banner daniela marszałka

Alpe Galm

Autor: admin o poniedziałek 14. sierpnia 2017

DANE TECHNICZNE

Wysokość: 2234 metry n.p.m.

Przewyższenie: 1612 metrów

Długość: 19,8 kilometra

Średnie nachylenie: 8,1 %

Maksymalne nachylenie: 14,1 %

PROFIL

SCENA

Początek w Susten (Wallis). To najwyższe i zarazem najtrudniejsze kolarskie wzniesienie na terenie dystryktu Leuk zaczyna się zatem w tym samym miejscu co opisany już podjazd do Bachalp. Dlatego w sprawie podstawowych informacji o Susten i Leuk odsyłam do swego wcześniejszego wpisu. Wspinaczka do Alpe Galm jest minimalnie krótsza od tej do Bachalp, a mimo to na niespełna 20-kilometrowym szlaku trzeba pokonać niemal 300 metrów przewyższenia więcej! Również ten podjazd zaczyna się na szosie nr 211 zbudowanej na antycznym szlaku prowadzącym z Doliny Rodanu na Gemmipass (2270 m. n.p.m.). Współczesna asfaltowa droga dociera jedynie do Leukerbad na wysokość około 1400 metrów n.p.m. Tym niemniej zmierzając do Alpe Galm trzymamy się tego kierunku jedynie przez niespełna 5 kilometrów. Wcześniej na drugim kilometrze objeżdżamy miasteczko Leuk, którego historia sięga czasów wczesnośredniowiecznego Królestwa Burgundii. Potem w połowie czwartego kilometra skręcamy na wirażu w lewo zostawiając za plecami drogę do Erschmatt, która doprowadzić nas może do Bachalp lub Untere Feselalp. My z szosy nr 211 zjeżdżamy nieco dalej czyli po przebyciu 4,7 kilometra. Do tego miejsca średnie nachylenie podjazdu jest umiarkowane i wynosi 5,5%. Wymagające na pierwszych dwóch kilometrach, robi się łagodniejsze po objechaniu wspomnianego Leuk. Na wysokości restauracji Randezvous skręcamy w prawo, by przez kolejne cztery kilometry jechać w kierunku wschodnim. Już po kolejnych kilkuset metrach mijamy krainę talerzy satelitarnych. Na ogrodzonym terenie poniżej drogi znajdują się instalacje systemu Onyx służące przechwytywaniu danych w ramach prowadzonego przez Szwajcarów wywiadu elektromagnetycznego. Budowę tej stacji ukończono pod koniec 2005 roku, zaś jej koszt mógł wynieść nawet 400 milionów CHF. Na nowej drodze jedzie się trudniej. Przez kolejne 7 kilometrów średnia stromizna trzyma bowiem na poziomie od 6,3 do 8,4%. Po przejechaniu 7,4 kilometra mijamy odchodzącą w lewo drogę do osady Thel i wsi Albinen. Ten górski szlak prowadzi do Torrentalp (1934 m. n.p.m.) górującego nad uzdrowiskiem Leukerbad.

My jednak skręcamy w prawo i wjeżdżamy na teren gminy Guttet-Feschel. Na początku dziewiątego kilometra wjeżdżamy do Grachmatten. Po przebyciu 8,8 kilometra na stromym wirażu z nachyleniem 10,5% droga zmienia swój kierunek na północny. Kilometr dalej na wirażu przed, którym powiewają trzy flagi: krajowa, kantonalna i gminna możemy sobie wybrać sposób pokonania kolejnego odcinka. Można pojechać prosto przez centrum wioski Guttet lub też od razu skręcić w prawo i ominąć tą miejscowość. Nie ma to większego znaczenia, bowiem obie drogi schodzą się ponownie 60 metrów wyżej. My wybraliśmy opcję prawą czyli wschodnią. Najtrudniejszy segment wzniesienia zaczyna się 700 metrów za owym łącznikiem. Na leśnym rozdrożu należy odbić w lewo. Od razu robi się stromo. Już na pierwszych metrach tego odcinka stromizna skacze do poziomu 10,6%. W połowie dwunastego kilometra droga skręca na zachód i następnie trzyma ten kierunek przez 1600 metrów. Po przejechaniu 13,8 kilometra mijamy odchodzącą w lewo drogę do osady Chermignon (Tscharmilonga). W tym momencie stromizna na Alpe Galm po raz pierwszy sięga 11%. Jednak wszystko co najciekawsze jeszcze przed nami. Prawdziwe wyzwanie zaczyna się dopiero po przejechaniu 15 kilometrów. Na początku szesnastego kilometra chwilowa stromizna wynosi już 12,7%. To zaś jedynie przedsmak późniejszych wrażeń. Podjazd przez jakieś 3,5 kilometra niemal stale trzyma na poziomie powyżej 10%. Zresztą jest to dobrze widoczne na profilu wzniesienia zaczerpniętym ze strony „cyclingcols”. Na siedemnastym kilometrze „maks” to 12,5%. Najtrudniejszy jest kilometr osiemnasty z przejazdem przez osadę Oberu (17,6 km). Tu nachylenie 11-12% to norma, zaś w dwóch miejscach stromizna przekracza pułap 14%. Nieco łatwiej robi się dopiero za gospodarstwem Teugmatte (18,5 km). Druga połowa dziewiętnastego kilometra jest na tyle łagodna, że przy tym co było wcześniej może wydawać się płaska. Na początku dwudziestego kilometra trzeba pokonać ostatnią 300-metrową stromiznę z nachyleniem do 13,2%. Ostatnie 400 metrów na poziomie od 3 do 6% to już czysta przyjemność po wcześniejszym cierpieniu. Wspinaczka kończy się na małym parkingu o kamienistej nawierzchni. Tym samym do znajdującej się tuż za rogiem Alpe Galm trzeba zjechać po szutrze.

AKCJA

Nie udało się w niedzielę. Na szczęście miałem jeszcze w zanadrzu poniedziałek, gdyż wyjątkowo ostatni dzień wyprawy przewidziałem na dzień powszedni. Wszystko dlatego, iż 15 sierpnia tym razem wypadał we wtorek i dzień świąteczny mogliśmy wykorzystać na powrót do kraju nie tracąc kolejnego dnia urlopu. Do drugiego podejścia pod Alpe Galm lepiej się przygotowałem. Jeszcze poprzedniego wieczora dokładniej przyjrzałem się mapom. Spostrzegłem gdzie zrobiłem błąd. Ustaliłem gdzie powinienem zjechać z drogi 211 oraz jak pokierować jazdą na kolejnych kilometrach. Po raz drugi wybrałem się zatem do Susten. Tym razem tylko w towarzystwie Darka. Dla Piotra i Sławka poniedziałek miał być już czasem relaksu po ekstremalnych doznaniach dnia poprzedniego. Ostatecznie tylko Pedro nie tknął roweru. Sława wybrał się jednak na 35-kilometrową przejażdżkę. W ramach pożegnania z Alpami podjechał do Veysonnaz od strony Pravidondaz oraz do naszej mety w Haute-Nendaz z poziomu Beuson. Tymczasem my przybyliśmy w okolice Leuk kwadrans przed dwunastą. Dzień był upalny. Na starcie pierwszej wspinaczki mój licznik zanotował aż 35 stopni. Co więcej tego rodzaju temperatura niemal przez cały podjazd. Pod górę ruszyliśmy o 11:57. Na drugim kilometrze zdecydowałem się trzymać głównej drogi, wobec czego ominęliśmy centrum Leuk. Na łatwiejszym odcinku za tym miasteczkiem nieco przyśpieszyliśmy. Minęliśmy „feralny” wiraż, który dzień wcześniej zaprowadził mnie w nieznane. Dopiero pod koniec czwartego kilometra wykorzystując łagodniejsze nachylenie wrzuciłem twardsze przełożenie i nieznacznie odjechałem Darkowi. Do zakrętu przy restauracji Randevouz dojechałem w czasie 17:44 (avs. 15,9 km/h). Dario tracił do mnie ledwie 15 sekund. Przed wirażem nieco zwolniłem chcąc się upewnić, że kolega będzie widział, w którym momencie skręcam. Po wjechaniu na trudniejszy fragment podjazdu przez kilka pierwszych kilometrach jechaliśmy z podobną prędkością. Na szóstym kilometrze minęliśmy tajemną strefę z wywiadowczymi urządzeniami systemu Onyx.

Po przejechaniu 7,4 kilometra dojechałem do kolejnego ważnego rozjazdu. Musiałem tu odbić w prawo, gdyż jazda na wprost prowadziła zawiodłaby mnie do Torrentalp. Do tego zakrętu dotarłem w czasie 29:28 (avs. 14,9 km/h). Darek nie odpuszczał i tracił ledwie 20 sekund. Widząc go tuż za sobą zakładałem, iż najpewniej przegoni mnie na stromej końcówce wzniesienia. Najwyraźniej zapomniałem jak ciężki etap zafundował on sobie w niedzielne popołudnie. Na dziewiątym kilometrze różnica między nami zaczęła rosnąć. Darka dopadło zmęczenie po królewskim etapie. Po 9,7 kilometra od startu byłem już na rozjeździe przed Guttet, gdzie dojechałem w 40:38 (avs. 14,3 km/h). Dario tracił ponad dwie minuty i jak sam przyznał w tej okolicy prąd mu odcięło. Do rozdroża, na którym zaczęła się najtrudniejsza część tej wspinaczki dotarłem w około 47 minut. Zastanawiałem się jak przy swej średniej formie fizycznej wytrzymam ten morderczy finał. Podczas tej wyprawy zaliczyłem już co prawda cztery nieco większe wzniesienia, lecz wedle wszelkich rankingów Alpe Galm miało być tym najtrudniejszym. Co więcej jednym z dziesięciu „najgorszych” w mojej karierze amatora kolarskich wspinaczek. Według „cyclingcols” ostatnie 8 kilometrów na tej górze ma średnio 10,3%. Na moje szczęście ta stromizna rosła stopniowo. Najpierw trzy kilometry z nachyleniem 9-10%. Następnie trzy hardcorowe na poziomie 11-12%. Mogłem złapać swój rytm jazdy po stromej ścianie. Zwątpiłem tylko pod koniec piętnastego kilometra, gdy droga z asfaltowej na krótko stała się szutrowa. Od razu przypomniała mi się ciężka przeprawa z Planachaux. Na szczęście czarna wizja 5 kilometrów super-stromej wspinaczki po takiej nawierzchni szybko się rozwiała. Najtrudniejsze kilometry pokonałem jadąc 8-9 km/h, acz na 14% stromiźnie zwolniłem do 7 km/h. Gdy minąłem Oberu i Teugmatte byłem już w domu. Na kilometr przed finałem po prawej stronie dojrzałem daleko w dole wczorajsze Bachalp. Na łatwej końcówce przyśpieszyłem do 15-17 km/h i zatrzymałem się po przejechaniu 19,78 kilometra w czasie 1h 38:15 (avs. 12,1 km/h). Według stravy najtrudniejszy segment o długości 8,3 kilometra przejechałem w 51:03 (avs. 9,8 km/h z VAM 968 m/h). Darek dotarł na górę po około 15 minutach.

GÓRSKIE ŚCIEŻKI

https://www.strava.com/activities/1133758515

http://veloviewer.com/activities/1133758515

ZDJĘCIA

20170814_060

FILMY

20170814_135527

20170814_141925

20170814_150529