banner daniela marszałka

Vens

Autor: admin o poniedziałek 26. sierpnia 2019

DANE TECHNICZNE

Miejsce startu: Saint-Pierre (SR22)

Wysokość: 1892 metry n.p.m.

Przewyższenie: 1217 metrów

Długość: 18 kilometrów

Średnie nachylenie: 6,8 %

Maksymalne nachylenie: 12 %

PROFIL

SCENA i AKCJA

Na odcinku pomiędzy Aostą a Courmayeur na prawym brzegu Dora Baltea znajdziemy aż pięć dużych dolin, w tym trzy pierwsze – licząc od strony stołecznego miasta – wchodzące w skład Parku Narodowego Gran Paradiso. Tymczasem na północ od wspomnianej rzeki brak tego rodzaju naturalnych szlaków górskich. Jest za to gęsta sieć krętych dróg prowadząca do rozmaitych wsi i wioseczek rozlokowanych na słonecznych, południowych stokach Alp Pennińskich. Szosą, którą na tym obszarze dociera najwyżej jest ta zmierzająca ku Vens. Ta górska osada położona jest na poziomie 1735 metrów n.p.m. Tym niemniej asfaltowa droga, którą można do niej dojechać tak naprawdę kończy się niespełna dwa kilometry dalej. To znaczy w pobliżu maleńkiego jeziora na wysokości aż 1892 metrów n.p.m. Przyznam, że 18-kilometrowy z miasteczka Saint-Pierre do Vens spodobał mi się od pierwszego wejrzenia. To jest od zapoznania się z opisem i profilem górki nr 44 w książce „PeViB-20”. Niemały dystans, spore przewyższenie i solidne nachylenie zwróciły moją uwagę. Nieprzeciętna regularność tego wzniesienia była w moich oczach dodatkowym atutem. Wiadomo wszak, iż „góralom wagi ciężkiej” trudniej o zmianę rytmu podczas jazdy. Lepiej pasują nam podjazdy równe i ten był tego niemal podręcznikowym przykładem. Dość powiedzieć, iż na pierwszych 9 kilometrach tej wspinaczki miałem do pokonania 607 metrów w pionie, zaś w trakcie drugiej połowy 610. Różnica nieodczuwalna. Oczywiście były tu zarówno półkilometrowe odcinki o nachyleniu 5% jak i znacznie trudniejsze ze stromizną rzędu 9%. Tym niemniej zdecydowana większość zbliżona była do średniej wartości nachylenie i trzymała na poziomie od 6 do 8%. O wiosce Vens trudno coś więcej napisać. Jak większość tego typu prowincjonalnych górskich wiosek miejscowość ta powoli wymiera. Mamy tu romański kościółek, Hotel Ristoro Vagneur oraz kilkadziesiąt domów, z czego większość opuszczonych. W roku 2012 mieszkało tam ledwie 21 stałych mieszkańców. W każdym razie wioska ta jest świetnym punktem widokowym na cuda natury po przeciwnej stronie rzeki Dora Baltea. To znaczy na szczyt Grivola (3969 m. n.p.m.), okazały lodowiec Rutor oraz doliny Valsavaranche, Val di Rheims i Valgrisenche.

Podjazd miałem zacząć w Saint-Pierre. Miasteczko to poznałem już przelotnie we wcześniejszych dniach. To jest podczas dojazdów do Villeneuve czy Arvier oraz w trakcie naszej wycieczki do Courmayeur na przejazd kolejką Skyway. Wiedziałem już zatem, gdzie trzeba będzie zjechać z drogi SS26. W poniedziałkowy poranek miłą niespodzianką okazał się zaś duży i niemal pusty parking w pobliżu miejsca startu. Miejscowość ta ma bogatą historię, sięgającą średniowiecza o czym świadczy aż dwa ładnie zachowane zamki znajdujące się w jej granicach. Oba wybudowano na lewym brzegu Dory Baltei, acz współcześnie „rozdziela” je wspomniana szosa krajowa. Dzieje Castello di Saint-Pierre sięgają roku 1191, gdy jego budowę na skalistym wzgórzu rozpoczął możny ród De Sancto Petro. Dziś ta efektowna budowla jest własnością gminy Saint-Pierre. Od roku 1975 przy zamku działa regionalne muzeum nauk przyrodniczych. Z kolei Castello Sarriod de la Tour powstało w roku 1420 na miejscu XII-wiecznych budowli tzn. kaplicy oraz wieży z murami obronnymi. Położony jest w pobliżu rzeki i współcześnie należy do regionu Valle d’Aosta. Wystartowałem o godzinie 8:17 z miejsca u podnóża zamku św. Piotra. Mimo tak wczesnej pory na starcie zanotowałem temperaturę na poziomie 20 stopni. Potem sięgnęła ona maksymalnie 21, zaś na samej górze spadła do 18. Pierwsze 8,2 kilometra tej wspinaczki prowadzi po drodze SR22. Ten segment służyć też może za dolną „połówkę” niespełna 16-kilometrowego podjazdu do położonej bardziej na wschód wioski Vetan (1769 m. n.p.m.). Po dwustu-trzystu metrach jazdy minąłem parking, na którym zostawiłem auto oraz budynek spółdzielni rolniczej Cofruits. Przejechawszy przez Pommier (0,5 km) i Ordines (0,8 km) szybko dotarłem do Vereytaz (1,3 km). Za tą osadą szosa zawróciła ku głównej dolinie, na niespełna kilometr biorąc kierunek południowo-zachodni. Następnie na odcinku półtora kilometra musiałem przejechać aż sześć wiraży. Po czym na wysokości skrętu do Rumiod (3,7 km) droga skierowała się wyraźniej na zachód. Niebawem, bo na początku piątego kilometra wjechałem na teren Saint-Nicolas. Gminy, do której przynależy wioska Vens.

Na początku szóstego kilometra, po kolejnej serpentynce, dojechałem do Gratillon (5,4 km). Natomiast kilkaset metrów dalej minąłem osadę Ferrere (6 km). Do tego momentu nachylenie podjazdu było umiarkowane. Na najsztywniejszym półkilometrowym odcinku średnio 7,4%, zaś maksymalnie 9,2%. Trudniej zrobiło się dopiero na dojeździe do Saint-Nicolas / Fossaz (7,8 km). Sektor o długości 1,6 kilometra poprzedzający wjazd do tej miejscowości miał średnio 8,5%, zaś chwilowa stromizna sięgnęła 11,5%. Sam przejazd przez wieś pod wezwaniem św. Mikołaja częściowo prowadził po kostce. Niemniej drobnej i równo położonej, więc ta nawierzchnia nie wybiła mnie z rytmu. Jeśli wierzyć stravie segment z Veyretaz do Fossaz przejechałem w 28:22 (avs. 14,6 km/h z VAM 964 m/h). Niepozorna Saint-Nicolas słynie w regionie jako ośrodek studiów na językiem franko-prowansalskim. Lokalizacja tej „szkoły” nie jest przypadkowa, albowiem w tej miejscowości urodził się Jean-Baptiste Cerlogne. Ten XIX-wieczny duchowny i poeta uchodzi za twórcę gramatyki jak i autora pierwszego słownika w dialekcie patois czyli oryginalnej mowy mieszkańców Doliny Aosty. Po przebyciu 8,2 kilometra czyli na pierwszym wirażu powyżej Fossaz musiałem skręcić w lewo by wjechać na drogę SR26. Rozjazd ten znajduje się na wysokości 1218 metrów n.p.m. Jazda na wprost oznaczałaby wjazd na szosę SR41 (Strada dei Salassi). Tą ścieżką dojechałbym do Verrogne, acz od przeciwnej strony niż uczyniłem to w niedzielne popołudnie. Natomiast skręcając w lewo na wysokości Petit-Sarriod mógłbym też zakończyć podjazd we wspomnianej już wiosce Vetan. Na nowej drodze zabawiłem jednak ledwie przez 800 metrów. W tym czasie w okolicy potoku Gaboe minąłem „calanchi” alias „Le Piramidi di Terra” czyli specyficzne formacje skalne będące wynikiem erozji piaskowca. Na początku dziesiątego kilometra aby kontynuować wspinaczkę musiałem odbić w prawo na cichszą, boczną dróżkę do Vens. Lewa opcja była zjazdowa i zawiodłaby mnie do położonej w głównej dolinie wioski Avise.

Pierwsze dwa kilometry na lokalnej ścieżce czyli dziesiąty i jedenasty okazały się wymagające. Ten odcinek miał średnie nachylenie 8,2%, zaś pierwsze 500 metrów nawet 9%. Natomiast maksymalna stromizna sięgnęła tu 10,9%. Zdecydowanie luźniej zrobiło się za to w połowie dwunastego kilometra na dojeździe do osady Clavel (1480 m. n.p.m.). Potem trzeba było jeszcze solidnie popracować na kilometrze trzynastym oraz w drugich połowach czternastego i piętnastego. Na każdym z tych sektorów średnie nachylenie przekraczało 7%, zaś chwilowa stromizna oscylowała na poziomie od 10,7 do 11,3%. Na początku szesnastego kilometra nachylenie było już umiarkowane. Natomiast na ostatnich 600 metrach przed Vens (16 km) jeszcze bardziej spuściło z tonu wynosząc ledwie 3,3%. Byłby to zatem teren pod całkiem żwawy finisz, gdyby tylko ów podjazd kończył się w tej wioseczce. Niespełna 7-kilometrowy segment od opuszczenia drogi SR26 pokonałem w 28:22 (avs. 14,8 km/h z VAM 1048 m/h). Najmocniejszy kawałek tego wzniesienia był jednak dopiero przede mną. Zamiast pojechać na wprost między wioskowe domki musiałem wziąć zakręt w prawo by rozpocząć finałowy fragment podjazdu. Odcinek o długości 1,9 kilometra przy średniej 8,8% i maksimum 12%. Składał się on z dwóch stromych kawałków przedzielonych 200-metrowym wypłaszczeniem. Pierwszy liczył sobie 700 metrów ze średnią 9,4 %, zaś drugi 1000 metrów z przeciętną 8,5%. Jak wiadomo „koniec wieńczy dzieło”, więc postanowiłem się sprężyć. Udało mi się przejechać ten sektor w 8:49 (avs. 12,7 km/h) co jest obecnie 9. pośród 138 wyników odnotowanych na stravie. Natomiast na najdłuższym segmencie obejmującym 17,77 kilometra spędziłem 1h 15:15 (avs. 14,2 km/h z VAM 969 m/h). Gdy skończył się asfalt przejechałem jeszcze ze sto metrów drodze gruntowej, aby zerknąć na miejscowe „laghetto” z północnej strony. Ten szutrowy szlak wiedzie na Col du Mont Joux (1930 m. n.p.m.), a nawet wyżej ku gospodarstwu Bettex. Z przydrożnej tablicy dowiedziałem się, że gmina Saint-Nicolas zimą wabi biegaczy narciarskich. O śnieg mogą się oni pomodlić w wybudowanym nieopodal jeziorka Chiesa della Madonna delle Nevi.

Wjazd do kresu szosy ponad Vens nie był moją jedyną wspinaczką w tym dniu. Kolejna była znacznie krótsza, bo około 4-kilometrowa. Niemniej tym razem przeszło 450 metrów w pionie trzeba było pokonać z buta. Postanowiłem bowiem zrealizować pomysł, na który wpadłem w piątkowy poranek. Pojechaliśmy do Val di Rhemes. Zatrzymaliśmy się na ostatnim parkingu w tej dolinie tj. na wysokości około 1850 metrów n.p.m. Celem naszej pieszej wędrówki było Rifugio Gian Federico Benevolo czyli górskie schronisko wybudowane na wysokości 2296 metrów n.p.m. Najpierw przeszliśmy szosą 700 metrowy odcinek do kresu drogi SR24. Na granicy lasu rozpoczęliśmy wspinaczkę szlakiem nr 13. Trasa zróżnicowana, albowiem składająca się zarówno ze stromych podejść jak i niemal płaskich odcinków wiodących przez górskie łąki. Wedle informacji turystycznej obliczona na pokonanie w ciągu 95 minut. Widoki mieliśmy przepiękne. Poruszaliśmy się wszak wzdłuż zachodniej granicy Parku Narodowego Gran Paradiso. Najpierw minęliśmy gospodarstwo Fos, potem ruiny osady Alpe Barmaverain. Obok naszego szlaku szumiały wody potoku Dora di Rhemes. Po przeszło godzinie marszu wyszliśmy na drogę szutrową w rejonie Gran-Golettaz. Tu wraz z innymi piechurami zatrzymaliśmy się na kilka minut by podziwiać imponujący wodospad. Gdy na wspomnianym szlaku gruntowym ujrzałem samochód doszedłem do wniosku, iż to dalszy ciąg szutrowej drogi zaczynającej się tam, gdzie ja w piątek zakończyłem swoją kolarską wspinaczkę. Na dobrą sprawę dróżka ta wyglądała na tyle przyzwoicie, iż można się chyba pokusić o dotarcie do Rifugio Benevolo rowerem szosowym, a tym bardziej trekkingowym, przełajowym czy gravelowym. Od wodospadu do schroniska można było dojść dłuższym szlakiem po wspomnianej drodze bądź też skrócić sobie ten odcinek w dwóch miejscach wspinając się stromą ścieżką po górskim zboczu. W końcówce przeszliśmy przez pastwiska Lavassey i dokładnie o godzinie piętnastej zameldowaliśmy się na mecie. Schronisko miało w tym czasie bez mała kilkudziesięciu gości. Nie pokonaliśmy tylu metrów w pionie co podczas wypraw na Śnieżkę (2013) czy Śnieżnik (2016). Nie weszliśmy równie wysoko jak w trakcie niedokończonego trekkingu do Rifugio Savoia. Niemniej dotarliśmy do celu i to był nasz wspólny sukces.

GÓRSKIE ŚCIEŻKI

https://www.strava.com/activities/2652528538

https://veloviewer.com/athletes/2650396/activities/2652528538

ZDJĘCIA

20190826_001

FILMY

VID_20190826_093630

VID_20190826_095330