banner daniela marszałka

Monte Baldo sud

Autor: admin o niedziela 26. lipca 2015

PODJAZD > https://www.strava.com/activities/362072771

Sobotnia Prada Alta była dobra na rozgrzewkę. Następnego dnia postanowiłem pójść za ciosem i zmierzyć się z nieco poważniejszym wzniesieniem. Na niedzielę wybrałem więc sobie podjazd z Caprino Veronese ku Monte Baldo. Pod tą nazwą kryje się nie tyle pojedyncza góra, co cały masyw górski, z południa na północ długi na 40 kilometrów. Z kolei w układzie południkowym wciśnięty między Lago di Garda na zachodzie a Val d’Adige na wschodzie. Ponoć nazwa tych gór wywodzi się od niemieckiego słowa „wald” czyli las. To całkiem możliwe zważywszy na powikłane losy tych ziem i fakt, iż jeszcze sto lat temu południowo-zachodnie granice Cesarstwa Austro-Wegier opierały się o północny brzeg Gardy. Mi jednak bardziej przypadło do gustu włoskie tłumaczenie słowa „baldo” czyli śmiały, odważny. Czekała więc na mnie góra przeznaczona dla odważnych śmiałków. Najwyższy szczyt tego masywu – czyli wysoka na 2218 m. n.p.m. Cima Valdritta – wznosi się przeszło dwa tysiące metrów ponad wodami pobliskiego Lago di Garda. Oczywiście na sam jej wierzchołek szosowym rowerem wjechać nie sposób. Niemniej po asfalcie można zajechać całkiem wysoko. Od południowej strony na wysokość 1615 metrów, zaś po północnej da się nawet osiągnąć pułap 1779 metrów. Jak dotąd moim jedynym doświadczeniem związanym z masywem Monte Baldo był wjazd z Avio na San Valentino podczas wyprawy do regionu Trentino-Alto Adige z 2010 roku. Teraz przyszedł czas na poznanie weneckiej strony tego masywu. Za punkt startu obrałem sobie miasteczko Caprino Veronese położone na wysokości 254 metrów n.p.m. Aby do niego dotrzeć pokonałem autem niespełna 40-kilometrową trasę przez Castelnuovo del Garda i Affi.

Do wyboru miałem dwie nieco tylko różniące się południowe opcje wjazdu na Monte Baldo. Obie znacznie trudniejsze niż zdobyta dzień wcześniej Prada Alta. Sobotnie wzniesienie w ocenie autorów internetowego „archivio salite” warte było 694 punktów. Tymczasem wspinaczka w okolice Cima Valdritta została wyceniona na tej stronie na 992 lub 1072 punkty w zależności od obranego wariantu. Krótszy ma 23,8 kilometra o średnim nachyleniu 5,7 %, zaś dłuższy 26,3 km o przeciętnej 5,2 %. Teoretyczne przewyższenie tego podjazdu to 1361 metrów, ale faktycznie trzeba ich pokonać przynajmniej 1449. Wszystko za sprawą alternatywnej drogi na środkowym odcinku tego wzniesienia. Podczas przejazdu przez miasteczko Spiazzi można odbić w lewo i unikając zjazdów przed Ferrara di Monte Baldo dotrzeć w pobliże schroniska Novezzina znacznie krótszym i bardziej regularnym szlakiem. Po dojechaniu do Caprino Veronese zaparkowałem jakieś 400 metrów od centrum tego miasteczka. Gdy przy samochodzie szykowałem się do startu przejechała obok mnie spora grupa lokalnych „cicloamatori” w różnym wieku. Na czekającym mnie przeszło 20-kilometrowym wzniesieniu spodziewałem się spotkać raz jeszcze niejednego z nich. Choć wystartowałem o wpół do dziewiątej powietrze już zdążyło się nagrzać do 28 stopni. Ruszyłem w górę SP8 z początku kierując się ku wiosce Pazzon (2,5 km). Mimo sporej odległości od jeziora na niektórych punktach widokowych jezioro Garda było bardzo dobrze widoczne. Pierwsza bardzo regularna i niezbyt trudna część podjazdu skończyła się we wspomnianym już Spiazzi. Tu po przejechaniu 10,4 kilometra chciałem odbić w lewo na SP8dir aby ominąć zjazdy znajdujące się na głównej drodze. Niemniej gdy dojechałem do tego miejsca okazało się, że z powodu osuwisk ziemi na bocznej drodze trwają roboty drogowe i została ona zamknięta dla ruchu kołowego. Gdyby to była jedyna opcja dotarcia na szczyt to zignorowałbym ów zakaz w myśl zasady, że tam gdzie samochód nie wjedzie to rower niemal zawsze się przeciśnie. Jednak skoro nie było takiej konieczności to postanowiłem się trzymać szosy SP8.

Przejechałem jeszcze dwa kilometry i za przydrożnym krzyżem na wysokości Fraine di Sopra (12,5 km) zaczęły się zjazdy o długości 1900 metrów, na których straciłem dokładnie 90 metrów ze zdobytej wcześniej wysokości. Tego rodzaju przerywnik w podjeździe niby pozwala przez chwilę odpocząć, lecz z drugiej strony wybija z rytmu i ostatecznie wcale nie pomaga w dalszej jeździe. Tymczasem tuż za Ferrara di Monte Baldo trzeba było się zmierzyć z trudnym kilometrem, na którym stromizna sięgała 15 %. Wyżej minąłem osadę Albere (16,7 km) i zupełnie anonimową przełęcz Passo del Casello (18,2 km). Dwa kilometry i cztery wiraże dalej dojechałem do zbiegu SP8 i SP8dir przy restauracji „Al Cacciatore”. Stąd niedaleko było już do Rifugio Novezzina (21,8 km) położonego na wysokości 1235 metrów n.p.m. Dopiero za tym schroniskiem miało się zrobić ciekawie czyli trudno. Wkrótce wyjechałem na liczący 1800 metrów prosty odcinek drogi, gdzie w odkrytym terenie mocno wiało z naprzeciwka, a do tego jeszcze podjazd trzymał na stałym poziomie około 9,5 %. Tym samym kolejne dziesiątki metrów powoli mijały pod kołami mojego Ridley’a. Minąłem Rifugio Novezza wybudowane po prawej stronie drogi i dotarłem do Cavallo Novezza (1433 m. n.p.m.) z nadzieją na złapanie tam głębszego oddechu. Tymczasem powitał mnie tu znak drogowy zwiastujący stromiznę do 19 % na kolejnym odcinku trasy. Po lewej stronie straszył już widok stromej szosy wiodącej ku skalnej ścianie Cima Valdritta. W nogach miałem 24 kilometry wzniesienia, a tu taka niespodzianka na deser. Przedostatni kilometr był zdecydowanie najtrudniejszy, licznik pokazał mi max. 18 %. W tym też czasie przekroczyłem granicę regionów Veneto i Trentino (24,7 km). Swą wspinaczkę skończyłem po przejechaniu 26,1 kilometra w czasie 1h 37:31. Na stravie najdłuższy odcinek jaki znalazłem mierzy 25,3 kilometra. Pokonałem go w czasie 1h 35:27 przy średniej 15,9 km/h i VAM 830 m/h. Na ten moment to 33 wynik pośród 348 odnotowanych. Najwyższego punktu tej drogi nie opatrzono żadną tablicą. W zasadzie szosa zaczyna tu wieść po płaskowyżu. Z tego względu „anonimowy” finał tego wzniesienia przypomniał mi podobną końcówkę podjazdu pod Monte Padrio powyżej lombardzkiego Trivigno.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA