Sainte-Anne la Condamine
Autor: admin o piątek 18. września 2020
DANE TECHNICZNE
Miejsce startu: La Condamine-Chatelard (D29)
Wysokość: 1825 metrów n.p.m.
Przewyższenie: 540 metrów
Długość: 6,7 kilometra
Średnie nachylenie: 8,1 %
Maksymalne nachylenie: 12,9 %
PROFIL
SCENA i AKCJA
Po nieśpiesznym zjeździe z Super Sauze wpadliśmy do bazy ledwie na godzinkę. Szybki i lekki obiad poprzedził wycieczkę ku górnej Vallee de l’Ubaye. Ponieważ ku naszym ostatnim piątkowym górom trzeba było dojechać przynajmniej 15-20 kilometrów zdecydowaliśmy się skorzystać z samochodu. Nieco po trzeciej ruszyliśmy na wschód drogą D900. Tym razem każdy z nas miał inny cel. Adrian miał wjechać od południa na słynną Col de Vars (2108 m. n.p.m.). Przełęcz słynną z wielu edycji Tour de France i znajdującą się na turystycznej trasie Route des Grandes Alpes. Ja przed laty zdobyłem ją z obu stron. Od południa w 2009, zaś od północy w 2013 roku. Tym samym musiałem sobie poszukać innej atrakcji w tym rejonie. Mój wybór padł na krótki, acz stromy podjazd do stacji narciarskiej Sainte-Anne la Condamine. Dlatego wysiadłem z auta już po 15 kilometrach, gdy dojechaliśmy do wioski La Condamine-Chatelard (1285 m. n.p.m.). Ponieważ Adek zdecydował się na południowy Vars „okrojony” do kluczowej części tego podjazdu musiał pojechać nieco dalej i wyżej. Zatrzymał się w Saint-Paul de l’Ubaye na wysokości 1470 metrów n.p.m. Oba te podjazdy były swego rodzaju „rodzynkami” w programie naszej wrześniowej wyprawy. Pozostając w granicach departamentu Alpes-de-Haute-Provence porzuciliśmy na krótko Alpy Nadmorskie, wkraczając w Alpy Kotyjskie. Mój cel czyli Sainte-Anne la Condamine to stacja narciarska otwarta w roku 1956 i zlokalizowana na wysokościach od 1830 do 2400 metrów n.p.m. Obecnie posiada ona 7 wyciągów i 17 tras zjazdowych o łącznej długości 35 kilometrów. Z racji ekspozycji swych stoków na północny-wschód cieszy się najlepszymi warunkami śnieżnymi w tym rejonie. Niemniej ośrodek ten jest mniejszy od Super-Sauze, a tym bardziej od dużego Pra-Loup. Choć narciarzom zapewnia mniej atrakcji niż „sąsiadki” to dla amatorów kolarskich wspinaczek stanowi większe wyzwanie niż one. Według „cyclingcols” podjazd do Saint-Anne, choć niespełna 7-kilometrowy wart jest 446 punktów. Dla porównania Super-Sauze 399, zaś Pra Loup (i to w pełnej wersji) tylko 318.
Większa część podjazdu do Sainte-Anne la Condamine, a mianowicie pierwsze 4,7 kilometra do osady Les Pras pokrywa się z początkiem południowej wspinaczki do Tunelu de Parpaillon (2637. m.p.m.). To jest w kierunku przełęczy, która była moją ostatnią zdobyczą w trakcie ubiegłorocznej wyprawy po środkowej części Alp Francuskich. Niewątpliwie we wrześniu miałbym szanse dojechać do samego Tunelu, choć po tej stronie góry odcinek szutrowy jest dłuższy niż na północy, bo przeszło 11-kilometrowy. Pod koniec kalendarzowego lata zapewne nie byłoby śniegu, który mnie i Tomka Busztę zmusił do odrobiny trekkingu w czerwcu 2019 roku. Tym niemniej chcąc zdobyć Parpaillon trzeba było ruszyć na nią z samego rana, zaś Col d’Allos zostawić sobie na popołudnie. Nie zdecydowaliśmy się taki program zwiedzania. Wspinaczkę do Sainte-Anne zacząłem tuż przed wpół do czwartą przy temperaturze 28 stopni. Ładne, acz senne La Condamine-Chatelard opuściłem już po dwustu metrach. Przez pierwsze pół kilometra droga D29 wiodła wzdłuż lewego brzegu Le Parpaillon niemal przylegając do jego koryta. Następnie przeszła na prawą stronę owego potoku i choć nadal korzystała z wyżłobionej przezeń doliny to zachowywała już względem niego większy dystans. Do połowy drugiego kilometra szosa biegła na południe, by potem na dłużej obrać kierunek północno-zachodni. Na pierwszych dwóch kilometrach maksymalne nachylenie wyniosło 8,6%. Na tym odcinku przejechałem sześć wiraży. Na początku trzeciego kilometra minąłem kapliczkę św. Rocha, zaś po chwili dwa kolejne zakręty z widokiem na szczyt Serre de l’Aut (2008 m. n.p.m.). W tej okolicy stromizna sięgnęła już 10,9%. Dwie kolejne serpentynki w połowie czwartego kilometra pomogły się uporać z nachyleniem rzędu 9,6%. Jednak najtrudniejszy był początek piątego kilometra, gdzie na kilkusetmetrowej prostej wartości były cały czas dwucyfrowe, przez dłuższą chwilę sięgając niemal 13%. Odsapnąć mogłem dopiero na wirażu w lewo, gdy za plecami zostawiłem drogę na Col du Parpaillon.
Do stacji zostały mi stąd dwa kilometry, acz samej wspinaczki jakieś 1800 metrów. Do końca szóstego kilometra znów zdążałem na południe, zaś na ostatnich kilkuset metrach już tylko na północ. Na tym finałowym odcinku stromizna sięgnęła poziomu 9,9% w rejonie czternastego (ostatniego) zakrętu. Choć był to już trzeci podjazd dnia pokonałem go całkiem sprawnie. Segment o długości 6,46 kilometra i średniej 8,5% przejechałem w 32:01 (avs. 12,1 km/h z VAM 1051 m/h). Po dotarciu do najwyższego punktu drogi zjechałem na główny plac ośrodka czyli do krańca szosy. Dość szybko zawinąłem się z powrotem. Po dotarciu do La Condamine-le-Chatelard nie chciałem zbyt długo czekać na przyjazd Adriana. Dlatego zjechałem do Jausiers mijając początek północnej drogi na Cime de la Bonette. Zatrzymałem się na parkingu przed sklepem z regionalnymi produktami: Maison des Produits de Pays (Ubaye). Gdy ja składałem wizytę św. Annie mój kompan miał spotkanie z prawdziwą legendą kolarskich tras. Droga przez Col de Vars (czyli dzisiejsza D902) powstała już w 1890 roku. Peleton Tour de France po raz pierwszy przejechał przez nią w sezonie 1922. Pierwszym zdobywcą tej przełęczy został słynny Belg Philippe Thys. Do wybuchu II Wojny Światowej kolarze wjeżdżali na nią 13-krotnie. Natomiast w całej historii „Wielkiej Pętli” aż 35 razy. Z tego 23-krotnie od strony południowej. Dwukrotnie jako pierwsi na tej przełęczy Vars meldowali się: Nicolas Frantz (1924, 27), Bartolomeo Aymo (1925-26) i Jean Robic (1947-48). Premie górskie TdF wygrywali tu też: Gino Bartali (1938), Ferdi Kubler (1949), Louison Bobet (1950), Fausto Coppi (1951), Charly Gaul (1955) czy Joop Zoetemelk (1975). Jako ostatni uczynił to Tim Wellens, w sezonie 2019 na odcinku do Valloire. Poza tym Col de Vars pięć razy przetestowano na Giro d’Italia. Czterokrotnie wspinano się od południa, po raz pierwszy w 1949 roku na legendarnym etapie z Cuneo do Pinerolo zakończonym wielkim triumfem Coppiego. Nie wiem czy Adek czuł nad sobą duchy starych mistrzów. W każdym razie z segmentem o długości 8,4 kilometra i średniej 7,6% poradził sobie całkiem dzielnie. Czas kolegi to 38:06 (avs. 13,2 km/h z VAM 1009 m/h).
GÓRSKIE ŚCIEŻKI
https://www.strava.com/activities/4078959076
https://veloviewer.com/athletes/2650396/activities/4078959076
ZDJĘCIA
FILM