banner daniela marszałka

Gap

Autor: admin o niedziela 9. lipca 2006

Następny dzionek tzn. niedziela 9 lipca był dla nas dniem przerwy w startach, lecz bynajmniej nie okazją do zupełnego odpoczynku. Owszem można było się dłużej wylegiwać, lecz bez przesady bowiem wczesnym popołudniem czekał nas wyjazd z Enversin d’Oz do Gap czyli na start poniedziałkowego wyścigu pod szyldem L’Etape du Tour. Nieoceniony w tego rodzaju sytuacjach Piotr niemal „ad hoc” załatwił nam wszystkim lokum na obrzeżach tego miasta przez co nie musieliśmy się martwić o dach nad głową w miejscowości przeżywającej nalot tysięcy podobnych nam amatorów kolarstwa. Drugim kluczowym członkiem naszej wyprawy na start tej imprezy okazał się Michał. Jako, że dołączył „młody Sokół” dołączył do naszej ekipy późną wiosną i tym samym nie miał szans na start w L’Etape. Dzięki temu mieliśmy w swym gronie człowieka, który mógł zabrać samochód z Gap z powrotem w rejon Bourg d’Oisans w momencie gdy nasza czwórka będzie zmagać z przełęczami: Izoard, Lautaret i raz jeszcze z podjazdem pod L’Alpe d’Huez na trasie piętnastego etapu tegorocznego Tour de France. Z tych względów przeszło 120-kilometrowa droga do Gap stała się dla Michała próbą generalną za kółkiem Zdzisiowego vana.

Po minięciu Rochetaillee, Sechilienne dojechaliśmy do Vizille by w tym miejscu po drobnym kluczeniu skręcić na prowadzącą prosto na południe słynną drogę Bonapartego (Route Napoleon) czyli drogę, którą cesarz Francuzów wracał do Paryża z Elby, miejsca swego pierwszego zesłania. To na pierwszych kilometrach tego kawałka naszej drogi czyli na dość niepozornym podjeździe pod Laffrey 35 lat wcześniej Hiszpan Luis Ocana zaatakował „wszechmogącego” Eddy Merckxa by na mecie Orcieres-Merlette wyprzedzić Belga o blisko 9 minut! Inna ciekawostka tego terenu był fakt, iż po minięciu miejscowości La Mure, Corps, Saint Bonnet tuz przed Gap wjechaliśmy na Col du Bayard (1246 m. n.p.m.). Przełęcz ta obok wspomnianej już Laffrey oraz Ballon d’Alsace w Wogezach należała do pierwszych górskich podjazdów w historii Tour de France, bowiem już w 1905 roku poprowadzony został tędy etap TdF z Grenoble do Toulonu!

Po dojechaniu do Gap postanowiliśmy skierować się od razu do dzielnicy, w której organizatorzy L’Etape du Tour przygotowali swego rodzaju miasteczko startowe. W tym miejscu należało potwierdzić swój udział w poniedziałkowym wyścigu odbierając wszelkie gadżety z numerem startowym i nieodzownym chipem w pierwszym rzędzie. Załatwiwszy te formalności daliśmy sobie pół godziny na spacer po polu wypełnionym innymi uczestnikami oraz ich rodzinami, na którym kilkudziesięciu producentów związanych z branżą kolarską wystawiło na pokuszenie naszych oczu swe produkty od odżywek i odzieży, poprzez części rowerowe aż do w pełni wyposażonych bicykli. Niemniej aby stać się kupcem niektórych spośród prezentowanych cudeniek musiałbym chyba zarabiać jakkolwiek tyle co obecnie, lecz koniecznie w euro a nie w złotych polskich. Kilkaset metrów od tego „kolarskiego sezamu” czekał na nas w wielkim hangarze położonym nieopodal miejscowego boiska piłkarskiego posiłek na koszt organizatora, przygotowany na bazie nieocenionego makaronu. Piotr wykorzystał obecność miejscowej telewizji by udzielić krótkiego wywiadu informując wszystkich o udziale w tej imprezie także polskiej drużyny. Nagranie to dostało się później do oficjalnego „dokumentu” z tej edycji wyścigu wydawanego na płytach DVD.

Jak się później dowiedziałem na podstawie pełnych wyników wyścigów całą trasę tegorocznego L’Etape pokonało jeszcze dwóch Polaków tzn. Mariusz Nowakowski i Artur Baturo. Po posiłku udaliśmy się na poszukiwanie naszej stancji odbierając klucze do niej około godziny 18-tej. Wczesny wieczór spędziliśmy na dopieszczaniu naszych maszyn i montowaniu na nich numerów startowych. Natomiast po kolacji legliśmy przed telewizorem aby obejrzeć finałowy mecz piłkarskiego mundialu pomiędzy Francją a Włochami. Chcąc obejrzeć cały mecz z dogrywką, karnymi i słynną „główką” Zidane’a trzeba było pójść na kompromis z własnymi potrzebami fizjologicznymi i ograniczyć sen przed wielkim dniem do około sześciu godzin biorąc pod uwagę fakt, iż w obliczu startu o godzinie 7.00 czekała nas wszystkich poza Michałem kolejna pobudka o 5:00-5:30 rano.