francuzem Laurent Madousem oraz liderującym Miguelem Indurainem.

Zważywszy na to, iż peleton Tour de France dojeżdżał tu na wysokość, kolejno 1480-1515-1510 metrów n.p.m. założyć trzeba, iż wszystkie miejscowe finisze wyznaczano w „dzielnicy” Prat-Mataou. Guzet-Neige pojawiała się również w programie wyścigu Route du Sud (obecnie Route d’Occitanie). W 1985 roku etap tej imprezy wygrał Irlandczyk Stephen Roche, zaś w sezonie 1994 Francuz Richard Virenque. Podjazd ten wykorzystywano także na trasach młodzieżowego Ronde de l’Isard d’Ariege. W minionym sezonie wrócił on do niej po kilkunastu latach nieobecności. Zakończył się tu trzeci etap tych zawodów, który to wygrał zaledwie 19-letni Lenny Martinez. Kolarz Groupamy ma talent do jazdy po górach zapisany w swych genach. Jego dziadek Mariano był „Królem Gór” TdF z sezonu 1978, zaś ojciec Miguel został mistrzem olimpijskim w wyścigu MTB na Igrzyskach w Sydney. Bogatszą kartę występów w „Wielkiej Pętli” niż Guzet ma wspomniana przeze mnie Col du Latrape. Przełęcz ta po raz pierwszy pojawiła się na Tourze już w roku 1956 tj. w czasie gdy stacja Guzet-Neige była jeszcze w fazie projektu. Na etapie z Luchon do Tuluzy premię górską na niej wygrał znakomity Luksemburczyk Charly Gaul. W latach 1984-1988-1995 Latrape była jedynie przystawką przed finałem pod Guzet-Neige. Wygrywali ją Francuz Jean-Rene Bernaudeau, Millar oraz Pantani. Dopiero w XX wieku ponownie wystąpiła na Tourze w samodzielnej roli i to czterokrotnie. W 2003 roku podjechano na nią raz jeszcze od wschodu, po czym w latach 2004, 2011 i 2017 od zachodu czyli z początkiem wspinaczki we wsi Serac d’Ustou. Przy tych okazjach premie górskie na Latrape wygrywali Francuzi: Christophe Mengin, Sylvain Chavanel i Sandy Casar oraz Włoch Alessandro De Marchi.

Naszą „górską robotę” musieliśmy zacząć od przejazdu na lewy brzeg rzeczki Garbet. Piotr występował na tym podjeździe w podwójnej roli. To znaczy zarówno jako ambitny kolarz-amator jak i dobry małżonek wykonujący rekonesans owej trasy dla swej Marzeny. Żona Piotra podczas zaplanowanego na przełom września i października Ronde de l’Isard miała tu odbyć egzamin praktyczny na sędziego międzynarodowego z dziedziny kolarstwa szosowego. Po lekkim wstępie tuż za mostkiem, niebawem bo na dojeździe do pierwszego wirażu podjazd stał się poważny. Przez pierwsze półtora kilometra trzymał na poziomie 8-9%, potem nieco spuścił z tonu. Tym niemniej niemal do samego końca trzeba się było zmagać z solidnym nachyleniem rzędu 6-7,5%. Nie bez trudu, ale jednak udało mi się wjechać na Latrape tempem dyktowanym przez Piotra. Wspinaliśmy się z prędkością 12 km/h i wspinaczka ta zajęła nam 25:10. Przyszła pora na krótki zjazd. Pietro na tyle się rozpędził, iż z razu przegapił wjazd na drogę D68. Na szczęście szybko się zorientował jaki błąd popełnił i rychło ruszył w kierunku Guzet-Neige w ślad za mną. Niebawem mi odjechał, więc podobnie jak na wcześniejszych wzniesieniach zdążaliśmy do celu osobno. Każdy w tempie sobie na ten moment właściwym. Na tym podjeździe trudniejsza była górna połówka, acz z wyłączeniem ostatnich kilkuset metrów. Przez około 3,5 kilometra stromizna oscylowała tu na poziomie 8-9%. Moja finałowa wspinaczka trwała równo 32 minuty. Piotr wyrobił się w czasie 30:14. Natomiast cały podjazd od Aulus-les-Bains zabrał mi niemal godzinę. Na mecie poza nami dwoma nie było „żywego ducha”. Poza sezonem zimowym i zarazem przed letnimi wakacjami taka pustka w tego typu ośrodkach to akurat normalka.

GÓRSKIE ŚCIEŻKI

https://www.strava.com/activities/7238264654

https://veloviewer.com/athletes/2650396/activities/7238264654

GUZET NEIGE by Pierre

https://www.strava.com/activities/7237135319

ZDJĘCIA

Guzet-Neige_01

FILM

Napisany w 2022a_Oksytania & Prowansja | Możliwość komentowania Guzet Neige została wyłączona

Col d’Agnes

Autor: admin o 1. czerwca 2022

DANE TECHNICZNE

Miejsce startu: Aulus-les-Bains (D32, D8F)

Wysokość: 1570 metrów n.p.m.

Przewyższenie: 825 metrów

Długość: 10,2 kilometra

Średnie nachylenie: 8,1 %

Maksymalne nachylenie: 13 %

PROFIL

SCENA i AKCJA

Czerwcową część naszej wyprawy zaczęliśmy od wycieczki do Aulus-les-Bains. Niewielkiego uzdrowiska w dolinie rzeki Garbet, które obecnie ma ledwie 160 stałych mieszkańców. Tutejsze spa powstało w połowie XIX wieku i początkowo miejscowymi wodami leczono choroby weneryczne. Obecnie reklamuje się ono jako „uzdrowisko cholesterolowe”, acz leczy się tu również dolegliwości układu moczowego, artretyzm oraz niektóre zaburzenia układu nerwowego. My jednak przyjechaliśmy tu nie dla jakowejś kuracji, lecz celem sprawdzenia kolejnej z pirenejskich atrakcji. W miejscowości tej zaczyna się bowiem trudniejszy z dwóch zasadniczych podjazdów na Col d’Agnes leżącą w masywie Lherz. Najkrótszy dojazd z gminy Boussenac do Aulus prowadzi drogą D18 czyli właśnie przez przełęcz Agnes. Ba, gdybyśmy chcieli wjechać na ową „Agniechę” z którejkolwiek strony to wystarczyłoby nam zjechać z naszej bazy do Massat, gdzie można zacząć północną wspinaczkę ku tej górskiej przeprawie. Ja jednak chciałem zdobyć Agnes bardziej stromym szlakiem zachodnim, co dodatkowo stwarzało nam możliwość wyruszenia z tego samego miejsca na znany z Tour de France podjazd ku stacji narciarskiej Guzet-Neige. Najszybszy czasowo i zarazem łatwiejszy terenowo transfer z Sarrat de Foulgas do Aulus-les-Bains wiódł w dużej mierze drogą poznaną przez nas we wtorek. Dopiero na wysokości wioski Oust musieliśmy odbić na wschód by dokończyć tą w sumie 45-kilometrową przejażdżkę. Dojechawszy na miejsce zaparkowaliśmy na prawym brzegu rzeczki Garbet. Nieco na południe od małego ronda, z którego rozchodzą się drogi prowadzące na przełęcze Agnes i Latrape.

Na Agnes wjechać można z dwóch stron, lecz na trzy różne sposoby. My przetestowaliśmy wariant zachodni czy też może południowy. Ten znacznie krótszy, ale bardziej stromy. W ocenie strony „cyclingcols” trudniejszy. Podjazd z Aulus wyceniono tam bowiem na 691 punktów, zaś ten z Massat na 629. Każde z nich jest zatem nieco trudniejsze niż poznane przez nas we wtorek oba oblicza Col de la Core. Wspinaczka północna liczy sobie niemal 18 kilometrów, niemniej poważnie wygląda dopiero na ostatnich 13. Jest łagodniejsza od południowej, a przy tym przerwana kilometrowym zjazdem w okolicy Etang de Lers. Trzecia opcja zdobycia Col d’Agnes w niespełna 5-kilometrowej końcówce jest zbieżna z tą północną. Najpierw trzeba jednak wjechać z Vicdessos na sąsiednią przełęcz Port de Lers (1517 metrów n.p.m.), po czym wykonać niespełna 4-kilometrowy zjazd do styku drogi D18 z szosą D8F. Wszystkie te warianty zostały już wypróbowane na trasach „Wielkiej Pętli”. Jak dotąd Col d’Agnes pojawiła się na Tourze sześciokrotnie. Zadebiutowała w 1988 roku na odcinku, który prowadził z Blagnac pod Tuluzą do Guzet-Neige. Wykorzystano wówczas podjazd północny. Jako pierwszy na przełęcz wjechał Szkot Robert Millar, któremu tylko pech przeszkodził w odniesieniu po czterech latach kolejnego zwycięstwa etapowego w tym samym ośrodku narciarskim. O tym co stanęło mu na przeszkodzie napiszę w swym kolejnym artykule. Następnie w sezonie 1995 peleton Touru podjechał tu szlakiem wschodnim. Już na Lers zaatakował błyskotliwy Włoch Marco Pantani. Jako pierwszy przemknął też przez Agnes i Latrape, po czym triumfował w Guzet-Neige z przewagą dwóch i pół minuty nad najbliższymi rywalami.

Nasz południowy podjazd po raz pierwszy przetestowano w wyścigu Dookoła Francji dopiero w roku 2004 na odcinku z Lannemezan do Plateau de Beille. Premię górską na Agnes wygrał wtedy Duńczyk Michael Rasmussen. Następnie w 2009 roku najszybciej wjechał tu od strony północnej Bask Mikel Astarloza na etapie do Saint-Girons. Po czym w minionej dekadzie wykorzystano jeszcze dwukrotnie wspinaczkę z Aulus-les-Bains. Najpierw w 2011 na kolejnym odcinku do Plateau de Beille, po czym w 2017 na etapie do Foix. Przy pierwszej z tych okazji zdobywcą owej góry został Francuz Sylvain Chavanel, zaś przy drugiej znakomity Hiszpan Alberto Contador. W blokach startowych pojawiliśmy nieco wcześniej niż we wtorek. Naszą znajomość z pirenejską Agnieszką zaczęliśmy około wpół do jedenastej. Dzień był słoneczny, ba można rzec upalny. Wczesnym popołudniem temperatura w tej okolicy przekraczała nawet 30 stopni. Na początek musieliśmy się odrobinę cofnąć do centrum miejscowości. To znaczy na start przy rondzie gdzie górska droga D8F styka się z dochodzącą od północy szosą D32. Biorąc pod uwagę swą aktualną formę jak i profil czekającego nas wzniesienia nie miałem większych nadziei na dłuższą jazdę w towarzystwie Piotra. Podjazd był stromy, a w dodatku z najtrudniejszymi odcinkami w swej pierwszej tercji. To oznaczało szybkie rozstanie. Tylko na pierwszych kilkuset metrach nachylenie wzniesienia było umiarkowane. Po przejechaniu około 800 metrów zaczęliśmy się mierzyć z dwucyfrowymi stromiznami, zaś przydrożny znak straszył nawet wartością 16%. Pozostało mi walczyć z samą górą oraz własnymi słabościami czyli zupełnie nie zważać na tempo, które był w stanie narzucić Pietro.

Pierwsze kilometry wspinaczki wiodły cały czas w kierunku południowo-wschodnim wzdłuż rzeczki Garbet. Trzy półkilometrowe odcinki o średniej 10,5% nie były dla mnie miłym wstępem do czwartego etapu podróży. Potem góra odrobinę złagodniała i na kolejnych pięciu kilometrach trzymała na poziomie od 7,5 do 9%. Już na dojeździe do pierwszego wirażu straciłem do Piotra przeszło trzy minuty, a to nie był jeszcze półmetek wzniesienia. Po przebyciu 4,7 kilometra droga skręciła na północ i odtąd pięła się w kierunku przełęczy bardziej krętym szlakiem. Przed ukończeniem siódmego kilometra zaliczyć trzeba było w sumie siedem serpentyn. Tym niemniej nieco oddechu dało się złapać dopiero pod koniec ósmego kilometra na luźniejszym odcinku wzdłuż przydrożnego parkingu. Ostatnie dwa kilometry uznałbym za średnio wymagające w świetle tego co trzeba było przetrwać na początku wspinaczki. Piotrek bardzo dobrze sobie poradził z tym wzniesieniem. Na segmencie o długości 9,57 kilometra wykręcił czas 46:45 (avs. 12,3 km/h) co według stravy dało mu VAM na poziomie 1053 m/h. Ja straciłem do niego przeszło sześć minut. Wgramoliłem się na przełęcz w niespełna 53 minuty, z prędkością poniżej 11 km/h i VAM-em w okolicy 930 m/h. To już była różnica klasy. Na górze powtórzyliśmy manewr z drugiego etapu. Umówiliśmy się na spotkanie w Aulus-les-Bains. Przy czym ja miałem tam dotrzeć najkrótszą drogą po nawrotce z przełęczy. Natomiast Piotr chciał sobie zrobić kolejną rundkę. Tym razem ze zjazdem do Massat i Biert oraz podjazdem pod Col du Saraille (941 m. n.p.m.). Liczyłem na to, iż jego dodatkowe kilometry i górka extra, nieco wyrównają nasze siły przed wspólnym wypadem do Guzet-Neige.

GÓRSKIE ŚCIEŻKI

https://www.strava.com/activities/7238209974

https://veloviewer.com/athletes/2650396/activities/7238209974

COL D’AGNES by Pierre

https://www.strava.com/activities/7237135319

ZDJĘCIA

Agnes_01

FILM

Napisany w 2022a_Oksytania & Prowansja | Możliwość komentowania Col d’Agnes została wyłączona

Col de la Core E & W

Autor: admin o 31. maja 2022

DANE TECHNICZNE nr 1

Miejsce startu: Seix (D32B, D17)

Wysokość: 1395 metrów n.p.m.

Przewyższenie: 886 metrów

Długość: 13,9 kilometra

Średnie nachylenie: 6,4 %

Maksymalne nachylenie: 10 %

PROFIL

DANE TECHNICZNE nr 2

Miejsce startu: Les-Bordes-sur-Lez (D4, D17)

Wysokość: 1395 metrów n.p.m.

Przewyższenie: 833 metry

Długość: 14,2 kilometra

Średnie nachylenie: 5,9 %

Maksymalne nachylenie: 9 %

PROFIL

SCENA i AKCJA

We wtorek już bez przeszkód wybraliśmy się na spotkanie z Col de la Core. Od miejsca startu do wschodniego podjazdu na tą przełęcz dzieliło nas 31 kilometrów. Taki dystans trzeba już było pokonać autem by na „placu boju” stawić się bez zbędnych wydatków energetycznych. Większa część tego dojazdu wiodła znaną nam już drogą D618, najpierw w dół do Massat, po czym już w terenie płaskim przez Biert doliną rzeki Arac. Jadąc tak na zachód wspominaliśmy sobie nasz występ w L’Etape du Tour z 2007 roku. Dla mnie wynikowo najlepszy z trzech w jakich brałem udział, zaś dla Piotra lepszy z dwojga, acz okupiony szlifami. Mój przyjaciel „przyziemił” wówczas gdzieś w tych stronach, na dojeździe do Portet d’Aspet. Trasa tamtego wyścigu wiodła przez Saint-Girons. Tym razem jednak musieliśmy zjechać z dawnej „Route National” jakieś 13 kilometrów przed tym gaskońskim miasteczkiem. Naszym celem była bowiem miejscowość Seix położona w dolinie rzeki Le Salat. Tym samym ostatnie 6 kilometrów tego transferu spędziliśmy już na drodze D3. Dojechawszy na miejsce szybko znaleźliśmy miejsce na „rozładunek” i porzucenie auta. Na parkingu przy Place de l’Allee wolnego miejsca było w bród, a przy tym za friko. Kolejną zaś zaletą tego miejsca był fakt, iż ów postój znajdował się o przysłowiowy „rzut francuskim beretem” od podnóża wschodniej Core. Wystarczyło tylko przejechać mostek nad Le Salat, po czym minąć kościół pod wezwaniem św. Stefana by znaleźć się na Rue Pujols, gdzie droga D17 z wolna zaczyna się już wznosić ku przełęczy.

Przed wyjazdem do Francji sporo się zastanawiałem jak najlepiej będzie rozplanować sobie ów dzień z bazą wypadową w Seix. Zasadniczo opcje były dwie. Przede wszystkim mogliśmy po prostu wjechać na Col de la Core z obu stron. Plan prosty i szlak pewny, bo w całości wiodący po asfalcie. W dodatku nie jeden raz przetestowany na trasach Tour de France. Niemniej korcił mnie wypad w rewir nieznany kolarskim wyścigom. Na drogę w dużej mierze szutrową. Otóż można bowiem zaliczyć jedynie wschodnią stronę Core, po czym po nawrotce do Seix, pojechać dalej na południe szosą D3 ku Couflens. W tej wiosce zaczyna się krótki, lecz stromy podjazd na Col de la Pause (1537 metrów n.p.m.). Trudna wspinaczka o długości 9,1 kilometra i średnim nachyleniu aż 9,3%. Co więcej tylko w 2/3 wiodąca po asfalcie, zaś na ostatnich 3 kilometrach już po drodze gruntowej. Na tym jednak nie koniec, bowiem ów gravelowy szlak leci dalej i znacznie wyżej tj. aż na graniczną przełęcz Port d’Aula (2262 m. n.p.m.). Na zdjęciach z lotu ptaka to wzniesienie z licznymi serpentynami wygląda bajecznie. Cały podjazd od Couflens ma zaś 18 kilometrów i przewyższenie aż 1565 metrów, co daje średnio 8,7%. Gdybym tylko (primo) był w lepszej kondycji i (secundo) miał pewność, że tutejsza „dirt road” będzie równie gładka co ta z Colle delle Finestre lub szwajcarskiej Croix de Coeur to bym się zdecydował na taką „awanturę”. Jednak pod koniec maja moja forma była delikatnie rzec ujmując ledwie umiarkowana. Rozsądek musiał wziąć górę nad fantazją. Zresztą dwie wspinaczki na Core i tak nie były łatwym zadaniem. Przy podobnym dystansie co w poniedziałek miałem tu do zrobienia przeszło 200 metrów przewyższenia więcej.

Col de la Core zadebiutowała na „Wielkiej Pętli” w 1984 roku. Znalazła się wówczas na trasie etapu jedenastego z Pau do stacji Guzet-Neige. Odcinek ten wygrał Szkot Robert Millar (dziś znany jako Philippa York), lecz jako pierwszy na premii górskiej zameldował się Francuz Jean-Rene Bernaudeau. Podjeżdżano wówczas od strony zachodniej. Podobnie zresztą jak w latach 1998, 2002, 2004, 2011 i 2015. Co ciekawe każdy z tych pięciu etapów kończył się w ośrodku narciarskim Plateau de Beille. Na przełęczy zwyciężali kolejno: Szwajcar Roland Meier, Francuzi: Laurent Jalabert, Sylvain Chavanel i Mickael Delage oraz Chorwat Kristjan Durasek. Niemniej żaden z nich nie cieszył się następnie z etapowego sukcesu. Z kolei wschodni podjazd na Core został w Tourze wykorzystany tylko dwukrotnie. Po raz pierwszy w 2003 roku na etapie z Saint-Girons do Loudenvielle. Najszybciej na górę wjechał ulubieniec gospodarzy czyli Richard Virenque, lecz na mecie był ledwie trzeci. Triumfował Włoch Gilberto Simoni. Jedynym kolarzem, który połączył zwycięstwo na Core z późniejszą wiktorią etapową jest Austriak Patrick Konrad. Uczynił to w roku 2021 na etapie z Pas de la Case do Saint-Gaudens, gdy peleton TdF po raz drugi podjeżdżał tu od wschodniej strony. Cóż jeszcze można powiedzieć o sportowym znaczeniu Col de la Core? Przełęcz ta wespół z górującym nad nią szczytem Cap de Bouirex (1874 m. n.p.m.) jest popularnym miejscem treningowym miejscowych paralotniarzy. Natomiast wiodący przez nią dawny szlak przemytniczy z Saint-Girons do katalońskiego Esterri d’Aneu w czasach II Wojny Światowej chętnie wykorzystywano do ucieczek przed niemieckim okupantem.

Dwa podjazdy na przełęcz Core mają podobne parametry. Za nieco trudniejszą uchodzi ciut krótsza, lecz bardziej stroma wspinaczka wschodnia od Seix. Cyclingcols wypunktował pierwsze z naszych wtorkowych zadań na 589, zaś drugie na 536 punktów. W oczach dyrekcji Tour de France każde z tych wzniesień zasługuje na status premii pierwszej kategorii. Naszą „inspekcję” owej przełęczy rozpoczęliśmy dość późno, bo dopiero kwadrans przed jedenastą. Wystartowaliśmy razem, ale cudów nie było. Nie miałem nóg na jazdę tempem Piotra. Wytrzymałem tylko nieco dłużej niż na Portel. Jakieś trzy kilometry, bowiem wspólnie dotarliśmy do wioski Sentenac-d’Oust. Wyżej musiałem już spasować i jechać swoje. Na pozostałych do szczytu niespełna 11 kilometrach straciłem do swego kompana przeszło cztery minuty. Pietro wjechał tą górę w czasie 54:07, ja zaś potrzebowałem 58:13. Na naszej drodze napotkaliśmy powitalną tablicę i co-kilometrowe tabliczki charakterystyczne dla oprawy kolarskich podjazdów w departamencie Ariege. Wspinaliśmy się w słońcu przy przyjemnej temperaturze około 18-20 stopni. Zdjęcia nie do końca o tym świadczą, gdyż zostały zrobione już po południu, w trakcie zjazdu do Seix, gdy niebo zaczęło się chmurzyć. Wschodni podjazd na Core jest równy i ogólnie bardzo solidny. Po luźniejszym początku kolejne 6,5 kilometra trzyma na poziomie od 6 do 8%. Chwila rozluźnienia za półmetkiem, po czym finałowe 5 kilometrów znów ze stromiznami rzędu 6-8%. Piotrek poczekał na mój przyjazd, więc mogłem uwiecznić jego śmiałe pozy pod tutejszą tablicą. Potem szybko śmignął ku dolinie rzeki Lez. Ja zaś zjeżdżałem nieśpiesznie, zawczasu robiąc zdjęcia zachodniemu obliczu tej góry.

Mniej więcej w połowie zjazdu minąłem się z dziewczyną śmiało podjeżdżającą na oldskulowym rowerze-damce pamiętającym lata chwały Bernarda Hinault. Pomyślałem sobie „ot mają ludzie fantazję”. Przeszło godzinę później spotkałem ją na przełęczy, gdyż już wdrapałem się na Core od strony zachodniej. Piotr z kolei spotkał tę niewiastę na mecie w Seix i będąc biegłym użytkownikiem mowy Moliera nawiązał z nią dłuższy dialog. Jak się dowiedzieliśmy dzielna Mademoiselle ma na imię Laura i pochodzi z Tuluzy. Obecnie jest doktorantką uczelni CNRS. Tego dnia zrobiła sobie zaś górską rundkę wokół Saint-Girons w ramach uczczenia swych 27 urodzin! Gdy dotarłem do Les Bordes-dur-Lez na półmetku naszego trzeciego etapu Pierre już sposobił się do rozpoczęcia drugiego z podjazdów. Ruszył zatem pod górę beze mnie, a ja pokręciłem się kilka minut po wioseczce bezowocnie szukając baru, w którym można by uzupełnić płyny. Piotr miał więcej szczęścia, a przy tym co nieprawdopodobne, w tej liczącej 165 mieszkańców miejscowości pośrodku Pirenejów wodę dostał od innego miłośnika Emmanuela Levinasa. To znaczy francuskiego filozofa rodem z Kowna, o którym pisał swą pracę magisterską, a nawet tłumaczył jego najważniejsze dzieło na język polski! Po zachodniej stronie Core pierwsze 3 kilometry miały umiarkowane, zaś kolejne 2,5 kilometra wręcz łagodne nachylenie. Dopiero ostatnie 9 kilometrów podnosiło poprzeczkę, na ogół trzymając na poziomie od 6 do 7,5%. W sumie bardzo równo pokonaliśmy obie strony Core. Piotr znów był ode mnie szybszy o przeszło cztery minuty. Pokonał zachodnią Core w 55:01, zaś ja w 59:28. Zjechawszy do Seix dokręcił sobie jeszcze 9 kilometrów po szosie D3. Gdy ja dotarłem na parking spotkałem go już przy samochodzie rozmawiającego z naszą wspólną znajomą.

GÓRSKIE ŚCIEŻKI

https://www.strava.com/activities/7232538992

https://veloviewer.com/athletes/2650396/activities/7232538992

COL DE LA CORE by Pierre

https://www.strava.com/activities/7231556155

ZDJĘCIA

Core_01

FILM

Napisany w 2022a_Oksytania & Prowansja | Możliwość komentowania Col de la Core E & W została wyłączona