Azet & Pla d’Adet
Autor: admin o piątek 13. lipca 2007
Jak nam się wydawało poradziliśmy sobie z tą usterką wymieniając jeden z przewodów w lokalnym warsztacie w Bagneres-de-Bigorre całkiem szybko i przy umiarkowanym koszcie finansowym. Dzięki temu mogliśmy wykorzystać Forda aby poprzez znaną nam już przełęcz Aspin przejechać blisko 40 kilometrów do miejscowości Arreau skąd to dopiero mieliśmy zaatakować przełęcze przeznaczone na nasz drugi pirenejski „posiłek”. Tego dnia czekały nas dwie stosunkowo krótkie i niewysokie, lecz „sztywne” podjazdy pod Col d’Azet (1580 m. n.p.m.) oraz Pla d’Adet (1680 m. n.p.m.). Ten drugi był dla nas szczególnie prestiżowy, albowiem to na tej właśnie górze w 1993 roku Zenon Jaskuła dał nam jedyne jak na razie etapowe zwycięstwo w historii Tour de France. W Arreau wyładowaliśmy się z samochodu niemal w samo południe przy temperaturze około 35 stopni Celsjusza. Na początek podobnie jak w dniu poprzednim czekał nas kilkunastokilometrowy odcinek prowadzący lekko pod górę z Arreau (698 m. n.p.m.) przez Borderes-Louron i Avajan do Genos (960 m. n.p.m.). W tej miejscowości zatrzymałem się by uwiecznić na zdjęciu tablicę informującą nas o trudach rozpoczynającego się podjazdu. Piotr rozpoczął wspinaczkę z rozpędu, mi zaś przyszło od startu gonić swego kolegę zaczynając wspinaczkę z handicapem około półtorej minuty.
Przyznam, że dogonienie Piotra na owej górze długości 7,5 km o średnim nachyleniu blisko 8,3 % było jednym z mych cięższych doświadczeń podczas tegorocznej wyprawy. Znów zacząłem podjazd zdecydowanie za szybko i co prawda już po paru minutach odzyskałem kontakt wzrokowy z Piotrem, lecz zarazem zapłaciłem za wzmożony wysiłek i na kolejnych dziesięć minut zawisłem jakieś 15-20 sekund za swym wspólnikiem. Ostatecznie złapałem koło „Sokoła z Pruszkowa” i drugą połowę wzniesienia pokonaliśmy już razem. Około 3 kilometrów przed szczytem należało zjechać z drogi ku stacji narciarskiej Val Louron i skręcić w prawo na samą przełęcz Azet. Dodam w tym miejscu, iż Val Louron zasłynęła w historii Touru etapem z 1991 roku, który wygrał Claudio Chiappucci. Co istotniejsze to właśnie tam i wtedy po raz pierwszy w swej karierze żółtą koszulkę lidera TdF założył wielki Miguel Indurain. Na szczyt Col d’Azet wjechałem w czasie 31 minut czyli ze średnią prędkością 14,5 km/h. Z góry był ładny widok ku wschodowi na leżącą poniżej Val Louron oraz ku zachodowi na pierwsze kilometry podjazdu pod Pla d’Adet. Na zjeździe tradycyjnie już rozdzieliliśmy się. Piotr pognał przodem doskonalić swą nienaganną technikę zjazdowca, zaś ja nieśpiesznie „sturlałem się” do Saint-Lary po drodze zatrzymując się w co ciekawszych miejscach aby zadbać o należytą dokumentację zdjęciową tego etapu naszej podróży.
Tym samym drugi podjazd dnia ponownie zaczęliśmy osobno w odstępie kwadransa. Aby dotrzeć do podnóża Pla d’Adet trzeba wyjeżdżając z Saint-Lary przejechać most ponad rzeczką Neste de la Gela i dotrzeć do wioski Vignec (819 m. n.p.m.). Góra ta o długości 10,7 km przy średnim nachyleniu 8 % była pokonywana w trakcie Tour de France już dziewięciokrotnie. Jako pierwszy wygrał na niej w 1974 roku Raymond Poulidor, zaś jako ostatni w 2005 roku George Hincapie. Początek tego wzniesienia jest bardzo ciężki. Jeden kilkusetmetrowy odcinek przekracza nawet 13%. Na dobrą sprawę góra trzyma non-stop przez dobre siedem kilometrów i tylko w okolicy położonej około półmetka podjazdu wioski Soulan minimalnie odpuszcza. Męka kończy się dopiero na 3 kilometry przed szczytem. Po krótkim zjeździe dojeżdżamy do rozjazdu, na którym jadąc prosto kontynuować można pojazd w kierunku stacji Saint-Lary-Soulan na górze Pla d’Adet. Natomiast skręcając w prawo można by po pokonaniu dalszych 10 kilometrów dotrzeć na bodaj najwyższą szosową górę we francuskich Pirenejach czyli Col de Portet (2215 m. n.p.m.) – na razie nie odkrytą przez organizatorów Tour de France.
Ostatnie trzy kilometry podjazdu pod Pla d’Adet są już łatwiejsze. Dzięki temu z lekkim wiaterkiem w plecy mogłem znacznie przyśpieszyć z poziomu 10-12 km/h do prędkości rzędu 15-17 km/h. W sumie na szczyt gdzie czekał już Piotr wjechałem w czasie 49 minut co dało mi średnią prędkość około 12,2 km/h co świadczy o trudach tej wspinaczki. Dla porównania powiem, iż wielka trójka Tour de France z 1993 roku (Jaskuła-Rominger-Indurain) pokonała ostatnie 10 kilometrów tej góry w czasie 29 minut i 10 sekund. W dodatku po wcześniejszym przejechaniu 220 kilometrach i czterech innych przełęczy. Nawet przy wzięciu pod uwagę jakimi EPO-kowymi wynalazkami wspomagał się w owych czasach niemal cały zawodowy peleton daje to pewne wyobrażenie o tym jaka przepaść dzieli najlepszych profesjonałów od stuprocentowych amatorów. Oczywiście zjazd z Pla d’Adet był już czystą przyjemnością, którą ja jak zwykle dawkowałem sobie w odcinkach. Na dłuższy przystanek zatrzymałem się jedynie w urokliwym Soulan. Po zjechaniu na sam dół do Saint-Lary pozostawało już tylko skierować się w kierunku Bourisp aby poprzez Guchen dotrzeć do samochodu pozostawionego w Arreau. W sumie ten etap liczył sobie 68 kilometrów z łącznym przewyższeniem 1645 metrów. Do naszej bazy w Bagneres-de-Bigorre wróciliśmy tą samą drogą czyli przez przełęcz Aspin. Szczęśliwie samochód wytrzymał owe 80 kilometrów jazdy po górach, ale wkrótce miało się okazać iż gonił już resztkami sił. Niestety mechaniczne problemy naszego auta okazały się znacznie poważniejsze i powoli mogliśmy się już zacząć martwić jak daleko zdoła on nas jeszcze zawieść podczas tej podróży.