banner daniela marszałka

L’Ardechoise – intro

Autor: admin o środa 14. czerwca 2006

Pomysł na pierwszy w dziejach „polski desant” na rajd rowerowy L’Ardechoise narodził się w głowie Alaina Mompert, naszego francuskiego kolegi ze zbiórek na rondzie Castorama w Gdańsku-Osowej. Alain od siedemnastu już lat mieszka w Trójmieście wsiąknąwszy w polską ziemię tak ze względów zawodowych jak i rodzinnych. W lutym tego roku Alain wykonał kilka telefonów i zebrał grupę ośmiu ludzi – sześciu z Trójmiasta i dwóch ze stolicy – na wyprawę w spalone czerwcowym słońcem góry Masywu Centralnego. L’Ardechoise to najbardziej popularna z francuskich imprez szosowych kategorii „cyclo-sportive”. Rokrocznie gościna ona od 13 do 15 tysięcy amatorów kolarstwa i w przeciwieństwie do bardziej znanych imprez takich jak L’Etape du Tour czy La Marmotte rozgrywana jest w wersji rajdu, a nie wyścigu co oznacza, iż liczą się tu raczej przejechane kilometry niż uzyskany czas. Ardechoise rozgrywana jest w wersjach: jedno-, dwu- i trzy-dniowej na różnych wersjach trasy, zróżnicowanych pod względem tak długości jak i sumy przewyższeń wszystkich podjazdów na danym szlaku. Na oficjalnej stronie wyścigu pod adresem: znaleźć można w sumie sześć wersji trasy jednodniowej, jedenaście opcji trasy dwudniowej i aż 21 wariantów trasy trzydniowej. Wszystkie one mają swe źródło jak finał w niewielkim miasteczku Saint-Felicien, położonym 35 km na zachód od Doliny Rodanu, nieco na północ od miasta Valence. Trzeba przy tej okazji dodać, iż Alain będąc człowiekiem pełnym fantazji zgłosił nas do drugiej pod względem długości oraz najtrudniejszej pod względem przewyższeń trasy La Chataigne – Montagne Ardechoise o łącznej długości 550 km i sumie amplitud (łącznej deniwelacji) rzędu 10.000 metrów!

Na to wyzwanie porwało się nas ośmiu: Alain Mompert i Cezary Wiszniewski z Gdyni, Andrzej Gołębiowski i Daniel Marszałek z Sopotu, Dariusz Kamiński i Zdzisław Wojtyło z Gdańska oraz Konrad Kucharski z Warszawy i Piotr Mrówczyński z Pruszkowa. Alain do spółki z Konradem i Piotrem zadbali o przygotowanie dla całej drużyny jednolitych strojów z napisem Tour de Pologne, przygotowanych przez firmę Vitesse (koszulki, spodenki, kamizelka i bandana) oraz Shimano (rękawiczki i skarpety) bowiem jedną z idei naszego występu na francuskich drogach była swoista reklama wyścigu Dookoła Polski. Jak się miało zresztą okazać odnieśliśmy pewne sukcesy na tym polu, bowiem zainteresowani naszymi koszulkami miejscowi fani roweru, acz niekoniecznie będący kibicami śledzącymi wydarzenia w peletonie zawodowym dopytywali się nas cóż to za wyścig ów Tour de Pologne. Czy przeznaczony jest dla zawodowców czy amatorów takich jak my, jaki jest jego dystans i ile dni trwa.

Podczas trwającej przeszło dobę podróży mieliśmy dwa postoje. Pierwszy na nocleg w hotelu „Panorama”, położonym nad Szczecinem, zaś drugi na obiad u babci Alaina w miejscowości Les Etangs pod Metz. Ostatecznie wieczorem we wtorek 13 czerwca dotarliśmy do naszej bazy w Gilhoc-sur-Ormeze, malutkiej miejscowości położonej około 30 kilometrów od Saint-Felicien. Środę wykorzystaliśmy, więc na 65-kilometrowy trening na trasie z Gilhoc do Saint-Felicien i z powrotem oraz drugą, tym razem już samochodową wyprawę do Sanit-Felicien celem załatwienia formalności akredytacyjnych przed czwartkowym startem. Już sam trening pozwolił nam się zorientować, iż na tej imprezie będziemy mieli do czynienia z mocno górzystym terenem, pełnym zakrętów na którym niemal niemożliwością będzie znalezienie dłuższego płaskiego odcinka. Poza tym już na wstępie dał nam się mocno we znaki niemiłosierny upał sięgający 35 stopni Celsjusza w cieniu, na który nie sposób było się przygotować podczas tegorocznej zimnej – szczególnie na Pomorzu – wiosny.