Col de Port
Autor: admin o poniedziałek 30. maja 2022
DANE TECHNICZNE
Miejsce startu: Massat (Pont sur Arac, D618)
Wysokość: 1249 metrów n.p.m.
Przewyższenie: 620 metrów
Długość: 12,5 kilometra
Średnie nachylenie: 5 %
Maksymalne nachylenie: 7 %
PROFIL
SCENA i AKCJA
Szczęśliwie mżawka znad Col de Portel nie rozwinęła się w nic poważniejszego. W trakcie mego zjazdu do Biert niebo rozpogodziło się. Na samym dole było na tyle słonecznie i zarazem ciepło, iż przed wyruszeniem w stronę Massat musiałem zdjąć z siebie zbędne już elementy swej odzieży. W miarę jak z kilometrami zjazdu poprawiała się aura polepszał się i mój nastrój. Zacząłem nawet znów myśleć o tym, by może jednak wybrać się na tą Col de Peguere. Moja forma była „pod kreską”, ale ostatecznie stroma końcówka południowej drogi na tą przełęcz czyli tzw. Mur de Peguere liczy sobie tylko 3,6 kilometra. Jednym słowem ma dystans podobny do tego, z którym dopiero co uporałem się w trakcie podjazdu na Portel. Jedynie średnie nachylenie ma jeszcze większe bo 11,9%. Opuszczając Biert biłem się z myślami. Pokonując pagórek na wjeździe do Massat począłem w to wątpić. Niełatwy dla mnie początek podjazdu na Col de Port ostatecznie wybił mi z głowy ten śmiały pomysł. Na szczęście pod ręką czy też raczej nogą miałem „plan B” do wykorzystania na końcówkę naszego etapu nr 2. Zamiast ostrej wspinaczki na Peguere mogłem po prostu podjechać znacznie łagodniejszym szlakiem na przełęcz Port. Ostateczną decyzję w tej sprawie trzeba było podjąć dojechawszy na Col des Caougnous (947 m. n.p.m.), albowiem pierwsze sześć kilometrów drogi powyżej Massat stanowi wstęp zarówno do pierwszego jak i drugiego finału. Tego dnia poszedłem na łatwiznę. Ambicję odłożyłem na bok i wybrałem luźniejszą opcję czyli 12,5-kilometrowe wzniesienie o średnim nachyleniu poniżej 5%.
Zachodni podjazd na Col de Port to premia górska tylko drugiej kategorii. Wschodnia wspinaczka jest nieco trudniejsza. Zaczyna się jakieś 160 metrów niżej i ma długość 17 kilometrów. Nachylenie zbliżone, bo zaniżone paroma płaskimi odcinkami. Przed piętnastu laty właśnie od tej strony obaj wjechaliśmy na tą przełęcz uczestnicząc w L’Etape du Tour 2007 rozgrywanym na trasie z Foix do Loudenvielle. Col de Port z pewnością nie imponuje swymi walorami fizycznymi. Tym niemniej ma ona długą tradycję występów w Tour de France. Ba, można nawet powiedzieć, że to właśnie ona była pierwszym solidnym podjazdem pirenejskim jaki pojawił się na trasie „Wielkiej Pętli”! Gdy dziś mówi się o debiucie Pirenejów na TdF, który to miał miejsce w 1910 roku, zazwyczaj wspomina się wydarzenia z dziesiątego etapu tej imprezy. To znaczy maratońskiego odcinka z Luchon do Bayonne, na którym kolarze przejechali słynne przełęcze Peyresourde, Aspin, Tourmalet i Aubisque. Tymczasem już dwa dni wcześniej (w owych czasach ścigano się na Tourze co drugi dzień) czyli 19 lipca rozegrano nieco krótszy i łatwiejszy etap z Perpignan do Luchon. Na tym odcinku uczestnicy również pokonali cztery wzniesienia. Port był drugim z nich, acz pierwszym, na którym trzeba było złamać wysokość 1000 metrów n.p.m. Najszybciej na przełęcz dotarł Francuz Emile Georget. Mój zachodni podjazd na Col de Port po raz pierwszy został pokonany w roku 1913 przy trzeciej wizycie Touru na tej przełęczy. Górę tą zdobył wówczas Belg Marcel Buysse. Do dnia dzisiejszego Port pojawiła się na TdF aż 29 razy, z czego 18-krotnie przed II Wojną Światową.
Spośród wszystkich zdobywców tej przełęczy na trasach Tour de France tylko dwóch asów wjechało tu na czele stawki dwukrotnie. Pierwszym był Włoch Ottavio Bottecchia (1924-25), zaś drugim Belg Felicien Vervaecke (1935-36). W latach powojennych jako pierwsi na tej górze meldowali się chociażby tej klasy zawodnicy co Belg Rik Van Looy czy Francuz Laurent Brochard. W XXI wieku Tour gościł tu czterokrotnie, przy czym tylko w 2002 podjeżdżano na Col de Port od strony zachodniej. Przy tej okazji premię górską w wygrał Laurent Jalabert. Natomiast ostatnim zdobywcą Port w trakcie Touru jest Włoch Mattia Cattaneo, który uczynił to w 2021 roku na etapie z Pas de la Case do Saint-Gaudens wygranym przez Austriaka Patricka Konrada. Ta niepozorna przełęcz swą kolarską popularność zawdzięcza usytuowaniu na głównym pirenejskim szlaku. Dzisiejsza szosa D618 łącząca rejon Couserans z doliną rzeki Ariege niegdyś miała nawet status drogi krajowej. Współcześnie organizatorzy TdF wykazują się większą inwencją niż ich poprzednicy. Dość powiedzieć, iż od roku 2012 już cztery razy poprowadzili peleton swego wyścigu z Massat do Foix przez „sztywną” Peguere zamiast przez łatwą Port. Nie inaczej było również w minionym sezonie. Ciekawostką jest i sama nazwa owej przełęczy w cieniu szczytu Roc Blanc (1542 m. n.p.m.) należącego do Massif de l’Arrize. Jest ona wyrażeniem tautologicznym, albowiem słowo „Port” w dominującym niegdyś na południu dzisiejszej Francji języku oksytańskim znaczy dokładnie to samo co francuski wyraz „Col”. Tym samym wspinaliśmy się tu na przełęcz o nazwie Przełęcz (…).
Swój zachodni podjazd na Col de Port rozpocząłem niemal w samo południe. Tuż za mostkiem nad Arac ustawiono dużą tablicę z danymi technicznymi tego wzniesienia, więc nawet bez przygotowania teoretycznego wiedziałbym co mnie na nim czeka. Pośród setek wspinaczek jakie pokonałem w swej 20-letniej karierze amatora-podróżnika plasuje się ono pośród najłatwiejszych, acz tego dnia nie jechało mi się jakoś płynnie i przyjemnie. Pierwsze 5,8 kilometra na dojeździe do Col des Caougnous pokonałem w niespełna 22 minuty jadąc ze średnią prędkością 15,9 km/h. Na rozjeździe pomknąłem w prawo czyli śladami Piotra. Mój kompan dotarł tu znacznie wcześniej zaliczywszy ledwie 7-kilometrowy z Col de Portel przez przełęcz Peguere. Na odcinku pomiędzy rozjazdem a naszą bazą noclegową raz się zatrzymałem by zrobić zdjęcie, po czym już bez dalszych przystanków dotarłem na przełęcz. Jak się okazało górną połówkę zachodniej Port czyli segment o długości 6,15 kilometra przejechałem również w niecałe 22 minuty tj. 57 sekund wolniej od kolegi. Pietro miał spory zapas czasu, więc dojechawszy na Port od zachodu ruszył na drugą stronę owej przełęczy. Zjechał jednak nie do Tarascon-sur-Ariege, lecz do poziomu rzeczki Saurat tj. na wysokość 650 metrów n.p.m. Dzięki temu po kilkunastu latach raz jeszcze zaliczył wschodni wjazd na Col de Port, acz w wersji skróconej do najciekawszych 11 kilometrów. Bardzo dobrze to sobie zresztą wymierzył, gdyż wjechał na Port od wschodniej strony dosłownie parę minut po tym jak ja zakończyłem swój zachodni podjazd. Niebawem byliśmy już pod dachem domku wynajętego w Sarrat de Foulgas.
Etap drugi zakończyliśmy na tyle szybko, iż po obiedzie pojechaliśmy autem do Foix by co-nieco i „z buta” pozwiedzać. Historia tego niespełna 10-tysięcznego miasteczka sięga IX wieku. Niegdyś było ono stolicą lokalnego Hrabstwa, którego władcy wespół z biskupem katalońskiego La Seu d’Urgell zarządzali Księstwem Andory. Ich dawna siedziba czyli Chateau de Foix nadal góruje nad miastem. Niestety tego dnia owa XII-wieczna forteca nie była dla nas dostępna. Krążąc po mieście widzieliśmy znaki świadczące o tym, iż stolica (prefektura) departamentu Ariege szykuje się na kolejną wizytę Tour de France. Jakieś siedem tygodni później szesnasty etap tegorocznej „Wielkiej Pętli” wygrał tu po śmiałym, solowym rajdzie Kanadyjczyk Hugo Houle. We wcześniejszych latach na ulicach Foix triumfowali zaś: Norweg Kurt-Asle Arvesen (2008), Hiszpan Luis Leon Sanchez (2012) oraz Francuz Warren Barguil (2017). Poza tym w 2019 roku jeden z etapów TdF zakończył się 12-kilometrowym podjazdem na pobliską „górę” Prat d’Albis.
GÓRSKIE ŚCIEŻKI
https://www.strava.com/activities/7225948691
https://veloviewer.com/athletes/2650396/activities/7225948691
COL DE PORT by Pierre
https://www.strava.com/activities/7225878090
ZDJĘCIA
FILM