banner daniela marszałka

Barrage de la Grande-Dixence

Autor: admin o środa 9. sierpnia 2017

DANE TECHNICZNE

Wysokość: 2141 metrów n.p.m.

Przewyższenie: 1641 metrów

Długość: 24,8 kilometra

Średnie nachylenie: 6,6 %

Maksymalne nachylenie: 11,8 %

PROFIL

SCENA

Początek w Sionie. Stolicę kantonu Valais zdążyłem już opisać w artykule poświęconym wspinaczce do Lac de Tseuzier. Z punktu widzenia amatorów kolarstwa szosowego to miasto jest ewenementem na skalę światową. Nie wiem czy jest druga taka miejscowość, z której ulic lub też najbliższych okolic można rozpocząć co najmniej dziesięć różnych podjazdów na miarę pierwszej lub najwyższej kategorii. W trakcie tej wyprawy poznałem „tylko” pięć największych tzn. Sanetsch, Tseuzier, Grande-Dixence, Thyon 2000 i Siviez (Val Nendaz). Nieco łatwiejsze, acz wciąż godne uwagi są też podjazdy do miejscowości: Anzere, Mayens-de-la-Zour, Veysonnaz, Arolla czy Nax. Podjazd pod Barrage de la Grande-Dixence zaczyna się 2,5 kilometra na południowy-wschód od centrum Sionu. Dokładnie zaś w miejscu, gdzie droga Route d’Herens styka się z ulicami Rue de Casernes i Route de Bramois. Pierwsze 6,3 kilometra tego wzniesienia, na całym odcinku do Vex, prowadzi po tej pierwszej szosie oznaczonej nr 206. Patrząc na profil owej wspinaczki w dużym skrócie można rzec, iż składa się ona z dwóch ponad 10-kilometrowych segmentów przedzielonych łatwym odcinkiem o długości 4,3 kilometra. Dolny sektor to niemal cały dojazd ze Sionu do miejscowości Heremence (10,9 km). Na początku droga jest szeroka i charakteryzująca się równym nachyleniem w okolicy 7%. W trakcie przejazdu przez Vex trzeba skręcić w prawo, bowiem droga nr 206 leci bardziej na wschód ku wsi Euseigne znanej ze stożkowych formacji skalnych podobnych do tych, z których słynie turecka Kapadocja. Gdybyśmy nią pojechali do kresu stosunkowo łagodnej Val d’Herens to poprzez: Evolene i Les Hauderes dotarlibyśmy do wspomnianej już wsi Arolla (2006 m. n.p.m.). Jadąc ku Grande-Dixence po przejechaniu 7 kilometrów mijamy skręt ku Veyssonaz, zaś tuż za nim musimy pokonać trudny ósmy kilometr ze stromizną 8,4%. Kolejne trzy kilometry przed Heremence są już łatwiejsze. W międzyczasie czyli po przebyciu 8,6 kilometra po prawej ręce zostawiamy drogę do Les Collons, która zawieźć nas może także do stacji Thyon 2000. Wspomniany łatwy odcinek za Heremence prowadzi przez wsie: Prolin oraz Mache i kończy się po przejechaniu 14,8 kilometra tuż za rozjazdem, na którym jest ostatnia okazja ku temu by wybrać Pyramides d’Euseigne i łagodną Val d’Herens.

Trzymając się prawej strony jedziemy dalej w górę potoku La Dixence. Na kilometrach szesnastym i siedemnastym stromizna trzyma na poziomie przeszło 8,5%. Następnie można nieco odpocząć na dwukilometrowym odcinku przed osadą Pralong (19,2 km). Po przejechaniu na lewy brzeg La Dixence najpierw czeka nas solidna wspinaczka na odcinku ponad kilometra, a za nim ostatnia około 400-metrowa okazja do złapania głębszego oddechu przed trudnym finałem tego wzniesienia. Po przejechaniu 21 kilometrów pozostaje już tylko stroma i kręta droga do mety u podnóża wielkiej zapory. Według „cyclingcols” ostatnie 4 kilometry tej wspinaczki mają średnie nachylenie na poziomie 9,7%. Pierwszy kilometr tego sektora prowadzi prosto na południe. Natomiast potem na odcinku 2700 metrów przed wjazdem w krótki tunel trzeba zaliczyć aż czternaście wiraży. Po wyjeździe z tunelu naszym oczom ukazuje się największa tama Starego Kontynentu. Niemniej droga asfaltowa nie kończy się u stóp tej wielkiej konstrukcji. Szosa tuż przed niebotyczną betonową ścianą zawija się w prawo i dopiero po kolejnej serpentynie w lewo dobiega końca na placu między dolną stacją kolei linowej Dixence i 9-poziomowym Hotel du Barrage. Na koronę zapory czyli wysokość 2364 metrów n.p.m. można stąd dotrzeć drogą szutrową, która zaczyna się tuż za szlabanem. Barrage de Grande-Dixence została wybudowana w latach 1953-61. Na temat jej budowy film nakręcił słynny francuski reżyser Jean-Luc Godard. Ma ona aż 285 metrów wysokości i przez blisko dwie dekady od swego powstania była najwyższą zaporą na świecie. Rekord ten odebrała jej dopiero radziecka Nurek Dam wzniesiona na terenie dzisiejszego Tadżykistanu. Do dziś jednak Grande-Dixence pozostaje najwyższą ze wszystkich tam Europy oraz najwyższą na świecie w kategorii zapory grawitacyjne. Jej długość to 748 metrów na koronie oraz 193 metry u podstawy. Utworzyła ona Lac de Dix mające 3,65 km2 i głębokość do 227 metrów. Jest to największe jezioro w Alpach spośród leżących powyżej 2000 metrów n.p.m. Wody tego zbiornika zasilają aż cztery elektrownie o łącznej mocy 2069 MW. Ocenia się, iż jest ona zdolna wyprodukować energię równą rocznemu zapotrzebowaniu 400.000 szwajcarskich gospodarstw domowych.

AKCJA

W środowy poranek niebo nad Nendaz było niemal bezchmurne. Zapowiadał się ciepły i słoneczny dzień. Uśmiech losu zważywszy, iż na ten dzień zaplanowałem sobie dwie wspinaczki kończące się na wysokości ponad 2000 metrów n.p.m. Podobnie jak w niedzielę i poniedziałek najpierw we czterech mieliśmy pokonać pierwszy podjazd, zaś następnie już we dwóch drugie wzniesienie. Ważka różnica polegała jednak na tym, iż tym razem druga góra czyli Thyon 2000 wcale nie wyglądała na łatwiejszą od pierwszej. Obie mieliśmy do swej dyspozycji niemal pod samym nosem. Aby dotrzeć do podnóża Grande-Dixence wystarczyło zjechać do Sionu, na specyficznym rondzie w kształcie ósemki odbić w prawo i pokonać 1200 metrów ulicami Route de Riddes i Rue de Casernes. Na miejscu znaleźliśmy się kilka minut po dziesiątej, a więc dość wcześnie jak na nasze zwyczaje. Podjazd miał mieć około 25 kilometrów, więc aby zgrać się czasowo w rejonie mety wzięliśmy pod uwagę nasze wyniki z Col du Sanetsch. Piotr ze Sławkiem wystartowali zatem o godzinie 10:17, zaś ja z Darkiem dopiero o 10:41. W przeciwieństwie do naszych kolegów, którzy rozdzielili się niebawem po starcie, my ruszyliśmy zgodnie. Pogoda dopisywała. Mój licznik na starcie pokazał temperaturę 29 stopni. Na pierwszej kwarcie podjazdu szosa była szeroka. Do połowy piątego kilometra minęliśmy cztery serpentyny. W międzyczasie na początku czwartego kilometra wjechaliśmy na teren rozrzuconego po obu stronach Rodanu górskiego dystryktu Herens. Na tym etapie wspinaczki jechaliśmy ze średnią prędkością 13,5 km/h i po około 27 minutach dojechaliśmy do Vex. Miejscowości będącej stolicą owego „powiatu”, mimo że jest dwukrotnie mniejsza od miasteczka Ayent, które poznaliśmy na drodze do Lac de Tseuzier. Pod koniec siódmego i w połowie ósmego kilometra chwilowa stromizna przekraczała 9%. Potem raz jeszcze wróciła na ten poziom po przebyciu 9,7 kilometra od startu. Według stravy segment ze Sionu do Heremence o długości niemal 10,6 kilometra i średniej 7,3% przejechaliśmy w 47:00 (avs. 13,5 km/h z VAM 981 m/h). Piotr na tym odcinku wykręcił czas 57:17, zaś Sławek tracił do niego w tym miejscu niespełna trzy minuty.

Podjazd ku Grande-Dixence nie został nigdy w pełni czy też większej swej części wykorzystany na Tour de Suisse czy Tour de Romandie. Tym niemniej pierwsze 7 kilometrów tego wzniesienia peleton TdR pokonał właśnie w 2017 roku. Dokładnie zaś około półmetka pierwszego etapu z Aigle do Champery. W drodze na premię górską drugiej kategorii wyznaczoną 3 kilometry za Vex, już na szosie do Salins. Po wyjeździe z Heremence na łatwym środkowym sektorze przez Prolin i Cerise do Mache znacząco przyśpieszyliśmy. Segment o długości 3,7 kilometra przy średniej ledwie 2% pokonaliśmy ze średnią 21,5 km/h. Niebawem w połowie piętnastego kilometra minęliśmy zjazd ku Euseigne. Kolejny niespełna 4-kilometrowy odcinek czyli „Pralong climb” był już trudniejszy, gdyż miał średnio 6,6%. Przejechaliśmy go w tempie 14,2 km/h. Potem po raz pierwszy przeskoczyliśmy na prawy brzeg La Dixence by dojechać do Pralong (19,2 km). W osadzie tej wypatrzyłem otwarty bar z przyjemnym ogródkiem i jak się później okazało pierwszorzędnym widokiem na zaporę. W trakcie zjazdu zatrzymaliśmy się w owym lokalu na ponad pół godziny. Tym niemniej na podjazdach nie ma u nas stref bufetu. Trzeba było wrócić na lewy brzeg wspomnianego potoku i przejechać dość trudny kilometr z maksymalnym nachyleniem do 9,8%. To jednak był ledwie przedsmak do bardzo trudnego finału owej wspinaczki. Ten zaczął się po przejechaniu 21 kilometrów. Na długiej prostej pod koniec 22. kilometra zobaczyliśmy przed sobą Sławka. Ten widok na tyle ożywił Darka, że kilkaset metrów dalej nie byłem już w stanie wytrzymać jego tempa. Puściłem koło, ale tym razem obyło się bez kryzysu. Po prostu Dario był wyraźnie mocniejszy na tej końcówce. Może gdybym we wtorek odpoczywał to miałbym więcej sił na ten stromy i kręty finał. Niemniej mniejsza o to, bowiem warto było poznać Lac de Moiry nawet za cenę większej męki nazajutrz.

Strava nieco zgłupiała w sąsiedztwie wielkiej tamy. Na segmencie 10,6 kilometra z Mache do Grande-Dixence złapała jedynie wyniki Piotra (1h 00:00) oraz Sławka (1h 04:24). Ja „nieoficjalnie” wyliczyłem sobie tu czas poniżej 52 minut. Darek mógł być półtorej minuty szybszy ode mnie, bowiem już przy wjeździe do tunelu wyprzedzał mnie o 1:15. Po wyjechaniu z tunelu, na rondzie trzeba było skręcić w lewo i pojechać wprost na zaporę. Widząc przed sobą zaparkowane autobusy i samochody pomyślałem, że to już ostatnia prosta. Mój licznik kończył odliczać 25. kilometr wspinaczki, co zdawało się potwierdzać moje przypuszczenia. Tymczasem asfaltowa droga tuż przed wielką betonową ścianą skręciła w prawo i skończyła się dopiero po minięciu dolnej stacji kolejki Dixence. Niemniej na placu przed Hotel du Barrage nie spostrzegłem żadnej znajomej postaci. Dlatego po chwili postoju ominąłem szlaban i wjechałem na szutrową ścieżkę prowadzącą ku koronie tamy. Przejechałem jednak jeszcze tylko trzysta metrów, bowiem już za pierwszym wirażem ujrzałem zarówno Piotra jak i Darka. Pedro nie dał się dogonić nawet Darkowi, ale dość prędko zrezygnował z jazdy po „białej drodze” i niejako ad hoc wyznaczył nam wszystkim metę owej wspinaczki w miejscu swego postoju. Ja zatrzymałem się po przejechaniu 25,59 kilometra w czasie 1h 51:47 (avs. 13,7 km/h). Według moich obliczeń dodaliśmy sobie jakieś 24 metry wysokości poza szosą. To oznacza, że  dojechaliśmy najpewniej na wysokość 2165 metrów n.p.m. Wychodzi więc na to, że do wjazdu na koronę Barrage de la Grande-Dixence brakowało nam około dwustu metrów w pionie. Na mapie z veloviewer.com widać kręty szlak z kolejnymi jedenastoma wirażami. Na ile stromy oraz czy aby do końca przyjazny dla rowerów szosowych to pozostanie dla nas zagadką.

GÓRSKIE ŚCIEŻKI

www.strava.com/activities/1125454583

http://veloviewer.com/activities/1125454583

ZDJĘCIA

20170809_050

FILMY

20170809_124555

20170809_125454

20170809_142741