banner daniela marszałka

Klausen

Autor: admin o wtorek 12. sierpnia 2008

We wtorek postanowiliśmy ruszyć na wycieczkę tropem Tour de Suisse 2008 i zmierzyć się z trasą etapu, który zadecydował o końcowych wynikach tego wyścigu. W tym celu musieliśmy dojechać samochodem do miejscowości Altdorf położonej 33 kilometry na północ od Andermatt. W Altdorf na wysokości 451 metrów n.p.m. rozpoczyna się bowiem potężny podjazd pod przełęcz Klausen (1948 m. n.p.m.). Na nim to rozegrano górską jazdę indywidualną na czas, którą z czasem 1h 00:22 wygrał młody Czech Roman Kreuziger jnr. Zaparkowaliśmy w centralnym miejscu tego 9-tysięcznego miasteczka, będącego stolicą kantonu Uri. Na miejscu okazało się, iż jest ono „centrum kultu” Wilhelma Tella szwajcarskiego bohatera narodowego. Na głównym placu znajduje się sporych rozmiarów pomnik legendarnego kusznika, zaś we wiosce Burglen położonej dwa kilometry od miasta ulokowane jest muzeum poświęcone tej postaci. Wzniesienie długości 25,1 kilometra przy średnim nachyleniu 6,3 % z całą pewnością można zaklasyfikować jako podjazd najwyższej kategorii. W zasadzie składa się ono jakby z dwóch dość różnych „połówek”. Pierwsza łatwiejsza i kończąca się zjazdem w miejscowości Unterschachen to 12,8 kilometra przy średniej 4,8 % gdzie mój standardowy górski tryb „numero 24” wrzucać musiałem jedynie okazjonalnie.

Z kolei następne 12,3 kilometra trzyma na średnim poziomie 7,3 % i potrafiło mnie do właściwego wysiłku. Jakiś kilometr za Unterschachen droga zwęża się i strzela mocniej w górę by przez kolejne 4,5 kilometra piąć się pod górę pod kątem około 9 %. W górnej części podjazdu na asfalcie mieliśmy wiele śladów po czerwcowym widowisku. Dostrzec można było imiona i nazwiska faworytów gospodarzy jak i gości z zagranicy. Niedaleko szczytu w okolicy hotelu Klausen-Passhohe wymalowano nawet pełen skład ekipy CSC-Saxo Bank nie zapominając o imieniu Wołodymira Gustowa, które ledwie mieściło się na niezbyt szerokiej drodze. Na ostatnich kilku kilometrach wspinaczki mocno przeszkadzał nam silny wiatr. Pokonanie całego wzniesienia do samej kreski będącej metą wspomnianego etapu zajęło mi 1h 30:16 przy średniej prędkości 16,7 km/h i VAM 938 metrów. Wspomniany wskaźnik prędkości wspinaczki wydaje się dość skromny, lecz nie była to góra na bicie rekordów tego rodzaju. Wszak sam Kreuziger „leciał” z prędkością poniżej 1500 metrów podczas gdy rekordy zawodowego peletonu wykręcane na Zoncolan, Angliru, Mortirolo czy Mont Ventoux oscylują wokół 1800 metrów. Z tego widać, że nie dla mnie wysokie progi Pro Touru – nie miałbym szans zmieścić się w 25 % limicie czasu.

Na górze schowałem się przed wiatrem w małej kapliczce. Potem zdecydowałem się zjechać niespełna dwa kilometry by towarzyszyć Łukaszowi w ostatnim fragmencie jego walki z tą górą. W sumie tego dnia przejechałem ponad 54 kilometry przy łącznym przewyższeniu 1648 metrów. Do Andermatt wróciliśmy droga okrężną przez … Meiringen skąd musiałem zabrać pozostawianą tam nieopatrznie pompkę podłogową. Tym samym raz jeszcze dane nam było obejrzeć wspomnianą już przy niejednej okazji przełęcz Susten. Wieczorem pomimo mżawki wybraliśmy się na spacer po Andermatt. Dodam, iż ten znany kurort narciarski wydał nam się nad wyraz spokojny letnią porą.